od góry : Roquefort, Fourme d’Ambert
na dole po lewej – Cashel Blue, po prawej – Bleu d’Auvergne
*
To, że kocham sery, nie jest już chyba dla nikogo tajemnicą ;)
Mam swoje ulubione gatunki, choć tak naprawę lubię je chyba wszystkie bez większych wyjątków. Ogólnie zasada jest jedna : ser, aby urzec moje kubki smakowe, musi być charakterny ;) Wie to również Pani z ‘mojego’ sklepiku z serami i gdy proszę / pytam o jakiś ser, to często odpowiada : ‘Nieee, ten Pani nie posmakuje! Jest zbyt mało wyrazisty. Ale tego niech Pani koniecznie dziś spróbuje!’ I zazwyczaj nie kończy się tylko na degustacji, ale i na zakupie owego sera rzecz jasna.
Sery pleśniowe, szczególnie te niebieskie, kupuję zazwyczaj z myślą o jakimś konkretnym daniu; czasami są to wytrawne mufinki (jak np. te – klik), serowy sos (uwielbiam sos z Gorgonzoli!), czy np. nasz ulubiony placek ziemniaczano-serowy (prezentowany daaawno, dawno temu, na samym początku bloga – klik), który od nastu lat regularnie pojawia się na naszym stole, co u mnie jest raczej rzadkością ;) ).
*
irlandzki Cashel blue
*
Nie wszyscy lubią niebieskie sery pleśniowe, to fakt; mają one dosyć specyficzny smak i zapach (przede wszystkim zapach ;) ), który nie każdemu odpowiada. Swą nazwę (bleu / blue) zawdzięczają one zielonkawoniebieskim żyłkom pleśni (penicillium roqueforti), które przerastają kremowe wnętrze sera. W trakcie dojrzewania sery są nakłuwane, dzięki czemu dostające się do wnętrza powietrze umożliwia rozwój pleśni. Większość niebieskich serów produkowana jest z mleka krowiego (jak np. sery typu Gorgonzola, francuskie sery Fourme d’Ambert czy Bleu d’Auvergne, angielski Stilton lub Devon blue czy irlandzki Cashel blue), jest jednak kilka wyjątków. Najbardziej znany jest chyba francuski Roquefort : kremowy, słony, o wyrazistym smaku, wytwarzany z mleka owczego i dojrzewający ok. 3 miesiące w wilgotnych jaskiniach. Jest także niebieski ser z Korsyki (Bleu de Corse), angielski Yorkshire blue i Lanark blue oraz wspaniałe kozie sery pleśniowe rodem z Hiszpanii. Sery kozie i owcze mają specyficzny, bardziej wyrazisty smak niż te produkowane z mleka krowiego i to właśnie dzięki temu są moimi zdecydowanymi faworytami.
Sery tego typu są również pysznym dodatkiem do zup, którym dodają wyrazistości, jak np. w przypadku dzisiejszej zupy brokułowej. Najczęściej używam tutaj sera Roquefort (owczy, nie wywołuje więc reakcji alergicznych), ale możemy użyć dowolnego sera (warto dodać, że różnią się one nie tylko smakiem, ale i konsystencją : od miękkiej, kremowej gorgonzoli, przez nieco bardziej zwarte sery jak wspomniany już Roquefort czy ich polska wersja – Rokpol (wytwarzany z mleka krowiego), aż do twardszych, jak np. Stilton (jego irlandzki kuzyn – Cashel blue – ma nieco bardziej miękką konsystencję, jak i owcza jego wersja – Crosier blue).
*
A teraz już czas na wspomnianą zupę. Jest szybka, smaczna i syta. Idealna gdy temperatury wciąż mało wiosenne. I gdy czasu zdecydowanie niewiele. Moja ulubiona :)
*
Kremowa zupa brokułowa z niebieskim serem
2 łyżki oliwy
1 cebula
1-2 ząbki czosnku
500 g różyczek brokuła (teraz, poza sezonem można użyć mrożonych)
1 duży ziemniak (ok. 200g)
ok. 1 – 1,2 litra bulionu
sól, pieprz do smaku
spora garść (ok. 50 g) orzechów włoskich
niebieski ser pleśniowy (ok. 100-150g)
opcjonalnie : grzanki
Cebulę i czosnek obrać; cebulę drobno posiekać, czosnek zmiażdzyć. Ziemniak obrać, pokroić w kostkę, opłukać. Różyczki brokuła (świeże) opłukać.
Cebulę i czosnek udusić na rozgrzanej oliwie (kilka minut), dodać ziemniaki, zalać bulionem, zagotować i po ok. 5-7 minutach dodać brokuły. Gotować jeszcze ok. 8-10 minut (w zależności od wielkości różyczek), do miękkości (mrożone brokuły gotujemy nieco krócej niż świeże). Zupę zmiksować, doprawić do smaku (uwaga : nie solimy zbytnio zupy, ser bowiem nada jej odpowiedniego smaku).
Orzechy zrumienić na suchej patelni.
Każdą porcję zupy udekorować orzechami i kawałkami sera pleśniowego (opcjonalnie – możemy też przygotować w piekarniku grzanki z serem pleśniowym).
Smacznego!
Beo, twoja zupa będzie mi się marzyć przez całą sobotę :)
ojej!!! alez wspanialosci,uczta dla oczu…nosa…podniebienia… uwielbiam sery,a im bardziej „smierdzace” tym lepsze :)
Zupka pysznie sie prezentuje-mniam :)
MIlego weekendu zycze :)
aż mi ślinka cieknie! To musi być pyszne :) zapisuję i koniecznie zrobię w przyszłym tygodniu
Ja za to bardzo lubię dodać do zupy brokułowej oscypek wędzony, już po wyłączeniu gazu ale jeszcze przed zmiksowaniem. I przy okazji, zapiszę dobie ten placek ziemniaczany:)
No tak Retrose, jak sie ma oscypek, to jak najbardziej ;)
Ja tez czasami miksuje zupe z serem, ale dla tych, ktorzy wola tez porcje bez dodatkow, ser pozostaje jako opcja ;)
Mam nadzieje, ze placek Ci posmakuje!
Łączy nas miłość do serów. Lubię połączenie brokułów z gorgonzolą i orzechami, najczęściej z makaronem :)
Pozdrawiam!
Lashqueen, ja niestety makarony jem dosyc rzadko, ale gdy juz ‚musze’ to wlasnie z gorgonzola i orzechami smakuja mi najbardziej :)
uwielbiam pleśniowe sery a mąż uwielbia zupy :)) zapisuję
Och UWIELBIAM wręcz tę zupę – chyba nawet kiedyś o tym wirtualnie rozmawiałyśmy:) Nigdy nie przyszło mi do głowy, by dodać do niej uprażone orzechy, ale to rzeczywiście świetny pomysł – muszę następnym razem wypróbować takiego dodatku:) Pozdrawiam:)
Tak tak, rozmawialysmy :)
o jaka apetyczna ,a błyskawiczna , pewnie trzeba się skusić
Ach! Nie jestem wprawdzie fanką niebieskich serów (ani brokułów), tę zupę jednak j e m oczami. Wygląda wspaniale!:-)
I jak zwykle – dziękuję za kolejną piękną lekcję na temat dobrego jedzenia.
Pozdrawiam!
Ulalala… A wczoraj w nocy rozmawialam z przyjacielem Francuzem o serach plesniowych… i o Roquefort jako o serze i tez jako o destynacji kolejnych naszych odwiedzin we Francji… :) usmiecham sie do siebie w duchu czytajac Twojego smacznego posta…. :)
Zupa wyglada naprawde smacznie!!!
p.s stary placek z plesniowcem ale jaki jary… !!! Jarek juz leci do kuchni…:)
Dario, mam nadzieje, ze placek posmakuje! Moj maz tez sobie wczoraj o placku przypomnial ;) bylo wlasnie z ‚resztkami’ Roquefort :)
Bea, zupa, placek i wytrawne babeczki… wszystkie przepisu już sobie zapisałam! Kocham niebieskie sery pod każdą postacią, a Twoje propozycje brzmią baaardzo kusząco:) Pzdr Aniado
Aniu, ciesze sie niezmiernie! I zycze udanej degustacji w takim razie :)
Wspaniała zupa, wspaniałe sery! Chętnie bym skosztowała, bo wygląda tak,.ze palce lizac. Ja tez lubię sery , ale dość rzadko je jadam. Pleśniowy kupuję naprawdę rzadko, a szkoda, mogłabym taką zupkę wyczarować. No,ale tylko dla siebie, bo chłopaki nie ruszą … brokula;)
Pozdrowienia Beatko:*
Na Wyspach taka zupa to praktycznie klasyka – jadlam juz wiele razy, ale jeszcze nie robilam wlasnej. Chyba mnie do tego zachecilas :)
Maggie, zrob koniecznie! Nic prostszego :)
lubię zupy kremy z niebieskim serem [szpinakowy zwłaszcza]
u mnie w wersji rodzimym lazurem :)
Serki pleśniowe-niebieskie pyyycha :) moje ulubione to Roquefort, Danablu, Valdeon, Stilton. Z Gorgonzola (piccante) uważam, jest bardzo intensywna i jak za dużo zjem to choruje po mniej. Ogólnie niebieskich serów nie przerabiam, lubie ich smak bez dodatków, lubię się nimi delektowac. Natomiast jak już przerabiam to na sos do szparagów, albo jako nadzienie do wołowych roladek :)
Zupka wygląda bardzo zachęcjąco, ale ja nie jadam brokułów, więc zrobię z groszku zielonego.
Sciskam An
An, wszystkie wymienione przez Ciebie sery uwielbiam!
A zupa z zielonego groszku tez bedzie pyszna :)
Patrzę na te sery i miseczkę zupy i czuję raj. Uwielbiam takie smaki i oczywiście zupy też. ozdrawiam.
och, zupę brokułową chętnie bym zjadła, ale w moim wypadku bez niebieskiego sera, bo (niestety?) nie toleruję smaku i zapachu serów pleśniowych ;)
Pozdrawiam Beatko! :)
Uwielbiam wyraziste sery, im bardziej ‚śmierdzące’ tym lepiej. Ale ta miłość przyszła z czasem. Pamiętam gdy moja siostra przywiozła z Francji Roqueforta – nie mogłam lodówki otworzyć :) Najpierw przekonałam się do bardzo łagodnych serów brie, a potem się posypało. Zupa jest dla mnie więc idealna. Wpraszam się na michę :)
Nobleva, i ja w sumie troche ‚dorastalam’ do tych serow, na szczescie nie za dlugo ;)
Rewelacyjna, w sam raz na rozgrzewkę po „wiosennym” spacerze! :)
Bea, zupa brokułowa z niebieskim serem to jest moja ulubiona, ukochana zupa. Robię ją zawsze kiedy mam zły humor albo mało czasu albo jedno i drugie:) Ostatnio jednak surowo sobie wzbroniłam tego rarytasu i przeszłam na bardziej dietetyczne propozycje :)
Marto, zrob wiec zupe bez ziemniaka i wtedy dodatek sera bedzie o wiele bardziej dietetyczny ;)
Aj, Beatko, zupa marzenie. :) Gdybym dopadła do Twojej pełnej miseczki… :) Do tego zdjęcia tak apetyczne, że tylko wzmagają uczucie głodu. :)
W kwestii serów, czuję się przy Tobie taaaka malutka, a właściwie jeszcze mniejsza. :) No ale to chyba nie dziwi, w końcu żyjesz w kraju tysiąca serów (a może więcej? ). :)
Uściski. :*
Zupa wygląda przepysznie. Również jestem smakoszem serów..uwielbiam..ale niestety chyba mój organizm nie bardzo toleruje pleśniowe sery…co odkryłam zupełnie niedawno..Tak sobie myślę..że, może nie tyle pleśniowych ile pleśniowych – w których nie wiem tak naprawdę co jest..co jest zdrową pleśnią a co nie..itd..
Serdecznie pozdrawiam..A.
Pchelko, teoretycznie sery plesniowe nie sa niezdrowe, ale wiadomo ze kazdy organizm inaczej reaguje. Na szczescie i tych nieplesniowych jest sporo do wyprobowania ;)
Pozdrawiam!
A ja właśnie dzisiaj zrobiłam zupę porową z niebieskim serem Cashel blue. :)
I muszę przyznać, że bardzo dobre to rozwiazanie. A sery z niebieską pleśnią uwielbiam
No prosze Wiosanno, czyli w sumie dosyc podobny obiad mialysmy ;)
Sery są przesmaczne, a z zupą pasują doskonale.
och, Bea!
taka niesamowita propozycja!
wiosenne kolory, rewelacyjne smaki…
Chociaż nie przepadam za zupami krem, to na taką chętnie bym się skusiła:)
Tydzień temu robiłam zupę krem z cukinii i tak jakoś instynktownie dorzuciłam do niej ser pleśniowy. Byłam zaskoczona smakowitym efektem, choć pomyślałam wtedy, że chyba jeszcze lepiej by smakowało z brokułami, zamiast cukinii. Tym bardziej jestem zaskoczona, że widzę taki wpis tutaj, zupełnie jakbyś czytała mi w myślach!:) Ja używałam sera Morbier (idąc moim planem wypróbowania wszystkich francuskich serów AOC dostępnych w Warszawie – jak znalazłam Morbier byłam wniebowzięta:)) Podobno Morbier najlepiej komponuje się z pieczonymi ziemniakami, tak przynajmniej wyczytałam w internecie. Ale jako, że kupiłam go sporo w tej mojej radości, ożenię go najpierw z brokułami, a co! Pozdrawiam cieplutko.
Masz racje Magdo – i cukinia i brokuly bardzo lubia sie z takimi serami :) Choc cukinie czesciej ‚zenie’ z jakims kozim.
A co do Morbier, to mnie smakuje wlasnie najbardziej taki lekko stopiony / zapieczony, ale nawet jako dodatek do salatek jest pyszny! Mam nadzieje, ze i z brokulami Ci posmakuje :)
Pozdrawiam!
Uwielbiam Fourme d’ambert! To mój ulubiony ser. Z radością „wsadzę” go do zupy brokułowej, skoro mówisz, ze to się sprawdza :))0
Oh oui! Fourme d’Ambert to perelka! :)
Tak, tak! My też lubimy takie pleśniaki i często kupujemy. Najczęściej lądują w jajecznicy :) Chociaż ostatnio był też w kremie pietruszkowym. Ta też nam się podoba – Betsi zapisuję do ugotowania :)))
Piękne zdjęcia- ale to wiesz :)
buziaki
Sery to coś, co w naszej lodówce musi być zawsze. Ja właściwie zjadam wszystkie, bez wyjątku. Wszystkie żółte, wszystkie białe, wszystkie pleśniowe. I brokuły też uwielbiam, więc i w mojej kuchni podoba zupa się często pojawia.
Cieszę się natomiast, że przywołałaś placek serowo-ziemniaczany, bo takowego jeszcze nie robiłam, a chętnie kiedyś go przygotuję w swojej kuchni!
Uściski Beo!
Amarantko, ten placek jest – nieskromnie mowiac ;) – naprawde pyszny!
Mmmmmm, pyszności w sam raz na moją brokułową fazę, w której jestem. I do tego przepięknie wygląda. Same wspaniałości
Zupie mówię TAK. I zrobię po najbliższych zakupach.
A tej pani w sklepiku, to Ci zazdroszczę. U mnie pozostaje hipermarket :(
Pozdrawiam serdecznie
Usagi, staram sie jak moge by nie kupowac w marketach, choc na szczescie tutaj nie ma olbrzymich hipermarketow’ i w wielu sklepach jest stoisko dodatkowo z serami gdzie kupuje sie na wage, a nie tylko te paczkowane sery. Jednak nie zawsze ma sie taka mozliwosc niestety, wiem…
Jak już napisała Maggie, to klasyczne angielskie danie:-) Łatwo znaleźć tę zupę w menu gastropubów.
Nie wiem, czy we wspomnianym przez Ciebie sklepiku jest ser Cornish Blue? Ten pleśniowy ser niedawno został wybrany najlepszym serem świata na targach żywności w Birmingham. W UK jest łatwo dostępny, ja kupuję go w Sainsbury’s (reklamowana przez Jamiego O. sieć supermarketów), może w takim razie i zaprzyjaźniona pani może go dla Ciebie sprowadzić? Jeśli chodzi o Stiltona, najlepszy jest ten pochodzący z serowarni Colston Bassett;-)
Anno Mario, dziekuje za podopowiedz! W sklepie bede we wtorek, wiec dopytam; i sprawdze skad byl ten Stilton ;)
PS. Skoro to jest klasyczne angielskie danie, to moze jednak moglabym sie polubic z angielska kuchnia? ;)
Beo,
Mysle, ze angielska kuchnia nie jest taka zla jak ja opisuja… wszyscy, ktorzy jeszcze tu nie byli lub odwiedzili Anglie tylko na chwil kilka znaja ja oczywiscie ze slynnych, niezdrowych fish and chips ( ale i one maja tu swoja tradycje i fajna historie – kiedys pisalismy o tym na naszym blogu) ale w ostatnich 10 latach brytyjska kuchnia bardzo sie zmienila… ewoluowala moge nawet stwierdzic… tu, w kraju, gdzie kultury swiata mieszaja sie, w kuchni nie panuja zadne granice – zwlaszcza odkad rozwinela sie emigracja, kucharzenie stalo sie bardzo modne – mozna spotkac absolutnie genialne receptury… wystarczy tylko poszukac odpowiednich miejsc… a i kuchnia polska pieknie sie wpisala w tutejsze kanony… no i te sery, z ktorych Wlk. Brytania jest ogromnie dumna a jest ich naprawde sporo – zaczynajac od stiltona po wszelkiego rodzaju cheddary i leicestery, gloucestery itd… mysle, ze z pewnoscia polubilabys tutejsze smakolyki… Zapraszamy wiec do Uk na degustacje… :) chetnie podziele sie informacjami o ciekawych miejscach serwujacych naprawde pyszne jedzonko!!!
Dario, oczywiscie ze kuchnia angielska sie zmienia, nie przecze, ale chodzi mi wlasciwie bardziej o takie tradycyjne dania kazdej narodowej kuchni; te angielskie nie zawsze (i nie wszystkie ;)) mnie pociagaja. A sklad niektorych salatek, ktore zamawialam w restauracjach byl nieco ‚dziwny’ ;) Z lekcji angielskiego zas pamietam cytat George’a Bernarda Shaw : ‚skoro Anglicy zdolni są przeżyć własną kuchnię, przeżyją już wszystko’ ;)
Nie neguje wszystkiego (szczegolnie – tak jak piszesze – tych wszystkich aktualnych kreacji kuchni angielskiej), ale gdybym miala wybrac jeden typ kuchni tradycyjnej, to z pewnoscia nie bedzie to ta angielska, mimo – nie przecze – pysznych serow ;)
Podsyłam jeszcze przydatne linki w takim razie: http://www.cornishcheese.co.uk/ – choć nie każdy Cornish Blue pochodzi z tej serowarni, każdy warto spróbować.
Mleczarnia Colston Bassett:
http://www.colstonbassettdairy.com/
Dziekuje bardzo dobra Kobieto! :)
A przy okazji serowych mistrzostw swiata 2010, to jeden z naszych gruyère w tym roku zdobyl ‚tylko’ brazowy medal (ten sam wytworca ma juz na koncie kilka zlotych i srebrnych medali), ale ponoc konkurencja byla spora ;)
Mialam przyjemnosc sprobowac tego ‚medalowego’ sera – dobry, bardzo dobry, ale gruyère nie sa mimo wszystko tymi moimi ‚naj’ ;)
Gruyere lubię, no ale ja wszystkie sery lubię, poza „plastikowymi” rzecz jasna;-)
No pewnie, dobry gruyère nie jest zly ;) ale wiesz… teraz majac tyle serow do przetestowania, to gruyère kupuje jednak najrzadziej ;)
Eh, chetnie bym podskubywala te sery, ktore Ty wybierasz.
Moim najostatniejszym odkryciem na tej polce jest ser „Błękitny” marki Turek ( doczytalam, ze produkowany w Czechach)
PLesn zielonkawa, konsystencja kremowa, pikantnosc w sam raz. Po zdecydowanym obnizeniu lotow przez „Lazur”y wszelkiej masci nabralam znowu niesmialej nadziei.
Qd, niestety ani Lazura ani Blekitnego nie znam :/ Z polskich serow aktualnie znam tylko oscypek, twarog i ‚zolty’ ktory mama kupowala na kanapki ;)
Podczas jakichs kolejnych wakacji (tylko kiedy to bedzie?!?) postaram sie poprobowac. I moze nawet poprosze wtedy na blogu o porady :)
A to z polskich serdecznie zachecam do sprobowania „Carskiego z Hajnówki”, i „Bursztyna” – lagodne, dojrzale, w typie Old Amsterdam, ja wole carski, ale sa i wielbiciele bursztynka.
Poza tym jest u nas dostepny „Dziugas” – litewski ser z tej samej polki, bardzo go lubie.
‚Bursztyn’ cos mi mowi, siostra go zdaje sie kupuje; ‚Carskiego z Hajnowki” za to nie znam – czy jest dostepny wszedzie? czy tylko w niektorych regionach? ‚Dziugas’ tez mi nic nie mowi niestety :/
Bursztyn pojawił się mniej więcej przed rokiem, tak mi sie wydaje. Dostępny w Almach, czasem nawet w sklepach społem, więc ma dość szeroką dystrybucję. Do kompletu jest jeszcze mniej intensywny Rubin. Udane podejście do wytwarzania dlugo dojrzewających serów przez naszych rodzimych producentów – na deske serów przy akompaniamencie czerwonego wina nadają sie znakomicie. :-) A dziugas znam z półek sklepowych, podobno ma to być litewski odpowiednik parmezanu.
Beo, zupa cudowna – często robie brokulową, ale raczej w wersji „dziecięcej”, tylko z kleksem smietany. Teraz dla dorosłych będę robiła wersje podrasowaną! A właściwie jak tylko będę mogła jeść znowu sery pleśniowe, których mi przez ostatnie miesiące bardzo brakuje :-)) Serdecznie pozdrawiam!
Jagodo, dziekuje za serowe szczegoly :)
A zupe polecam! Z serem lub bez ;)
No i dzisiaj mam po prostu gotowane brokuly posypane blekitnym turkiem. Nie zupa, tylko warzywo na parze i juz na talerzu starty ser. Bardzo bardzo smaczne polaczenie!
Qd, masz racje – brokuly i plesniowy ser to wspaniale polaczenie!
Beo, obłednie apetyczne jest to foto zupy ze złotymi orzechami!
Z serami dopiero zaczynam się poznawać. Mam jednak ten kłopot, że moje miasto pod względem „żywieniowym” jest słabo zaopatrzone. Ciężko znaleźć „ciekawsze” produkty. Albo po prostu nie udało mi się jeszcze znaleźć miejsca, w którym mogłabym je dostać. ;)
A zupa obłędnie pyszna. Muszę wreszcie spróbować tego wychwalanego połączenia brokuła z serem z niebieską pleśnią…
Pozdrawiam!
Zay, zycze wiec udanego ‚zapoznawania sie’ ;) I mam nadzieje, ze uda Ci sie jednak znalezc pare ciekawych produktow.
Ser uwielbiam, brokuły lubię, ale byłoby to danie dla jednej osoby niestety u mnie w domu. Musi długo poczekać. :)
Pluskotko, ale nawet dla jednej osoby warto czasami upichcic cos co sie lubi ;)
Wspaniała zupka i jedna także z moich ulubionych :)
pozdrawiam ciepło
M.
Dziekuje serdecznie za wizyte i komentarze! Ciesze sie, ze zupa i sery przypadly Wam do gustu :)
Pozdrawiam!
Beo, ja też uwielbiam sery! Bardzo charakterne tym bardziej ;-) Bursztyn i Dziugas też należą do moich faworytów – mają, jak to się ładnie mówi – odpowiedni stosunek jakości do ceny ;-))
Zupa wygląda zniewalająco… i na pewno tak smakuje. A placek ziemniaczano-serowy mnie urzekł ;-) jest taki „mój”! ;-))
Ściskam Cię mocno!
Inkwizycjo, ten placek jest niestety nieco kaloryczny, ale smak ma absolutnie wyborny! O ile lubi sie ziemniaki rzecz jasna ;)
Lubi się, oj lubi! I wiesz co? – postanowiłam zrobić sobie przyjemność w Dniu Kobiet i spichcić taki placek ;-))
Najlepsze życzenia;-) buziaki!
Inkwizycjo – smakowalo?
PS. Dziekuje za zyczenia, bo u mnie przy okazji bylo imieninowo ;))
Och, pytanie! Smakowało obłędnie ;-)) myślałam, że pęknę, ale zjadłam cały (no, trochę się z panienkami podzieliłam) ;-) dodałam tymianku i dość mocno go przysmażyłam, tak że miał grubą chrupiącą skórkę… Mhmmm… był fenomenalny! chyba znowu zrobię ;-)
Ściskam wiosennie!
Ciesze sie zatem niezmiernie Inkwizycjo! Z tymiankiem z pewnoscia smakowalo oblednie :) U nas placek najczesciej pojawia sie w weekend, gdy czasu na pichcenie wiecej. A od kiedy mam nowy malakser, tarcie ziemniakow to prawdziwa przyjemnosc ;)
Dowiedziałam się sporo o niebieskich serach – dziękuję, Beo :)
Zupa wygląda bardzo apetycznie, a że lubię brokuły to z pewnością się na nią skuszę, zwłaszcza, ze zimno za oknem .
pozdrawiam :)
Wiewiorko, zimno? :(
Przesylam wiec troche naszego slonca i wiosennych temperatur! Na razie – odpukac… – jest pieknie :)
yumi, cos w sam raz dla mnie :)
to musi rewelacyjnie smakować:) Oj chętnie spróbuje takiego połączenia smaków:) Pozdrawiam!
Beo, Twoje sery śliczne! Śliczne i smaczne… niewątpliwie:) Wchodząc do Ciebie, po pierwszych kilku zdaniach poszłam po kawałeczek rokpola:), bo jak to tak patrzeć, czytać i nie jeść…??? Zupy spróbuję, choć jeszcze mam dynię, więc ona pewnie pójdzie na pierwszy ogień….
Z klawiaturą już ok:):):)
Serdeczności , Beatko!
Ewelajno, i ja nadal mam dynie! Musze koniecznie ja ‚przerobic’ zanim sie pojawia nowalijki ;))
W tej zupie jest wszystko co lubię! Ale jeszcze razem nie testowałam i muszę to koniecznie naprawić. Niebieskie sery lubię do tego stopnia, że zawsze, gdy jakiś przebywa w lodówce, jest gdzieś na granicy mojej pamięci i nie pozwala skupić myśli…. aż go zjem :)))
Postanowiłam sobie, że to przedwiośnie zacznę oczyszczająco, zaprzyjaźniłam się na nowo z MM i pierwszy raz w życiu odstawiłam mięso inne niż rybie. Twój blog jest niesamowitą skarbnicą pomysłów co zjeść, żeby było smaczne, bezmięsnie i piękne :) Dziękuję!!! I pozdrawiam słonecznie – u nas od tygodnia codziennie słońce :)))
Niedzielko, trzymam wiec kciuki za owocna przyjazn z MM ;) Tym bardziej, ze to naprawde bardzo przyjazna dla naszego organizmu dieta.
PS. Odpukuje by nie zapezsyc, ale u nas tez od tygodnia slonce i bardzo wiosenne temperatury :)
oj musi być pyszne!uwielbiam ten ser!zjadłoby się tej twojej zupki:)
pozdrawiam!
Wyglada Wysmienicie Bea! Oh, za ten ser oddala bym wszystko! Moc pozdrowien :)
Mhmh.. uwielbiam sery.. bez względu jakie ;-D A do tego taka pyszność w miseczce.. Mniamusi! ;-))
Pozdrowienia (www.przysmakiewy.pl) – Biedr_ona.
Oj tak!! Język mi uciekł do Afryki :) Całe szczęście, że jeszcze kawałek gorgonzoli gdzieś się mi uchował, bo by juz chyba nie wrócił do mnie :D
Ha, patrzę sobie tak i myślę – chciałabym kiedyś zobaczyć w Twoim wykonaniu fotkę jakieś naprawdę niefotogenicznej i niewyględnej potrawy, mój Mistrzu Fotografii :) Że wyglądałaby obłędnie to nie mam wątpliwości, ale ciekawi mnie to niezmiernie, bo ja nie mam zielonego pojęcia jak takie rzeczy można fotografować :) No ale ja cienki bolek przy Tobie jestem :)
Pozdrawiam!
Ushii, niestety niewiele moich zdjec mi sie podoba, to raz, a dwa – z niefotogenicznymi potrawami rowniez mam niestety problemy, wiec raczej nie pomoge ;) Byly juz dania / zdjecia, ktore ostatecznie nie zagoscily na blogu, wlasnie z powyzszego powodu ;) Ale ja jestem fotograficznym samoukiem, wiec to pewnie dlatego…
A ‚cienkim bolkiem’ nie jestes na pewno! :*
Raz jeszcze serdecznie dziekuje wszystkim za wizyte i komentarze! :)
na ile osób jest taka zupka z przepisu?? organizuję obiad i nie wiem czy nie zwiększyć proporcji dla 6 osób… czy wystarczy??:))
wygląda mega apetycznie !!!!
Natalio, z 1 litra bulionu to zazwyczaj 4 duze porcje lub 5-6 mniejszych.
Pozdrawiam
Pingback: 2011 w kulinarnej pigułce ;) « Bea w Kuchni
Pingback: masa moich zdjec » Blog Archive » Coś na szybko – zupa brokułowa z niebieskim serem « Bea w Kuchni
Zupa rzeczywiście na szybko. Ma duży potencjał, który muszę jeszcze odkryć. Mając na względzie intensywność sera oszczędnie obchodziłem się z przyprawami. Niepotrzebnie. Następnym razem z nimi poszaleję :)
Zupka wygląda smakowicie w sobotę zamierzam się za nią zabrać ale nie mogę dojrzeć dla ilu osób ilu porcji jest twój przepis :)
Patko, to zalezy od apetytow ;) U mnie z litra bulionu to generalnie 4 porcje (6 mniejszych).
Pozdrawiam!
I czekam na wiesci juz po konsumpcji ;)
Zupka była szybka i przepyszna :) zrezygnowalam z orzechów na rzecz grzanek czosnkowych. Gorąco polecam palce lizać :p
Ps. Miski tak skrobali że mało nie potłukli :D
W którym momencie dodać ser?
Nie moge tej informacji w przepisie znaleźć…