‚
Serdecznie dziękuję Wam za wizyty na blogu i komentarze podczas mojej wakacyjnej nieobecności. Przyznaję, iż trudno mi po tej urlopowej przerwie wrócić do ‘normalnego’ rytmu (mam zresztą wrażenie, że z roku na rok mam z tym coraz większe problemy, co – mam nadzieję – nie jest oznaką starzenia się ;) ).
Od poniedziałku więc (z lepszym lub gorszym skutkiem ;) ) powoli staram się przestawić na wcześniejsze wstawanie, na przygotowywanie zajęć na nowy kurs, na codzienne, przyziemne obowiązki. Cóż, wakacje niestety nie mogą trwać wiecznie, choć mam wrażenie, że wcale by mi to nie przeszkadzało ;)
Tegoroczny pobyt w Gryzonii (a konkretnie rzecz biorąc w Engadynie) był wyjątkowo udany. Tydzień wspaniałej, słonecznej i upalnej pogody, idealnej na górskie wycieczki (ale i na kąpiele w termach ;) ). Za każdym razem powtarzam sobie, że tydzień to zdecydowanie za krótko i że następnym razem musimy zostać dłużej. Ciekawa jestem tylko, kiedy nam się to uda, zawsze bowiem coś innego w tzw. mięczyczasie ‘wypada’…
‚
‚
Jeśli macie ochotę na parę dodatkowych zdjęć, to chętnie pokażę ich kilka na blogu (a więcej ewentualnie wstawię na fotobloga), od razu uprzedzam jednak, że są to przede wszystkim góry, góry i jeszcze raz góry ;)
‚
A zanim pojawią się tutaj wakacyjne migawki oraz nowe przepisy, polecam Wam kilka zeszłorocznych sierpniowo-wrześniowych ‘hitów’, które może Was zainspirują :‚
‚
- aromatyczna sól z dodatkiem suszonych warzyw - klik
‚
‚
- dżem mirabelkowy z rumem / amaretto – klik (o ile nie jest już na mirabelki za późno…)
‚
‚
Przypominam też, że powoli zaczyna się sezon na przetwory ze śliwek - klik (w tym roku – jak wszystkie właściwie warzywa i owoce – o wiele wcześniej niż zazwyczaj) :
‚
‚
i jeszcze korzenne jabłka z rodzynkami i orzechami oraz wyjątkowo pyszny dżem śliwkowo-jabłkowo-gruszkowy z porto i korzennymi przyprawami- klik
‚
‚
‚
Pozdrawiam serdecznie i obiecuję ‘pojawić’ się już niebawem ;)
‚
Beo,ja też zawsze muszę nabrać rozpędu po wakacjach.
Twoje zdjęcia wakacyjne wprawiły mnie w nostalgię…
I zapraszam Cię na sorbet z żółtych pomidorów.Na powitanie!
Amber, widze wiec, ze nie jestem w tym odosobnona ;)
PS. Sorbet pomidorowy ma cudnie sloneczny kolor! Bardzo mi sie spodobal :)
Czas na wyjazdach zawsze mija za szybko… a gory chyba nigdy nie przestana mnie zachwycac. Zawsze chcialam zobaczyc szwajcarskie Alpy, mam taki obrazek w glowie z czasow dziecinstwa kiedy to ogladalam „Heidi”, wielkie hale z malutkimi domkami jak na Twoim pierwszym zdjeciu. Z przyjemnoscia obejrzalabym wiecej zdjec :) co do przepisow to co jest tamtejszym specjalem? Ja ostatnio probowalam znalezc typowa potrawe z mojej czesci Alp, ale w wiekszosci sa to potrawy nicejskie, ewentualnie sery. Musze pogrzebac w jakichs tamtejszych starych ksiegach kucharskich :)
Masz racje Petite Polonaise, to wlasnie podobne widoczki jak te z doliny Heidi (ten region to wlasnie ‚poczatek’ Gryzonii).
Specjalow jest tam sporo i mam nadzieje, ze kiedys zdaze nareszcie o nich napisac; przede wszystkim suszone mieso – bundner fleisch, a poza tym : wyborna tarta z orzechami, zupa jeczmienna, ‚capuns’, ‚plain in pigna’, cos a la knedle, ‚maluns’ czy tez ‚bizochels’ z kapusta ;) Sa to dania dosyc konkretne, syte, takie typowo gorskie jadlo ;)
PS. A z jakiego konkretnie regionu szukasz przepisow?
„Gryzonia” jaka ladna nazwa :D Z Alp Nadmorskich przepisow szukam, w restauracjach menu nicejskie przewaza, ale jestem pewna ze jakby sie jakies babcie goralki pozaczepialo to mialyby fajne stare przepisy :)
O tak, takie babcie warto pytac o szczegoly! Ja zawsze jakas ‚zaczepiam’ na targu ;))
Cieszę się, że urlop tak się udał, Gryzonia przepiękna. Nasz pobyt w Walii również udany, choć nie upalny;-) (tam pada 200 dni w roku).
Anno Mario, wazne ze pobyt udany :)
Kochana Beo!!!
Bije sie w piersi-przegielam!Kilka miesiecy temu,obiecalam ci relacje z wypadu do Toskanii(bylo wspaniale).Nie zagladam na blogi od dluzszego czasu,bo po powrocie z nastepnych(o tak)wakacji,szukam jak glupia jakas,pracy.Moje dyplomy nauczycielskie,moge sobie tu,czyli we Francji,wsadzic,za przeproszeniem,no wiesz,gdzie-latwo nie jest.Stresuje mnie to niemilosiernie,tak,ze nawet nie mam kiedy popisac z Toba sobie…Ale,mam nadzieje,ulozy sie wszystko wkrotce,bo przeciez nie ma innego wyjscia…
Super,ze wakacje mialas udane,no i jaka to musiala byc uczta dla oczu-takie widoki!
Pozdrawiam cie Beo bardzo goraco.Zycze udanego i spokojnego powrotu do codziennosci.
Violetta-sasiadka „zza miedzy”
Witaj Wioletto! Juz sie zastanawialam, czy moze zostalas jednak w Toskanii na stale ;)
(nie dziwie sie, ze Ci sie podobalo! ja jade juz za 2 tygodnie :))
Co do pracy w zawodzie, to nigdy nie mow nigdy – czasami naprawde nie wiadomo, co sie moze wydarzyc… Mozesz tez starac sie zrobic tzw. ‚équivalence’ (przynajmniej tak nazywa sie to w CH) – moze pomoze? Trzymam kciuki, choc wiem oczywiscie, ze nie jest latwo.
Cudowne zdjecia i miejsce i poprosze o wiecej zdjec! Uwielbiam takie miejsca i widoki i nigdy mi malo:)
Dziekuje Agnieszko!
Witaj ! Ja już dawno wróciłam , a i tak jakoś nie mogę się przestawić na rytm niewakacyjny;))) Tęsknie za wypoczynkiem i leniuchowaniem … chyba się postarzałam przez te wakacje;) Cudowne fotki!!! ja uwielbiam góry i Twoje zdjęcia , więc poproszę więcej i więcej – jeśli można:D
Jak fajnie , że przypominasz o zeszłorocznych przetworach, bo ja właśnie mam trochę mirabelek do przerobienia;) No to nic , trzeba brać się do roboty;) Pozdrawiam serdecznie!
Atino, wdze wiec, ze mnie rozumiesz ;)) I niestety potwierdzasz moje przypuszczenia o starzeniu sie :D
Ja od niedzieli próbuję dojsć do siebie z marnym skutkiem niestety :-)
Widoki cudne. Kocham góry więc jak dla mnie możesz wrzucić i milion zdjęć!
Polko, mam ich prawie ze 1000 ale obiecuje wszystkich jednak nie wrzucac ;))
Wspaniale, że urlop się udał :) Zdjęcia przepiękne, a jako, że kocham góry, czekam na więcej!
Co do inspiracji, to ja już sobie pokorzystałam z Twoich przepisów Beo, przygotowując powidła śliwkowe w trzech odsłonach oraz cudowny dżem gruszkowy z wanilią :) No i chyba z 5 razy przygotowywałam peperonatę ;) Absolutny hit u nas ostatnio! :)
Pozdrawiam serdecznie:)
zosia
Zosiu, milo mi ze przepisy sie nadal przydaja i ze peperonata i Wam przypadla do gustu! :)
Ja się natomiast cieszę, że dzielisz się z nami takimi fajnymi przepisami :)
Uwielbiam Twoje przetwory, w tym roku robiłam już dżem wiśniowy, teraz zamierzam się zabrać za konfiturę śliwkową. W domu będzie pachniało jesienią, piękną, złotą, polską jesienią, taką jaką kocham najbardziej. Październik to mój ulubiony miesiąc, więc psychicznie już się na niego przygotowuję. A co do przyzwyczajania się na nowo do codzienności, to w tym roku podobnie jak Ty Beo, miałam straszliwe problemy z wyzbyciem się klimatu lasu z duszy. Gdzieś czytałam, że żeby się naładować pozytywnie na cały rok i nie mieć tego przerzutu z wakacji na codzienność, powinno się mieć przerwę nie krótszą niż trzy tygodnie :]
Toczo – i ja kocham pazdziernik, przede wszystkim za dynie :)
Co do 3-tygodniowej przerwy zgadzam sie calkowicie! Niestety zazwyczaj mam maks. 2 tygodnie, a najczesciej tylko tydzien miedzy kursami, ale coz, lepsze to niz nic ;)
PS. Zycze smakowitych przetworow! :)
Beo, proszę o więcej zdjęć!!! Cóż za zapierające dech w piersiach miejsce ;-)) Swoją drogą to ten tydzień bardzo szybko zleciał – aż się zdziwiłam, że już jesteś z powrotem ;-)
No ale jak to – początek sezonu na śliwki? U mnie juz dawno zebrane, zjedzone i przerobione… Za to maliny w pełnej obfitości ;-)
I dynie rosną! ;-)
Ściskam czule!
Inkwizycjo, chodzilo mi konkretnie o wegierki – powinnam bnyla dokladniej to sprecyzowac ;)
Nadal trzymam za dynie! :)
Witaj Beatko!
Piękny urlop mieliscie! Ja też niedawno wróciłam z urlopu, dokładnie tydzień temu i tez z gór, ale naszych polskich Tatr. Pięknie spędzony czas, cudowne wędrówki, piekna pogoda, tak własnie mielismy.
Widzę, że Wasze wakacje takze piękne! Śliczne zdjecia,chętnie pooglądam więcej :).
A te pysznosci zeszłoroczne – mnia, nie mogę sie napatrzeć na te piekne, smakowite kolory!
Pozdrowienia Beatko:*
Majano, Tatry tez sa piekne! Z nostalgia wspominam moje tatrzanskie wedrowki :)
Ujęła mnie nazwa „Gryzonia”. :-) A widok..ech, dech zapiera. Czekam na inne górskie zdjęcia!
Kasiu, widoki naprawde sa tam wlasnie takie ‚wow’… Kocham Gryzonie za to niezmiernie :)
Sól bardzo inspirująca! – póki co, z po mych licach płyną słone łzy po wakacjach, których odejście bezpowrotnie zarejestrowałam dziś wstając do nowej pracy – jestem Panią Nauczycielką!
Miłej adaptacji do szarej rzeczywistości, moja droga ! :D :-*
Auroro, znaczy Ty tez ‚belfrujesz’! :D
Na szczescie pogoda postanowila poprawic mi nieco nastroj i jak na razie caly czas jest cieplo i slonecznie; nie pogniewam sie, jesli caly wrzesien taki bedzie :)
Beo! Powroty nigdy nie są łatwe, właśnie w powodu nostalgii. Choć drugiej strony wracamy przecież z ogromna dawką energii i pozytywnych myśli, trzeba tylko poczekaj aż to wszystko się zrównoważy! Czego bardzo Ci życzę i serdecznie pozdrawiam:)
Wiesz Anno-Mario, jest mi latwiej gdy wracajac po wakacjach mam jeszcze kilka dni w domu dla siebie; jednak gdy praktycznie juz nastepnego dnia trzeba isc do pracy, to niestety nie jest latwo… ;)
Beo nie działa link do dżemu mirabelkowego, bo na samym końcu brakuje literki „l”. ja sobie poradziłam, ale tak Ci pisze, żebyś wiedziała :)
Atino, juz poprawilam – dziekuje serdecznie za info!
Ciesze sie,ze juz jestes z powrotem :) Czekam na fotki, bo urzekajace sa i pieknie tam musi byc….
Usciski :)
Dziekuje Gosiu, choc przyznaje, ze wcale nie chcialo mi sie wracac… ;)
Poproszę więcej zdjęć! Góry, góry i jeszcze raz góry są jak najbardziej mile widziane. :) Ja bym tam nie pogardziła skromnym tygodniem spędzonym w takich okolicznościach przyrody. :)
Uściski!
No wiesz Malgos – chyba bys jednak nie zamienila 2 tygodni w Toskanii na moj tydzien w gorach ;) Za to ja zamienie sie bardzo chetnie! :D
Jakie inny góry, niż te norweskie ;) Jak dla mnie możesz więcej fotek wrzucić :)
Wracaj, wracaj i gotuj „dla nas” ;)
Pozdrowionka :)
Dag, problem wlasnie w tym, ze nawet do gotowania jakos trudno mi wrocic… Tym bardziej, ze planuje teraz kolejny maly ‚wypad’ na 2 tygodnie i caly wolny czas uplywa mi na planowaniu ;)
Cieszę się, że wróciłaś wypoczęta, dzięki temu masz siłę i zapał do kolejnych wspaniałych wpisów na blogu. Twoje zdjecia z Gryzonii są zdecydowanie piękniejsze od tych na pocztówce :))))(dziękuję!!!) i dlatego liczę na obszerniejszą relację wakacyjną.
Pozdrawiam bardzo cieplutko i słonecznie :)
Nie no Basiu, czy ladniejsze niz na pocztowce to nie jestem niestety pewna ;))
Fajnie, ze urlop sie Tobie udal!!! Ja w styczniu bylam w Leukerbad, rowniez szalalam w termach i tak jak Tobie tydzien szybko minal…Dziekuje za przepis na aromatyczna sol. Pozdrawiam :-)
Sylwio, my do Leukerbad jezdzilismy czesto zima :) Latem nie bylam, ale domyslam sie, ze tez pieknie :)
Witaj Beo kochana.
Mam nadzieję, że wypoczęłaś mimo, że krótko.
Zdjęcia piękne, także wklejaj, wklejaj, im więcej tym lepiej :)
Lu, jedno zdjecie zostalo tam zrobione specjalnie z mysla o Tobie! :)
Wolnego mialam 2 tygodnie, jednak w tym pierwszym tyg. byla wazna wizyta w szpitalu, wiec muielismy niestety znow skrocic urlopowe plany… Ale ‚odbijam’ to sobie w polowie sierpnia ;))
Moja Latorośl każe mi obsesyjnie czytywać Heidi, a Twoje zeszłoroczne zdjęcia posłużyły mi za ilustracje książki:) Tegoroczne też jej pokażę;)
Pinkcake, Heidi powiadasz! Moze faktycznie zdjecia sie przydadza jako ilustracje ;)
No tak, akcja odbywa się właśnie w Gryzonii;)
Tak tak, wiem ;)
Co roku obiecujemy sobie, ze wracajac wstapimy do miasteczka Heidi i niestety co roku nie mamy juz ochoty na dodatkowe ‚przystanki’… Moze wiec nastepnym razem sie uda ;)
Bea, ciesze sie, ze wrocilas!
Czuc z Twojego posta, ze mimo krotkich wakacji wypoczelas sobie i naladowalas baterie na co najmniej pare miesiecy.
Szwajcaria to raj dla tych, ktorzy kochaja gory i gorskie pejzaze, wiec podejrzewam, ze Twoje kolejne zdjecia uszczesliwia amatorow gor (ja sie nie wypowiadam, bo widze gory z okna…).
Przymonienie zeszlorocznych przetworow to wspanialy pomysl i prezent dla takich, ktorzy jak ja nie mieli szczescia znac Twojego blogu rok temu :-) Dzem jablkowo-gruszkowo-sliwkowy tak jakos do mnie sie usmiecha… wydaje mi sie, ze polaczenie tych trzech owocow jest genialne. Na pewno sprobuje (to bedzie pierwszy kombinowany dzem, bo strasznie sie boje laczenia roznych owocow).
Sissi, nie wiem czy naladowalam na kilka miesiecy, ale na troche z pewnoscia tak ;)
Mam nadzieje, ze dzem Ci posmakuje (choc nie wiem, czy Ty w takich ‚zwyklych’ przetworach gustujesz ;) A co do laczenia owocow, to ja widzisz akurat to lubie najbardziej ;)
PS. Wielka Degustacja (wiesz czego) bedzie w ten weekend :))
Bea, prosze nie stresuj mnie!
Uprzedzam, ze jest to troche pikantne i troche slodkie i sugerowalabym pod lub nad kozi serek np. na toscie… ewentualnie ja bardzo lubie robic tosty w piekarniku: smaruje tym chleb cienko, potem gruyère cieniutko skrojony albo starty i czasem np. troche cebuli, papryki slodkiej czy pieczarek czy szynki… Takie troche jak pizza na chlebie.
W kazdym razie mam nadzieje, ze Ci zasmakuje, a jesli nie to nic nie szkodzi! Kazdy ma inny gust :-) Czasem robie sloiczki, ktorych nie znosi moja rodzina (ostry sos z mango), a przyjaciolka potrafi zjesc dwa-trzy w tygodniu. I zreszta cale szczescie, bo jakby wszyscy lubili to samo to by nie bylo motywujace do dalszych poszukiwan.
A moze bylas w Arosie ? Pamietam stamtad la soupe à l’orge, ktora krzepilismy sie po dlugich spacerach no i oczywiscie la viande de Grison ;))
Czy mozna spodziewac sie jakichs przepisow z tamtych stron ?
Belgio, tylko przejazdem (nie w tym roku). Soupe à l’orge jest popularna dla calego regionu Grisons, jak i pyszne ‚viande des Grisons’ rzecz jasna :) I tak jak pisalam w komentarzech wyzej : jeszcze oczywiscie ichniejsza ‚tarte aux noix’, ‘capuns’, ‘plain in pigna’, cos a la knedle, ‘maluns’ czy tez ‘bizochels’ z kapusta; do wstawienia przepisow zabieram sie juz od 2 lat, mam nadzieje, ze tej jesieni mi sie to nareszcie uda ;)
Pozdrawiam!
O, capuns tez pamietam i tez sie do nich przymierzam ;))
tez mam nadzieje, ze tej jesieni lub zimy to sie uda.
Pozdrawiam serdecznie !
Pingback: Maluns czyli ziemniaczane ‘okruszki’ « Bea w Kuchni