‚
Ostatnia wizyta na targu bardzo ‘namacalnie’ przekonała mnie, iż pora najwyższa zacząć żegnać się z latem : dynie panoszą się już na większości straganów, a węgierki ustępują miejsca jabłkom i gruszkom (na niektórych straganach zresztą w sobotę były do kupienia ostatnie już tegoroczne węgierki…). Jeśli więc jeszcze nie przygotowaliście powideł – pora najwyższa, by się za nie zabrać ;)
Tak jak wspominałam w zeszłorocznym wpisie – co roku robię powidła w identyczny sposób : pierwszego dnia smażę wypestkowane śliwki z dodatkiem odrobiny wody (do godziny) i odstawiam je do wystygnięcia; drugiego dnia (lub tego samego dnia wieczorem) znów smażę je ok. godzinę (od czasu do czasu mieszając) i ponownie odstawiam (jeśli śliwki są bardzo soczyste, smażę je nieco dłużej); trzeciego dnia mniej więcej w połowie smażenia (gdy owoce zaczynają już być dobrze gęste) dodaję nieco cukru (do smaku) – najczęściej trzcinowy – i gdy konsystencja powideł jest już odpowiednia, przekładam je do wyparzonych / wypieczonych słoików i pasteryzuję ok. 20 – 30 minut. Zazwyczaj robię jedną porcję ‘al naturale’ ;) a drugą w wersji korzennej : w zależności od nastroju dodaję cynamonu, czasem również nieco imbiru, kardamonu, goździków czy otartej skórki z pomarańczy. A czasem i rumu (dodam, że z amaretto i armaniakiem również świetnie smakują! ;) ).
Tym razem, dzięki pomysłowi Evayi (z Forum MniamMniam) przygotowałam powidła śliwkowe z dodatkiem wody różanej i kardamonu (to te nieco jaśniejsze na zdjeciu); Evaya dodała do swoich nieco domowej konfitury z płatków róży, ja natomiast musiałam zadowolić się tylko wodą różaną. Jeśli lubicie różane smaki, spróbujcie tego połączenia, z pewnością i Wam przypadnie do gustu :)
(na kilogram śliwek dodałam ok. 3 łyżki wody różanej, już pod koniec smażenia, oraz ok. ¾ łyżeczki mielonego kardamonu + odrobinę cynamonu)
Evayo – raz jeszcze dziękuję za inspirację! :)
‚
po lewej – powidła z dodatkiem suszonych czereśni i migdałów
‚
W tym roku do jednej partii powideł postanowiłam też dodać suszone czereśnie (ok. 400 g suszonych czereśni na 1 kg śliwek), choć niestety ze względów ekonomicznych był to eksperyment na niewielką skalę, ceny suszonych czereśni bowiem nie są zbytnio przyjazne… (przynjamniej tutaj). Czereśnie namoczyłam wcześniej przez kilka godzin w amaretto (z dodatkiem niewielkiej ilości gorącej wody), następnie drobno posiekałam i ugotowałam je (kilkanaście minut) z dodatkiem płynu pozostałego z namoczenia owoców, po czym dodałam je do wysmażonych wcześniej powideł, dosypując odrobinę cynamonu (lekko zmiksowałam na koniec powidła blenderem, by miały bardziej ‚jednolitą’ konsystencję). Uprażyłam też ‘słupki’ migdałów na suchej patelni i dodałam je do powideł pod koniec smażenia. Otrzymałam aromatyczny i ciekawy w smaku mariaż, który z całą pewnością powtórzę w przyszłym roku (postaram się chyba jednak wcześniej o domowe ususzenie czereśni ;)).
‚
‚
W tym roku ponownie polecam Wam również śliwki w czekoladzie; możecie je przygotować np. w taki sposób – klik (oryginał podany przez Joannę na forum CinCin) lub z dodatkiem suszonych śliwek – klik, co mnie osobiście wyjątkowo przypadło do gustu (wiem, że niektórym z czytelników również ;)).
A jeśli czasu (lub ochoty ;)) na przetwory macie niewiele, przypominam Wam przepis na pyszne i niekłopotliwe w przygotowaniu śliwki w słodkiej marynacie – klik, które są idealne np. jako dodatek do jesienno-zimowych deserów. Zaś dla amatorów mniej słodkich przetworów – taki oto aromatyczny śliwkowy chutney – klik :
Pozdrawiam serdecznie!
‚
Jak zobaczyłam ten ser kozi z powidłami to się zaśliniłam :)
Basiu, potwierdzam – taki kozi ser z chutneyem smakuje wyjatkowo bosssko! :)
Piękne zdjęcia Beo i śliczne łyżeczki :)
Ja co prawda miałam już nie robić żadnych przetworów ze śliwek, ale chutney prezentuje się tak wspaniale, że chyba wybiorę się jutro po śliwki.
Jeszcze chciałam Ci podziękować za ‚cukiniowe’ przepisy, z których, w ramach zjedzenia zapasów cukini, intensywnie korzystam i wg których wszystko wychodzi pyszne :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Zosiu, milo mi ze cukiniowe przepisy sie przydaly! :)
Uwielbiam Twoje zdjecia, sa takie piekne:)
a sliwkowe propozycje sa bardzo kuszace:)
Aga, dziekuje serdecznie!
Bea uwielbiam twoje przetwory , Uwaga będę ściągać :D
Margot, sciagaj prosze! Bardzo lubie takie sciaganie :))
po niedzieli biorę się za ściąganie , bo mam w planach powidła i to w kilku wersjach :) pozdrawiam
O, Bea, cudowności…:)
U nas ceny suszonych czereśni tez nieprzyjazne, ale czereśnie suszone są takie pyszne… Jak dla mnie najlepsze zaraz po suszonych gruszkach…Nie dziwię się. ze chcesz je sama suszyć, ja tez mam taki plan na przyszły rok:)
Wszystkiego dobrego, Bea!
Ewelajno, tutaj 100g to prawie 10 frankow (czyli aktualnie ponad 30 zl!), koszmar…
Bea, ja właśnie zabieram się do robienia powideł. Powidła to jeden z niewielu słodkich przetworów, bez których żyć nie mogę… Przyznam, że tak jak już Ci mówiłam, strasznie ostrożnie podchodzę do kombinowania ze słodkimi przetworami. Moje największe modyfikacje to dodatek alkoholi różnych. Dopiero szaleje ze słonymi i pikantnymi słoiczkami :-)
O, ja też robię śliwki w czekoladzie! W tym roku postanowiłam je trochę skomplikować i czymś nadziewać… I tez robię śliwkowy chutney co roku, ale coraz częściej się łapię na tym, że na jego miejsce zawsze wole powidła…
Właśnie kliknęłam na śliwki w czekoladzie! Niesamowite! Muszę szybko spróbować zrobić to samo zanim znikną śliwki! (Ale oczywiście tego się nie da dłużej przechowywać, prawda?)
A propos, ostatnio znajomy brytyjski bloger powiedział, ze jego mama robi dżemy z mrożonych drobnych owoców (np jagody, jeżyny). Mrozi sama, a potem robi dżemy, które podobno trzymają się tak długo jak normalne ze świeżych owoców. Czy słyszałas coś podobnego kiedyś?
Kusi mnie żeby kupić w Aligro pełno mrożonych wiśni i robić dżemy!
Sissi, ja z mrozonych nigdy nie robilam, ale na francuskich forach dziewczyny tez bardzo czesto o tym pisza; jakis czas temu ktos wspominal tez (na ktoryms polskim forum lub blogu, lecz nie pomne juz teraz kto i gdzie…), ze mrozi niektore owoce by moc dodac ich pozniej do innych dzemow (gdy danych owocow nie ma w tym samym czasie), wiec mysle, ze to nie problem. Nie sadze, ze moga trzymac sie krocej, bo i dlaczego? Wszak sa tak samo smazone jak zazwyczaj; moze tylko trzeba bedzie je dluzej smazyc wlasnie, gdyz mrozone owoce beda nieco bardziej ‚wilgotne’… Ale moze sprobowac faktycznie warto ;)
A dodatek alkoholu i ja bardzo w dzemach lubie – od czasu pierwszych przetworow z rumem nascie lat temu baaardzo przypadlo mi to do gustu ;))
PS. Co do sliwek w czekoladzie, to nie sprawdzilam niestety jak dlugo moga byc dobre, zawsze mam bowiem tylko 2-3 sloiczki :/
Dzieki za odpowiedz i za rade. Na pewno sprobuje z wisniami w tym roku w takim razie!
Ja to chyba za bardzo hurtowo robie przetwory ;-) Dzis np. kupilam cala skrzynke sliwek na powidla…
Sissi, ja wiem, ze nie mam cierpliwosci na taka ilosc za jednam zamachem ;) Dlatego wole raz-dwa razy w tyg. kupic po dwa – dwa i pol kg ;)
PS. Daj koniecznie znac (stp ;)), jak wyjda te ‚mrozonkowe’ eksperymenty!
u mnie też dzisiaj powidła, a właściwie od kilku dni, bo pierwszą partię przesłodziłam i musiałam dosmażać następne, żeby to zniwelować :)
Jswm, mam nadzieje, ze powidla juz ‚naprawione’? ;)
ładnie sobie dogadzasz, odpaliłabyś słoiczek ;-)
Zielenino, szkoda ze nie mieszkasz blizej ;))
Piękna taca! Surowa, rustykalna – cudo!
Dziekuje w imieniu tacy! Tez mi sie bardzo spodobala :))
Ja zabieram się do smażenia powideł lada dzień, robię podobnie. Będę musiała kupić śliwki, bo nie dopisały w tym roku…
Pozostałe propozycje bardzo smakowite :)
Masz racje Grazyno, i u nas mam wrazenie, ze sliwek w tym sezonie zdecydowanie mniej…
No niestety, jak ostatnio pisałam u siebie, u mnie amatorów nie ma na powidła, więc poprzestanę na podziwianiu nie moich przetworów. :) Ale chutney, powtórzę się, pycha i cieszę się, że znów go (dla siebie) przyrządziłam. :)
Uściski!
Malgos, dlatego ja robie przetwory dla siebie, w przeciwnym bowiem razie musialabym jesc caly rok tylko i wylacznie dzem truskawkowy ;))
Beo, jak pięknie i jak pysznie! Za każdym razem gdy tu zaglądam, podziwiam Twój wszechstronny talent – do gotowania, pisania, fotografowania. Jak Ty to robisz? :))
Prosze tu sobie ze mnie nie dworowac Oliwko! Dobrze wiem, ze wszystko mozna przeciez zrobic lepiej… ;)
A ja myślę, że lepiej już nie można. Jest perfetto:))
Grazie mille! :*
:D
no i po co ja tu zajrzalam… w zoladku mi zaburczalo na widok tych Twoich wyrobow… lece do spizarki wyciagnac jeden ze swoich sloiczkow… pozno w nocy a ja zajadam sie chlebem z konfitura… to wszystko Twoja wina Beo…
piekne zdjecia!!!!
spokojnej nocy….
Przykro mi bardzo Dario, ze przeze mnie musialas jesc chleb z konfitura tak pozna pora ;)
Z wielka ochota poogladalam i poczytalam te propozycja, wprawdzie robic nie bede,ale co mi szkodzi pomarzyc???? jedynie ten chutney zrobie (chyba……najprawdopodobniej….)
Usciski :)
Gosiu, zrob! Moze bedzie tak jak z baklazanem? ;))
hihi :) to juz nie jest kwestia lubienia,tylko……. (wstydze sie :))…. lenistwa :)….ale sie postaram :)
Usciski :)
Gosiu, nie ma sie czego wstydzic – maja tysiac spraw na glowie nie zawsze ma sie czas na inne sprawy i trzeba niestety dokonywac wyborow; poza tym jestem jak najbardziej w stanie zrozumiec, ze nie kazdy lubi mieszac smazace sie w rondlu owoce i ‚bawic’ sie w sloiczkowanie ;)
mam słabośc do śliwek. lubię je okrutnie :-)
Asiejo, ja rowniez :)
J’aime beaucoup les couleurs et le style de tes dernières photos. Très automnal, cosy, un rien ténébreux. Vraiment, ça change des petites serviettes blanches à fleurs qui ont fleurit tout l’été… loll !
Autre chose, le chutney sur le fromage …. rhaaa ….. me fait trop envie ! La recette en français, c’est possible ?
Merci Véro! Contente que les photos te plaisent :) (pourtant l’été et serviettes à fleurs pouuraient durer un peu plus longtemps ;))
Voici la recette du chutney pour toi :
Chutney de pruneaux (quetsches)
800 g de pruneaux (p.ex. Fellenberg)
200 g d’oignons rouges
150 g de raisins secs
90-100 ml de vin rouge sec
40 ml de vinaigre balsamique
100 g de miel
50 g de sucre muscovado
1/2 – 3/4 cc de gingembre en poudre (ou environ 1/2 cs de gingembra frais, râpé)
1 cc de cardamome moulue
1/8 cc de clou de girofle moulue
1 pincée de poivre de Cayenne
Laver et sécher les pruneaux, enlever les noyaux et couper les fruits en morceaux. Hacher finement les oignons. Mettre tous les ingrédients dans une casserole et cuire à feu doux jusqu’à ce que le mélange épaississe, en remuant régulièrement (pour moi ça a duré un peu plus d’une heure). Mettre dans des bocaux propres, stérilisés (et éventuellement pasteuriser).
Désolée de ne pas avoir tenu ma promesse et d’avoir ‚légèrement’ ;) abandonné le blog en français… Mais si une recette te plait un jour (ou sa photo ;)) – n’hésite pas à me demander la traduction! Ce sera avec un grand plaisir :)
Bonne soirée et bon weekend!
(je retourne à la cuisine, aujourd’hui je ‚travaille’ les figues ;))
Ratunku!!!!!
Skąd mam wziąć suszone czereśnie? U nas tylko wiśnie są…
Uwielbiam Twoje przetwory!
Amber, a u mnie wrecz przeciwnie – suszonych wisni brak :( A przynajmniej wielka to rzadkosc…
Informacja o kończących się węgierkach bardzo, bardzo niepokojąca, bo ja myślałam, że mam jeszcze mnóstwo czasu. Ale w takim razie chyba nie ma wyboru i w najbliższy weekend śliwki idą do garnków (a potem słoiczków). Jak zapewne podkreślałam wiele razy ;) smażenie czegoś przez trzy dni to nie na moją cierpliwość (chociaż ma to też związek z aktualnymi możliwościami użytkowania kuchni), więc będzie jednodniowo, na pewno z rumem, bo to mój ulubiony smak z zeszłego roku.
Karolino, ja tez myslalam, ze bede miec wiecej czasu, a tu prosze… Co do smazenia przez kilka dni, to oczywiscie mozna tego dokonac w jeden dzien bez problemu ;) ja jednak wole postac przy kuchence poltorej godziny maksimum, zamiast pol dnia, ale to takie moje osobiste lenistwo ;)
Pozdrawiam!
No popatrz,kto by pomyślał.
A ja sądziłam,że w kraju dobrobytu wszystko jest.
To może jakaś wymiana…
Powidła śliwkowe robię identycznie ja Ty, to zresztą obok dżemu agrestowego moje ulubione słodkości w słoikach. Niestety śliwki w tym roku przegapiłam z powodu urlopu, ale mam jeszcze kilka słoików z zeszłego roku:) Ale ten chutney bardzo mnie zaciekawił, nie wiem tylko czy na targu jeszcze dostanę węgierki…z kozim serem musi być pyszny:)
Pozdrawiam, świetne zdjęcia jak zwykle zresztą:)
Lulka, agrestowe powiadasz? U mnie dosyc trudno o dobry, dojrzaly agrest (wiekszosc sprzedawana jest lekko ‚zielona’ :/ ), wiec nawet nie wiem, czy lubie takie agrestowe przetwory bardziej od sliwkowych ;) Postaram sie przetestowac w przyszlym sezonie :)
Masz rację, Bea, agrest musi być bardzo dojrzały, prawie żółty. Ale dżem z niego jest niezrównany, musi być smażony kilka dni aż będzie ciemny i gęsty.
Bardzo go lubimy. Mam osoby w rodzinie, które tylko czekają na gotowe słoiczki:)
Hurra, dostałam węgierki, wprawdzie już dużo droższe, ale niech tam:)
Lulka, czyli robisz podobnie jak powidla, tak? I nie przecierasz skorek przez sito czy cos w tym stylu, tylko wszystko razem smazysz jak sliwki? Postaram sie wiec sprobowac w przyszlym roku :)
I trzymam kciuki za sliwkowe przetwory!
Pozdrawiam :)
Amber, napisze ‚wymianowego’ maila, dobrze?
Pozdrawiam!
O proszę z nieba mi tutaj z tym wpisem spadłaś, bo ja mam właśnie skrzynkę śliwek i zabieram się za ich przetwarzanie:) Podoba mi się ta kombinacja z woda różaną i chyba spróbuję i takiej w tym roku:) Pozdrawiam!
Atino, mam nadzieje, ze te z woda rozana i Tobie posmakuja :)
Akcja śliwki zakończona sukcesem. Zrobiłam chutney i śliwki w czekoladzie. Nie mogę się zdecydować, które pyszniejsze :) Dziękuję za przepisy, chociaż troszkę je zmodyfikowałam (wyznaję zasadę Twojej Cioci;)). Pozdrawiam!
Agato, ciesze sie niezmiernie! A zasada Cioci jest najlepsza :D
Pozdrawiam!
Ze wszystkich rodzajów dżemów, konfitur i marmolad najbardziej lubię właśnie śliwkowe. :-)
Kasiu, ja rowniez gdybym miala wybrac tylko jedne, wybralabym wlasnie sliwkowe; nawet wtedy, gdy bylam unieruchomiona z powodu stopy, powidla sliwkowe zrobilam :)
Pozdrawiam!
Uwielbiam śliwkowe powidła, kojarzą mi się z dzieciństwem. Koniecznie muszę zrobić i w tym roku, bo normalnie wyjadam łyżeczką ze słoika.
I co jeszcze Beatko, zrobiłam dżemik z brzoskwiń wg Twojego przepisu, ale trochę mi się nie chciało i dodałam tylko cukier i cytrynkę. Wyszło bajeczne, bajeczne. Jeden słoiczek poszedł w świat i dziś odbieram telefon, że bajeczne do potęgi n-tej. Teraz to ja WSZYSTKIE dżemiki będę robiła wg twoich wskazówek.
Gdzie Ty się ukrywałaś przez te wszystkie lata mojego gotowania?
Aniu, dziekjue Ci serdecznie za tak mile slowa! Gdybym tylko miala wiecej czasu (czytaj : gdybym nie byla kobieta pracujaca ;)) to i przepisy czesciej by sie pojawialy… ;)
Milo mi, ze brzoskwinie posmakowaly! Dzis pojawia sie tutaj tez figi, moze tez Cie skusze? ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Beo,
cudownie.Czekam!
Nie przecieram agrestu, robię podobnie jak powidła, tylko więcej cukru. Pod koniec smażenia wsypuję garść agrestu świeżego, robi się szklisty i jest w całości. Lubię wyjadać takie całe słodkie owocki ze słoika:) Jedyną uciązliwością jest obieranie agrestu z małych „wąsików”.
Serdecznie pozdrawiam!
I skusiłam się na te różano kardamonowe – bardzo mi smakują:) W przyszłym roku zrobię ich więcej :) Choć jednak nie przebiły Twojej śliwki w czekoladzie:) Pozdrawiam!
Pingback: 2011 w kulinarnej pigułce ;) « Bea w Kuchni