‚
Wciąż pokutuje opinia, iż jesienią i zimą nie jest łatwo przygotować w kuchni coś ciekawego / kolorowego / optymistycznie nastrajającego (niepotrzebne skreślić ;)). Sezonowe, jesienne warzywa ponoć nie zawsze są wystarczającą inspiracją, z czym – jak już pewnie wiecie – absolutnie się nie zgadzam! :) I jak najczęściej staram się przekonać ‘niedowiarków’, iż nawet teraz na naszych talerzach naprawdę nie musi być nudno, że może być kolorowo i smacznie.
(zainteresowanym przypominam dwa wcześniejsze wpisy dotyczące jesienno-zimowych warzyw : tutaj tegoroczny – klik oraz zeszłoroczny – klik)
‚
‚
Oprócz dyni (która góści u mnie aż do wiosny), jesienią i zimą warto włączyć do naszego menu wszelkie korzenne warzywa; buraki, pasternak, pietruszka, seler czy rzepa (uwielbiam surówkę z czarnej rzepy!) pełne są witamin i soli mineralnych, które z pewnością pomogą w walce z jesiennym katarem i przeziębieniem ;)
‚
‚
Warzywa, które mamy teraz do dyspozycji nie są może wizualnie tak atrakcyjne jak wiosenne nowalijki, potrzebują też zdecydowanie dłuższej ‘obróbki’, warto jednak pośwęcić im nieco naszego cennego czasu i włączyć je do jesienno-zimowego menu. A tym, którzy twierdzą, iż aktualne sezonowe warzywa są szare i nudne, polecam mariaż żółtych i ‘pasiastych’ buraków (odmiana ‘chioggia’) – czyż nie są urocze? :) W smaku są o wiele bardziej delikatne od poczciwego buraka ćwikłowego, sprawdzą się więc tam, gdzie nie chcemy ‚zagłuszać’ bardziej wyrazistych składników.
‚
‚
Tego typu warzywa wyjątkowo dobrze smakują pieczone, potęguje to bowiem ich smak i aromat. Tym razem małe buraki (pokrojone w ósemki) upiekłam skropione oliwą, z dodatkiem soku z pomarańczy i odrobiny mielonego kuminu, co nawet ‚nie-warzywnym’ osobnikom wyjątkowo przypadło do gustu ;)
(pomysł podpatrzyłam 2-3 miesiące temu w jednym z czasopism kulinarnych, niestety nie pomnę w którym… bardzo możliwe, że był to miesięcznik Delicious lub BBC Good Food)
‚
‚
Do tego pieczona dynia, pasternak i korzeń pietruszki (warzywa piekłam w 200°, do miękkości, lekko posolone i skropione oliwą, przez ok. 30 minut – buraki nieco dłużej), prażona kasza gryczana oraz pomarańczowy vinaigrette : ok. 3 łyżki oliwy + 3 łyżki wyciśniętego soku z pomarańczy + niecała łyżka redukcji octu balsamicznego / ‘kremu’ (lub ok. 1 łyżka octu balsamicznego + odrobina miodu lub syropu z agawy); sos mieszamy z połową czerwonej cebuli (kroimy ją w cienkie piórka) i dodajemy sporo posiekanej natki pietruszki; całość posypujemy lekko uprażonymi na suchej patelni orzechami lub pistacjami i suszoną żurawiną.
(inspiracja : roasted veg winter salad, ‚Feel Good Food’, z moimi sporymi zmianami)
‚
‚
Mimo, iż ‘mięsożercom’ trudno w to uwierzyć ;) to sałatka ta jest naprawdę niezwykle sycąca; jeśli nie lubicie kaszy gryczanej, możecie użyć każdej innej lub też podać sałatkę np. z soczewicą czy komosą ryżową (quinoa). Wszelkie warianty są jak najbardziej dozwolone, choć mnie właśnie z kaszą gryczaną sałatka ta smakuje najbardziej :) A nadmiar pieczonej dyni i buraków podaję często w towarzystwie rukoli i koziego sera, idealnie bowiem do siebie pasują.
‚
‚
* * *
‚
… and the Winner is… czyli nowa książka Sophie Dahl trafia do :
Trzkasieńki
(zamiast losującej ‚sierotki’ ;) czy maszyny losującej tym razem była to ‚mieszanka’ dnia i roku moich urodzin – komentarze wpisane podwójnie przez te samą osobę liczyłam tylko raz)
Kasiu, proszę o kontakt zatem i mam nadzieję, że książka Ci się spodoba :)
‚
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę udanego tygodnia!
‚
I przypominam, iż we wtorek możecie upiec szwedzkie bułeczki adwentowe z szafranem (Lusserkatter), pieczone w Szwecji w dzień świętej Łucji (zeszłoroczny wpis i przepis tutaj – klik)
‚
‚
Beo, z przyjemnością oglądam u ciebie wszystkie te kolorowe odmiany warzyw, do których niestety nie mam teraz dostępu, ale jeśli kiedyś będę miała, moje teoretyczne przygotowanie będzie doskonałe :-) A sałatki jesienno-zimowe robię mimo to, z czego się tylko da i tak kolorowe, jak starcza możliwości! Kasza gryczana i buraki – bardzo mi się razem podobają, każde z osobna też :-)
Te wszystkie warzywa wyglądają obłędnie:) A ja właśnie patrze sobie na dynie i zastanawiam sie co z niej robić;) Pozdrawiam:)
No i wszystkie moje smutki poszły w las…. ;-) Dzięki, Bea!!! :D
Pysznie wygląda taka jesienna sałatka , jak i wszystkie te piękne warzywa!
Nie ma to jak kolory na talerzu,a te są takie intensywne i ładne. :)
Uściski Beo:*
Ps. Te bułeczki są cudne, pokusiłabym sie, ale nie wiem,czy mi wystarczy czasu.
Beo, cudownie kreatywne podejście do warzyw ;) Przepis mnie absolutnie zachwycił, tym bardziej że nie należę do mięsożerców. Miłego tygodnia!
Jeszcze chwilę temu nie wiedziałam co dziś zrobić na obiad ;-) Jak dobrze, że można tu zajrzeć, obejrzeć obłędne zdjęcia, podpatrzeć przepisy. Szkoda, że u nas te ciekawe odmiany warzyw nie są dostępne.
A tak przy okazji: Cantucci imbirowe robią furorę wśród całej rodziny i znajomych – wielkie dzięki Beo.
Hanko, ciesze sie niezmiernie, ze imbirowe cantucci i wam posmakowaly! :)
Wygląda nieziemsko :) Co prawda nie potrafię sobie wyobrazić takiego połączenia smaków, ale z chęcią bym spróbowała. A zamiast oliwy polecam przerzucić się na olej rzepakowy – wbrew powszechnym opiniom jest zdrowszy i nie ma tej goryczki, którą ma oliwa :)
Gruszko, dla mnie oliwa nie ma absolutnie zadnej nieprzyjemnej goryczki – uzywam jej do wszystkiego i nie mam niestety ochoty z niej rezygnowac ;)
Beo,sałatki wyglądają tak radośnie!
Piękne,energetyczne kolory.
Chce mi się jeść!
Ciepło Cię pozdrawiam.
Amber, prawda, ze od razu jest bardziej pozytywnie? Nawt jesli za oknem taka szaruga jak dzis… :)
Beo,jest tak radośnie przede wszystkim.I świetnie dobrałaś te talerze.Taka optymistyczna kolorystyka.
Wszystko idealnie do siebie pasuje.
Jak na obrazie mistrza.
Oj… Do artyzmu wiele tutaj brakuje ;) ale milo mi, ze zrobilo sie cieplej i bardziej pozytywnie ;)
Do Gruszki z fartuszka – ta goryczka jest naturalna dla dobrej oliwy.Zawiera cenne dla organizmu składniki,których olej nie posiada.
Pozdrowienia!
Bardzo apetyczne i inspirujące danie! Utwierdziło mnie w przekonaniu, że mięso nie musi być nieodłącznym składnikiem obiadu. Lecę po warzywa, włączam piekarnik i do dzieła! Pozdrawiam przedświątecznie : )
Maryno, jak najbardziej nie musi! Choc to oczywiscie kwestia przyzwyczajenia.
proste a wygląda wykwitnie
Talerzyk…ach, ale ty wiesz, że ja takie talerzyki lubię.
Narzeczono, przyznaje, ze i ja ten talerz uwielbiam (oryginalny angielski, dostalam od kolezanki z pracy :)).
ech chciałabym mieć taki wybór buraków, bo je uwielbiam :)
Cieszą oczy te jesienne warzywa i ich kolory – aż chciałoby się jeść.
melduje sie!!! z usmiechem na twarzy i radoscia w sercu!!! niezmiernie ciesze sie z wygranej :))))
Niesamowicie malarskie są te kompozycje, Beo, a że smakowite to jestem pewna ;-) Codziennie w moim piekarniku lądują buraki w alufolii – przepadamy za nimi! Twoja propozycja jest kusząca bardzo, bardzo… ;-) a Twój entuzjazm dla warzyw – zaraźliwy ;-)
Ściskam czule!
ps
Melasa dotarła w całości, napisałam maila ;-)
Czy ktoś wie jak się nazywa masa marcepanowa po francusku i czy można ją kupić we Francji?
Będę wdzięczna za pomoc.
Witaj Natalio, masa marcepanowa / marcepan to po francusku ‚pâte d’amandes’ / ‚massepain’; niestety nie wiem, czy mozna znalezc ja w kazdym supermarkecie we Francji, ale jutro moge dopytac kolezanke w pracy jesli chcesz.
Pozdrawiam
Byłabym bardzo wdzięczna!:) Moi znajomi o czymś takim nie słyszeli, ale mam nadzieję, że nie są na bieżąco.;)
Serdecznie pozdrawiam!:)
Natalio, kolezanki twierdza, ze mase marceanowa mozna kupic w marketach we Francji bez problemu, mam wiec nadzieje, ze i w Twoim regionie bedzie (choc moze byc trudniej w malych miasteczkach, nie wiem, gdzie aktualnie przebywasz…).
Pozdrawiam!
Natalio, czy udalo Ci sie kupic ten marcepan?
pieknie, kolorowo i napewno smacznie:)
Beo wiesz odkrywam, że jesienią czy zimą też może być kolorowo. Bo przecież to teraz żurawina czy granaty. No i dynia oczywiście. Na bazarku jabłka, papryki i papryczki, nie można narzekać. A Szwedzkie bułeczki upiekłam, ale straszliwie bezkształtne mi wyszły.
Ja troszkę narzekam, ale tylko troszkę. :) Głównie dlatego, że ziemniak, pietruszka i burak są bardzo fajne, pod warunkiem, że nie muszę się nimi żywić na okrągło przez całą długą zimę. Mimo wszystkie zielone warzywa i kolorowe owoce są dużo bardziej atrakcyjne. :D Poza tym narzekamy chyba też z przekory, bo po prostu tęsknimy już za wiosną…?
Tak czy siak, ta sałatka to bardzo przyjemna propozycja. :) Ja tylko tradycyjnie już żałuję, że w PL ciężko o zakup niektórych warzyw, które gdzie indziej są na porządku dziennym. Kolorowych buraków i pasternaka oczywiście jeszcze nigdy u nas nie spotkałam. Ale nie tracę nadziei! Do niedawna jeszcze, dyni hokkaido, piżmowej czy karczochów też nie było! A teraz już są. :) Znaczy idzie ku lepszemu. :)
Uściski! :*
Buraki należą do moich ulubionych warzyw. Zazdroszczę różnorodności ich gatunków. Bardzo jestem ciekawa jak smakują takie pięknie żółciutkie czy w paseczki. Podobnie jak przedmówczyni ;) mam nadzieję, że doczekam czasów kiedy bedę mogła kupić te odmiany w Polsce.
Pozdrawiam :))))))
Beo, odwiedziny Twojego bloga to parwdziwa uczta :) również jestem za warzywną agitacją – zresztą Twoje zdjęcia są tak piękne i przekonujące, że trudno nie ulec warzywom :)
Ta odmiana buraka jest przeurocza.
A sałatkę Beatko podkradam, bo robimy rewolucję w domowej diecie :) Przyda się :)
ściskam
Oczko, taka salatka na wszelakie ‚rewolucje’ jak najbardziej sie nada! ;)
Trzymam kciuki za zmiany w takim razie :)
Bea, Wesolych Swiat Ci zycze z calego serca. Aby byly takie jakie sobie wymarzylas. Dziekuje serdecznie za kartke. Pozdrawiam ze Sz-na.
Alicjo, dziekuje! :*
Zrobiłam tą sałatkę dzisiaj na obiad i po (lekkim;) świątecznym obżrastwie smakuje wspaniale. Gorąco polecam i dziękiję za inspiracje. PS. Uwielbiam Twojego bloga!
Keiro, witaj! Milo mi, ze salatka i Tobie przypadla do gustu! Po swiatecznych ekscesach jest ona jak najbardziej wskazana ;)
Pozdrawiam!
Pingback: 2011 w kulinarnej pigułce ;) « Bea w Kuchni
A czy ta sałatka powinna być na ciepło?
Kanga, podaje ja na cieplo w dniu przygotowania, ale mozna ewentualnie spozyc ja na zimno.
Pozdrawiam
super, przetestowałem, smacznie. :)
Pingback: Z jesienią w tle… « Bea w Kuchni