Wypieki z marcepanem od kilku lat są dla mnie synonimem miłych, wakacyjnych chwil spędzanych w Danii. Czekoladki czy wszelakie bułeczki z dodatkiem tego migdałowego przysmaku znaleźć można tam na każdym kroku – w sklepikach, cukierniach, kafejkach. Oraz we wszystkich chyba domach ;) Słoneczne popołudnie w ogrodzie, w towarzystwie przemiłych osób (Duńczycy są zdecydowanie bardzo sympatycznymi ludźmi :) ), do tego oczywiście kawa, której Duńczycy wypijają całkiem spore ilości ;), i kawałek pysznego ciasta : rabarbarowy lub malinowy crumble z dodatkiem startego marcepanu lub np. takie ciasto z sezonowymi owocami. Duńskie przepisy – nie tylko na ciasta zresztą – są proste, w miarę szybkie i takie bardzo ‘domowe’. To chyba właśnie urzeka mnie w Danii i w Duńczykach najbardziej : prostota. Ludzie, ich postrzeganie świata, ich minimalizm i funkcjonalizm (bardzo lubię skandynawski design), wszystko to nieodmiennie łączy się z naturalną prostotą właśnie. Tak jak i poniższy przepis :) I choć dzisiejsze ciasto bardziej może kojarzy się z jesienią niż z wiosną, to muszę przyznać, iż jego słoneczny kolor bardzo pozytywnie wpływa na samopoczucie. Może i Wy skusicie się więc na kawałek ? ;)
‚
Ciasto z marcepanem, morelami i pekanami
proporcje na blachę 22 x 22 cm
300 g marcepanu
100 g miękkiego masła
100-120 g cukru
ziarna z 1 laski wanilii lub 1 łyżka cukru waniliowego (u mnie tym razem starta tonka)
4 jajka
100 g marmolady morelowej
100 g mąki
2 łyżeczki proszku (daję nieco mniej)
85 g pekanów (lub orzechów włoskich)
120 g suszonych moreli (lub innych suszonych owoców) + 1 łyżka mąki
otarta skórka z 1 cytryny
1,5 łyżki amaretto (można pominąć)
Piekarnik rozgrzać do 170-180ºC.
Mąkę wymieszać z proszkiem (jeśli wymieszamy mąkę trzepaczką, efekt będzie podobny jak po przesianiu mąki przez sito). Orzechy posiekać. Morele pokroić na średniej wielkości kawałki i wymieszać z łyżką mąki (zapobiega to opadaniu owoców w cieście).
Marcepan zetrzeć na tarce na dużych oczkach (polecam wcześniej umieścić marcepan na kilkanaście minut w zamrażalniku, wtedy łatwiej się ściera). Marcepan, masło i cukier ucierać / miksować dodając po jednym jajku, a następnie dodać marmoladę, otartą skórkę z cytryny oraz amaretto. Na koniec dodać mąkę, orzechy i morele i przelać masę do natłuszczonej i / lub wyłożonej papierem foremki. Piec ok. 55 minut.
przepis oryginalny – Mad! nr 7 / 2009
‚
‚
Ciasto jest dosyć słodkie (marcepan + cukier), mimo iż dodaję mniej cukru niż w oryginalnym przepisie (150 g). Nie jest to ciasto z tych puszystych, jednak jeśli lubicie marcepanowe smaki, to jestem pewna, że i to połączenie z morelami i pekanami Wam posmakuje. Od siebie dodałam jeszcze odrobinę amaretto oraz – jak zwykle ;) – nieco startej tonki, co bardzo tutaj pasuje. A na drugi dzień ciasto smakuje jeszcze lepiej :)
A na koniec jeszcze podziękowania : dla Hefy – za odnalezienie zagubionego przepisu ;) i dla Oli – za pomoc w tłumaczeniach :)
Pozdrawiam serdecznie!
*
Oj, Bea…, pewnie,że lubicie! Marcepan wypiekach ogromnie! Bardzo! I Danię również! I jej design niezmiernie:) I prostotę!
Snów najpiękniejszych!
Piekny kolor ma to ciasto.
Cudne ciacho! Lubię marcepan i chętnie bym skusiła się na kawałek tak pięknego, pysznego ciasta. Musi ładnie pachnieć :)
Miłego dnia Beo :)
Wygląda bardzo smakowicie :) Mam w domu łasucha marcepanowego, więc pewnie uraczę go takim ciastem.
Pozdrawiam serdecznie :)
już czuję jak pachnie…. :)
zapachniało latem… czekam na nie z utęsknieniem…
pozdrawiam ciepło Beatko!
Mi marcepan kojarzy się ze świętami – również Wielkanocnymi ;-), a ten słoneczny kolor jak ulał pasuje do pełni wiosny (która u nas ostatnio mija pod znakiem parasola i brzydkiej chmurki…) także jak dla mnie, ciasto można spokojnie uznać za wiosenne.
Lubię takie proste przepisy, za szybkość ich wykonania i za to jak są uniwersalne – w zależności od dodatków możemy uzyskać proste ciasto na rodzinny podwieczorek, albo bardziej szlachetny kawałek ciasta dla wymagającego smakosza ;-)
…i dodam, że od lat jestem zakochana w Danii. Właśnie ta prostota, spokój i pozytywna energia bijąca zewsząd urzeka mnie najbardziej.
Magdo – dokladnie tak! Prostota, spokoj i pozytywna energia… :)
A co do swiatecznych wypiekow z marcepanem, o ta babka tez bardzo mi posmakowala :
http://www.beawkuchni.com/2009/04/swiatecznie.html
Dzięki Beo, właśnie powoli szukam przepisów żeby skompletować świąteczne menu. Wpisuję na listę tę babkę, bo w moim domu marcepan to istny obiekt kultu. Domownicy mają na jego punkcie bzika ;-)
W pospiechu zajrzalam do Ciebie :-) i przeczytalam „slone ciasto …” ;-) i to znaczy, ze moze juz czas troche zwolnic … I tak zrobilam i jeszcze raz przekonalam sie, ze chwile na takich stronach jak ta sa jak terapia :-) Pisz czesciej a ja jutro pieke „slone” ;-) ciasto z marcepanem :-)
Pozdrowienia
Iwono, smacznej degustacji zatem zycze :)
Bea, ty pewnie wiesz jak ja lubię twoje wypieki , upiekłam pewnie 90 % zamieszczonych tu u ciebie przepisów ,albo i więcej
a to ma wszystko co kocham jeść
Margot, Ty w ogole jestes niesamowita z tymi wypiekami! Podziwiam :)
faktycznie słoneczne i takie optymistyczne :)
To może to słoneczne ciasto na Wielkanoc? ;-) Uwielbiam marcepana, no i wreszcie miałabym okazję na wykorzystanie tonki, którą na razie jedynie obwąchuję ;-))
Wspaniały przepis dla mnie, droga Beo!
Ściskam czule!
Inkwizycjo, np. ta babka z marcepanem bardzo mi smakuje : http://www.beawkuchni.com/2009/04/swiatecznie.html
i pewnie tonki do niej dodam tez w tym roku ;)
PS. Daj znac, czy Ci te ‚ziarenka’ posmakowaly ;)
Jest bardzo „wielkanocna”, chyba się skuszę ;-) i oczywiście dam znać!
mam wielki kawał marcepanu w szafce! :D
Znaczy bedzie jak znalazl ;)
Ciasto jest rzeczywiście baaardzo słoneczne:) a mnie bardzo brakuje energii słonecznej bo u nas zimno jak licho:( dzisiaj ubrana prawie jak w zimie biegałam z psami po nabrzeżach Odry… i doszłam (tak kontemplując w czasie wyprawy:))) do wniosku ze co roku kiedy kwitną forsycje, jest tak zimno…
Ciastem częstuję się do kawy…
Pozdrawiam ciepło:))
Kass, u nas tez w tym tygodniu troche chlodniej, ale nadal mimo wszystko mam na sobie wiosnny trench, a nie gruba kurtke; choc temperatury z zeszlego tygodnia zdecydowanie bardziej mi odpowiadaly ;)
Ja się skuszę Beo! Dla mnie wszystko co z marcepanem jest wyśmienite! Pozdrawiam:)
Jasne, że skuszę się na kawałek ;).
Ale do Danii mam daleko, więc pozostaje mi zrobić to ciasto w domu. Zamknąć oczy i wyobrazić sobie, że jestem w tam i jem oryginał ;).
Miłego dnia!
Holgo, mam nadzieje, ze Ciasto i Tobie posmakuje :)
Cały Twój wpis mogę podsumować krótkim: lubię to!;)
bo i morele, i marcepan, i ciasto, i Duńczyków rzecz jasna. Gdybym miała się gdzieś wyprowadzać wybrałabym Włochy ze względu na stręfę klimatyczną lub Danię właśnie ze względu na klimat ogólny:)
Pozdrawiam Beo!
Korniku, ja zdecydowanie mimo wszystko jednak wybralabym Wlochy, ale Dania byla by na liscie wakacyjnych wojazy ;)
I ja uwielbiam marcepan :) Więc to ciasto upiekę na pewno!!!
Z Danii znam tylko Bornholm, ale to miejsce bajkowe i bardzo mile wspominane. W Skandynawach rzeczywiście jest coś… nie mam wiele doświadczeń z ludźmi, ale skandynawskie wzornictwo należy do moich ulubionych :)
Beo! Jesteś kochana!!! Dziękuję pięknie za paczuszkę – już zdążyłam się dziś podzielić nasionkami!!!
Choć teraz u mnie tylko 5 stopni i deszcz kropi to pozdrawiam GORĄCO!!!
Niedzielko, trzymam wiec kciuki za hodowle :) Koniecznie pochwal sie pozniej plonami!
Beatko jak zawsze Twoje zdjęcia zachwycają, w wiosna już na dobre u Ciebie zagościła :) Pozdrawiam cieplutko :)
Bajeczne ciasto… i ten marcepan :))
Beatko, ja to jestem obecnie tak wyposzczona w słodkościach (piekę dla rodziny, ale sama staram się trzymać z dalek…, prawie z daleka ;-)) , że rzuciłabym się na każde ciasto. Nawet zimowe. :D
Zazdraszczam więc słodkich degustacji. :)
Malgosiu, niestety wiem jak to jest, wiec wirtualnie lacze sie w bolu ;)
Ciasto prawdziwie słoneczne, optymistyczne i na pewno pyszne :)
Zapraszam na moją nową stronę .
Dziekuje za info Grazyno! :)
Marcepan lubię, chociaż przyznam się bez bicia, że sama jeszcze nie piekłam z nim nic. Z naciskiem na jeszcze ;)
Beatko sprawdź maila -koniecznie :)
Ja też bardzo lubię skandynawski design i minimalizm. Na ciasto chętnie się skuszę, ale jeszcze bardziej nabrałam ochoty na rabarbarowe crumble z dodatkiem startego marcepanu:)
Crumble wlasnie dzis bylo na podwieczorek :)
wieosna, nie wiosna… na takie ciasta zawsze jest odpowiednia pora :)
według mnie marcepan to szkoda marnować do ciasta hihihi :) Ja mogę solo każdą ilość, uwielbiam! Fajne ciacho ;-)
Zieleniono, ja na surowo to raczej nie, zdecydowanie wole w wypiekach ;)
Takie absolutnie domowe ciasta są najlepsze. I najszybciej znikają… ;)
A ja mam nadzieję odwiedzić w niedalekiej przyszłości Skandynawię – choć myśli moje bardziej zwracają się ku Szwecji, aniżeli ku Danii…
Pozdrawiam!
Zay, w takim razie i Szwecja i Dania za jednym zamachem moze? ;)
Ja się skuszę na pewno – i to nie na kawałek, a co najmniej dwa ;)
Bardzo mi się podoba Twoje ciasto , Beo ! Marcepan uwielbiam, więc to coś dla mnie :)
Marcepan dla mnie to bardziej Boże Narodzenie, ale ciasto wygląda rzeczywiście bardzo apetycznie:) Pozdrawiam!
Olu, mnie marcepan kojarzyl sie z BN poki nie trafilam do Danii :)) Tam spozywa sie go bowiem przez caly rok i dodaje do wiekszosci wypiekow. Jak i do wszystkich prawie czekoladek, co niezmiernie martwi moja kuzynke ;)
Prawdziwie sloneczne – pozeram oczami! :)
Cudne ciasto, Beuś. Zrobię na pewno, choć już raczej po świętach. Uwielbiam marcepan, ale tym razem postanowiłam go zużyć do mazurka :))))
Pozdrawiam cieplutko
P.S. I nadal czekam na maila :P
Wyslane :))
PS. Ja mazurkow nie pieke, wiec musze jakos inaczej nadmiar marcepanu zutylizowac ;)
Łączę się w uwielbieniu wszystkiego, co duńskie:-) Bardzo tęsknię za Danią…
To jakiś kosmiczny błąd, że nie urodziłam się tam.
Gdyby Ola była zajęta, pamętaj, że też mogę pomóc z przepisami – znam ten b. dziwnie dla Brytyjczyków brzmiący język- niedawno przeczytałam, apropos olbrzymiego sukcesu, jaki w UK odniósł duński serial Forbrydelsen, że duński brzmi jak język Klingonów (Star Trek):-)
Wiesz Anno Mario, gdy pierwszy raz przechadzalam sie uliczkami Kopenhagi, to mialam wrazenie, ze to zupelnie ‚moje’ miasto; czulam sie tam zupelnie inaczej niz zwykle w miejscach, w ktorych jestem po raz pierwszy, niesamowite wrazenie. Zreszta nadal tak sie czuje w Kopenhadze – jakos niesamowicie pozytywnie i swojsko. No i w ogole Danie kocham bardzo :))
A co do tlumaczen, to dziekuje bardzo za propozycje :) Zazwyczaj umawiamy sie z kuzynka w jakis dzien na telefon i wtedy tlumaczymy przepisy, ktore mnie zainteresowaly (prenumeruje wlasnie dunski Mad). Choc musze przyznac, ze calkiem niezle sobie radze ze zrozumieniem przepisow wlasnie i moze kiedys sama bede sobie tlumaczyc? ;)
(chyba po czesci sie zgodze, ze dunski brzmi jak jezyk Klingonow ;))
Wygląda faktycznie słonecznie, a opróżnianie dżemów zeszłorocznych to dla mnie jak najbardziej sezonowa sprawa na wiosnę :-)
Chyba jestem tu jedyną osobą, której marcepan kojarzy się ze Świętem Trzech Króli! Dla mnie większość „gotowych” wypieków marcepanowych jest za słodka, ale od kiedy robię sama Galette des rois (robiona we Francji na Trzech Króli, a u mnie od paru miesięcy regularnie!), wiem, że marcepan z niezbyt słodkimi dodatkami może być pyszny! (Zresztą z dwóch „oficjalnych” wersji tego ciasta preferuję tę z niezbyt słodkim kremem budyniowym i masą marcepanową, wtedy jest moje ulubione!).
Faktycznie, mam w domu książkę z przepisami duńskimi i wszystkie słodkie dania są albo z jabłkami albo z marcepanem!
Rozmarzyłam się o tej Danii… Nigdy nie byłam, ale jak w końcu się wybiorę to rezerwacja w restauracji Noma obowiązkowa przed kupnem biletu!
@Sissi: czas oczekiwania na rezerwację w Nomie to obecnie od 3 do 6 miesięcy. Jeśli więc chcesz być pewna, że ją otrzymasz, musisz to zorganizować z bardzo dużym wyprzedzeniem. Powodzenia!
Anna Maria, dzięki za potwierdzenie moich obaw (podobnie jest w przypadku mojej drugiej restauracji marzeń, Fat Duck w Wielkiej Brytanii)… Ale pomarzyć można… przekonując się, że planowanie kilkudniowego wyjazdu z co najmniej trzymiesięcznym wyprzedzeniem to przynajmniej ogromna oszczędność na bilecie lotniczym ;-)
Moja znajoma rezerwowała The Fat Duck na urodziny męża, średni czas to obecnie 3 miesiące. A ja dzisiaj byłam w przydrożnym Little Chef w Popham, reformowanym przez Hestona Blumenthala – bez rezerwacji;-)
Właśnie szybciutko skoczyłam na Twojego wyjątkowo ciekawego bloga! Zazdroszcze niesamowicie tej bliskości Hestona Blumenthala (nie wspominając o wizycie w Little Chef) i… dostępu do Pierre’a Hermé. Po kilkukrotnym spróbowaniu jego wszystkich dostępnych makaroników już nigdy chyba do ust nie wezmę Ladurée i przechodząc obok rzucam spojrzenie pełne pogardy ;-)
Dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się zjeść w The Fat Duck i Waterside Inn (obie są w tej samej miejscowości, Bray), a wtedy na pewno się pochwalę;-)
Widze, ze pod moja nieobecnosc nawiazaly sie tu nowe znajomosci, co bardzo mnie cieszy :)
:-)
Sissi, dla mnie ta galette frangipane jest jednak troche za slodka i ‚za ciezka’… Ale marcepan zuzywam we wszelakich innych wypiekach ;)
A co do dunskich wypiekow, to masz calkowita racje : kroluja wlasnie jablka i marcepan :)
A czy próbowałaś kiedyś takiej z masą budyniową? Ja zawsze w cukierniach trafiałam na taką super ciężką z nadzieniem tylko z masy marcepanowej (chyba tylko marcepan, cukier i jajka…) i obrzydliwie słodką, ale kiedy zrobiłam ze znalezionego przepisu z dużą ilością masy budyniowej w środku (cukier dozuję sama oczywiście i nie dodaję masła nigdy), dałam podwójną porcję nadzienia żeby było mniej „ciastowo” i naprawdę się zachwyciłam, że to coś zupełnie innego i leciutkiego (a nie chwalę się, bo to w końcu nie mój przepis)! No, ale nie będę marudzić, chyba muszę Cię poczęstować kiedyś ;-)
Sissi, to byla masa marcepanowa + crème pâtissière, jednak jak to przy takich ‚kupnych’ egzemplarzach bywa (nawet z najlepszych pâtisseries ;)), jak dla mnie wszystko jest nieco za slodkie niestety; ale nie watpie, ze Twoja wersja jest pyszna! :)
Wiesz, ja mniej wiecej od roku nie najlepiej znosze jajka oraz produkty mleczne (krowie) i unikam ich jak moge, wiec i tego typu wypiekow mniej teraz u mnie. Ale kto wie, moze sama sie kiedys skusze i przetestuje Twoja wersje? :)
Bea, faktycznie, tutaj jajek i mleka pełno…. Ja muszę powiedzieć, że ponad 10 lat temu odkryłam, namówiona przez przyjaciółkę, że wykluczenie mleka krowiego z codziennej kawy (ja z tych, którzy rano dużą kawę z mlekiem piją…) i zastąpenie sojowym sprawiło, że przestałam mieć niewyjaśnione właściwie po kilka dni trwające bóle brzucha… Wyobrażam sobie, że można mieć dużo poważniejsze problemy z mlekiem.
No wlasnie Sissi, i ja mialam od lat bardzo silne bole brzucha, ale nie sadzilam, ze to moze byc od mleka np. Potem zaczely sie tez dolegliwosci skorne niestety i metoda prob i bledow ;) doszlam do wniosku, ze reaguje tak przede wszystkim na jajka i krowizne.
Niestety dla mnie kawa z mlekiem sojowym jest absolutnie ‚imbuvable’, wiec albo pije z kozim, albo z tym bez laktozy. Albo nie pije wcale, co rano nie jest latwe ;)
Marcepan, morele i pekany to fantastyczne połączenie. Uwielbiam takie smaki, pewnie niedługo wypóbuję przepis bo wszystkie składniki mam w domu.
Basiu, mam wiec nadzieje, ze i Tobie / Wam posmakuje! :)
Czytam ten przepis u Ciebie i myślę, to ciasto dla mnie idealne. Moje smaki. Dodałabym tylko trochę tonki. Chwilę później czytam to u Ciebie. Robię.
Lo, widze ze cierpisz juz na te sama przypadlosc co ja – czytajac jakis przepis natychmiast zapala sie swiatelko ‚tonka’ ;))
Bea, dla mnie kawa z mlekiem sojowym była okropna na początku, ale zaparłam się (kolor mi się podobał chyba…) i postanowiłam, że polubię. Udało się po dwóch tygodniach chyba i teraz bardziej mi smakuje niż z mlekiem. Wyobraź sobie, że mleka koziego nigdy nie próbowałam (chociaż ser kozi uwielbiam).
Pamiętam jak kiedyś przestałam słodzić herbatę w wieku chyba 10 lat (imitując starszą siostrę cioteczną, która się odchudzała…). Zaparłam się, okropnie mi nie smakowała i w końcu do dziś nie słodzę. Siostra zaczęła słodzić z powrotem po tygodniu i do tej pory słodzi ;-)
Po posiłkach albo w kawiarniach wolę jednak małe czarne espresso (oczywiście też nie słodzę).
Wiesz, probowalam sie do mleka sojowego przyzwyczaic przez naprawde dlugi czas, wyprobowalam wszystkie chyba dostepne marki i smaki, ale i tak nic z tego nie wyszlo – kazda kawa ladowala w zlewie niestety… To samo z mlekiem ryzowym, ktore ma niestety lekko slodki posmak, a ja slodkiej kawy nie lubie zupelnie. Wtedy wolalam wiec nie pic kawy wcale. Po odczulaniu (akupunktura) zrobilo sie na tyle dobrze, ze toleruje mleko bez laktozy, jednak i tak staram sie go nie naduzywac.
Kozie mi smakuje, choc tez nie kazde – niektore maja naprawde mocny smak / zapach. A owcze niestety jest za tluste (ponad 6% tluszczu), wiec zoladek sie z lekka buntuje ;) Po posilku jednak takiej kawy z mlekiem nie pijam, bo to stanowczo niestety nie pomaga w trawieniu ;)
A co do slodzenia, to ja tez daaaawno dawno temu wszystko slodzilam (herbate nawet 2-3 lyzeczki!), ale wlasnie kiedys podczas diety slodzic przestalam i tak juz pozostalo.
Swietne to ciasto, brzmi apetycznie i w zyciu takiego nie jadlam i zapisuje w ulubionych te stronke, zeby je znalezc jak przyjdzie pora!
Pozdrawiam :)
zrobione.
jest pyszne!
Jswm, milo mi niezmiernie! :)
Dzien dobry!
Jestem zaskoczona, ze blogi to cos tak fajnego! Jestem dzis pierwszy raz w zyciu, bo szukalam przepisu na golabki z grzybami i trafilam do Usagi, a potem zaintrygowana jej pochwalami, do ciebie Beo. Uwazam, ze we dwie zaslugujecie na pochwaly. Sa pieknie te wasze blogi zrobione i nie mozna oderwac sie od czytania, a mialam sie uczyc… Szczegolnie jak zobaczylam wpisy o Danii, to przyznam ze przeczytalam z ciekawoscia. Daly mi duzo do myslenia, bo ja mimo ze mieszkam w Kopenhadze od wielu lat, to do tej pory nie moge sie zdecydowac, czy ja te Danie lubie czy nie cierpie… Ale chyba tak juz jest z ludzka natura, ze zawsze nas ciagnie tam gdzie nas nie ma. Mysle tez ze inaczej odbiera sie miejsce, gdzie przyjezdza sie tylko z wizyta, a inaczej gdy sie gdzies mieszka na stale.
Mam nadzieje, ze odnajde twoj blog Beo nastepnym razem, gdy zamarze ugotowac cos fajnego. Zainspirowaly mnie twoje przepisy i na pewno w pierwszej kolejnosci wyprobuje sernik z biala czekolada, bo moja coreczka tylko w takiej postaci daje sie namowic na spozywanie produktow mlecznych… :) Pozdrawiam serdecznie
Joanno, dziekuje za mile slowa! :)
Ja Kopenhage tez bardzo lubie! Najchetniej ‚wymieszalabym’ Danie ze Szwajcaria, no moze jeszcze z Toskania, by stworzyc takie idealne miejsce dla mnie ;)
A co do coreczki i produktow mlecznych, to radze jej do nich nie namawiac; ja od zawsze nie chcialam pic mleka (lubilam jedynie zolty ser ;)), a teraz okazuje sie, ze mam problemy z jego trawieniem i nietolerancje. Jesli wiec organizm czegos odmawia, to moze sa ku temu powody ;)
Pozdrawiam serdecznie!