*
Miniony weekend pachniał nie tylko kawą i pomarańczami, ale również (a może przede wszystkim ;) ) imbirem. Już jakiś czas temu Bareya zapytał mnie o przepis na imbir kandyzowany, stwierdziłam więc, że chyba już pora, by ponownie przetestować kilka przepisów. Pierwszy imbir kandyzowany jaki robiłam kilka lat temu mnie nie zachwycił. Był zdecydowanie zbyt mocny w smaku, zbyt agresywny dla podniebienia. Jeśli więc nie macie ochoty zionąć ogniem po jego spożyciu, wybierzcie taki przepis, w którym imbir gotuje się najpierw kilka minut w samej wodzie, najlepiej dwa lub trzy razy; jeśli natomast wolicie faktycznie bardzo mocny imbirowy smak – wygotujcie go tylko raz. W przepisach w których cukru jest o wiele więcej niż wody, płatki imbirowe stają się – jak dla mnie – nieco zbyt ‘twarde’ po ugotowaniu i wystygnięciu, a syrop bardziej przypomina gęsty, twardniejący karmel niż syrop cukrowy. Jeden z nich np. całkowicie zastygł po przełożeniu do słoiczka, przed użyciem więc będzie trzeba go ponownie podgrzać i rozpuścić. Ale takie są właśnie uroki kulinarnych testów ;)
Ostatecznie moim zdecydowanym faworytem okazał się przepis Davida Lebovitza (co nie powinno dziwić, wszak jego przepisy są naprawdę świetne!). Imbir z tego przepisu jest dokładnie taki jak lubię : delikatny, lecz nadal ‘imbirowy’ ;), słodki i rozpływający się w ustach. Syrop ma idealną konsystencję i świetnie nadaje się również jako dodatek do wszelakich deserów, wypieków czy koktajli. A przy okazji podczas przygotowawania go w Waszym domu unosić się będzie wspaniały, imbirowy, orzeźwiający aromat :)
Przygotowanie kandyzowanego imbiru jest naprawdę łatwe, warto więc pokusić się o zrobienie go takim oto domowym sposobem (a przy okazji może to być również sympatyczny podarek np. świąteczny).
Imbir kandyzowany
źródło : David Lebovitz
500 g świeżego imbiru
800 g cukru (użyłam nieco więcej – ok. 850 g jasnego trzcinowego)*
1 litr wody
szczypta soli
Uwaga :
Kupując kłącza imbiru pamiętajmy, by miały one gładką skórkę, by nie były pomarszczone czy wysuszone; wybierajmy te, które są najcięższe, to bowiem świadczy również o ich świeżości.
Imbir obrać ze skórki (używam obieraczki, takiej jak do pomidorów np.) i pokroić na dosyć cienkie plasterki (ok. 1,5 – 2 mm). Przełożyć imbir do rondelka o grubym dnie i nalać tyle wody, by imbir był przykryty. Zagotować, następnie zmnijszyć ogień i gotować na bardzo wolnym ogniu przez 10 min. Odcedzić, ponownie zalać imbir zimną wodą i powtórzyć gotowanie.
Wodę, cukier sól oraz odcedzony imbir wymieszać w rondelku i gotować tak długo, aż syrop uzyska temperaturę 106°. Jeśli nie posiadamy termomentra cukierniczego – gotujemy syrop tak długo, aż będzie mieć konsystencję ciekłego miodu (ważne jest, by syrop gotować na bardzo wolnym ogniu).
Jeśli chcemy otrzymać ‘suchy’ imbir kandyzowany – odcedzamy płatki imbiru z syropu, przekładamy np. na papier do pieczenia wysypany odrobiną cukru i jeszcze ciepły obtaczamy w cukrze. Pozostawiamy do całkowitego wyschnięcia.
Jeśli chcemy przechowywać imbir bezpośrednio w syropie – pozostawiamy preparację do wystygnięcia (na minimum godzinę lub na całą noc), a natępnie przekładamy do czystych słoiczków i przechowujemy w chłodnym miejscu (najlepiej w lodówce), do roku.
‘Suchy’ kandyzowany imbir możemy przechowywać w temperaturze pokojowej (szczelnie zamknięty) przez kilka miesięcy.
*
* jeśli użyjecie cukru rafinowanego, kolor syropu będzie nieco jaśniejszy, ja jednak lubię ten bursztynowy, głęboki kolor jaki można uzyskać dzięki dodatkowi cukru trzcinowego.
A już w ‘następnym odcinku’ – syrop imbirowy z korzenną nutą :)Mam *
*
Pozdrawiam serdecznie !
*
Beo, uwielbiam imbir kandyzowany! Wozimy opakowanie zawsze w samochodzie (–> choroba lokomocyjna… ;/), ale jeszcze nigdy nie zmobilizowałam się, by samej zrobić.
I przypomniałaś mi, aby książkę Lebovitza o Paryżu wrzucić na listę prezentów świątecznych ;)
kiedyś robiłam z przepisu, w którym było sporo soli… nie dałam rady zjeść, taki był paskudny :))
myślałam ,ze już nigdy nie spróbuję, ale ten przepis jest bardzo przekonywujący
No właśnie, mnie te z dużą ilością soli też nieco ‚odrzuciły’ ;)
PS. Dziś po południu idę na pocztę :)
Ptasiu, choroby lokomocyjnej wspąłczuję! Ja na szczęście w samochodzie zbytnio na nią nie cierpię (chyba, że siedzę z tyłu…) za to w pociągu czy autoarze różnie bywa; nie wspominając już nawet o statku ;) A imbir faktycznie wtedy pomaga.
U mnie pociąg i samolot są raczej ok, gorzej samochód, autokar i – oczywiście – statek. Tym gorzej, im pojazd mniejszy i przemieszcza się nieregularnie (szybciej/wolniej, z lewa na prawą i na odwrót, oraz w górę i dół ;).
do tej pory tylko świeży imbir lub sproszkowany u mnie gościł, ale ten kandyzowany przemawia do mnie, oj mocno przemawia :)
„zrób mnie” mówi… A jak już do mnie mówi, to muszę zrobić :D
W sam raz mi pasuje, bo właśnie się leczę z grypy :p :) Mniam, kandyzowany imbir to pycha, a taki drogi jeśli w sklepie kupować. Zwykle kupuję malutkie paczuszki, albo jak jestem zaziębiona (to mam „powód” :o))
wow , dla mnie taki imbir to święta od ok 5 lat musi być coś na Gwiazdkę z takim domowym imbirem , oczywiście w tym roku zrobię te jeśli tak chwalisz
Beatko, w takim razie następnym razem wypróbuję metodę, którą polecasz. Do tej pory robiłam ten „ostry” imbir i w sumie nie narzekałam, ale ciekawa jestem smaku imbiru bardziej łagodnego. :)
W sumie z tego całego imbirowego interesu chyba i tak najbardziej lubię produkt „uboczny”, czyli syrop , ale i kandyzowane kąski całkiem nieźle schodzą. :)
Uściski! :*
No wlasnie Malgosiu, ten syrop tez mi bardzo smakuje :) Choc sam imbir rowniez rzecz jasna ;)
Wygląda po prostu bajkowo ten imbir:) I myślę, że ten sklepowy to się nie umywa do niego.
Miłego weekendu!
Bea, nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzieczna za ten przepis. Szczerze owiac nawet nie myslalam, zeby zrobic imbir samemu, ale kilkakrotnie przymierzalam sie do kupna, jednak cena byla dla mnie dosc zniechecajaca. Swietny przepis na pewno skorzystam!
Pozdrawiam serdecznie:)
Muszę podesłać ten przepis mojej mamie. Testowała kiedyś jakiś i coś wtedy nie wyszło. MOże teraz się uda.
Mamy za to fantastyczny przepis na bananowo-imbirowy specjał, takie ni to krem ni to syrop, z kawałkami imbiru, słodko-ostry, idealny do naleśników. Za jakiś czas się nim w takim razie podzielę na blogu
Uwielbiam Twoje posty. Czekam na nie z ogromną niecierpliwością. W jaki wspaniały świat Ty mnie zabierasz zawsze! Te smaki, kolory, aromaty! Bea – wydaj książkę!!!
Imbir niezwykle malowniczy!
do tej pory kupowałam w sklepie i myślałam, że jest pyszny… ale ten Twój wygląda wspaniale i czuję, że musi być pyszny :))) wypróbuję na pewno :))
no i ten z korzenną nutą brzmi intrygująco :))
pozdrawiam serdecznie
Ania
Też robiłam ten imbir i potwierdzam – rewelacja :) Doskonały i do wypieków i do herbaty, gdy przeziębienie łapie :)
witaj Beo.
za imbirem nie przepadam, ale za twoja strona…no coz, to juz nalog, hehe…
mila Beo, czy Leibovitza pozycje o czekoladzie dostane po francusku?
serdeczne pozdrowienia:)
Czy chodzi Ci o tę jego najnowszą książkę? Czy o ‚The Great Book of Chocolate’? Tak czy inaczej niestety nie widziałam tych książek po francusku… a przynajmniej jeszcze nie.
Bardzo zacny przepis, nie wspominając o wielu niuansikach, które serwujesz, a które na pewno nie jednemu się przydadzą.
Jestem pod wrażeniem.
Z ilości składników można by powiedzieć, że przepis jest acryłatwy, ale nie jest tak prosto.
I w sumie dobrze.
pozdrawiam serdecznie
p.s. jestem ciekaw czy masz gdzieś w zanadrzu przepis na imbir w zalewie. Taki w słoikach. Kupuje go do „przegryzania” sushi.
Bareyo, tutaj jest przepis (ponoć dobry) na imbir marynowany : http://forum.gazeta.pl/forum/w,77,39835540,39840568,Re_marynowany_imbir_czy_znacie_przepis.html
Mam jeszcze 2-3 po francusku, mogę Ci je przesłać, tym razem jednak już bez testowania, ani ja ani moi bliscy bowiem za marynowanymi przysmakami nie przepadamy ;) Choć kto wie, może kiedyś i na marynowany imbir się jednak skuszę ;)
kocham imbir, a ten wydaje się być boskim przysmakiem :)
Wczoraj w sklepie zawiesiłam oko na kandyzowanym imbirze, ale go nie kupiłam. Kupiłam za to kłącze :)
O spadasz mi z nieba z tym przepisem ;) Szukałam takiego już od dłuższego czasu:) Teraz tylko kupie imbir i go robię;)
Pozdrawiam!
Cudownie, że zamieściłaś ten przepis, Beatko! Od dłuższego czasu przyglądałam się maślanymi oczyma przepisom zawierającym kandyzowany imbir, ale odchodziłam od nich zrezygnowana tym, że nigdzie nie mogłam go dostać. A teraz sama sobie będę mogła taki przygotować! :)
Mam jednak pytanie: jak długo będę taki imbir mogła przechowywać w lodówce? Bo albo tego nie napisałaś, albo nie doczytałam dokładnie…
Pozdrawiam!
Już dopisałam Zay – taki w syropie można przechowywać (w lodówce) do roku.
Ilosc cukru troche mnie przeraza, ale to w koncu imbir kandyzowany ;)
Krecilam sie ostatnio kolo niego w sklepie i w koncu nie kupilam. No a teraz fajnie, bo mam dzieki tobie przepis.
O, Bea ,jak z nieba spadasz z tym przepisem, bo obiecałam komuś na gwiazdkę i szperam za przepisem – kiedyś zrobiłam właśnie taki mega-ostry i to zdecydowanie nie było to, jeśli ten polecasz to już nie mam problemu :) Dzięki wielkie :)))
Fajny ten imbirek kandyzowany! Ja nigdzie w sklepie nie mogłam dostać takiego, a tu prosze mam przepis to może sama zrobię?:)
Robiłam w zeszłym roku taki w słoiczku, wiesz Beatko do herbatki. Fajnie smakuje z herbatą z cytryną. jeszcze troszkę go mam. Moze teraz pomyslę własnie o kandyzowanym?
Pozdrowienia:)
Majana
Szkoda, że więcej imbiru nie kupiłam. Dzisiaj po raz pierwszy od dawna udało mi się kupić naprawdę świeży, jędrny i błyszczący, ale nie sądziłam, że taki perełkowy przepis dziś napotkam. Pozdrawiam :)
Do kandyzowania najlepszy jest imbir mlody, ktory jednak ma dwie wady: jest okropnie drogi (prawie trzykrotnie) i bardzo trudno dostepny. U mnie jedynie w hinduskich sklepach jest od wielkiego swieta. Z „normalnie” dostepnego najlepiej uzywac te najmlodsze klacza; starsze sa wlokniste i nie do zgryzienia. Na grypowa herbate polecam kilka talarkow swiezego zalac wrzatkiem, przykryc do zaparzenia i pic bez cukru – wygryzie prawie kazda zaraze- najlepszy sposob na bole gardla, zatoki i panskie choroby czyli migreny
Masz całkowitą rację A-no, powinnam była może dopisać by używać tylko tych najmłodszych kłączy…
A świeżego imbiru używam również właśnie jako antidotum na wszelakie przeziębienia i grypy : parzę herbatę z kwiatów lipy, dodaję duuużo świeżego, startego imbiru, sok z 1/2 cytryny i miodu do smaku. Stawia na nogi niewiarygodnie szybko :)
a zawsze zastanawiałam się, jak go „zakandyzowac”.
uwielbiam zapach imbiru. kawy i pomarańczy. energetyczne aromaty.
Na pierwszy rzut oka myślałam, że to morele – gdybym nie przeczytała tytułu, tak bym sobie pewnie myślała. Fajna opcja, bo ja nie lubię świeżego imbiru, a kandyzowany jest słodszy :)
Beatko – aż się boję napisać, że dla mnie każdy Twój wpis jest tak niebanalny, ciekawy i odkrywczy. Ale to szczera prawda!
Jak tylko zbiorę się do moich pierwszych przetworów oraz kandyzowania to zrobię to według Twoich przepisów, jeśli nie masz nic przeciwko :)
serdeczności na niedzielę
M.
Moniko, oczywiscie ze nie mam nic przeciwko! Pan Lebovitz z pewnoscia tez nie ;)
Bea, nigdy dotąd nawet przez myśl mi nie przyszło, żeby robić przetwory z imbiru… Po przeczytaniu tego co napisałaś oraz wszystkich komentarzy wygląda, że dużo straciłam;) Przepis zapisuję i muszę spróbować! Pzdr Aniado Ps. Jak zawsze jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania! Lubię się od Ciebie uczyć:)
Aniu, zawstydzasz mnie… Tyle w sieci jest krytyk dotyczacych blogow kulinarnych, ze czasami zastanawiam sie, czy nie powinnam wstawiac samych zdjec z przepisami ;)
A taki domowy imbir polecam jak najbardziej! O ile lubisz imbir rzecz jasna :)
świetny pomysł. Pewnie sam bym zrobił tylko, że u mnie można kupić gotowy, tylko taki bardziej w kostkach i jaśniejszy. Ciekawe jak ma się do Twojego. A taki próbowałaś?
Oczywiscie ze i tutaj mozna kupic gotowy :) Wszak dzis chyba wszystko mozna kupic gotowe ;)
Ten kupny imbir ma jasniejszy kolor rowniez dlatego, ze robiony jest na bazie syropu z bialego cukru z pewnoscia (u mnie – jak pisalam – trzcinowy). Na kolor wplywaja tez proporcje cukru do wody oraz czas gotowania syropu. A co do intensywnosci takiego imbiru (przed chwila sprobowalam obydwu, dla porownania ;) ) – jest bardzo podobny do tego, ktory tu zaprazentowalam, choc musze przyznac, ze ten domowy ma jednak ciekawsza nute…
A ja najczesciej kupowalam nie taki ‚zwykly’ w syropie, w sloiczku, a taki na wage, w barrrdzo gestym i ciemnym syropie, niesamowity ‚ulepek’ ;) w moim ulubionym sklepie z przyprawami; ten ‚sloiczkowy’ nigdy az tak bardzo mi nie smakowal niestety.
a ja Wam na przeziebienie proponuje nie wylewac wody z gotowania imbiru. Nalezy ja tylko doprawic miodem i pic na cieplo lub zimno (na zimno nie jest takie pierne)jak komu bardziej smakuje.
W takim razie trzeba bedzie przygotowywac imbir kandyzowany wtedy, gdy sie jest przeziebionym ;)
Ja – jak pisalam wyzej – robie sobie wtedy herbate z kwiatow lipy z duuuza iloscia swiezego imbiru, soku z cytryny i miodu. Dziala wspaniale :)
Właśnie o tym pisałam :) http://czarykuchenne.blogspot.com/2010/11/jeszcze-zyje-i-pare-przepisow-przeciw.html
Ja się nauczyłam tego jako „herbatka imbirowa”, miałam kiedyś zapalenie płuc, i przyjaciółka przyszła mnie odwiedzić, mi to przygotowała i się mocno w głowie zaszyfrowało :) Im świeższy imbir tym lepiej to działa. Nadal tym popijam, bo jeszcze pokasłuję…
Kasia
(czarykuchenne.blogspot.com , przedtem kuchenkainternetowa.blogspot.com )
Masz racje Kasiu, mnie nauczyli tego moi ‚egzotyczni’ ;) uczniowie :) Gdy sa chorzy, to najczesciej lecza sie wlasnie imbirem, ewentualnie z cytryna i miodem; a ja sobie do tego ‚dorzucilam’ kwiat lipy, bo swietnie na mnie dziala w takich przeziebieniowych stanach.
Pozdrawiam!
Maly podpowiednik dla osob, ktore robia imbir w syropie: do wody z cukrem dobrze jest dodac 1-2 lyzki syrop z kukurydzy lub glukozy ( jest podobno w aptekach w proszku) i dalej robic jak wyzej. Wowczas mamy pewnosc, ze cukier sie nie skrystalizuje w sloiku. Wyczytalam, ze wiosna jest optymalnym czasem do kandyzowanie imbiru; wowczas jest swiezy i mlody, czyli taki jak ma byc. Jezeli nie jest dostepny, uzywajcie jedynie mlodych przyrostow , jakby „paluszkow” – srodkowa czesc w wiekszosci sie nie nadaje- przestrzegam, bo sama kiedys zrobilam taki blad.
To samo wlasnie pisze na temat syropu jego autor (David Lebovitz), choc doradza on dodanie glukozy wtedy, gdy syrop zacznie sie krystalizowac podczas przechowywania; co do samego imbiru zas, to oczywiscie najlepszy jest ten najmlodszy, jednak jesli takowego nie mamy, to wystarczy uzyc wlasnie tych najcienszych ‚odnozek’ oraz (a moze przede wszystkim ;)) wygotowac go wczesniej min. dwa razy, by pozbyc sie tego nadmiernie ostrego smaku (ktorego mlody imbir ma o wiele mniej).
Pozdrawiam Anno!
Z miesiac temu znalazlam rewelacyjny przepis na jamajska salatke z pieczonej dyni. Mialam na nia ogromna ochote, niestety nie moglam znalezc jednego kluczowego skladnika – wlasnie imbiru w syropie! Jak zwykle zabiegana jestem ale juz niedlugo swieta i bede miec chwilke wolna wiec na pewno zrobie :) Jedna dynia ciagle czeka na przetworzenie wiec bedzie w sam raz :)
Z niecierpliwoscia w takim razie czekam na przepis na salatke! Bo jesli z dynia, to ‚biore w ciemno’ ;)
A ten imbir nie wymaga na szczescie bardzo duzo czasu, trzeba tylko regularnie do niego zagladac by syrop nie gotowal sie zbyt mocno.
I zycze wiecej wolnego czasu w takim razie ;)
Dziekuje Beo za ten przepis. Na pewno skorzystam. Twoj kandyzowany imbir wyglada bardzo kuszaco. Moje niektore swiateczne wypieki na pewno zyskaja na smaku :)
Milo mi Flowerku :) Dla mnie ten kandyzowany imbir to wlasnie taki sympatyczny jesienno-zimowy dodatek do wypiekow :)
Pięknie wyglada i w świątecznym klimacie :)
W czasie świąt kupuje go bardzo dużo i używam go również do potraw nie tylko do ciast. U mnie jest bardzo popularny i mogę go kupic prawie na każdym straganie, chociaż ten grecki najbardziej mi smakuje. Duża jego dostępność sprawia, że nei chce mi się go robić osobiście, taki leniuszek jestem :) ale Twój wygląda imponująco .
ściskam mocno
An
Zapowiada się wspaniale! Bardzo lubię ten smak,zarówno w potrawach, jak i w cukierkach czy „piwie” :)
Buziaki, miłego tygodnia! :*******
Ja we wszystkim oprocz piwa ;) Ale to dlatego ze piwa niestety zupelnie nie lubie…
Witam:) korzystając z okazji, że zapachniało u Ciebie już troszeczkę świętami chciałam zapytać czy jest może jakaś malutka szansa by w tym roku wypróbować z Tobą ciastek Willisauer Ringli :)))
Pozdrawiam
Patka
Witaj :) Przepis mam juz ‚na liscie’ od roku i… i nadal go nie zrobilam; ale to dlatego, ze nie przepadamy zbytnio za tymi akurat ciasteczkami ;) Obiecuje jednak zrobic porcje w tym roku, bedzie specjalnie dla Ciebie w takim razie :)
Oj, nie chciałabym robić kłopotu. Jeśli nie lubisz tych ciastek to nic na siłe:) trudno.
Pozdrawiam i czekam na kolejne wspaniałości
P.
Zaden klopotć Jak zrobie, to beda, a jak nie bede robic, to przesle Ci przepis ;)
Ha! Beo! Jesteś aniołem :) Strasznie się cieszę z tego przepisu! Obowiązkowo zrobię jak najszybciej, z myślą o prezentach właśnie. A resztę posiadanego, kupnego imbiru kandyzowanego wykorzystałam do konfitur gruszkowo-imbirowych, w których moi mężczyźni zakochali się do tego stopnia, iż obawiam się ich dotrwania do świąt :)))
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam!
Miło mi, że i Wam przepis się przyda :)
Dla mnie jest to z całą pewnością jedna ze smaczniejszych wersji imbiru kandyzowanego, choć zdaję sobie sprawę, że to bardzo subiektywna ocena; wszak ‚de gustibus…’ ;)
Pozdrawiam serdecznie! I dziękuję wszystkim za wizytę i komentarze :)
DZięki ! Zrobię na pewno :)
Bardzo mi się podoba ten przepis ( i zawartość słoiczka również ;) ).
Przy okazji najbliższych zakupów koniecznie muszę zaopatrzyć się w imbir :)
Bea, ale ginger beer to nie jest piwo! Dlatego w cudzysłowie napisałam To taka oranżada o smaku imbiru! Piwa jako takiego wraz z jego smakiem nie znoszę. http://drinkstation.blogspot.com/2009/06/marks-spencer-ginger-beer.html
Aaa… teraz rozumiem :) Ale jesli to cos jak oranzada (czyli gazowane) to niestety tez nie dla mnie raczej ;)
No niestety gazowane. Mój Mąż wypija od razu ( niestety, bardzo lubi gazowane, ale tu z kolei namawiam go na wody mineralne z naturalnymi sokami) a ja spokojnie czekam, aż mi się odgazuje :D
Mój niestety nic gazowanego nie przełknie ;))
Imbir z Tego przepisu wyszedł pyszny! pierwszy raz taki robiłam i smakuje mi bardzo :) Miałam trochę problemów z syropem który nie chciał się zgęstnąć ale sobie poradziłam :)
Ciesze sie bardzo, ze i Tobie posmakowal! Ja moj syrop gotowalam dobre 45 minut by zgestnial, caly czas sprawdzajac temperature.
Pozdrawiam!
Zrobiłam, jest pyszny. A ten syrop dodałam do kawy – bajka! Dzięki Bea za przepis!
Beo, ośmieliłam się i ja. Zrobilam imbir kandyzowany suchy, jest pyszny. Syrop powędrował do buteleczki, będzie pyszne co nieco na zimową rozgrzewkę do herbatki, kawy i nie tylko. Dzięki wielkie za przepis.
Ciesze sie, ze Wam smakuje! :)
Właśnie w święta dowiedziałam sie, że siostra jest w 5 tygodniu ciąży i ma takie mdłości że do 12 wisi nad ubikacją. Pierwsze o czym pomyślałam to ten imbir kandyzowany, mnie imbir, a dokładniej herbatka z imbirem pomagała, mam nadziejęże jej też pomoże.
No wlasnie – imbir sam w sobie jest swietnym panaceum na mdlosci, jednak ten kandyzowany ze wzgledu na cukier moze miec tez inne skutki od zamierzonych ;) Wszystko zalezy od tego, jak dana osoba reaguje na cukier. Trzeba wiec niestety osobiscie przetestowac ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Dzieki Tobie trafilam dzis do imbirowego nieba :)
Julsza, ciesze sie :)
Pomocy!
Wydaje mi się, że zrobiłam wszystko zgodnie z przepisem ale niestety z mojego syropu po ostygnięciu zrobił się kamień!!!! I co teraz????
Witaj Moniko, jesli syrop ‚skamienial’ po ostygnieciu, to albo byl za dlugo gotowany, albo do zbyt wysokiej temp. – jak pisze Lebovitz w swoim przepisie, mna to byc maks. 106°. Sprobuj moze ewentualnie ponownie podgrzac preparacje dodajac lyzke lub dwie syropu z glukozy (wg Lebovitza zapobiega to krystalizacji cukru, moze wiec i w Twoim wypadku pomoze).
U mnie syrop zeszloroczny nadal ma mniej wiecej te sama konsystencje co po zrobieniu.
Pozdrawiam
za długo gotowany powiadasz….. mhm to może być przyczyna ;-)
Bo on tak się gotował gotował a ja czekałam aż zgęstnieje i sobie co jakiś czas przypominała, że upssss „imbir zamieszać” :-)
No nic spróbuję coś z tym zrobić bo garnek trzeba uratować choćby ;-)
Pozdrawiam serdecznie
W takim razie mysle, ze na 100% za dlugo gotowany i na za duzym ogniu niestety. Trzymam wiec kciuki za druga probe (i radze juz tym razem o garnku nie zapominac ;)).
PS. Przepraszam, ze nie odpisalam wczesniej, ale dopiero kilka minut temu wrocilam z pracy…
Cześć,
mi właśnie też skamieniał, ale gotowałam go baaaardzo długo, więc to pewnie jest przyczyna (gotowałam na najmniejszym możliwym ogniu, ale nie mam niestety termometra cukierniczego). Cały czas jednak był bardzo płynny, gdy tylko zaczął gęstnieć, wyłączyłam go i natychmiast zaczął się krystalizować tak, że ledwo zdążyłam większość imbiru oddzielić od „syropu” (trudno tu mówić o syropie ;p). Mam pytanie ile przeciętnie powinno się gotować taki imbir? ? ile z tego 1 litra wody wychodzi syropu (wodę liczysz razem z tą wodą z przegotowanego imbiru przed właściwą kandyzacją?)
Bardzo dlugie gotowanie z cala pewnoscia jest niestety przyczyna ‚skamienienia’; to, ze syrop jest plynny nie oznacza, ze nie osiagnal jeszcze temperatury 106° (gestnieje on podczas stygniecia). Tutaj np. widac etapy tezenia cukru – http://cuisine-facile.com/trucs_astuces/recette-la-cuisson-sucre.html
Ten litr wody to ilosc potrzebna do przygotowania ostatecznego syropu, wody uzywanej do wstepnego zalewania i gotowania imbiru nie liczymy.
Niestety nie pamietam dokladnie ile wychodzi wszystkiego razem (dziele zawsze na kilka ‚prezentowych’ czesci…).
Pozdrawiam
dzięki za odpowiedz:) będę musiała jeszcze raz spróbować, a to co wyszło (to skamieniałe) i tak wykorzystałam do dżemu (po prostu jeszcze raz roztopiłam w wodzie), który opisałaś (ze śliwkami) i wyszedł :) mniam!
Pozdrawiam
:)
Pingback: Biscotti - cantucci - cantuccini i coś na rozgrzewkę « Bea w Kuchni
Zrobiłam imbir na sucho, a z pozostałego syropu wymyśliłam „Ginger Schnapps”. Dodałam do niego wódki [w proporcjach pół na pół, ale może być mniej, jeśli ktoś woli słodszy ;)] i sok z połowy cytryny. Naprawdę polecam! Zwłaszcza do herbaty w mroźne dni – rozgrzewa jak nic! :)
Pozdrawiam!
Kasiu, pomysl na “Ginger Schnapps” swietny! :)
Witam:) Cieszę się, że trafiłam na tę stronę, bo uwielbiam imbir i chętnie sobie taki zrobię. Czy syrop robi się z kolejnej czystej wody, czy też tej odlanej z poprzedniego gotowania? Bo nie zrozumiałam:) Dziękuję za pomoc!
Witaj Danko, imbir zalewamy za kazdym razem swieza, czysta woda.
Pozdrawiam i udanej degustacji zycze :)
Witam. :)
Czy w przepisie chodzi o 500g imbiru przed obraniem czy już po?
Pozdrawiam.
Sylwio, ja zazwyczaj waze po obraniu, ale w wypadku imbiru roznica wagowa przed i po obraniu jest w sumie niewielka (imbir mozna ‚skrobac’ krawedzia lyzeczki, bedzie zdecydowanie mniej odpadow).
Pozdrawiam
Również jestem fanką imbiru, moja rodzinka bardzo lub, ja robię miodek imbirowo-trzcinowy.
W moim udoskonalonym przepisie produktu ubocznego,zmiksowałam całość blenderem:-)))
Zapraszam na mój „miodek”,pozdrawiam Maria
Mario, zmiksowany tez z pewnoscia swietnie smakuje! :)
Pozdrawiam!
Pingback: kuchniaagaty.pl - Zjedz swój prezent czyli rzecz o kandyzowanym imbirze
R E W E L A C J A! Co prawda gotując imbir w wodzie z cukrem byłam dość zniecierpliwiona bo trwało to kilka godzin zanim zgęstniał (na przyszłość po prostu przygotuję od razu z 1kg imbiru, a co tam! ), jednak warto było czekać. Wyszły mi 4 słoiczki imbiru w syropie każdy po 220ml plus 2 kolejne „suchego”. „Suchy” stał się hitem w moim domu i nawet mój 3-letni synek się nim zajada. Super przepis, jestem pod wrażeniem! A z Pani przepisów zrobiłam już całą spiżarkę dżemów. Super blog – gratuluję talentu kulinarnego!
Kamilady, jesli nawet Twoj 3-letni synek sie nim zajada, to faktycznie prawdziwy sukces! Cesze sie, ze przepis sie przydal :)
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za mile slowa!
Pingback: Śliwki, gruszki, figi, brzoskwinie… « Bea w Kuchni
Pingback: Imbir kandyzowany i syrop imbirowy | Świat Łasucha
Pingback: Aromatyczny rum, książka oraz prezent « Bea w Kuchni
od razu sie przyznaję, że nie czytałem wszystkich komentarzy i może gdzieś jest odpowiedź
Imbir ważymy PO obraniu ze skórki, czy PRZED???? bo trochę tego odchodzi.
Pozdr
Meu
Meu, ja zawsze waze po obraniu, ale w tym przypadku nie jest to az tak wazne (przy awokado czy bananach bardziej ;)).
czesc, posiadam w lodowce sporo imbiru i zal mi go wyrzucic wiec zaczelam szukac pomyslu na to co z nim zrobic. z tym ze moj jest juz taki lekko sflaczaly, miekkawy ze starosci budulek. czy on sie nada do wykorzystania do tego przepisu? a moze na dojrzaly imbir sa jakies inne sposoby wykorzystania? ;)
Ami, przepraszam, Twoj komentarz mi ‚umknal’… Niestety nie robilam nigdy syropu z takiego ‚sflaczalego’ ;) imbiru. Kupuje go zawsze niewiele, by nie mial mozliwosci sie tak bardzo wysuszyc. Im imbir starszy, tym bardziej wloknisty, wiec srednio przyjemny do degustacji; ale do przygotowania syropu moze nie bedzie to problemem? Choc smak tez jednak przyjemniejszy bedzie z bardziej swiezego korzenia.
Pozdrawiam
U mnie to gotowanie trwa juz drugi dzien (wczoraj gotowal sie ze 4h),a syrop dalej jest wodnisty… Owszem jak wystygl w nocy to byl jak miod,ale po podgrzaniu dalej jest calkiem ciekly. To ma tak dlugo trwac?
Owszem ogien jest maly,ale jednak sie caly czas lekko pyrkocze.
Yadrall, skoro wczoraj po wystygnieciu mial konsystencje miodu, to ja bym go juz dluzej nie gotowala, gdyz potem moze miec tendencje do mocnej krystalizacji… 4 godziny gotowania to juz calkiem duzo na taki syrop.
Pingback: Piernik zamiast ‘galette’ | Bea w Kuchni
Imbir w tej postaci doskonale sprawdzi się jako dodatek do innych dań, deserów lub jako samodzielna przekąska, polecam!!! :)
Witaj BEA od jakiegoś czasu zainspirował mnie imbir i jego moc, piłem go z herbata będąc u przyjaciol zostałem
poczęstowany kandyzowanym do kawy,herbaty i wszystko się zaczelo,niezwlocznie kupiłem korzen cukier trzcinowy
przepis super a wszystko palce lizac dziekuje.
Pingback: Imbir – dla zdrowia i urody cz. 1 | WELLNESS by Oriflame - SZCZECIN
Pingback: Ciasto dyniowo-imbirowe | Bea w Kuchni
Do gotowania użyłam tyle cukru, ile zalecał przepis, ale 1/3 zwykłego białego, a 2/3 trzcinowego. Wyszedł pyszny, mięciutki. Nie mogę się od niego oderwać. Do pozostałego syropu dodałam pół szklanki wody, zagotowałam i wlałam gorący do małych butelek na sok. Wyszły dwie. Będzie do piwa. Polecam przepis.