Chandeleur i dzień pełen naleśników

crepes1

‘Powiadają, że Gromnica to już zimy połowica, ale bywać nie nowina, że dopiero ją zaczyna.’

W tym roku jak widać, zima postanowiła się rozpanoszyć dopiero w lutym i nęka nas w tym tygodniu wyjątkowo mało przyjaznymi temperaturami (a przede wszystkim lodowatym wiatrem…). Na szczęście dzień nie był ani słoneczny, ani mokry, jest więc nadzieja, że wiosna nie da zbyt długo na siebie czekać (wszak jak mądrość ludowa głosi – ‘gdy słońce świeci na Gromnicę, to przyjdą mrozy i śnieżyce’, a ‘gdy w Gromnicę z dachów ciecze, zima jeszcze się przewlecze’ ;) ). Mam też nadzieję, że świszcz nie zobaczył dziś swojego cienia ;)

2-go lutego, we Francji, Szwajcarii i Belgii, świętujemy la Chandeleur (od słowa chandelle – cienka, długa świeczka). Dziś nie wszyscy już pamiętają, że dzień ten ma swoje korzenie w dawnym, pogańskim święcie (Festa Candelarum oraz Luperkalia), które  dopiero z czasem zostało powiązane ze świętem ofiarowania Chrystusa w świątyni (40 dni po Jego narodzeniu), a świeca i płomień symbolizowały m.in. oczyszczenie. Dziś za to la Chandeleur nieodmiennie kojarzy się tu wszystkim z jednym słowem – naleśniki! :) To ponoć papież Gelazy I zapoczątkował tradycję rozdawania pielgrzymom cienkich podpłomyków, co przerodziło się później w smażenie naleśników w domach, a ich okrągły kształt i ‘złocisty’ kolor miał podobno symbolizować również słońce, wydłużające się dni i rychły powrót wiosny.

Ze smażeniem naleśników wiąże się jeszcze jedna tradycja : otóż należy w lewej dłoni trzymać monetę, a prawą ręką podrzucić pierwszy smażony naleśnik tak, by zgrabnie wrócił on na patelnię, co zapewni nam szczęście i dostatek na cały rok :)

(w tym sezonie testuję nową patelnię naleśnikową, żeliwną, i niestety nie do końca jeszcze znalazłyśmy wspólny język ;) w związku z czym naleśniki nie są aż tak cienkie jak powinny, ani takiego koloru jak lubię; mam jednak nadzieję, że z czasem się z nową patelnią polubimy ;))

crepes3

Oczywiście najbardziej znane naleśniki, to te rodem z Bretanii, gryczane (‘galettes’, czyli wersja słona naleśników, tylko z dodatkiem jajka, wody i soli; przy okazji polecam Wam bardzo ciekawy wpis Leloop – klik, prosto z Bretanii, nie tylko na temat ‚galettes’ :) ). Jestem w stanie jeść je praktycznie codziennie; i te tradycyjne – z szynką, serem i jajkiem, ale i takie ze szpinakiem i pleśniowym czy kozim serem i orzechami na przykład.
Naleśniki na słodko (‘crêpes’) tradycyjnie przygotowywane są z mąki pszennej, a ich odmian jest całkiem sporo. Niektórzy do ich przygotowania używają mleka, inni dodają też wody (również gazowanej) czy piwa; do przygotowywanego ciasta możemy też dodać np. otartą skórkę z pomarańczy, wanilię czy ‘chlust’ rumu, Grand Marnier czy innego aromatycznego ‘wkładu’ ;) Wariacjom ‘na temat’ nie ma właściwie końca. Pamiętajmy jednak, iż jeśli ciasto będzie zbyt gęste, trudno będzie usmażyć cienkie naleśniki (im ciasto rzadsze, tym naleśniki będą cieńsze).

Przygotowując naleśniki warto jest też używać różnych typów mąk lub różnych rodzajów mleka (np. kokosowe czy migdałowe), dzięki czemu otrzymamy inny, niebanalny smak. Często mieszam mąkę pół na pół z razową, używam też mąki kasztanowej czy kokosowej (tą ostatnią zastępuję ok. ¼ mąki pszennej). Naleśniki przygotowywane tylko na mleku roślinnym są często bardziej delikatne i trzeba bardziej uważać podczas przewracania ich na drugą stronę. Dlatego jeśli nie jesteście uczuleni na ‚krowiznę’, dobrze jest użyć mleka roślinnego i krowiego, ciasto bowiem dzięki temu będzie przyjemniejsze w obróbce. Dobrze jest też przygotować ciasto wcześniej i odstawić je na mniej więcej godzinę (lub na dłużej, wtedy jednak wstawiamy ciasto do lodówki), by mąka mogła napęcznieć i by gluten mógł odpowiednio się rozwinąć – naleśniki będą miały idealną, aksamitną konsystencję, będą sprężyste, a nie twarde.

Nie będę pewnie zbytnio oryginalna gdy napiszę, iż jedną z moich ulubionych wersji słodkich naleśników są ‘crêpes Suzette’, czyli niezwykle aromatyczne naleśniki podawane z maślano-pomarańczowym sosem, które w oryginale przygotowywane były z dodatkiem nie pomarańczy, a mandarynek oraz likieru curaçao (dawniej nie był on jeszcze niebieski ;)), dziś natomiast częściej spotyka się wersję pomarańczową właśnie, z dodatkiem Grand Marnier. Jedyne co kilka lat temu zmieniłam, to ów pomarańczowo-maślany sos, który teraz zastępuję serkiem mascarpone z ‘pomarańczowymi’ dodatkami , a wszystko to przez Cyryla Lignaca, którego przepis (wspominałam o nim tutaj – klik) wyjątkowo przypadł mi / nam do gustu :)

crepes2

Naleśniki z pomarańczowym mascarpone, prawie jak ‘Suzette’ ;)

na ok. 8-9 sztuk (20 cm srednicy)

120 g mąki
szczypta soli
2 jajka
otarta skórka z ½ pomarańczy
ok. 280-300 ml mleka
1-1,5 łyżki stopionego masła lub oliwy / oleju
opcjonalnie : 2-3 łyżki cukru + ‘chlust’ rumu lub Grand Marnier

dodatkowo
250 g mascarpone
otarta skórka z ½ pomarańczy + sok z 1 pomarańczy
ok. 80 g cukru pudru (używam jasnego trzcinowego) lub syrop z agawy / miód z kwiatów pomarańczy, etc.
1 łyżka rumu lub Grand Marnier

Mąkę wymieszać z solą i (ewentualnie) cukrem; w środek wbić rozbełtane jajka oraz część mleka (mniej więcej 1/3) i energicznie wymieszać tak, by otrzymać gładką, jednolitą masę. Następnie dodać resztę mleka, stopione masło / oliwę oraz otartą skórkę z ½ pomarańczy, rum / Grand Marnier, dobrze wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na około godzinę.
Serek mascarpone dokładnie wymieszać z otarta skórka z ½ pomarańczy, dodać ok. 50-60 g cukru + łyżkę rumu lub Grand Marnier, odstawić w chłodne miejsce.
Sok z pomarańczy zagotować z resztą cukru i gotować kilka-kilkanaście minut aż lekko zgęstnieje.
(jeśli po ‘odpoczynku’ ciasto naleśnikowe jest zbyt gęste, możemy dodać nieco wody lub mleka i ponownie dobrze wymieszać)
Smażyć naleśniki na dobrze rozgrzanej patelni, przewracając je delikatnie na drugą stronę po ok. minucie.
Podawać je posmarowane serkiem i polane sosem pomarańczowym.

Uwagi :

- jak pisałam wyżej – im rzadsze ciasto, tym cieńsze naleśniki; jeśli chcemy przygotować te bardziej ‘treściwe’, na 120 g mąki dodajemy ok. 240 ml mleka + 1-2 jajka, by zaś otrzymać te cieńsze naleśniki  – dodajemy ok. 280-300 ml mleka

- jeśli używamy również nieco rumu czy innego płynnego dodatku do ciasta naleśnikowego, dodajmy mniej mleka, zawsze bowiem lepiej jest dodać nieco płynu tuż przed smażeniem naleśników, niż żałować, że ciasto jest jednak za rzadkie ;)

- dodatek stopionego masła / oliwy do ciasta powoduje, iż naleśniki będą o wiele łatwiej się smażyć

- jeśli mąkę i jajka rozmieszamy najpierw z niewielką ilością mleka (ok. 1/3), to unikniemy powstania grudek

- usmażone naleśniki możemy układać w lekko nagrzanym piekarniku (ok. 50°), możemy też przełożyć je papierem śniadaniowym, by się nie skleiły

crepes_chataigne2

Naleśniki kasztanowe, jesienno-zimowe

na ok. 8-9 sztuk (20 cm srednicy)

85 g mąki kasztanowej
40 g mąki pszennej
szczypta soli
2 jajka
ok. 250 ml mleka
1-1,5 łyżki stopionego masła lub oliwy / oleju
opcjonalnie : 2-3 łyżki cukru + ‘chlust’ rumu lub likieru kasztanowego

dodatkowo
125 g mascarpone
125 g kasztanowego puree (najlepiej bez cukru)
cukier / miód / syrop z agawy do smaku
opcjonalnie – 1 łyżka rumu lub likieru kasztanowego

2 gruszki
kilka kandyzowanych kasztanów
1-2 łyżki masła
2-3 łyżki miodu (użyłam miodu kasztanowego)
ziarna z 1 laski wanilii

Mąkę wymieszać z solą i (ewentualnie) cukrem; w środek wbić rozbełtane jajka oraz część mleka (mniej więcej 1/3) i energicznie wymieszać tak, by otrzymać gładką, jednolitą masę. Następnie dodać resztę mleka, stopione masło / oliwę oraz rum / likier kasztanowy, dobrze wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na minimum godzinę (a najlepiej na kilka godzin, w chłodne miejsce).
Serek mascarpone dokładnie wymieszać z kasztanowym puree i rumem / likierem, dosłodzić do smaku i odstawić w chłodne miejsce.
Gruszki obrać i pokroić w średniej wielkości kostkę, kasztany pokruszyć. Masło roztopić z miodem, dodać wanilię, gruszki i kasztany i dusić wszystko kilka-kilkanaście minut (gruszki nie powinny ani się rozpadać, ani być zbyt twarde).
(jeśli po ‘odpoczynku’ ciasto jest zbyt gęste, możemy dodać nieco wody lub mleka i ponownie dobrze wymieszać)
Smażyć naleśniki na dobrze rozgrzanej patelni, przewracając je delikatnie na drugą stronę po ok. minucie.
Podawać naleśniki posmarowane kasztanowym serkiem z ciepłymi gruszkami i miodowym ‚sosem’.

(jeśli przygotujemy ciasto bez dodatku cukru, możemy użyć takich naleśników również do słonego farszu)


crepes_coco1

Naleśniki kokosowe

na ok. 8-9 sztuk (20 cm srednicy)

120 g mąki
szczypta soli
2 jajka
150 ml mleka kokosowego
100 ml wody (lub mleka)
1-1,5 łyżki stopionego masła lub oliwy / oleju
opcjonalnie – 2-3 łyżki cukru

Przygotowanie jak powyżej : mąkę wymieszać z solą i (ewentualnie) cukrem; w środek wbić rozbełtane jajka oraz część mleka (mniej więcej 1/3) i energicznie wymieszać tak, by otrzymać gładką, jednolitą masę. Następnie dodać resztę mleka, stopione masło / oliwę, dobrze wymieszać, przykryć ściereczką i odstawić na minimum godzinę.
(jeśli po ‘odpoczynku’ ciasto jest zbyt gęste, możemy dodać nieco wody lub mleka i ponownie dobrze wymieszać)
Smażyć naleśniki na dobrze rozgrzanej patelni, przewracając je delikatnie na drugą stronę po ok. minucie.
Podawać np. z cytrusowym dżemem (u mnie : pomarańcze, cytryny Meyer + kawałki mandarynek).

Uwagi :
- część mąki (mniej więcej ¼) możemy zastąpić np. wiórkami kokosowymi lub ‘mąką’ kokosową (wspominałam o niej a propos kokosowej kruszonki – klik)

- jak pisałam na początku wpisu – naleśniki przygotowywane tylko na mleku roślinnym są często bardziej delikatne i trzeba bardziej uważać podczas przewracania ich na drugą stronę; jeśli więc nie jesteście uczuleni na mleko krowie, polecam wymieszanie mleka kokosowego z krowim, dzięki czemu ciasto będzie przyjemniejsze w obróbce

- jeśli przygotujemy ciasto bez dodatku cukru, możemy użyć kokosowych naleśników również do słonego farszu


crepes_coco2

*   *   *

Chciałam, by wpis ten ukazał się już wczoraj, jednak z powodu chronicznego już braku czasu, dopiero przed chwilą udało mi się go skończyć… Wybaczcie też, iż w ciągu ostatnich tygodni praktycznie nie bywałam na Waszych blogach i rzadziej też odpowiadałam na komentarze i maile, od jutra jednak obiecuję częściową poprawę, gdyż nareszcie znów nadchodzą wyczekane ferie :)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę miłego weekendu! Ja spędzę go z pewnością w towarzystwie cieplutkiego koca, dobrej książki oraz rozgrzewającego ‚comfort-food’ (no może jeszcze kubek grzanego wina do kompletu… ;) ), nic i nikt bowiem nie zmusi mnie do wyjścia z domu, gdy słupek rtęci spada poniżej -10°C ;)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

75 odpowiedzi nt. „Chandeleur i dzień pełen naleśników

  1. Keira

    Pysznie wyglądają! Ja jeszcze tylko dorzucę jedno (optymistyczne:) przysłowie mojej Babci: Gdy na Gromniczną mróz, koniec zimy już! Oby :D

    Odpowiedz
  2. Jswm

    Zjadłabym te „prawie jak ‘Suzette’ ”
    ale pewnie dla całej reszty musiałabym ugotować coś innego :( takie to już niewdzięczne potwory

    Odpowiedz
  3. Anna Maria

    Podobnie jak Ty, mogłabym jeść crepes i galettes codziennie – niedawno czytałam bardzo ciekawą autobiografię, której bohaterka, Amerykanka, w czasiu kilku miesięcy we Francji je codziennie galette, i pomyślałam sobie: ja też bym tak mogła:-)

    Odpowiedz
  4. kabamaiga

    U mnie dzisiaj na obiad były naleśniki, ale przy Twoich, to takie zwykłe, najzwyklejsze. A z Twoich sama nie wiem, które dla mnie najciekawsze. Pomarańczowe oczywiście, ale i ten kasztan kusi i kokos.

    Odpowiedz
  5. violetta

    Beatko,ale pyszniutkie te twoje nalesniki.Ja wczoraj chcialam zrobic niespodzianke mojemu slubnemu i wyczarowalam nalesniki z dodatkiem maki orkiszowej,no i …mialam za swoje!- zamiast peanow na moja czesc,slubny krecil nosem,bo mu nie smakowaly do konca!!!
    Udanego weekendu-ubieraj sie cieplo,bo wieje…-Wioletta-sasiadka zza miedzy

    Odpowiedz
  6. Majana

    Wszystkie propozycje niesamowicie kuszące. Uwielbiam naleśniki.Moja rodzinka także. Smażę przeważnie w czwartki,jakoś tak się utarło. ;-)
    Pozdrowienia :)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Majano, fajnie jest miec takie kulinarne rytualy :) Ja chyba nie mam ‚nalesnikowego’ dnia, zazwyczaj bowiem smaze je wtedy, gdy akurat nie ma innego pomyslu na kolacje (lub skladnikow ;)) lub gdy trzeba uplynnic dzemowe ‚resztki’ ;)
      Teraz jednak smaze nalesniki rzadziej (unikam nadmiaru jajek) i najczesciej ktores na bazie mleka roslinnego. A dzis na kolacje beda na piwie :)

      Odpowiedz
      1. Majana

        O, na piwie pewnie delikatne i także pyszne. Ja zwykle robię tradycyjnie i ‚na oko’ , ale chętnie wypróbuję też inne przepisy. Może te kokosowe? :))
        Miłego dnia :)

        Odpowiedz
        1. Bea Autor wpisu

          No wlasnie Majano, ja tez zawsze robie na oko, dlatego do tego wpisu przygotowalam chyba 8 roznych ciast / proporcji, by na 100% sprawdzic, ktore lepiej sie spisza :)
          Wczorajsze nalesniki na piwie dobre i na szczescie nie czuc bylo tego piwa w nich, nie przepadam bowiem za smakiem piwa ;)

          Milej niedzieli!

          Odpowiedz
  7. Aleksandra

    Wlasnie sie martwilam ze tak dlugo Cie nie ma!
    Ja jakos nie mam reki do nalesnikow, a moje dzieci ostatnio je polubily. Bea, czym Ty mieszasz ciasto? Rozga? Mikserem?
    Jakie inne nadzienie by pasowalo do kasztanowych? Mam kasztanowa make i nie wiem co z nia zrobic, nie pamietam w jakim celu ja kupilam. A za kremem kasztanowym nie przepadam.
    Pozdrawiam,
    Aleksandra

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Aleksandro, ale czy chodzi Ci mimo wszystko o farsze slodkie, czy moze slone? Bo jesli o slodkie, to wszelakie gruszkowe dzemy swietnie tutaj pasuja (jablkowe rowniez), czy owoce duszone na masle z dodatkiem przypraw (np. jablka z cynamonem czy gruszki z wanilia), moze byc to cos a la mus owocowy, moga to byc kawalki owocow tak jak na zdjeciu powyzej. Moze byc tez sos czekoladowy chy ganache, lub sos waniliowy np. Kiedys w restauracji jadlam nalesniki kasztanowe z czyms, co konsystencja przypominalo cos pomiedzy sosem waniliowym a ‚curdem’, o smaku mandarynkowym, pyszne to bylo.
      Jadlam tez nalesniki kasztanowe w wersji slonej, faszerowane lososiem i porami w kremowym sosie – to tez bylo pyszne.
      Z maki kasztanowej mozesz tez zrobic ciasteczka, za niedlugo powinny byc na blogu ;)

      A ciasto mieszam zwykla trzepaczka (najzwyklejszy reczny ‚fouet’) i tak jak pisalam wyzej – jesli najpierw dodasz malo mleka, maks. 1/3, i energicznie, dokladnie rozmieszasz z maka i jajkami, to nie bedzie grudek, co gwarantuje! I pisze to osoba, ktora zaczynajac kucharzenie zawsze z grudkami walczyla ;) Mieszanie ciasta mikserem za to zawsze konczy sie u mnie grudkami, wiec pozostaje przy recznym wykonaniu ;)
      (czy piszac, ze ‚nie masz do nalesnikow reki’ chodzilo Ci o przygotowanie ciasta wlasnie? czy tez o smazenie?)

      PS. Krem kasztanowy rozmieszany np. z jakims serkiem o wiele lepiej smakuje (i mozna go tez ‚dosmaczyc’ po swojemu).

      PPS. Milo mi, ze ktos o mnie mysli i sie ‚martwi’, gdy mnie tu nie ma ;)

      Odpowiedz
      1. Aleksandra

        Bea dziekuje za te niezwykle wyczerpujaca odpowiedz. Grudek nie mam (stosuje ten patent ze stopniowym dolewaniem mleka), chyba nie posiadlam sztuki smazenia bo przewaznie mi jakies takie za suche wychodza. Dzis kolejna proba bo juz czeka na smazenei Twoje ciasto pomaranczowe i ulepszone mascarpone ;-)
        Moze jednak sprobuje ten krem kasztanowy z dodatkami. A wersja lososiowo-porowa tez brzmi obiecujaco.
        Co do patelni to ja mam problem z zeliwna grillowa le creuset, strasznie ciezko ja domyc. Wczesniej mialam z ikei i bardzo dlugo sie trzymala. Napisalam nawet do le creuset ale niczego madrego mi nie poradzili.

        Odpowiedz
        1. Bea Autor wpisu

          Aleksandro, ja mam wlasnie teraz do nalesnikow te zeliwna Le Creuset i niedawno doczytalam w kilku miejscach w necie, ze nie jest zbytnio lubiana przez uzytkownikow :( Nie chcialam kupic tej ‚powlekanej’, gdyz mimo zapewnien producenta iz ta powloka jest calkowicie bezpieczna dla zdrowia nawet w wypadku zarysowan na dnie patelni, to jakos do konca mnie to nie przekonuje; np. na jednej z takich przecenionych patelni byl taki malenki ‚pecherzyk’ i kiedy mocniej dotknelam go paznokciem, to na paznokciu pozostaly mi takie mikroskopijne drobinki tej powloki… Nie mam wiec jakos ochoty ryzykowac, ze drobinki te przykleja sie do nalesnikow i trafia do mojego zoladka (nie po to sie pozbylam wszystkich teflonowych patelni). Jutro bede probowala dalej ;)
          A co do tej patelni grilowej, to i ja nie jestem z niej tak na 100% zadowolona, choc po powtarzaniu ‚konserwacji’ oliwa jest jednak lepiej niz na poczatku. Moze i z ta do nalesnikow tak bedzie ;)
          A co do ‚twardosci’ nalesnikow, to radze wyprobowac tez nieco inna temperature lub sposob smazenia (dluzej / krocej), gdyz ja zauwazylam, ze mialo to u mnie zwiazek wlasnie ze sposobem smazenia, a nie bylo spowodowane samym ciastem. Gdy nalesniki maja czas sobie ‚odpoczac’ ukladane jeden na drugim na talerzu, to tez powoduje ze robia sie miekkie i bardziej delikatne pozniej.

          Zycze smacznej nalesnikowej degustacji! I milego weekendu :)

          Odpowiedz
          1. Aleksandra

            Halo halo, Bea po raz kolejny stwierdzam ze Twoje przepisy mozna wykorzystywac z zamknietymi oczami, nalesniki wyszly pyszne i udalo mi sie je perfekcyjnie usmazyc!!!
            Natomiast wyszlo mi ich mniej (akurat taka porcja dla nas wiec nie byl to problem), mimo ze byly cienkie i standardowej wielkosci (smazone na nalesnikowej patelni). Dziwne, nie? Moze moje standardy „cienkosci” sa cos nie tego ;-)
            Patelnie grilowa bede cierpiwie oliwic, moze cos z niej bedzie.
            Ciag dalszy komentarzy nastapi bo dzis na kolacje mamy tarte z konfitura z czerwonej cebuli ;-)

          2. Bea Autor wpisu

            Aleksandro, nie masz pojecia, jak sie ciesze! Dziekuje za tak mile slowa, ale i za entuzjazm w testowaniu moich propozycji :)
            Co do ilosci nalesnikow, to poszperalam raz jeszcze w kartkach, na ktorych skrzetnie notuje testowane proporcje i masz racje – z tej porcji mam zapisane ok. 8-9 nalesnikow, a 10-12 ze 150 g maki (nalesniki ok. 20 cm srednicy), zaraz poprawie, przepraszam za niedopatrzenie…

            Mam nadzieje, ze i tarta Was nie zawiedzie :)

  8. Karolina

    Beo, bardzo ciekawe rzeczy opowiadasz o tym naleśnikowym święcie. A same naleśniki jadłabym non stop! A najlepsza twoja modyfikacja Suzette, bomba! Na pewno zrobię je sobie w domu ale zamiast rumy dodam Cointerau :)
    Pozdrawiam Cię gorąco w te mroźne dni.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Auroro, niestety te zeliwne patelnie zupelnie inaczej ‚wspolpracuja’ niz np. tradycyjne, a ta nalesnikowa na dodatek jeszcze mniej niz inne, ale dam nam jeszcze troche czasu ;))

      Odpowiedz
  9. leloop

    u nas tez były krepy, tradycyjne, po polsku ;) z nadzieniem twarożkowo-cytrynowym :)
    te gryczane najczęściej jadamy w sobotę (nie wiem czemu ;) )
    a patelnia żeliwna pewnie lubi wyższą temperaturę :)
    pozdrawiam
    ps. jeżeli świeci słońce to radziłabym jednak spacer :)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Leloop, ja wlasnie tez wole takie nieco grubsze nalesniki, tzn cos pomiedzy cienkimi francuskimi a tymi tradycyjnymi polskimi; i jako iz zawsze lubilam nalesniki z serem, to pewnie dlatego farsz z pomaranczowym mascarpone jest teraz jednym z moich ulubionych ;)
      Patelnia zeliwna jest naprawde dobrze rozgrzana (bardziej raczej nie moze, gdyz nalesnik szybko zmienia kolor na czarny ;)); moze w ferie gdy bede miala wiecej cierpliwosci to znow sie nia ‚pobawie’ ;)

      A co do spacerow, to slonce jest, jednak wieje tzw ‚bise noire’, nie jest to wiec moja ulubiona spacerowa pogoda (np. przy temp. -8 st temperatura odczuwalna to -18 :/ ). Ale gdy tylko wiatr sie uspokoi, to jak najbardziej :)

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  10. Holga

    Mimo, że drugi luty i u mnie był dniem pełnym naleśników i przy zdrowym rozsądku, należałoby zrobić przynajmniej kilkudniowa przerwę, i tak mam teraz ochotę na każdą z Twoich propozycji. K a ż d ą.

    Piękny naleśnikowy post.
    ;)

    Odpowiedz
  11. Sissi

    Bea, Twoje naleśniki są przepiękne, idealne i nie wiem w takim razie jak wyglądają takie z idealnym dla Ciebie kolorem i grubością ;-) Kasztanowe są niesamowite! Mój mąż by na pewno się w nich zakochał. Muszę kiedyś spróbowac.
    Ja przyznam nigdy nie robię słodkich tylko słone z mąką gryczaną. W tym roku jak zwykle zrobiłam je na chandeleur (dzięki za wyjaśnienie! ja zawsze myślałam, że to jest w 100% chrześcijańskie święto) tylko wściekłam się na mąkę, którą kupiłam w Coopie w ostatniej chwili. Naleśniki wyszły tak jasne i tak słabo gryczane, jakby były z mniej niż polową mąki gryczanej! Czy Ty też miałaś takie doświadczenia?
    Ja zwykle kupuję makę gryczaną we Francji i naleśniki sa zawsze brązowe i bardzo gryczane… Zastanawiam się czy we Francji nie robią mąki z prażonej kaszy, a ta, którą tu kupiłam jest z takiej jasnej, nie prażonej (której szczerze nie znoszę). Słowem, bardzo duże rozczarowanie…

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Sissi, te idealne powinny miec troche mniej ciemnych przebarwien no i mogly by byc odrobinke ciensze; ale to nic, i tak nam smakuja ;)
      Co do maki gryczanej, to kupuje teraz ekologiczna (w sklepie ze zdrowa zywnoscia), albo – dawniej – w Globusie; raz zdaje sie kupilam te w Coopie i wlasnie jakas taka jasna mi sie wydawala (zuzylam ja do chleba).
      A skoro juz o nalesnikach mowa – to na jakiej patelni smazysz te swoje? Ja kupilam ostatnio LC i jakos sie nie mozemy ‚dogadac’… :/ Najlepsze mi wychodza aktualnie na zwyklej ceramicznej. Zastanawiam sie tez nad tym elektrycznym ustrojstwem, moze to by bylo jednak lepsze…

      Odpowiedz
      1. Sissi

        Bea, dzieki za odpowiedz. Ja kupilam tez ekologiczna, ale juz ostatni raz tutaj! We Francji ekologiczna jest dwa razy tansza i na pewno brazowa a nie prawie biala.
        ja strasznie rzadko smaze nalesniki i robie to na zwyklej teflonowej patelni… (Kupilam jakas tania kiedys, specjalna do nalesnikow, ale chyba ja wyrzuce).
        Ceramicznej caly czas nie kupilam, ale od kiedy Ty zachwalasz swoja czekam na promocje w Migrosie (oni ciagle 50% na czesc asortymentu robia, kupilam w ten sposob super rzeczy kilka razy) i wtedy tam kupie ceramiczna. Teraz wlasnie pomyslam, ze nie testowalam jeszcze nalesnikow na mojej stalowej super ciezkiej (De Buyer), ktora jest fantastyczna np do jajek sadzonych (i wg mojego meza do stekow, ja sie nie znam ;-) ).
        Do tej elektrycznej to chyba trzeba sie troche nauczyc rozprowadzac ciasto itp, bo chyba przechylic sie nie da ;-) (Ja zawsze przechylam patelnie).

        Odpowiedz
        1. Bea Autor wpisu

          Nie no, wiem ze sie nie da przechylic ;) Mam to drewniane ‚cos’ do rozprowadzania ciasta na patelni (wiesz, ten taki ‚waleczek’, nie wiem nawet jak sie to fachowo nazywa…). Musze dopytac zone tescia, bo cos mi sie majaczy, ze X lat temu ona tego elektrycznego przydasia uzywala…
          Wiesz, ja nie watpie, ze we Francji jest taniej, ale pojscie do sklepu obok pracy zajmuje mi mniej czasu niestety ;) Choc czasami tesknie za tymi francuskimi zakupami… Ale tylko czasami ;)
          Sluchaj, a co do De Buyer, to czy masz te Mineral Element B? Bo ja wlasnie nad ta sie aktualnie zastanawiam… I czy duzo tluszczu trzeba uzyc do smazenia jajek np.? Bo tego sie chyba najbardziej obawiam.

          Odpowiedz
          1. Sissi

            Bea, ja sie chyba na tych elektrycznych sprawach nie znam w takim razie :-)
            A propos patelni, ja jako testowy zakup wzielam dwie patelnie (mala i duza) z tej najtanszej serii ( http://www.debuyer.com/product.php?id=14&cat=14&background=bleu1 ). Tyle samo tluszczu daje co na teflonowa patelnie (u mnie to jest plaska lyzka na osobe, ale na jajko sadzone chyba mniej starcza…). Powiem tylko, ze jajka sadzone sa tak fantastyczne od strony smaku i tekstury, ze warto bylo kupic taka patelnie chociazby dla jajek, ktorych nawet raz na tydzien nie jem :-) Wlasciwie wszystko lepiej smakuje, bo te patelnie rozgrzewaja sie do wyzszej temperatury niz wszystkie jakie mialam do tej pory. Pokrojona piers kurczaka jest bardzo soczysta… Cukinia jest chrupiaca i soczysta… Kupilam patelnie na amazonie (sprawdz ceny, bo do Szwajcarii powyzej 20 euro dostawa jest za darmo!).
            Teraz minusy: to sa tradycyjne patelnie, wiec ciezkie i trzeba je szybko umyc, a po kazdym umyciu wytrzec i posmarowac olejem (latwo rdzewieja), ale mam wrazenie, ze za tak male pieniadze (mala kosztowala chyba 18 czy 19 euro) mam cos prawdziwego i trwalego (ludzie maja te patelnie po kilkadziesiat lat). (Nie wiem czy kupujesz czesto z amazonu, ale w razie czego nie przekrocz 62 frankow za zakup+transport, bo potem sa koszty celne, pocztowe itp, ksiazek wiecej mozna, bo VAT jest nizszy).
            Wiem, ze ja mam blizej do Francji, wiec mi latwiej raz na tydzien sie wyrwac, ale dzis jest tak zimno, ze poszlam po najpotrzebniejsze rzeczy do Coop.
            Co do czekoladek, zdziwie Cie, ale ja dopoki nie sprobowalam tej mietowej nienawidzilam miety i czekolady! Po prostu mialam zle supermarketowe skojarzenia. Jak w koncu ta szwajcarska Syberia sie skonczy koniecznie musimy sie spotkac i musisz chociaz ugryzc kawalek. Kiedys kolezanka przyniosla mi w prezencie pudelko chyba 30 tylko mietowych i sie poplakalam ze szczescia i ze wzruszenia, ze pamietala i o sklepiku i o miecie ;-)

          2. Bea Autor wpisu

            Dziekuje za linka! To w takim razie inna, niz ta ‚moja’, ja bowiem ogladalam ta : http://www.debuyer.com/product.php?id=786&cat=63&background=orange3&start=5 (wiem, ze ciezkie niestety, gdyz ogladalam ja w Manorze ostatnio). I oczywiscie wiem, ze trzeba ja szybko myc i odpowiednio ‚zakonserwowac’, ale to mnie akurat nie przeraza, za to waga odrobine ;)
            A z Amaz. kupuje dosyc czesto, ale najwiecej ksiazek w sumie (wlasnie kolejna partia ma dotrzec po niedzieli :)).
            Co do czekoladek i miety, to obiecuje w takim razie sprobowac; ciekawa jestem, czy i ja zmienie zdanie ;)
            (zdecydowanie jednak dopiero gdy przyjdzie odwilz :D )

            PS. Ja na teflonowa patelnie nie dawalam tluszczu ;)

  12. Małgoś.dz

    Łoo matko. :D Wyobrażam sobie, ze gdyby przyszło mi podrzucać jedną ręką naleśniki (a choćby tylko ten pierwszy) na żeliwnej patelni, to raczej na pewno, zgodnie z wierzeniami – cały rok byłby do niczego. :D A Tobie się udało, Beatk?. :)
    A na mojej liście ulubionych naleśników w pierwszej kolejności są te z mąki gryczanej, z omastą z… (mam nadzieję, że nie będziesz krzyczała :D) z masłem orzechowym. :) Uwielbiam – to mało powiedziane, choć kalorii pewnie z milion. :)
    Ps. U nas mrozy też niemałe, ale zupełnie mi niestraszne, bo wraz z nimi wygląda coraz częściej piękne słońce, którego tak bardzo mi ostatnio brakowało. Nie mniej wiosnę chętnie bym już zaprosiła, a wraz z nią szparagi i całą resztę, za którą tęsknię coraz mocniej.
    Uściski przesyłam! :*

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Nieeee Malgosiu, gdybym chciala podrzucic nalesnik na zeliwnej patelni, to kregoslup z cala pewnoscia by zastrajkowal w tym samym momencie! :D Nalesniki podrzucam na ceramicznej, tylko i wylacznie ;) Poza tym jak pisalam – zeliwna jest w fazie testow, wiec tylko czesc nalesnikow zostala na niej usmazona, niestety :/

      Mam nie krzyczec, ze gryczane z maslem orzechowym, czy ze to maslo orzechowe tak ogolnie? Wiesz, ja kalorii akurat nie licze, ale na polaczenie gryczanych nalesnikow z maslem orzechowym pewnie bym sama nie wpadla ;)

      Wiesz, mrozy by mi nie byly straszne, gdyby nie ten okropny wiatr – ma sie wrazenie, ze jest -20 :/ To ja juz wole troche mniej slonca moze, ale bez wiatru jednak ;) No i -3 by mi calkowicie do szczescia wystarczylo :D

      Odpowiedz
  13. Sissi

    Tutaj niestety bez tluszczu nie da rady. Trzeba chociaz troche…
    Zreszta ja tych patelni nie traktuje jako uniwersalnych. Niektore rzeczy wole na zwyklej tefalowej robic.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Dokladnie tak Sissi – tez uwazam, ze patelnia uniwersalna raczej nie istnieje. Poczytam, jaka jest roznica miedzy to Twoja Carbon i ta Mineral.
      Dobrej nocy! I milej niedzieli :)

      Odpowiedz
        1. Aleksandra

          Hm, zainteresowalyscie mnie tymi patelniami. Ogladalam je kiedys w sklepie ale uznalam ze ta konserwacja bedzie uciazliwa. Ale jesli pozytywnie wplywa na smak, to moze sie skusze… Widze ze na amzaonie opinie sa bardzo entuzjastyczne.
          Nad elektrycznym ustrojstwem do nalesnikow zastanawialam sie przez pare sekund w tym tygodniu jak dostalam zdjecia z przedszkola gdzie moja corka smazyla nalesniki, ale uznalam ze takie prawdziwe domowe nalesniki to chyba tylko na prawdziwej patelni powinno sie smazyc ;-)

          Odpowiedz
          1. Sissi

            Ja mam dwie od okolo roku i poza tym, ze sa ciezkie (powinnam chyba zaczac cwiczyc miesnie rak i ramion!), nie uwazam zeby byly trudniejsze w „eksploatacji” (i tak w zmywarce zadnej patelni nie moge myc). Klade na nie zawsze papierowe reczniki zeby nie zatluscily niczego w szafce. Fakt, ze trzeba je od razu umyc i osuszyc zmusza mnie do szybkiego sprzatania po smazeniu, co jest raczej pozytywne ;-)
            Trzeba tylko na poczatku dokladnie poczytac jak „zahartowac” taka patelnie (co tez jest proste). Polecam przetestowanie chociaz jednej na poczatek.

          2. Bea Autor wpisu

            Aleksandro, ja stwierdzilam, ze skoro nawet te prawdziwe galettes w rodowitej Bretanii smaza na takich wlasnie specjalnych, elektrycznych ustrojstwach, to i ja moge! ;) Poza tym, te ktore jadalam wtedy u tesciow byly naprawde pyszne! I o wiele latwiej bylo przygotowac te super cienkie.
            Co do patelni zeliwnej, to ja juz od pewnego czasu sie do nich psychicznie przygotowuje ;) jedynym minusem do tej pory byla dla mnie ich waga wlasnie. Po testowaniu ich ciezaru w sklepie juz wiem, ze nie kupie tej najwiekszej, a jedynie srednia ;)
            I tak jak pisze Sissi – wazne jest, by te patelnie odpowiednio przed uzyciem ‚zahartowac’ (po francusku to ‚culottage’), wtedy nie bedziemy z patelnia miec wiekszych problemow.

  14. Toczka

    Rany, post marzenie każdego naleśnikojada :D Wszystkie przepisy są rewelacyjne i rzeczywiście niebanalne! Będę musiała wypróbować wszystkich, choć kasztanowe stanowią dla mnie pewną zagadkę :] Zazdroszczę francuzom i belgom takiego święta… Myślę, że na własny użytek mogłabym je przygarnąć do domu i świętować kilka razy w roku :D

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Toczko, mysle ze jak najbardziej tego typu ‚kulinarne’ swieta warto choc dla zabawy przygarnac pod swoj dach ;)
      Nalesniki kasztanowe sa jednymi z moich ulubionych, ale ja ogolnie lubie kasztany w kazdej chyba postaci. Regularnie uzywam maki kasztanowej do wypiekow, uwielbiam ten samk.

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  15. Usagi

    Beuś, a co Ty chcesz od tych naleśników? Piękne są, a ja to nawet wolę nieco grubsze. Szczególnie te kasztanowe przykuły moją uwagę.
    Ja się już szykuję na Czekoladowy Weekend, wolne mam, to zaszaleję :)

    Pozdrawiam cieplutko

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Usagi, te kasztanowe sa pyszne! Czy w PL latwo jest kupic make kasztanowa?

      Ja od przyszlego tyg. zaczynam testowanie przepisow na Czekoladowy, mam nadzieje, ze wrazenia beda pozytywne ;)

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
      1. Usagi

        Mąkę kasztanową znalazłam na Allegro, nawet niezbyt drogo. Pewnie w sklepach BIO też się znajdzie. Hmm, a może na Walentynki zaszaleję? To by było coś :)

        Odpowiedz
  16. Komarka

    Ja poproszę pomarańczowe i kokosowe :) Bardzo chętnie przeszczepiłabym tradycję dnia naleśnika na rodzimy grunt. Ja zresztą świętuję tak często w piątki – to mój prywatny dzień naleśnika :)

    Odpowiedz
  17. ushii

    Piękne, nawet najzwyklejsze naleśniki w twoim wykonaniu wyglądają jak dzieło sztuki :)
    Ja czasem lubię też do ciasta sypnąć odrobinę waniliowego budyniu, wtedy tez ciekawie zmienia się ich smak, ciasto jest ciut inne :)
    Ale z patelnią to Cię podziwiam – ja zwykłą ledwo podnoszę przy n-tym naleśniku – a żeliwną?! I jeszcze coś na niej podrzucać – o nie, no way :) zaraz by mi z ręki wyleciała :) Musisz mieć potężne muskuły :D

    Buziaki!

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Ushi – nie nie! Z zeliwna sie dopiero zaprzyjazniamy ;) a nalesniki podrzucam na ceramicznej :)
      A co dodatku budyniu, to z pewnoscia nadaje to przyjemnego smaku, jednak naturalna wanilia czy dodatek innego rodzaku maki aktualnie calkowicie mi wystarcza ;)
      (nawet nie sprawdzalam, czy sa tego typu ekologiczne produkty bez zadnych ‚dziwnych’ dodatkow…)

      Odpowiedz
  18. jadwiga

    Ach jak na Gromniczną mróz zima kończy się juz, no jakoś u nas tego nie widać temperatura w nocy -17 w dnień powyżej -10 nam padły w weekend lkaloryfery i w domu było słodkie 12 plus, ale przyjechał pan hydraulik teraz już ok, a ja 3 lutego mam urodziny dzień po Gromnicznej, a naleśniki kocham, najlepsze które robi wnuczka, babcia fRANCUZKA JĄ NAUCZYŁĄ CHOĆ MOJE TEŻ NIE SA ZŁE, ALE CO WNUCZKA TO WNUCZKA SZCZEGÓLNIE PIERWSZORODNA, robi je pyszne, kto by pomyślał, że wnuczka będzie mi smażyła naleśniki? Ja robię z dżemem pomarańczowym z imbirem, który kocham, w Warszawie jest teraz festiwal produktów regionalnych i mozna dostać imbir kandyzowany w dowolnych ilościach po 4,5 za 100g, poza tym naleśniki z serem, i słone z pieczarkami, szynką, serem gorgonzola i co komu przychodzi do głowy. Mam nawet zestaw patelni do naleśnikó, dla panó większ patelnia i większe naleśniki dla kobitek mniejsze, dawno nie było Ciebie Beo Kochana i martwiłam się czy mrozy dowaliły Wam i czy jestes zdrowa, ale skoro zdrowa tylko brak czasu to wszystko ok, serdecznie pozdrawiam
    j

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Jadwigo droga, na szczescie to tylko chroniczny brak czasu oraz brak dobrej organizacji ;) Choc i mrozy u nas (jak na tutejsze warunki) spore, ale na szczescie mam ferie, wychodze wiec tylko od czasu do czasu po szybkie zakupy i nie musze sie zrywac o swicie ;)
      Wspaniale, ze wnuczka smazy Ci takie pyszne nalesniki! Moja Babcia niestety odeszla zanim moglam cokolwiek dla niej upichcic, ale co zrobic, taka kolej rzeczy…
      Wspaniale, ze w Warszawie jest teraz ten Festiwal, mam nadzieje, ze skorzystasz :)

      Pozdrawiam serdecznie!

      PS. Wspolczuje awarii kaloryferow! Dobrze, ze juz wszystko naprawione.

      Odpowiedz
  19. Pingback: Imbirowo, na rozgrzewkę « Bea w Kuchni

  20. katasia_k

    Beo, tak dobrze to wszystko wyjaśniłaś, że stwierdziłam, że i ja przełamię swoją naleśnikową niemoc. Niestety, odkryłam właśnie, że przez pomyłkę kupiłam mąkę razową… Ciekawe, czy moje crepes suzette completes będą udane ;)

    Odpowiedz
  21. Bea Autor wpisu

    Aniu, dziekuje :)

    *

    Katasiu, jesli masz jeszcze troche bialej maki w domu to mozesz uzyc jej pol na pol z razowa lub dodac choc czesc bialej, na samej razowej bowiem nalesniki moga byc dosyc zwarte niestety; i plynu z pewnoscia trzeba bedzie dodac wiecej niz w przypadku bialej maki. Mam nadzieje, ze testy beda udane :)

    Odpowiedz
    1. katasia_k

      Beo, udały się, dziękuję za kolejny świetny przepis! Resztę pomarańczowego mascarpone i pomarańczowego syropu wykorzystałam do pomarańczowego tiramisu – też rewelacja :)

      Odpowiedz
  22. Pingback: Rustykalne ciasteczka z dodatkiem mąki kasztanowej « Bea w Kuchni

  23. Aleksandra

    Kasztanowe nalesniki juz zniknely :-)
    Zrobilam ciasto bez dodatku cukru, czesc w wersji slonej (uduszony por, smietana, wedzony losos), czesc w wersji slodkiej ale o wiele mniej wykwintnej niz Twoja (crème des marrons, ricotta, kawalki surowej gruszki). Obie wersje pyszne! Do ciasta, smazonego na drugi dzien po zrobieniu, musialam faktycznie dodac troche mleka, nalesniki usmazyly sie bardzo latwo, cienkie i nie rozlatywaly sie. Dziekuje za przepis!

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Aleksandro, obie Twoje wersje brzmia pysznie! Ciesze sie, ze ciasto dobrze sie smazylo i ze przepis sie przydal :)

      Pozdrawiam serdecznie! I milego weekendu zycze :)

      Odpowiedz
  24. fila

    Droga Beo! Mimo, że co jakiś czas zaglądam na Twojego bloga, trafiłam tym razem poprzez komentarze o patelniach de Buyer, których szukałam w polskich sklepach internetowych :) A szczególnie wypatruję tej z serii Mineral. Moja droga do upatrzenia sobie stali węglowej idzie od przeglądu patelni ceramicznych, później nawróceniu się na żeliwne, no i w końcu stal węglowa… A to wszystko w teorii :D, bo przekopałam trochę dyskusji internetowych szczególnie tu: http://chowhound.chow.com
    Ale o co mi chodzi- czy już może nabyłaś tę patelnię de buyer i mogłabyś napisać wrażenia?

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Fila, wybacz, ze odpisuje dopiero dzis… Niestety patelnia nadal nie jest przetestowana :/ Przeraza mnie lekko koniecznosc powrotu do smazenia na tluszczu i widmo przypalonych dan… Ale obiecuje sie zmotywowac do testow ;)

      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
      1. Malgosia

        Witaj,
        Tez od dluzszego czasu zastanawiam sie nad patelnia De
        Buyer. Niestety nie mam okazji obejrzenia ich w sklepie. Wyrzucilam teflonowe, zostala mi tylko jedna do nalesnikow. Pozostale rzeczy smaze na ceramicznych. Podobaja mi sie zeliwne LC, ale cena odstrasza, a i opinie czytalam rozne. Teraz na tapecie De Buyer. Zastanawiam sie miedzy Mineral B a ta tansza wersja lyonnaise. Konserwacja mnie nie przeraza, waga troszke. Najbardziej jestem ciekawa efektow smazenia. Wyprobowalas juz je moze?

        Odpowiedz
  25. Pingback: Z naleśnikiem w tle « Bea w Kuchni

  26. Pingback: Pod znakiem naleśnika | Bea w Kuchni

  27. Emma

    Nigdy nie lubilam robic nalesnikow, chyba dlatego, ze nie wkladalam w to duszy, ale wczoraj to byla zupelnie inna bajka ;)

    „Swieto” mnie w tym roku zmobilizowalo (mieszkam we Francji), moja coreczka i oczywiscie Twoje przepisy;robilam krok po kroku, tak jak w przepisie (z wyjatkiem mascarpone, uzylam petit suisse bio), wyszly super, a corka miala radosc jak podrzucalam nalesniki do gory, prawie kazdy ;) nie znalam tej tradycji.

    do tej pory lubilam nalesniki z cukrem i z sokiem z cytryny, ale te Twoje przepisy to bomba, moze umiescisz tez ten z piwem?uwielbiam dobre piwo ;)

    Pamietam, ze bardzo bylam zdziwiona jak pod koniec lat 90 tych, przyjechalam do Francji i zobaczylam jak Francuzi zajadaja sie nalesnikami „tylko” z cukrem!

    pozdrawiam,

    Odpowiedz

Odpowiedz na „filaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>