Pytana o to jak zrobić domowe puree z dyni, odpowiadam zawsze – nic prostszego! :) Wystarczy bowiem dynię ugotować na parze lub upiec w piekarniku (preferuję tę drugą wersję), ewentualnie nieco odsączyć i zmiksować. Ale po kolei ;)
*
*
Najpierw dynię oczyszczamy z nasion i obieramy ze skórki (dynie typu Hokkaido możemy konsumować ze skórką). Jeśli dynię gotujemy na parze – kroimy ją w kostkę i gotujemy do miękkości (ok. 20 minut) a następnie pozostawiamy na sicie do odsączenia.
Dynię możemy też przygotować w piekarniku : kroimy ją na ćwiartki (nie musimy jej obierać) lub na plastry (w plastrach piecze się znacznie krócej) i pieczemy do miękkości w temperaturze 180° (większe kawałki do 45 minut, plastry ok. 20-25 minut). Następnie oddzielamy miąższ od skórki, rozdrabniamy widelcem i / lub miksujemy (ewentualnie pozostawiamy na sicie do odsączenia). Jeśli wybierzemy dynię o dosyć suchym miąższu (typu Hokkaido czy Buttercup), to odsączanie będzie całkowicie zbędne.
Tak przygotowane puree mozemy zużyć na wiele sposobów, np. do przygotowania wszelkich placuszków typu pancakes, do ciast czy dań wytrawnych. Możemy też je zamrozić lub zapasteryzować w słoikach – metodą tradycyjną lub ‘piekarnikową’ – klik. Pamiętajmy też by nie napełniać słoików do samego brzegu (pozostawiamy ok. 2-3 cm), w przeciwnym bowiem razie zawartość słoika ma tendencje do wydostawania się z niego podczas pasteryzacji ;) Poza tym przetwory tego typu (czyli bez dodatku cukru czy octu) pasteryzujemy nieco dłużej niż dżemy (duże słoiki w piekarniku nawet do godziny, pozostawiamy je na blasze aż do całkowitego wystygnięcia), a najlepiej będzie powtórzyć pasteryzację następnego dnia.
A gdy już mamy pod ręką dyniowe puree, możemy przygotować np. szybki hummus z jego dodatkiem lub delikatny ‘flan’ z gorgonzolą. Najlepiej zaś i jedno, i drugie ;)
*
‘Hummus’ z dynią
(wg pomysłu Bajaderki)
250 g ugotowanej ciecierzycy (czyli ok. 110-115 g suchej, mniej więcej ¾ szklanki)
150 g upieczonej dyni (lub gotowego już puree)*
3 łyżki pasty sezamowej tahini
2-3 łyżki oliwy
2 ząbki czosnku
sól, pieprz
+ opcjonalnie odrobina soku z cytryny do smaku oraz mielony kumin
*możemy też użyć dyni upieczonej już z przyprawami, jak np. w przepisie na zupę – tutaj
Jeśli używamy ciecierzycy z puszki – wypłukać ją i odsączyć.
Jeśli używamy suchej ciecierzycy – ziarna zalać wodą i odstawić do namoczenia na noc (12-16 godzin). Następnie ciecierzycę wypłukać (ułatwia to trawienie rośli strączkowych), zalać wodą w stosunku 3 lub 4 : 1 i gotować do miękkości przez ok. 2 godziny. Posolić dopiero tuż przed końcem gotowania. Następnie ciecierzycę odsączyć (zachowując ok. pół szklanki wody z jej gotowania) i zmiksować z dynią i czosnkiem, dodając tyle wody, by otrzymać odpowiednią konsystencję (używając ciecierzycy z puszki dodajemy przegotowanej wody do miksowania). Możemy też dodać odrobinę kuminu oraz soku z cytryny, doprawiamy do smaku i dodajemy oliwę.
*
Bajaderko, dziękuję za ten smakowity pomysł! :)
*
* * *
*
Dyniowy ‘flan’ z gorgonzolą
proporcje na 3 ramekiny o średnicy 10 cm
250 g puree z dyni
3-4 połówki orzecha włoskiego
2 duże jajka + 2 żółtka
100 ml śmietany (użyłam 35%)
120 g sera gorgonzola lub roquefort
1 ząbek czosnku (można pominąć)
szczypta papryczki z Espelette lub pieprzu kajeńskiego
¼ – ½ łyżeczki ‘kwiatu’ muszkatołowca (lub gałki muszkatołowej)
szczypta zmielonych goździków
sól, pieprz
Piekarnik rozgrzać do 180°.
Połówki orzecha zrumienić na suchej patelni.
Puree z dyni wymieszać z jajkami, żółtkami, śmietaną, przyprawami i roztartym ząbkiem czosnku (możemy masę zmiksować, by była idealnie gładka). Ser drobno pokroić i wymieszać z masą dyniową, doprawić do smaku. Ramekiny natłuścić, napełnić masą (pozostawiamy mniej więcej 1-1,5 cm od brzegu, gdyż masa rośnie podczas pieczenia jak suflet) i na wierzch nałożyć po jednej połówce orzecha. Ramekiny umieścić w naczyniu żaroodpornym napełnionym do połowy wrzątkiem i piec ok. 35 minut.
Podawać natychmiast po upieczeniu gdyż masa dosyć szybko opada.
*
inspiracja : Saveurs, n°164
Dzięki pieczeniu w kąpieli wodnej, ‘zapiekanki’ te są bardzo delikatne i wilgotne, choć można oczywiście upiec je w sposób tradycyjny (na zimno również bardzo dobre, choć może nieco mniej atrakcyjea wizualnie)
Druga wersja była przygotowana bez czosnku, za to z dodatkiem zrumienionych i posiekanych orzechów oraz posypana odrobiną startego pecorino, tak też było pysznie :)
*
A w ten dzisiejszy ‘suflet’ powinnam była wbić świeczkę, dziś bowiem mijają dokładnie trzy lata od opublikowania mojego pierwszego blogowego wpisu :) Rzecz jasna – dyniowego ! :D Wiele się przez ten czas zmieniło, czasami aż trudno mi uwierzyć, jak wiele… I choć mam wrażenie, że z każdym dniej czasu na blogowanie mam coraz mniej, to trudno by mi chyba było teraz się z tym wszystkim rozstać. A przede wszystkim – z Wami ! Dziękuję Wam za wszystkie ciepłe słowa, za wizyty, komentarze, maile… I choć nasze kontakty są tylko wirtualne, to bardzo je sobie cenię i naprawdę wiele one dla mnie znaczą. Dziękuję więc, że jesteście :)
*
Pozdrawiam serdecznie!
*
Wszystkiego dobrego na kolejne lata i jeszcze więcej smakowitych inspiracji, dla Ciebie i dla nas ;)Trochę się uspokoiłam czytając u Ciebie, że dyniowe puree NAPRAWDĘ można zapasteryzować w słoikach, chociaż pewnie i tak zanim nie otworzę przynajmniej jednego dobrego słoika będzie mnie troszkę niepokoić, czy wszystko poszło ok. Będąc dobrej myśli, dzięki za kolejne pomysły, jak to puree wykorzystać.
Można można :) Z tym, że – jak pisałam – lepiej jest pasteryzować je nieco dłużej, lub powtórzyć pasteryzację następnego dnia.
Bea, 3 lata?! Gratulacje!!! Pzdr Aniado
Twoje niebieskie naczynka mnie zachwycają:)
te dyniowe flany z gorgonzolą są czarujące!
i te naczynka, jejku. urocze!
ach, a hummus? delicja!
Beatko, w pierwszej kolejności to ja Ci kochana „sto lat” zaśpiewam i trzy wirtualne świeczki zdmuchnę. :) Pisz nam jak najdłużej i co najmniej tak smacznie jak do tej pory! :**
Po drugie muszę to powiedzieć, muszę, bo się uduszę! Zjada mnie taka zazdrość na widok tych cudnych Le creuset’ów… Że mnie skręca to mało powiedziane. :D Cudne garnuszki! I cudne zdjęcia!
A teraz co do zawartości garnuszków… Booooziu, takie smaczne pomysły! I flan i hummus przesmacznie wyglądają. Ten hummus ze względu na dodatek ukochanej ciecierzycy chyba w pierwszej kolejności chwyta mnie za serce. :)
Strasznie się cieszę, na ten dyniowy tydzień. :) Będzie w czym wybierać. :)
Bajeczne zestawienia kolorów na zdjęciach! Nie mogę się napatrzeć! A potrawy zapowiadają się też ciekawie:)
Bea ! Wszystkiego najlepszego zatem z okazji 3 dyniowej rocznicy :-)) Oczywiście kolejnych lat z tak udanymi przepisami z dodatkiem dyni !
Jakie pyszności, z tym pasteryzowanym puree z nieba mi spadłaś, zastanawiałam się, czy to się uda… a o hummusie również myślę, natknęłam się na podobną recepturę na kilku blogach, więc narobiłaś mi dodatkowego smaku; Beatko, wiem, że masz dużo pracy teraz z festiwalem i w ogóle, ale mam kilka odmian, które ciężko mi rozszyfrować, pomożesz? Wysłałabym Ci fotki na maila
Ależ oczywiście! Wysyłaj śmiało, mam nadzieję, że uda mi się Ci pomóc :)
Najlepszego Beo. Widzę, że z Majanko równolatki jesteście :) Flan i pure doskonałe. Ja na razie „przerabiam” Twoje wypieki zeszłoroczne.
wszystkiego najlepszego Bea i sto lat :) to po pierwsze ***
ja bym to wszystko co ugotowałaś i napiekłaś zjadła z wielka ochota bo wygląda pysznie
p.s ale masz śliczny słoiczek , cudo
Beatko Droga!
Nawet nie wiesz, jak bardzo lubię do Ciebie zaglądać. Zawsze dowiem się czegoś ciekawego, mądrego. Zawsze znajdę cudowne zdjęcia, które pachną mi z ekranu. Cudowne kolory, pyszne potrawy, wspaniałe pojemniczki, sloiczki, no wszystko co przedstawiasz jest piękne!
Cieszę się, ze mogę do Ciebie zaglądać i widzieć choć kawałeczek Twojego świata. Dziekuję Ci za to:*
A to co widzę dziś, jak zawsze – ciekawe, piękne i smakowite ! :)))
Uściski Kochana:**
Beatko, wszystkiego dobrego. Dla Ciebie i Twojego bloga. Trzy lata to kawal czasu ale wciaz za malo aby pokazac te wszystkie smakowitosci, ktore mozna przygotowac z dyni (i nie tylko:)) Zycze Ci wiec rowniez kolejnych pysznych, nie tylko dyniowych, lat blogowania :))
Przepis na puree z dyni na pewno wykorzystam. Jestem jednak troche leniwa i na pewno tylko je zamroze (zamrozilam juz dynie pokrojona w kostke). Naczynka urocze a ich zawartosc jak zwykle przepyszna :)
P.S. A to moja ostatnia dyniowa propozycja: http://kalejdoskopkulinarny.blogspot.com/2010/10/festiwal-dyni-kremowa-zupa-dyniowo.html
Majko, ja się zastanawiam czy w ogóle kiedyś zdąże pokazać to wszystko co bym chciała ;)
Wspaniałości. Puree na pewno sobie przygotuję, a zdjęcia flanu spowodowały u mnie ślinotok… Wszystkiego dobrego :-)
Beatko gratulacje i życzenia kolejnych lat prowadzenia tak wspaniałego bloga Dzięki Tobie pokochałam dynię!
Beato, cieszę się więc niezmiernie, że i Ty dynie pokochałaś :)
cóż za kolory! przepiękne zdjęcia :) zgodzę się z Majanką – tak tu zawsze smakowicie, że aż miło się zagląda. Pozdrawiam :)
Prawdziwe dyniowe pyszności :)
Wow!!! Jakbyś czytała w moich myślach.. Właśnie czegoś na kształt tych flanów szukałem:))) Wyglądają cudnie, jestem pewien, że tak też smakują.. W każdym razie, w weekend się przekonam:)) Dzięki za ten przepis:*
ten hummus! umarłam!
kochana Ty wiesz czym mnie uraczyć, dynia i ciecierzyca…ah chyba jutro sobię taki hummus zrobię :)
Podziękowania należą się przede wszystkim Tobie :-) Za to , że chcesz się z nami dzielić tymi wszystkimi wiadomościami , ciekawymi przepisami (bo nawet te bez dodatku jajek i mleka są wyjątkowo smakowite) i pięknymi zdjęciami. Cieszę się , że wciąż tu jesteś pomimo różnych przeciwności losu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego na kolejne lata blogowania :-)
To może nie powinnam dziękować, żeby nie zapeszyć? ;)
Zaczynam teraz nową formę rehabilitacji stopy, mam nadzieję, że może choć troszkę pomoże i że jednak będzie odrobinę lepiej… :/
Trzymam kciuki !
No, nudy nie ma. Pyszne, piekne i mocno pomarańczowe. To musi smakowć! Uwielbiam dynię. I uwielbiam, jak o niej piszesz. Zawsze masz mnóstwo ciekawych propozycji.
Należe do tego licznego grona, które bardzo lubi Twój blog. Bardzo mnie koi, zachwyca, zadziwia, no i zachęca do spróbowania czegoś nowego. Tyle razy odkrywałas rózne cuda, ot, choćby dynie w wielu odsłonach, przyprawy i rózne wcielenia awokado. ;-)) Dla mnie Twój blog, to urocze miejsce i ważne,. Trzy lata? Ho, ho. :-)))
Awokado powiadasz? Postaram się więc częściej je pokazywać ;)
I dziękuję Ci serdecznie za przemiłe słowa :*
wszystkiego najlepszego Dyniowa Królowo :)
humusik brzmi interesująco i pięknie wygląda (ten kolor), za flan podziękuje choć do twarzy mu w tym turkusie :)
Nie wiem czy zmienisz zdanie jeśli napiszę, że ten flan nie jest takiej konsystencji jak ten tradycyjny; dlatego właśnie napisałam w cudzysłowie, bo dla mnie to jest taki pseudo-flan ;)
I obyś gotowała i piekła z nami jak najdłużej – bo dla niektórych jesteś inspiracją, wiesz?
Jak zwykle super wpis, piękne zdjęcia, ale te ramekiny… te ramekiny… budzi się we mnie żądza :)
Pozdrawiam serdecznie
To dzięki Kochanej Kuzynce mam takie śliczne turkusowe LC :)
Życzę kolejnych smakowitych rocznic i przyznaję, że okrutnie obśliniłam się na widok flanu z gorgonzolą. :)
Dziękuję Karolino :) A nieskromnie przyznam, że flany bardzo nam posmakowały ;)
OJJJJ jakie pyszności tu widze :) Dobrze, że jeszcze mi dynia została po ostatnim makaronowym szaleństwie :)
Pasteryzujesz, w zamkniętym piekarniku, ok. godziny w 180 stopniach, zamkniete tradycyjnie słoiki WECK ? tzn słoiki zamknięte, ze szkną przykrywką z gumka i z klipsami, czy otwrte, a póżniej je zamykasz ?
Pytam, bo jestem ciekawa.
An, niestety rozczaruję Cię – pasteryzuję tylko w słoiczkach z zakrętką, ten z gumką bardziej mi się do zdjęcia spodobał ;)
Tzn w ogóle nie używasz słoików z gumką do przechowywania przetworów?
ja tradycyjne WEKI używam i dlatego się zapytałam :)
Używałam dawniej i wtedy pasteryzowałam jeszcze tradycyjnie, w wielkim garze z wodą ;) Jednak od kilku lat używam praktycznie tylko tych z zakrętkami, tak jest mi wygodniej…
w większości przetworów również używam słoiki z zakrętkami, są wygodne i szybkie :) ale do szczególnych przetworów min. z dyni, używam starych weków i „męcze się tradycyjnie” :) te weki są reprezentantami mojej spiżarni i ładnie wyglądają na półce. Ostatnio zrobiłam w nich, tak na próbę, galaretkę z cydru i jabłek i jak zobaczyły je moje znajome, to pozabierały mi wszystkie weki :)
mocno ściskam An :)
Zgadzam sie An, weki sa o wiele bardziej ‚malownicze’ :) A galaretka z jablek i cydru brzmi wspaniale! Nie dziwie sie, ze znajome ja przygarnely ;))
Pozdrawiam! I wracam do pracy ;)
Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy blogowania! I to już trzeciej! jej ale ten czas leci :) No to ja Ci życzę następnych wielu lat blogowania:)
dania któe dzisiaj zaproponowałaś wyglądają cudownie! a te garnuszki, normalnie jestem nimi zachwycona:) Wzięłabym razem z zawartością, gdyby tylko się dało;)
pozdrawiam!
a mam jeszcze pytanko do pasteryzacji, czy takie dżemowe słoiki wystarczy psteryzować pół godziny ?
Atino, może chociaż z 45 minut? Albo powtórz pasteryzację ponownie na drugi dzień? Bowiem takie przetwory bez cukru czy octu są jednak nieco ‚delikatniejsze’… Nie chciałabym, by Ci się zepsuły :/
jeszcze nic z Twoich przepisów mi sie nie zepsuło, to i to puree się nie odważy;) To w takim razie będę je pasteryzowała, tak jak piszesz około godzinki. A na drugi dzień taki sam czas, znaczy te około godziny, tak?
Teoretycznie obydwie pasteryzacje powinny trwac tyle samo.
Mam wiec nadzieje, ze i puree sie zepsuc nie odwazy ;))
A więc jutro ponownie wstawię na godzinkę:) Bardzo Ci dziękuję za pomoc:*
jak zwykle wymiatasz ;) a hummus powalil mnie na kolana i wstac nie moge, ze ja na to nie wpadlam!
Wygląda przepysznie! Już czuję ten wspaniały smak. Pozdrawiam!
taki hummus robię od dawna, jest pyszny. Ciecierzycę najlepiej gotować sposobem arabskim z dodatkiem sody oczyszczonej, to zapobiega jej wzdymającym własnościom. Ekstra pomysł z tym flanem, muszę wypróbować! :)
gdzieś wcięło moje maniery – oczywiście serdeczne gratulacje z okazji trzylecia, ładna rocznica! :)
Masz rację Zielenino, czytałam już o dodawaniu sody do gotowania ciecierzycy, ale przyznam, że jeszcze nie odważyłam się spróbować… ;)
spróbuj koniecznie :) zupełnie nie ma wpływu na smak, a naprawdę działa.
Hmmm… chyba w takim razie sprobuje, skoro obydwie mnie namawiacie ;)
Beo,
soda generalnie ułatwia trawienie, dodaje się jej również do gotowania fasoli np. a także do fondue pod koniec rozpuszczania sera, ser robi się bardziej „puszysty” i jest łatwiejszy do strawienia. poza tym warzywa gotowane w wodzie z dodatkiem sody zachowują kolor i są jędrniejsze :) a poza tym …
http://gchenal.perso.neuf.fr/index.php?fic_c=bicar&rep_c=sante&typ_c=p&page_c=bicar
Teorie to ja znam ;) tylko w praktyce jeszcze nie probowalam ;))
Mam te ksiazeczke, moze znasz? :
http://www.amazon.fr/incroyables-vertus-bicarbonate-soude-interne/dp/2883537526
Bea, przestraszyłaś mnie! Ale doczytałam i okazało się, że nie mam czego się bać :)
W Tym roku mam mało czasu, mało światła, więc w festiwalu wystąpię szczątkowo. Mój pierwszy pomysł to hummus dyniowy!
Całe szczęście mój przepis jest całkiem inny. Z przyjemnością go dodam. Tylko kiedy, kiedy?
Festiwal jest za krótki…
A czym Cię przestraszyłam?!?
że zrobiłaś hummus taki jak mój. Całe szczęście ile ludzi tyle przepisów na hummusy, więc i ja mogłam coś nowego dodać do festiwalu :)
Następne będą pieczone pierożki :)
aaa… :)
To czekam niecierpliwie i na pierozki :)
Flan zachwycający! W dodatku w takich ślicznych lekrusecikach podany!
Bea, moja wersja hummusu już się rozgościła :)
http://tworczula.blogspot.com/2010/10/festiwal-dyni.html
Lula, pyszny! Zrobię w weekend :)
Dziękuję serdecznie za przemiłe słowa! :) Powtórzę się, jednak bez Was – czytających (i komentujących ;)) bloga by nie było… :)
Miło mi, że te pierwsze dyniowe propozycje przypadły Wam do gustu i dziękuję w imieniu turkusowych garnuszków ;) Czekały na premierę dosyć długo, stwierdziłam jednak, że to w pomarańczowym będzie im najbardziej do twarzy, w związku z czym musiały poczekać na dynie ;)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Oj uwielbiam Twoje przepisy, Twój sposób pisania, Twój gust i Twoje zdjęcia. Dobrze, że jest ktoś kto pisze o robieniu przetworów, pomysłach na dynie, czy o nieznanych przyprawach.
Ja wciąż chyba nigdy nie jadłam dynii, ale jutro albo najpóźniej w sobotę maszeruję po jakąś do sklepu :)
Dziękuję i wszystkiego najlepszego :)
Wiosanno, spróbuj dyni koniecznie! Mam nadzieję, że Ci posmakuje :) Oczywiście czekam na relację! :))
ten hummus… mmmmm :)))
i wszystkiego dobrego 3 latko :)
niech Cię wpisy mnożą o przepisy chwalą :))
Bea, a nie myślałaś o zorganizowaniu Festiwalu Bakłażana, albo chociaż Weekendu Bakłażana? Kocham bakłażany miłością równie mocną co dynię, ale mam za mało pomysłów na potrawy z nich. Z drugiej strony marzy mi się zobaczyć takie cudne zdjęcia bakłażanów w Twoim wykonaniu. I dań z nich zrobionych…
Lula, nie sadze niestety… Wiesz, taki Festiwal to bardzo duzo ‚pracy’, wiec nie sadze, ze podjelabym sie trzeciego wyzwania w roku. Ale moze Ty w takim razie? Skoro baklazany kochasz… :)
Pierwsze co zrobilam,to przelknelam slinke na widok tego flana….dawno tak apetycznych fot nie widzialam,ale na pewno tez nie jest bez powodu fakt „ubrania” tego danka w te piekne turkusowe „kubraczki”- sliczne sa i bardzo twarzowe,choc i te pomaranczowo-czerwone tez cudne sa :) :)
Ja püree dyniowe zawsze robie piekac dynie w piekarniku-osobiscie najbardziej mi tak smakuje :)
Wszystkiego najlepszego na 3-cia rocznice blogowania i niech nigdy nie zabraknie Ci zapalu i milosci do tego,co robisz :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Masz racje Gosiu – puree z pieczonej dyni jest wyjatkowe! :)
I dziekuje serdecznie za zyczenia! :*
Tak Bea, przyznaje sie bez bicia, ze jeszcze nie kupilam dyni :( Nie chce sie rozpisywac dlaczego, ale ostnio cos nei nadazam za tym za czym bym chciala :-))
Juz wiem, jak ja dopadne, to upieke i zamiast harrisa posypie orzechami i ostra paperyka, nie pytam tylko kiedy :D
Sciskam :-)
To trzymam kciuki, by jednak jeszcze w tym sezonie ;))
Och, hummus z dynią! Koniecznie do wypróbowania.
I masz te urocze mini foremki do zapiekania ulubionej firmy na C ;)
Beo – dzięki Tobie zrobiłam pierwsze „podchody” dyniowe, i….chyba złapałam bakcyla. Po pierwszym doświadczeniu z Buttercup jestem po prostu zachwycona (chociaż pierwsze uderzenie zapachowe prawie mnie zniechęciło – dlaczego, przeczytasz na moim blogu, może już jutro?)… Gratuluję wytrwałości, cudnych przepisów i zdjęć, i nieustannej pogody ducha (nawet w przeciwnościach)… Beo – króluj nam dyniowo, i nie tylko…. Dzisiaj nie tylko pozdrowienia,- ale i uściski ode mnie i Lulusia ;=)
Wsamraziku, ciesze sie niezmiernie, ze pierwsze podejscie udane! Teraz do dyniowego uzaleznienia juz tylko jeden krok ;)
I dziekuje serdecznie za usciski! ;) – a dla Lulusia olbrzymie glaski przesylam :)
Czytam Twojego bloga już od dawna, ale jakoś nigdy nie wkleiłam komentarza. Dzięki Twoim wpisom zrobiłam swoją pierwszą dyniową zupkę krem, pyyycha:) Pomyślałam, że skoro to Twój jubileuszowy wpis, to dobry moment na ujawnienie się kolejnej wielbicielki Twojego blogowania:-) Pozdrawiam!
Witaj Magdo! Milo mi, ze i ja moge Cie dzis wirtualnie poznac :) Wszak sympatyczniejest wiedziec, dla kogo piszemy :)
Ciesze sie, ze zupa dnyiowa i Tobie posmakowala i oczywiscie zachecam do dalszych dyniowych eksperymentow!
Raz jeszcze dziekuje za przemily komentarz i pozdrawiam :)
Puree z dyni mam i ja. Podjechałam wymienić opony na zimowe, spacerowałam przed warsztatem w oczekiwaniu na zakończenie zadania. Przed częścią biurową wygrzewały się na ławce w równym rzędzie dynie – gdy przechodziła jedna z właścicielek warsztatu [bo to jest firma rodzinna], zapytałam się czy dynie są może na sprzedaż. Okazało się, że nie, że dynie podrzucił znajomy rolnik – bo lekko się poobijały i na targowisku na pewno by już nie „poszły”. Właścicielka, starsza miła pani, z którą ucięłam sobie miłą pogawędkę odnośnie dobrego dostawcy ogórków i kapusty kiszonej powiedziała, żebym sobie wybrała którąś z dyni. I tak oto wróciłam do domu cięższa o 9 kg ;)
niestety nie udało mi się przyłączyć do Twojego festiwalu Beo. Natomiast mam puree z dyni zapasteryzowane w słoiku, co oznacza, że koniec sezonu niestraszny i mogę niedługo dyni użyć do jakiegoś wypieku.
Zupy nie lubię… może bym polubiła gdybyś Ty mi ją przyrządziła Beo.
Buziaki
Nino, bardzo sympatyczna historia z ta dynia! No i teraz bedziesz mogla ‚dyniowac’ przez cala zime ;)
Pozdrawiam!
Beo serdecznie Ci dziękuje za ten wpis. Dynia została upieczona, przerobiona na puree i dwukrotnie zapasteryzowana w piekarniku. Zobaczymy co to z tego wyjdzie :) /na wszelki wypadek jednak czesc jednak ;)/
Ja w tym roku narobilam sie puree z dyni w duzych ilosciach (z mysla zeby bylo do chleba), pieklam, odsaczalam (nie udalo mi sie kupic nie wodnistej dyni), pasteryzowalam w piekarniku i wieksza czesc (ok 3/4) sloiczkow juz po 2 tygodniach nadawalo sie do wyrzucenia bowiem zawartosc fermentowala, wypychala pokrywki i ogolnie grozila wybuchem. Nie wiem co zrobilam nie tak, bylo to moje pierwsze podejscie do dyni, wybitnie nieudane i chyba na przyszly rok juz sie nie zdobede na ten wyczyn :(
Marto, przykro mi :(
Czy pasteryzowalas je przez godzine i dwukrotnie (czyli kazdego dnia po godzinie)? I czy byly na 100% dobrze dokrecone? Jesli zakretki nie byly dokladnie dopasowane do sloikow (np. sloiki sa na 6 ‚gwintow’ a zakretki na 4), to tez niestety przetwory zaczna fermentowac :/ Ja uzywam zawsze sloikow i zakretek fabrycznie nowych, zakupionych w komplecie, by nie miec zadnych niespodzianek.
Wspolczuje calej tej pracy Marto :(
Nakretki zdawalo mi sie ze byly dopasowane, ilosc gwintow sprawdzalam, z tymi nowymi kompletami to jednak bardzo dobry pomysl.
Pasteryzowalam raz, po zakreceniu, ale w takim ukladzie faktycznie powinnam dwa razy.
Malo trwala taka dynia, calkiem bez cukru, najmniejszy blad nie przejdzie niezauwazony.
Ja tez nie mam doswiadczenia w przetworach, myslalam ze moze od dyni zlapie bakcyla, ale sie nie zapowiada ;)
W kazdym razie dziekuje za odpowiedz i gratuluje bloga :)
Marto, moze to w takim razie faktycznie przez to jednorazowe pasteryzowanie? Tak jak piszesz – przetwory bez cukru czy octu sa niestety faktycznie bardziej ‚wrazliwe’… Ale nie zrazaj sie! Sprobuj jeszcze raz za rok, tym razem juz pasteryzujac podwojnie :)
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie!
I dziekuje za mile slowa :)
Pingback: Dyniowe szaleństwo, czyli Festiwal Dyni 2011 « Bea w Kuchni
A ja robiøam dzis ciasto drozdzowe z dyni. musze koniecznie sobie troche zapasteryzowac na zime, w poniedzialek ide po dynie :)
Zrobiłam flan z gorgonzolą :) Wyszedł rewelacyjnie. Pyszna masa dyniowa , wspaniale zrównoważone smaki i do tego gorgonzola. Bardzo ciekawa i wyśmienita kombinacja. Na dodatek nic nie opadało…Mieliśmy po dwa ramekiny na osobę i w trakcie jedzenia flan nie zmienił się ani trochę :) Dziękuję , będę korzystać z przepisu jeszcze wielokrotnie :)
Malgosiu – ciesze sie bardzo, ze i Tobie / Wam flan posmakowal :) Wg mnie to bardzo sympatyczny pomysl na mala, dyniowa przystawke, prawda? Szybko i bezproblemowo :)
Pozdrawiam serdecznie!
pycha, ostatnio zrobiłam cała rodzina się zajadała
Pingback: Dlaczego kocham dynie? « Bea w Kuchni
Flan z roquefortem jest pyszny i, wbrew moim obawom, bardzo sycący. Na pewno wypróbuję go jeszcze w wersji z gorgonzolą.
Katasiu, milo mi, ze i flan Wam posmakowal :)
Pozdrawiam!
Pingback: Jak przygotować puree z dyni w domu « Berberrus
(piszę tu, bo nie mogę odszukać postu na temat puree)
Droga Beo,
Przeglądam Twoją trochę już od kilku miesięcy, najbardziej inspirują mnie Twoje dyniowe przepisy. Próbowałam już i kremu z dyni i pankejków i wielu innych przepisów – wszystko wyszło pysznie. Postanowiłam więc wyprodukować kilka zapasowych słoiczków puree z dyni na zapas. Dynię pokroiłam, upiekłam do miękkości w piekarniku, zblendowałam, odcisnęłam na sitku, zapakowałam w wyparzone słoiki i zakręcone pasteryzowałam w piekarniku przez ok. 20 min. Po wyciągnięciu z pieca dokręciłam i obróciłam dnem do góry. Wszystko było szczelne, bo w takiej pozycji nic nie wyciekało. Zimne słoiki włożyłam do szafy w chłodnej części mieszkania. Gdzieś po 3 dniach ze wszystkich słoików dynia mi wyciekła, robiąc mnóstwo bałaganu i nieprzyjemnego (bardzo!) zapachu. Podczas sprzątania przyglądałam się słoikom – syczały, a dynia jakby w nich pęczniała i rozwarstwiała się. Proszę Cię Beo o radę, jesteś moim „dyniowym guru” :) Co zrobiłam nie tak? To nie pierwsze moje zaprawy, od dwóch lat robię dżemy, zaprawiam leczo, pomidory i jabłka z cynamonem. Z żadnym z przetworów nie miałam takich problemów. Mam jeszcze w zapasie 2 dynie na puree ale tym razem chciałabym, aby wszystko było ok…
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszko, przede wszystkim 20 minut dla tego typu przetworow to jednak nieco za malo – tak jak pisze w tekscie powyzej, nalezy pasteryzowac je dluzej niz dzemy (gdzie konserwuje rowniez cukier), nawet do godziny. I dlatego wlasnie w przypadku wytrawnych przetworow zaleca sie ponowna pasteryzacje na drugi dzien.
Poza tym pamietac nalezy, by nie napelniac sloikow zbyt mocno i zawsze zostawic kilka ‚pustych’ centymetrow.
Jesli zawartosc sloika z niego ‚ucieka’, to moga to tez byc nie do konca szczelne zakretki; nawet jesli po przewroceniu do gory dnem nic nie wyciekalo, bardzo mozliwe, ze byly jednak jakies niewielkie ‚mikro’ nieszczelnosci, ktore spowodowaly iz do sloikow dostawalo se powietrze (czy sloiki i zakretki byly calkiem nowe i zakretki fabrycznie dopasowane do sloikow? nie zawzse bowiem ilosc ‚rowkow’ w zakretkach odpowiada tym w innych sloikach, w zwiazku z czym nigdy nie beda one na 100% szczelne i beda przepuszczac powietrze).
Pisz prosze w razie dodatkowych pytan.
Pozdrawiam
Dziękuje bardzo za wszystkie rady! Rzeczywiście, słoiki i nakrętki nie były dopasowane, to raczej całoroczna zbieranina. O dłuższym czasie pasteryzacji również nie doczytałam, następnym razem zostawię je w piecu na godzinę i kupię nowe słoiki. A następnego dnia powtórzę pasteryzację :) No i nie będę napełniać słoiczków tak szczelnie :) Wielkie dzięki, pozdrawiam serdecznie!
Nie ma za co Agnieszko, daj koniecznie znac, jak bylo z drugim podejsciem ;)
Co do sloikow, to dawno juz nie uzywam tych ‚zbieranych’, zbyt czesto bowiem ktores z przetworow zaczynaly sie psuc, stwierdzilam wiec, ze szkoda moich nerwow i – przede wszystkim – zmarnowanych produktow.
Pasteryzacja do godziny duzych sloikow, ok. 40-45 minut mniejszych (oczywiscie mowimy o goracej zawartosci wkladanej do goracego sloika i natychmiast pasteryzowanej w pierwszy dzien). I moze fatycznie powtorz na drugi dzien (ja pasteryzuje wtedy w kapieli wodnej).
Pozdrawiam
Prosze o pomoc :(
średnio 100 g puree z dyni – ile to będzie szklanek?
Angie – 100 g to bdzie mniej wiecej pol szklanki, troche mniej nawet…
wielkie dzieki! swietna strona i smaczne przepisy!! pozdrawiam!
Pingback: Chleb pszenno-żytni z dynią, na zakwasie | Bea w Kuchni
Pingback: Dyniowe ‘ślimaki’ drożdżowe | Bea w Kuchni
Pingback: Festiwal Dyni 2014 | Bea w Kuchni
Pingback: Dyniowa granola | Bea w Kuchni
Pingback: Masło dyniowo-pekanowe i piernikowy ‘przypominacz’ | Bea w Kuchni
Pingback: Jak przygotować puree z dyni w domu