‚
Ufff… Nareszcie udało mi się dokończyć ten weekendowy, czekoladowy wpis. Za mną sporo zużytej czekolady, góra garnków, misek i sztućców do zmywania ;) i mnóstwo pysznych, czekoladowych degustacji (uwielbiam zapach i aksamitną teksturę topionej czekolady…).
Chciałam, by w tym roku pojawiło się tutaj coś, co nie gościło jeszcze na blogu. Nie będzie więc tym razem ciasta, czekoladek czy gorącej czekolady (jak np. tutaj, tutaj, czy tutaj). Bądą za to małe, czekoladowe słodkości, niezwykle proste i dosyć szybkie w przygotowaniu.
(pod koniec wpisu również propozycja bez jajek i ‘krowizny’ – dla uczuleniowców)
‚
Zapraszam na moje tegoroczne czekoladowe małe co nieco :)
‚
‚
Na początek czekoladowo-kawowy krem, idealny jako dodatek do popołudniowej kawy :) Bez pieczenia, więc dosyć szybki w przygotowaniu. Wytrawny, delikatny, o prawie aksamitnej konsystencji. Tak jak piszę poniżej w uwagach – radzę dodać nieco więcej kawy (lub likieru) niż w przepisie oryginalnym, w przeciwnym razie aromat kawy jest bardzo słabo wyczuwalny (przepis z ‘Chocolat croquant – Elle à table’).
‚
Czekoladowo-kawowe kremy, bez pieczenia
4-5 porcji (ok. 500 ml kremu)
120 g gorzkiej czekolady (70% kakao)
3 żółtka
100 ml mleka
200 ml śmietany (35%)
25 g cukru
1 łyżka likieru kawowego (np. kahlua)
opcjonalnie – 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
Czekoladę posiekać i umieścić w średniej wielkości miseczce.
Śmietanę i mleko wlać do rondelka (dodając ewentualnie kawę) i zagotować. W tym czasie żółtka dokładnie wymieszać z cukrem i wlewać na nie partiami gorącą, ale nie wrzącą śmietanę, stale mieszając. Następnie przelać masę jajeczną ponownie do garnka i podgrzewać na wolnym ogniu stale mieszając, aż masa zacznie gęstnieć (uwaga : nie dopuścić do wrzenia!). Następnie wlać masę na czekoladę, dodać likier i dobrze wymieszać. Przelać masę do foremek, wystudzić i wstawić do lodówki na min. 3 godziny.
Podawać np. do kawy :)
Uwagi :
- jeśli chcemy otrzymać bardziej wyrazisty, kawowy smak, radzę dodać również łyżeczkę kawy rozpuszczalnej, z dodatkiem tylko 1 łyżki likieru aromat jest bardzo lekko wyczuwalny
- krem też możemy przygotować w innej wersji smakowej (np. pomarańczowej) zastępując likier kawowy Cointreau czy Grand Marnier
- ja z tych proporcji przygotowuję 5 małych porcji kremu (kubeczki o pojemności ok. 100 ml), jest to dla nas idealna porcja na deser do kawy
‚
* * *
‚
Kolejna propozycja, to pieczony czekoladowy krem. Przepisów na czekoladowe ‘pots de crème’ jest sporo. W niektórych zaleca się użycie całych jajek (i ewentualnie dodatkowych żółtek), mleko miesza się pół na pół ze śmietaną. Problem w tym, że często czułam bardziej smak śmietany / mleka niż samej czekolady (często używa się 500 ml mleka / śmietany na 100 g czekolady) i konsystencja takich ‘pots de crème’ nie do końca mi odpowiadała. Najbliższa moim kubkom smakowym okazała się propozycja Marthy Stewart : mniej ‚płynu’, więcej czekolady i same żółtka, dla bardziej kremowego rezultatu. To prawdziwa delicja rozpływająca się w ustach :) Poniżej przepis z moimi modyfikacjami :
‚
Krem czekoladowy (czekoladowe ‘pots de crème’)
4 porcje
100 – 120g gorzkiej czekolady (70% kakao)
250 ml śmietany (35%)
50 ml chudego mleka
(lub 200 ml + 100 ml tłustego mleka)
3 żółtka
4 łyżki cukru pudru (używam zmielonego trzcinowego)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
opcjonalnie : 1-2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
Piekarnik nagrzać do 180°, przygotować ramekiny / kokilki oraz duże naczynie żaroodporne.
Czekoladę posiekać i umieścić w średniej wielkości miseczce. Żółtka wymieszać z cukrem (jednak nie ucierać zbyt długo).
Śmietanę i mleko wlać do rondelka (dodając wanilię i ewentualnie kawę) i mocno podgrzać (nie zagotowywać!), zamieszać by kawa dobrze się rozpuściła, a następnie wlać na czekoladę i pozostawić na ok. 2-3 minuty (możemy od czasu do czasu poruszyć miseczką, by cała czekolada odpowiednio zmiękła pod wpływem ciepłej śmietany). Następnie dobrze wymieszać i gdy masa jest już jednolita – dodać żółtka i ponownie dobrze wymieszać (w tym czasie przygotować też potrzebny nam wrzątek). Masę przelać do ramekinów / kokilek, wstawić do żaroodpornego naczynia, przykryć folią aluminiową (całe naczynie lub każdą kokilkę osobno) i nakłuć folię w kilku miejscach, by para podczas pieczenia mogła się wydobyć. Następnie napełnić naczynie wrzątkiem (do ok. 1/2 wysokości kokilek), stawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 25 minut (nieco dłużej, jeśli użyjemy większych ramekinów / kokilek). Masa po upieczeniu musi być dobrze ścięta, jednak ma pozostać konsystencji ‘galaretki’, czyli ma być lekko ‘trzęsąca’ pośrodku. Upieczone kremy pozostawiamy do wystygnięcia i schładzamy przez min. 3-4 godziny w lodówce.
‚
Uwagi :
- gorzką czekoladę możemy zastąpić mleczną lub białą, wtedy jednak nie potrzeba już dodawać cukru (kremy z białej czekolady piekę nieco dłużej, ich konsystencja jest bowiem nieco inna niż tych z użyciem gorzkiej czekolady)
- jak napisałam w liście składników, jeśli używam chudego mleka (ja tylko takie mam w domu, do kawy ;)), dodaję go naprawdę niewiele, jeśli jednak używamy mleka tłustego (lub jeśli wolimy otrzymać ‘lżejszą’ konsystencję), możemy oczywiście nieco zmienić proporcje śmietany i mleka (krem jednak troszkę na tym straci ;))
- 2 łyżki śmietany lub mleka możemy zastąpić likierem : kawowym, czekoladowym, czy np. pomarańczowym, jeśli chcemy otrzymać krem o nieco innym smaku; możemy też zamiast mleka i kawy rozpuszczalnej dodać np. 50 ml mocnego espresso
- możemy dodać nieco więcej czekolady (ok. 120 g) jeśli chcemy otrzymać bardziej intensywny smak kremu (to zdecydowanie nasza ulubiona wersja :))
- żółtek nie ucieramy z cukrem zbyt mocno, by nie powstało zbyt wiele pęcherzyków powietrza (zmieni to strukturę późniejszego kremu)
- ważne jest, by piec kremy w kąpieli wodnej, tylko w tym wypadku otrzymamy bowiem idealną, kremową konsystencję
‚
* * *
‚
Ostatnia propozycja to coś pomiędzy musem a czekoladową bitą śmietaną, co jednak nie zawiera ani śmietany, ani jajek / ubitych białek (idealne więc będzie dla alergików). To deser w 100% czekoladowy, jedynym dodatkiem jest tutaj… woda :) Gdy pierwszy raz w jakimś programie o kuchni molekularnej zobaczyłam tę preparację, nie sądziłam, że to naprawdę mi posmakuje. Mus czekoladowy na wodzie?!? Kiedy jednak całkiem niedawno ponownie zobaczyłam tego typu mus na blogu ‘Fragole a merenda’ postanowiłam jednak spróbować. A rezultat okazał się zaskakująco dobry :)
By nie zagłębiać się zbytnio w tajniki kuchni molekularnej napiszę w skrócie tylko, że gdy temperatura ubijanej czekolady zaczyna spadać, stopniowo następuje zwiększenie się masy naszej preparacji, a wytwarzające się podczas ubijania czekolady pęcherzyki powietrza powodują, iż kolor preparacji pod koniec ubijania staje się jaśniejszy. Dzięki tej technice otrzymujemy delikatny, mocno czekoladowy mus, o bardzo przyjemnej konsystencji (zainteresowanym tematem, francuskojęzycznym czytelnikom polecam np. lekturę tego tekstu – klik).
‚
niestety taki mus jest średnio fotogeniczny… ;)
‚
Czekoladowy mus / ‘bita śmietana’
(oryginalne proporcje wg Hestona Blumenthala)
200ml wody
225 g gorzkiej czekolady, połamanej na kawałki
oraz duuużo kostek lodu ;)
Czekoladę umieścić w rondelku, wlać wodę i podgrzewać, aż czekolada dokładnie się rozpuści i masa będzie jednolita, mieszając od czasu do czasu.
W tym czasie przygotować dwie miski (większą i mniejszą). Większą wypełnić kostkami lodu i wlać trochę zimnej wody, umieścić mniejszą miskę w środku.
Stopioną czekoladę przelać do mniejszej miski i ubijać tak długo, aż masa zacznie gęstnieć jak bita śmietana (najpierw na wolniejszych obrotach, później na nieco szybszych). Jeśli zbyt mocno ubijemy czekoladę, wystarczy ponownie delikatnie ją rozpuścić i powtórzyć ubijanie.
Podawać jako osobny deser (mus), jako dodatek do deserów lub w zastępstwie tradycyjnego, czekoladowego ganache. Wierzcie mi, trudno jest znaleźć bardziej czekoladowy smak od tego :)
‚
* * *
Dziękuję Wam za ten kolejny wspólny Czekoladowy Weekend i za wszystkie smakołyki, które już pojawiły się na Waszych blogach (przypominam też o przesyłaniu mi maili z linkami do Waszych wpisów, bym mogła umieścić je w późniejszym podsumowaniu). Niedziela z taką ilością czekolady nie może chyba nie być udana? ;)
Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam za kilka dni na czekoladowe podsumowanie :)
‚
zdjęcia powaliły mnie na kolana! czysta rozpusta, której nie sposób się oprzeć
Kaś, dziekuje serdecznie :)
Beo,jestem zaczarowana!
Mogę poczęstować się wszystkim po troszeczku…?
Amber, czestuj sie prosze – jeszzce troche zostalo i pewnie nadwyzki powedruja jutro do pracy ;)
Żałuję,że nie pracuję razem z Tobą…
Czekoladowego poniedziałku!
alez smakowitosci Beo!!!!! az mi slinka poleciala, ten krem z bialym musem-genialny!!!!!
Ja „zaspalam” na Czekoladowy weekend :( :( alez gapa ze mnie :( :( jestem niepocieszona :(
Usciski przesylam :)
Gosiu, dziekuje! Na pocieszenie powiedz sobie, ze za kilka dni bedziesz miala mnostwo nowych przepisow do wyprobowania ;)
no, fakt….o tym nie pomyslalam :)
Pozdrawiam :)
Wow! Chętnie bym kazdej propozycji skosztowała! :)
Piekne zdjęcia! Cudownie czekoladowo u Ciebie, to jest miła niedziela. O tak :)
:*
Majano, taka grzeszna niedziela ;) Ale od jutra juz koniec ferii, wiec pocieszam sie, ze i kalorii bede znow wiecej spalac ;)
niesamowite, ile można uczynić pyszności z czekolady, w tak niebanalny sposób, choć u mnie i tak w ostatecznej rozgrywce wygrywa budyń. :)
pozdrawiam
Surreal, i dla mnie budyn byl kiedys jednym z ulubionych deserow :)
Haha, Beo, ja też zrobiłam pots de creme wczoraj na Czekoladowy Weekend :)
A mnie się marzy aby zrobić na Czekoladowy Weekend jakieś wytrawne danie z czekoladą. Ale wiem, że na razie moja rodzinka nie jest na to gotowa ;) Może kiedyś… Może za rok? :)
Mirabelko, ja tez to sobie co rok powtarzam; moze w takim razie razem sie zmotywujemy? ;)
Jestem za! :)
mmmm ależ mi ślinka cieknie :) A czekoladowy mus jest całkiem fotogeniczny, przynajmniej mi to ostatnie zdjęcie się chyba najbardziej podoba :)
Pauli, z Twoich ust to wielki komplement! Jestem pewna, ze przez ten mus (a raczej przez zdjecie) przybylo mi kilka siwych wlosow wczoraj… ;)
PS. Na poczte dotre dopiero po niedzieli…
Wow i jeszcze raz WOW!! pieknie i apetycznie! pewno sie skusze. Tylko ciekawe czy sa bardzo slodkie ?
Moja kawa wyszla mi ciut za slodka i sie zapchalam jedna porcja :)
pozdrawiam sredecznie
Doroto, uzywam gorzkiej czekolady, wiec nic tutaj zbyt slodkie nie jest.
eh, wszystkie propozycje są wspaniałe i wszystkie zapisuje sobie jesli pozwolisz!! mniam :))))
Oj, oj gospodyni dała ognia, Bea wszystko takie z najwyższej półeczki, wszystko smakowite i pięknie sfotografowane
Asiu, margot – dziekuje! :)
Ech, jakie wspaniałe musy!!! Ja robiłam ostatnio mus czekoladowy moim chłopakom na Walentynki, ale zdjęcia niestety nie wyszły, tak było ponuro za oknem…
Niesamowicie zaintrygował mnie ten dziwny mus na wodzie – po prostu czekolada w innej formie! Chyba się nie oprę, bo zazwyczaj na początku roku powracam do metody Montignac, a to wprost idealna propozycja na tłuszczowy deserek :)))
Niedzielko, ten mus na wodzie jest idealny na Montignaca! (znam te diete na pamiec ;)). Mam tez inny przepis na czekoladowe ciasto M. wlasnie, jednak jest zdecydowanie mniej ‚dietetyczne’, potrzeba bowiem do niego az 10 jajek :D
Pozdrawiam!
Beo, juz wyprobowalam wersje pieczona i jest fantastyczna! Przetestowalam na grupie wiekowej od 4 do 42 lat i 3 narodowosciach i wszyscy byli zachwyceni:) Dzieki! pOLA
O., ciesze sie, ze smakowalo (i ze mialas ochote go testowac na gosciach ;)).
A skoro A. zjadl az trzy porcje, to chyba jednak dobre ;)
Usciski!
Super apetycznie to wszystko wygląda. Aż nabrałam ochoty na deser z dodatkiem czekolady.
czekalada to i mój ukochany przysmak – zrobię sobie listę i będę realizować Twoje przepisy po kolei, ku radości wlasnej i moich chłopców :) dzięki
Haniu-Kasiu, Kasiu – mam nadzieje, ze i Wam posmakuje :)
Niesamowity jest ten mus z dodatkiem wody – zaintrygował mnie tak, że przy najbliższej okazji taki zrobię! :) Inne propozycje tez bym zjadła, bo ja czekoladzie nigdy nie odmówię, szczególnie gdy jest podana w takiej formie….Mmmm…
Cucina, przetestuj mus koniecznie! Jest zaskakujacy :)
A już myślałam, że odeszła mi ochota na czekoladę, ale jak patrzę Beatko na Twoje zdjęcia, to chętnie bym połamała czekoladę i coś niecoś zrobiła….
Jak tu czekoladowo! Jakie piękne zdjęcia! Naszła mnie ochota na taki kubeczek kremu. Ten pierwszy zdecydowanie wybieram :)
Oczko, Anju – dziekuje :)
Beo robiłam wczoraj wieczorem bardzo podobny (wersja pieczona). Muszę tylko porównać proporcje, bo mój popękał na wierzchu. W trakcie pieczenia urósł tak, że prawie wyszedł z kokilek, a potem opadł. Jest smaczny, ale nie wygląda :)
Kaba, a robilas z calymi jajkami czy tylko z zoltkami? To tez moze wplywac na pozniejsza konsystencje (szczegolnie jesli piszesz o rosnieciu i opadaniu…).
Same żółtka. W tym moim przepisie na 500 ml mieszanki śmietanki i mleka są 4 żółtka. U Ciebie proporcje jednak większe. Może o to chodziło.
Do się nazywa czekoladowy weekend! Pozdrawiam
Kamilo, dziekuje :)
Beato, ależ Ci zazdroszczę, że możesz jeść czekoladę! bardzo chętnie zjadłabym choć odrobinę tych pyszności. Zdradź proszę, co to jest za słodkość w jaśniejszym kolorze na zdjęciu drugim, trzecim i czwartym…
Pozdrawiam serdecznie
B.
Delfinku, na zdjeciu drugim i trzecim, to swiezo zaparzona kawa; a na czwartym, to krem czekoladowy z tego samego przepisu co pod zdjeciem, tylko z bialej czekolady (zdecydowanie nie dla mnie, ale bylo ‚zamowienie’ na wynos ;)).
Wiesz, myslalam o Tobie w ten weekend, bowiem po pewnej ilosci spozytej czekolady (trudno jej nie podjadac podczas topienia i przygotowania tego wszystkiego…) i mnie dopadl bol glowy :/ Na szczescie nie bylo to nic mocnego (ale moje migreny trawja zawsze bardzo krotko na szczescie, za to sa niestety dosyc mocne).
A czy u Ciebie objawy pojawiaja sie nawet po niewielkiej ilosci czekolady? Czy tylko przy wiekszych ilosciach?
Pozdrawiam!
Niestety po mniejszych też. Tym bardziej, że ostatnio bardzo nieregularnie i mało sypiam (a to u mnie też ma duże znaczenie), bo Mała różnie się budzi na jedzenie w nocy. W takiej sytuacji muszę unikać wszystkiego, co może powodować migreny.
Moje migreny zawsze były 1-dniowe i mocne. Ale po urodzeniu Małej dopadła mnie wyjątkowo mocna i długa (ponad tydzień) i nie obyło się bez silnych leków. Nie wiem, jakie teraz będą migreny, ale przeraża mnie myśl, że mogłyby być takie same :-(
B.
Wspolczuje zatem bardzo :( I mam nadzieje, ze jendak nie bedzie gorzej Delfinku…
O, super wielkie dzięki za ten mus na wodzie;) Robiłam sorbet czekoladowy na wodzie, więc wiem, że czekolada na wodzie to nadspodziewanie dobra rzecz:) Jutro sobię zrobię!
Pinkcake, moze i ja sie wreszcie to sorbetow przekonam? ;)
Beatko, raj! Raj na ziemi! :) Znaczy u Ciebie w kuchni. :) C.u.d.o.w.n.o.ś.c.i.! Aż trudno oderwać się od monitora. :) W pierwszej kolejności rzuciłabym się na te cudowne kawowe kremy… Potem reszta. :) Ale by mi w biodra poszło. :D
Uściski i miłego tygodnia życzę! :)
Bea, wspaniałości jak zawsze!
Patrząc na te obłędne czeko-smakołyki już sam widok zaspokaja głód :)
Ogromnie żałuję, że nie udało mi się zapisać wcześniej, ale i u mnie będzie jutro czekoladowo :)
pozdrawiam jak zawsze
bardzo ciepło
M.
Czekoladowa rozpusta :) mmmmm idealnie
A już myślałam, że gospodyni zostawi nas bez swoich czekoladowych propozycji! Mnie urzekł ubijany mus wg Hestona, do wypróbowania!
Spróbuję, oczywiście… szczególnie te dwa ostatnie :)
Mmm… pyszności :)
A wiesz, że tez o kremach w pierwszej chwili pomyśłałam? Twoje cudeńka dla oczu … i podniebienia pewnie tez :) Niestety, nie zdazylam dolozyc wczoraj drugiego wpisu do Twojej czekoladowej zabawy, ale obiecuję solennie – postaram się to dzisiaj nadrobic. No i mam nadzieje, ze przyjmiesz spóznione zgłoszenie ;)
Oczywiscie, ze przyjme Patko! :)
Wow, dałaś czadu :) Chyba mam lekki ślinotok ;-)
Bea, ja uwielbiam takie kremy czekoladowe, i kawowe, i waniliowe… Ale nigdy nie robilam kawowo-czekoladowego! Mus natomiast to czysta magia! Juz kiedys gdzies o nim czytalam (Blumenthal to moj idol), ale jakos nigdy nie odwazylam sie zrobic. Na pewno lepiej na talie dziala niz moj tradycyjny maslowo-czekoladowo-smietanowy ;-) Strasznie jestem ciekawa jak smakuje. Dam Ci znac jak zrobie (bo zrobie na pewno!). Dzieki za wspaniale przepisy!
Sissi, ja bardzo lubie polaczenie kawy i czekolady, wiec od razu wiedzialam, ze to bedzie ‚moj’smak ;) A musu sprobuj koniecznie! To jest niesamowite…
Pozdrawiam!
Wspanialosci! Ja nie wyrobilam sie z postem na czas, coz, zdarza sie ;)
Anoosko, zaden problem! Zaraz dopisze do podsumowania :)
Twoje czekoladowe propozycje sa naprawde wspaniale i mega czekoladowe:)
Zaśliniłam klawiaturę. Kocham czekoladę i kiedy czytam i patrzę na te czekoladowe słodkości to chyba chciałabym już nie żyć bo podobno na tamtym świecie się nie tyje a jeść można co dusza zapragnie. Mniam! :-))))
Alison, ale i na tym swiecie mozna jesc wszystko, wazne jest tylko w jakiej ilosci ;) A gorzka czekolada jest zdrowa na dodatek – w ostatniej wersji musu bez smietany i jajek z pewnoscia nie utuczy ;)
No! I tak do mnie mów! ;-)
Pisze sie na kazdy czekoladowy przepis! Narazie jednak wpatruje sie w zdjecia.
Pingback: Czekoladowy Weekend 2012 - podsumowanie « Bea w Kuchni
Oh jejku i co ty wybrac, tyle pysznosci!
Beo czarujesz! Zreszta zawsze, kazdym przepisem i kazdym zdjeciem:)
Usciski serdeczne!
mila Beo,
zrobilam dzis te pierwsze, krem czekoladowokawowy z 3godzinnym lezakowaniem w lodowce: brak mi slow!
Oczywiscie nie wytrzymalam i juz po poltorej godziny zanurkowalam w kokliku;)
Lakomstwo moje zostalo ukarane: krem bowiem byl wciaz plynny, z lekka tylko sciety. Moje dzieci, wrociwszy z podworka dopadly odstanych trzygodzinnie pysznosci i rzeczywiscie deser okazal sie godny tego czasu:)
Jutro testuje dalej, tym razem z piekarnikiem.
Bedzie krocej;)
pozdrawiam prawie wiosennie (czuc ja juz dzis w powietrzu:))
Café ole – ciesze sie ogromnie! To fakt, ciezko jest sie oprzec pokusie i przeczekac te kilka godzin, ale warto, prawda? :)
Mam nadzieje, ze te pieczone crèemes tez Ci posmakuja :)
Pozdrawiam (tez juz wiosennie :)) i milej niedzieli zycze!
Ja co prawda jestem zdecydowanie bardziej owocowa niz czekoladowa, ale petits pots de crème juz sie chlodza w mojej lodowce ;-)
Aleksandro, smakowitego popoludnia zatem zycze! :)
Pieczony krem jest pyszny. Moj syn co prawda stwierdzil ze jest za bardzo czekoladoy ale dla pozostalych testujacych nic dodac nic ujac!
Przy okazji, Bea, zrobilam ciasto na nalesniki kasztanowe, maja byc na jutro na kolacje. Czy ciasto moze postac sobie w lodowce do jutra? Chyba tak? Czy lepiej dzis je usmazyc a jutro odgrzac? Z gory dziekuje za rade!
Aleksandro, ciesze sie, ze posmakowalo! :) Nie wiem le lat ma syn, ale dzieci moze nie przepadaja za gorzka czekolada… Dla przyjaciela tesciowej zrobilam wersje 65%-70% czekolady mlecznej + reszta gorzkiej, on bowiem za gorzka nie przepada.
Co do ciasta nalesnikowego, to mysle, ze moze spokojnie stac w lodowce, a jesli bedzie za geste, to dodasz jeszcze troche mleka lub wody przed smazeniem (nigdy nie odgrzewam nalesnikow, wiec nie wiem, jak te kasztenowe by wtedy smakowaly…). Czekam na relacje z degustacji :)
Pozdrawiam!
Dzieki Bea. Tak zrobie, to odgrzewanie tez mi sie nie bardzo widzialo.
A syn ma 8 lat i pol, i jest amatorem wszelkich czekolad ;-) Najczesciej mamy gorzka, czasem mleczna, a od jakiegos czasu miewamy tez biala bo okazalo sie ze moj malz tylko taka moze jesc (ku jego rozpaczy).
Dziekuje wszystim serdecznie za wizyte i komentarze! I ciesze sie, ze przepisy przypadly do gustu tym, ktorzy juz je wyprobowali :)
Pozdrawiam serdecznie!
Wow Bea, u Ciebie taz kremy-musy i to jeszcze trzy!! Ten pierwszy bardzo kuszacy, z kawa… Przypomina mi pewien napoj i mile chwile we Wroclawiu, roznarzylam sie ;-) Usciski sle!
Basiu, dziekuje! :*
Tu takie cuda a ja na diecie
Buu
Marghe, gorzka czekolada jest MM! :) Wiec ostatni mus mozesz spokojnie zrobic ;)
Ale ja nie jestem na MM ;)
Ja po prostu odmawiam sobie słodyczy ;)
Ale gorzka czekolada to nie slodycze ;)
A kysz, a kysz ;)
Marghe, z doswiadczenia pisze, ze nawet jedzac gorzka czekoalde na diecie sie chudnie :) Pod warunkiem oczywiscie, ze to nie bedzie tabliczka dziennie ;))
Bea, ja wiem. Ale jak zacznę .. to popłynę.
A na razie jakoś się trzymam
A Twoimi cudami po prostu nacieszę oczy :)
Marghe, rozumiem i absolutnie nie chce Cie kusic ;) Ja tez gdy zaczynam diete wole pewne rzeczy wyeliminowac, by nie kusily, choc gorzka czekolada wlasnie ratuje mnie wtedy w przypadku, gdy organizm naprawde mocno sie czegos slodkiego dopomina ;)
Pozdrawiam!
I milo mi, ze te czekoladowe propozycje Ci sie spodobaly (moze kiedys pozniej sprobujesz ;)).
Pingback: Dyniowy deser i ‘pankejki’ « Bea w Kuchni
Witam ;)
Czy czekoladowy mus / ‘bita śmietana’, może zastąpić mi krem z torcie? :)
Chcę zrobić calkieeem czekoladowy tort z malinami, a że nie jem śmietany ani masła a niestey w 99,9% przepisow na krem czekoladowy trzeba uzyc ktoregos z tych skladnikow :( I czy ten mus to taka zwarat konsystencja ,ze jezeli bedzie miedzy dwoma biszkoptami to nie siadze mi nic i tylko krem sie wyleje? :)
Bardzo dziękuję za odpoweidź ;)
Oraz ile musi wychodzi z takich proporcji?
Cchaialbym przelozyc biszkopt o średnicy 25 cm. biSzkopt ,mus,biszkopt , i żeby mus byl na wysokosc okolo 6cm,
dziekuję pozdrawiam serdecznie :3232
Witaj Kingo,
Niestety tego musu nigdy nie uzywalam jako kremu do ciasta, nie moge wiec gwarantowac, ze bedzie miec odpowiednia konsystencje… Wprawdzie jest on dosyc zwarty, ale nigdy nie czekal zbyt dlugo na konsumpcje i nie byl czescia ciasta niestety. Obawiam sie tez, ze moglby byc ewentualnie cienka warstwa, ale nie wiem, czy utrzyma te 6 cm.
Z tych proporcji nie wychodzi go zbyt duzo, o ile mnie pamiec nie myli sa to niecale 2 szklanki…
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo za odpowiedź tak szybką ;) :*
Może jeszce poeksperymentuje i jakos innymi warstwami ułożę kręm , lub zrobię próbę ;)
Dzięki wielkie ;*