‚
I jak zwykle – to co miłe niestety kiedyś musi się skończyć ;)
Te kilka dni przeminęło szybko, zdecydowanie za szybko… Powroty nie zawsze są łatwe, szczególnie wtedy, gdy wiemy iż bliskie nam osoby znów przez kolejnych kilka(naście) miesięcy będą tak daleko :/
‚
‚
Kopenhaga przywitała mnie piękną pogodą i iście lipcowymi temperaturami, był to więc idealny czas na spacery po ulubionych miejscach, np. takich jak jedna z bardziej malowniczych dzielnic Kopenhagi – Nyhavn.
Była też oczywiście tradycyjna już wizyta w jednej z bardziej znanych kopenhaskich cukierni – La Glace. Tym razem wybórł padł na ich sztandarowy tort – ‚Sportskage’ (przygotowany po raz pierwszy w 1891 roku), którego bazą jest nugat, bita śmietana, delikatna beza oraz skarmelizowane miniaturowe ptysie (całość niestety dosyć słodka, dlatego połowa porcji w zupełności mi wystarczyła ;) ). Drugi – o wiele lżejszy i mniej słodki – tort ‚Det Gyldne Tårn’ (w tłumaczeniu ‚złota wieża’) to rabarbarowe wnętrze okryte musem z białej czekolady i cytryny, z dodatkiem cytrynowej bezy i migdałowego spodu; lekko kwaskowy smak rabarbaru przełamywał delikatną słodycz czekoladowego musu, a cytryna i migdały idealnie dopełniały ten duet.
‚
‚
Niestety pogoda na wyspach często płata figle i dosyć szybko się zmienia, trzeba więc pogodzić się z faktem, iż tuż po kilkudiowym upale możemy mieć praktycznie jesienną aurę ;) Tak było właśnie w dzień zaplanowanego spaceru na plaży : Bałtyk powitał nas przeróżnymi odcieniami szarości, a wiejący lodowaty wiatr skutecznie przypominał o tym, że do lipca jeszcze daleko ;)
‚
‚
Na szczęście jednak ostateczny bilans pogodowy był bardzo udany, a kawa na tarasie z widokiem na wiosenny ogród smakowała o wiele lepiej niż zwykle (nawet jeśli czasami lepiej było założyć cieplejszą kurtkę lub owinąć się pledem ;) ).
‚
‚
W Danii byłam tym razem w czasie tzw. Wielkiego Dnia Modlitwy (Store Bededag – przypada w czwarty piątek po Wielkanocy), na stole nie mogło więc zabraknąć pysznych, wypiekanych specjalnie na tę okazję domowych bułeczek (‚store bededags hveder’) :
‚
‚
Dom wypełniony zapachem piekącego się pieczywa potrafi rozpogodzić najbardziej pochmurny dzień (i nawet Małe Niejadki bardzo chętnie pałaszują takie świeżo upieczone bułeczki ;)).
‚
‚
Zresztą nie tylko Małe Niejadki - czworonożne kudłacze również tęskno spoglądają w stronę stołu i wiklinowego koszyka ;)
‚
‚
Po raz kolejny zdałam sobie sprawę, jak bardzo brakuje mi ogrodu, kwitnących krzewów i kwiatów na wyciągnięcie ręki – działają niczym balsam na skołataną duszę…
‚
‚
Do tego własne warzywa i owoce – np. poniższy rabarbar, który rośnie jak szalony (i to bez żadnego ‚wspomagania’! :) ).
‚
‚
Najczęściej kończy on żywot we wszelakich tartach i deserach, ale i rabarbarowe syropy i dżemy są mile widziane (w Danii rabarbar jest wyjątkowo popularny i lubiany).
Jeśli i Wy cierpicie na rabarbarowy urodzaj ;) to do listy tegorocznych przetworów dodam dziś kolejny rabarbarowy dżem : tym razem z dodatkiem kandyzowanego imbiru.
W smaku jest nieco podobny do hiramu – klik, jeśli więc jesteście jego wielbicielami (i jeśli lubicie rabarbarowo-imbirowe smaki), to i tę recepturę Wam polecam (oryginał inspirowany przepisem z ‚Good Food’, poniżej moja lekko zmodyfikowana wersja).
‚
Dżem rabarbarowy z imbirem
proporcje na ok. 700 ml dżemu
1 kg rabarbaru (waga po przygotowaniu)
ok. 500 g cukru
otarta skórka i sok z 1 małej cytryny
50 g imbiru kandyzowanego, drobno pokrojonego
ok. 1-1,5 łyżki startego śweiżego korzenia imbiru
Łodygi rabarbaru umyć, osuszyć i pokroić na ok. 1,5 cm kawałki (nie obieram rabarbaru by zachować jego czerwony kolor) a następnie dodać skórkę i sok z cytryny oraz imbir (świeży i kandyzowany), zasypać cukrem, przykryć i odstawić na kilka godzin, aż rabarbar puści sok. Następnie preparację zagotować i po ostudzeniu pozostawić pod przykryciem w chłodnym miejscu na noc (możemy pominąć ten etap smażąc dżem od razu, jednak wtedy może to trwać nieco dłużej). Następnie zagotować rabarbar i smażyć na wolnym ogniu do odpowiedniego zgęstnienia dżemu. Gorący dżem przełożyć do suchych, gorących słoików (najlepiej wyprażonych w piekarniku) i dokładnie zakręcić. Dżem możemy również zapasteryzować.
‚
* * *
‚
A na koniec jeszcze mały konkurs :)
Jako iż sezon rabarbarowy w pełni i jako iż do rabarbaru idealnie pasuje tonka (o tonce wspominałam np. tutaj - klik), pomyślałam, że to idealny moment by podzielić się z Wami tą wspaniałą, aromatyczną przyprawą. Ja używam jej jako dodatek do ciast, deserów, przetworów, nalewek… Sporo przepisów z jej dodatkiem już ukazało się na blogu, sporo jeszcze pewnie sie tu pojawi. Może więc tonka i w Waszej kuchni się przyda? ;) By wziąć udział w dzisiejszym losowaniu wystarczy napisać w komentarzach dlaczego przyprawa ta Was zainteresowała i do czego chcielibyście jej użyć (lub dopisać, że nie chcecie brać udziału w losowaniu ;)).
Czekam do środy (zamknięcie konkursu o północy).
A czytelników bloga przy okazji zapraszam też w bardzo sympatyczne miejsce, w którym być może znajdziecie coś dla siebie. Chabrowe Pole – bo o nim mowa – to niezwykle przytulny, wirtualny dom z pięknym ogrodem i smaczną kuchnią (w której jutro pojawi się również rabarbarowa notka mojego autorstwa).
‚
Pozdrawiam serdecznie!
I już teraz życzę udanego weekendu :)
Jestem poprostu ciekawa jej smaku i w końcu chciałabym wypróbować przepis na dżem morelowo-jeżynowy, którym jestem zaintrygowana! Jak już ją będę miała to i na inne pyszności się skuszę, bo twoje przepisy są tak cudowne i barwne, że nie można sobie odmówić przyjemności ze zrobienia ich, przynajmniej spróbowania;)
Pozdrawiam!
Mojeprzetwory – dzem morelowo-jezynowy to hit ostatniego roku! Ostaly sie jeszcze 3 sloiczki i sa teraz na wage zlota :D
Bea to Ty tak „blisko” mnie byłaś i nie wpadłaś z wizytą? ;)
Do zabawy nie przystępuję bo tonkę od Ciebie jeszcze mam ;) chomikuję :p mówisz, że dobra do rabarbaru? to muszę poczekać aż się w sklepach pojawi, bo jeszcze nie ma :/ w moich rejonach dopiero dziś 3 dzień ciepła! Buziaki ślę :)
Dagmaro, no rzut beretem! :D
Faktycznie chomikujesz widze… ;)
Beo… Jeju, Beo!
te skandynawskie zdjęcia… Piękna Dania. Ach, oglądając Twe ujęcia, aż pragnę tam pojechać!
i ten piesio, śniadaniowe ujęcia. czarujesz swymi zdjęciami.
i tym dżemem.
jeju, ile bym dała, by mieć słoiczek takiego rarytasu w spiżarce!
Karmelitko, Dania ma nieslychany urok, przynajmniej dla mnie. I ludzie bardzo mili. Choc moze gdybym byla tylko turystka, to inaczej bym do tego podchodzila? Nie wiem…
Rabarbar czekoladą? Och, to musi być wspaniałe doznanie!!! :))
Auroro, o czekolady pasuje i-d-e-a-l-n-i-e! :)
Ty wrocilas a ja jade. Mam nadzieje ze pogoda bedzie rownie przyjazna. Naszla mi ochota na takie dunskie sniadaniowe buleczki – i twoj dzem jak najbardziej!
Ka., udanego pobytu w Danii! Ja marze o czyms dluzszym niz kilka dni…
Wspaniały dżem ! Cudowne bułeczki i piękne zdjecia. :) Psia mordka także śliczna.
A te kwiatuszki mnie zachwyciły.
Ileż rabarbaru cudownego, u mnie to taki mały jeszcze, ze chyba nic z niego w tym roku nie będzie. Będę się ratować kupnym ;).
Beo, ja tonkę jeszcze mam (tę od Ciebie), chętnie jej używam w wypiekach z rabarbarem czy truskawkami, dawałam także do ciasta ze śliwkami. Świetnie pasuje, pięknie pachnie :).
W losowaniu zatem udziału nie biorę . Buziaczki :*
Majano, zdjec tyle, ze nie wiedzialam, ktore wybrac… No i zdjecia dzieci tez slodkie, ale te pozostana w komputerze jednak ;)
PS. Widze, ze Ty tez bardzo oszczedna jestes! :)
Rabarbar i imbir podoba mi się już, choć go jeszcze nie próbowałam. Wspaniała fotorelacja.
A tonka dla mnie coś nie do zdobycia, marzy mi się :)
Kamilo, daj prosze znac, jesli wyprobujesz; mam nadzieje, ze przypadnie Ci do gustu :)
Duńskie migawki najlepsze, choć dzemem oczywiscie wcale bym nie pogardziła. Tonki nie znam wiec na udzial w konkursie szansy nie mam …
Patko, no wlasnie masz – zeby poznac! :)
cudne zdjecia Beatko,bardzo urokliwe…..widze ,ze i w Danii modna jest ceramika boleslawiecka :) Buleczki bardzo apetycznie wygladaja,tak samo jak dzemik zreszta :)
Chabrowe Pole juz poznalam i zagladam-super jest i oczywiscie zajrze,zeby poczytac ,co napisalas :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Tonke chetnie bym wyprobowala,juz dawno sie czaje na nia,mialam w reku gotowa mielona,ale zrezygnowalam,bo wydaje mi sie,ze lepiej samemu zetrzec,bedzie aromatyczniejsza…jakos do apteki dojsc nie moge ,zeby ja zakupic-hihi….piekny aromat,intrygujace ziarenka otoczone aureolka niebezpieczenstwa w przypadku przedawkowania…….owoc „zakazany” najlepiej smakuje (no,dobrze-nie zakazany,ale polecany z duzym umiarem w dawkowaniu)
Pozdrawiam :)
Gosiu, kuzynka z PL, wiec ‚Boleslawca’ u niej sporo :) A poza tym wyobraz sobie, ze w jednym sklepie z ‚przydasiami’ byla tez tam ceramika boleslawiecka! Nie moglam w to uwierzyc… :)
no,prosze…..u polskiej kuzynki to rozumiem,ale w sklepie dunskim,to mnie cieszy,w De jest popularna,podobno masowo Amerykanie w Boleslawcu ja kupuja,ale w Danii???-extra,ze tez znana i popularna (choc troszke)
Pozdrawiam :)
Ja tonkę mam od Basi więc się na konkurs nie piszę, ale z wielką przyjemnością popatrzę sobie na zdjęcia :)
Ewelino, kota niestety nie bylo, tylko psy :))
A ja sobie zamówiłam rabarbar na koniec maja i zaczyna produkcję hiramu i innych smakołyków. Twój dżem tez wygląda smakowicie :)
Agato, hiram to juz u mnie koniecznosc co roku ;)
Dania jest na liście moich krajów „do zobaczenia” bardzo wysoko. W zasadzie druga. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych dwóch lat mi się uda. W ogóle myślę, że spokojnie mogłabym tam mieszkać. I te ich domki kolorowe. :-)
A tonka? Koniecznie do jakiegoś czekoladowego deseru! I sernika na zimno. :-)
Kasiu, a co jest pierwsze? Tak z ciekawosci :)
O, ja to marzę o takiej wycieczce po Zachodnim Wybrzeżu USA. Samochodem. :-)
Taka wycieczka to faktycznie cos niesamowitego! Mnie niestety ‚przeraza’ sama podroz do USA, wiec wybieram aktualnie wszystko to, co blizej na mapie ;)
Dania-marzenie od zawsze :) Nowe marzenie tonka :)
Moje ulubione miejsce na Ziemi tak piękne, jak zawsze:-) Jutro zaś do mnie przyjeżdżają kochani duńscy przyjaciele:-) to się chociaż o Danii nagadam. O/T – dziękuję za @.
Anno Mario – milych chwil z D. zatem zycze! :)
Ach, czytając opisy tych tortów czułam jak ślinka mi napływa do ust – mimo że to nie są moje ulubione smaki… Migawki z Danii urocze ;-)
Beo, ja mam jeszcze zachomikowaną tonkę od Ciebie (zresztą widzę, że nie tylko ja tak ją oszczędzam ;-)) A w rabarbar jakoś nie mogę się wstrzelić, ale jak tylko go dopadnę, to zrobię – chodzi za mną ciasto rabarbarowo-kokosowe…
Uściski czułe ;-)
Inkwizycjo, torty to rowniez nie sa moje ulubione smaki, ale TAM koniecznie trzeba pojsc! Nawet jesli sie za tortami nie przepada ;) Poza tym na szczescie maja tez i inne dobroci, wiec jest w czym wybierac :)
A ciasto rabarbarowo-kokosowe polecam!
Najbardziej intryguje mnie sama nazwa tej przyprawy :) i chętnie spróbowałabym powideł śliwkowych z jej dodatkiem. Takie powidła z tonką to musi być coś niezwykłego :)
Sisters, jestem pewna, ze i ze sliwkami tonka by Ci posmakowala :)
Zazdroszczę tej Kopenhagi, mam nadzieję, że poza kawą na tarasie wypiłaś coś pysznego na Nyhavn (ja chętnie wypiłabym tam jakieś duńskie piwo). Uwielbiam porzeczkę krwistą, mam w ogrodzie, ale moja już niestety przekwitła :(
Basiku, a na dodatek bylo spotkanie z pewna przemila Hefa! :))
A co do ogrodu i kwitnacych drzew / krzewow, to u nas tez juz sporo z nich przekwitlo, a w Danii np. bzy dopiero maja paki :)
Noo, jak jeszcze spotkanie z Hefą było w duńskim programie pobytu, to już więcej wymarzyć sobie nie można!
Ps. A tonkę też jeszcze mam i nie waham się z niej korzystać ;)
Niestety bylo krociutko, ale lepsze to niz nic! :))
A tonka z rabarbarem jest idealna, wiec nie wahaj sie! ;)
Z rabarbaru jeszcze dżemu nie robiłam, ale chyba muszę spróbować! Wygląda smakowicie!
Bon Appetit – koniecznie! :)
Beatko! Wróciłaś! :) Co tam małe niedogodności pogody, jeśli przy boku bliskie osoby Ci towarzyszyły… :)
Trzy pierwsze zdjęcia do złudzenia przypominają moje, gdańskie Nabrzeże nad Motławą. :) Aż oczy przetarłam. :D Gdyby nie fakt, że wiedziałam, że na pewno w Gdańsku nie byłaś – to mogłabym się pomylić. :D Oczywiście tylko w pierwszym momencie. ;-)
Mam nadzieję, że odpoczęłaś i naładowałaś baterie? :)
Przesyłam mnóstwo uścisków!
Ps. A ja tonkę jeszcze mam, więc nie ustawiam się w kolejkę do losowania. :)
Malgosiu, nie wiem czy odpoczelam, biorac pod uwage pobudki o bladym swicie (choc w Danii to raczej sloneczny swit a nie blady ;)), ale milo bylo bardzo. I bardzo teraz pusto… :(
Ach zazdroszczę Ci tej podróży do Danii. Ja nie byłam tam strasznie dawno. Dzięki tym pięknym zdjęciom powracają moje wspomnienia. Ach, rozmarzyłam się na chwilkę :-)
A dżem rabarbarowy z imbirem kandyzowanym koniecznie muszę uskutecznić. Coś mi się wydaje, że to będzie ten smak.
Lasuchu, u mnie ostatnio byla az 4-letnia przerwa :( Mam nadzieje, ze teraz juz tak nie bedzie…
A polaczenie rabarbaru i imbiru polecam!
Właśnie jem rustykalną tartę rabarbarową (dzieło własne a jakże) i uprzejmie donoszę, że pod Twoim wpływem dodałam do niej w końcu ten imbir kandyzowany, tak jak Ty do dżemu i mogę potwierdzić, ze to genialne połączenia. Mniam, mniam :-)
Piękne zdjęcia! A jaki piękny piesio! Cieszę się, że pogoda ci dopisała.
Z chęcią wykorzystałabym tonkę do przetworów, chciałabym poznać jej smak i aromat w każdym zestawieniu owoców i warzyw. Chciałabym wyczarować coś nowego, nieziemskiego, coś co powaliłoby na kolana.
a ja mam ochote dodać tonke do panna cota.
Agnes, ja jako ‚psiara’ moglabym pisac o nich bez konca… ale to nie ten blog niestety ;)
Piszę się na ten dżem! w zeszłym roku posadziłam z powrotem rabarbar w ogrodzie i jestem nim teraz zafascynowana ;))
Cieszę się, że wycieczka się udała – miło było Cię znowu przeczytać.
Belgio, zazdroszcze ogrodu! Ja chyba bylam rolnikiem w ktoryms poprzednim wcieleniu ;))
Beo znowu cuda z rabarbarem. Mam na razie w planach ten z morelami, ale i imbir brzmi ciekawie.
A czworonogom i innym jadkom / niejadkom się nie dziwię. Sama z przyjemnością pochłonęłabym taką bułeczkę. A można do niej dodać tonkę? Bo ja chętnie bym taką zjadła.
Kaba, mysle ze mozna! I ja bym tonke najchetniej do wszystkiego dodawala :) A buleczki upieke sobie na weekend, bo w czwartek u nas swieto i wolne (niestety w piatek juz nie ;)).
Tonka. Ziarna te irytują mnie od dłuższego czasu swoją niedostępnością. W Warszawie znalazłam tonkę za astronomiczną cenę, niemiecki ebay nie wysyła do Polski a ja jak jestem za granicą to mi momentalnie tonka wypada z głowy. Mam więc bardzo przykre wrażenie że tonka mnie bezczelnie unika.
A jeśli chodzi o dżem to na 90% wypróbuję. Tylko muszę się w końcu wybrać na targ i wrócić z naręczem sezonowych warzyw i zaszyć się w kuchni.
Mrs. Poppy, w PL faktycznie tonka ma dosyc przerazajaca cene (choc i tutaj do tanich przypraw nie nalezy…). Ale moze i w tym temacie cos sie kiedys zmieni?
Dżem wygląda smakowicie, na pewno wypróbuje.
A z tonką to nigdy się nie spotkałam, może właśnie dlatego mnie tak bardzo zainteresowała (coś czego nie można mieć kusi najbardziej). No i nazwę ma ciekawą. Wykorzystałabym ją pewnie do jakiegoś ciasta, może ucieranego z truskawkami i kruszonką, bo u nas sezon truskawkowy w pełni.
Kat O., polecam! I dzem, i tonke :)
rabarbar z imbirem, to brzmi ciekawie i az mi slinka cieknie jak patzre na ten sloiczek:)
Z tonka nigdy nie spotkalam sie osobiscie:), a jedynie slyszalam o niej wiele z roznych blogow, miedzy innymi od Ciebie. Bardzo mnie ciekawi ta przyprawa, bo z tego co zauwazylam ma ona dosc wszechstronne zastosowanie. Chetnie chcialabym blizej poznac sie ze smakiem, aromatem tonki i pewnie przygotowalabym jakies fajne ciacho lub deser z jej dodatkiem.
Aga, polecam polaczenie rabarbaru i imbiru :) I tonke tez polecam ;)
Widziałam dziś taki dżem też na innym blogu i strasznie mnie on kusił, a teraz czuję się ostatecznie do niego przekonana :)
Link do „wspomnienia o tonce” mi nie działa, ale wygooglowałam sobie inny (a może ten sam ;)) twój wpis na jej temat i strasznie mnie ona zaintrygowała :) już sama nazwa jest bardzo ciekawa, a ten opis jej aromatu… Poezja :) ja chyba spróbowałabym zrobić „cukier tonkowy” ;) który potem dodawałabym np. do naleśników.
Agnieszko, link poprawiony! Dziekuje za info :)
A dzem jest pyszny, o ile lubisz polaczenie rabarbaru i imbiru rzecz jasna :)
Wypróbowałam Twój przepis na dżem rabarbarowy z morelami i sokiem z pomarańczy. Pyszny! Twój sposób pasteryzacji także polubiłam. Będę tu zaglądać, warto uczyć się od mistrza:) W przetworach stawiam pierwsze kroki. Pozdrawiam
Mamo Alergika – milo mi, ze wpisy i pomysly sie przydaja :) Sposob pasteryzacji niestety nie ‚moj’, ja go tylko popularyzuje, ale warto, prawda? :)
Pozdrawiam serdecznie i zycze dalszych udanych przetworowych eksperymentow :)
Po raz pierwszy o tonce przeczytałam u Ciebie, Beo, dawno temu… I od tamtej pory próbuję ją zdobyć. Nie udało mi się w Polsce, siostrze w Dublinie i jeszcze w kilku miejscach! Online znalazłam w jednym sklepie, lecz z zagranicy sprowadzić kilka gram okazało się jednak zbyt drogo dla mnie :-( A tak bardzo jestem ciekawa smaku i zapachu. Chciałabym na pierwszy rzut zrobić lody tonkowe zamiast waniliowych :-) i dać do skosztowania narzeczonemu-lodożercy, a potem rabarbar, truskawki, morele, ricotta… Mmmm…
Jaki wspaniały dżem, mnie nigdy taki kolor nie wyszedł, ciągle jakieś ciemne… :-(
Podziwiam za wspaniałe przepisy i umiejętności!
Pozdrawiam
Dziekuje za wszystkie komentarze! Tonka poleci do Kamili, Patki oraz Agi (Kulinarne Spotkania), a w ilosci ‚probnej’ – jako specjalna nagroda pocieszenia za pierwszy i ostatni komentarz :)) – do Moni oraz MoichPrzetworow. Prosze Was o kontakt mailowy z adresem wysylki. Dopisze te notke rowniez w nastepnym poscie.
Pozdrawiam serdecznie!
Beo powiedz mi czy jak zastąpię świeżo starty imbir już gotowym tartym z torebki to dużo stracę?? Tak szczerze nie chce mi się już maszerować do sklepu :) bo jest on troszkę daleko a u nas w tam małej miejscowości jest raczej ograniczony wybór jeśli chodzi o niektóre produkty.
Moni – przepraszam, Twoje pytanie mi umknelo :(
Imbir w proszku smakuje inaczej niz swiezy, ale jesli nie masz innego, to oczywiscie uzyj takiego, jaki jest ‚pod reka’ (tylko tego w proszku mniej).
Pozdrawiam!
WoW! Zajrzałam ot tak z ciekawości i co widzę;) Dziękuję, nawet nie wiesz ile radości mi sprawiłaś tą nagrodą pocieszenia, dziękuję Bea, dziękuję bardzo, zaraz wysyłam adres;) Mam miły początek weekendu dzięki Tobie;)
Pingback: Zupa z wiosennych warzyw « Bea w Kuchni
Witaj Bea, zrobiłam dżemik i jest pyszny tak jak i te które robiłam w zeszłym roku. Sezon się rozpoczyna dopiero i to moje pierwsze przetwory w tym roku, ale z pewnością nie ostatnie. Pewnie będę bardzo częstym gościem na twoim blogu. Muszę się też pochwalić ze zrobiłam kandyzowany imbir i też wyszedł wspaniały.
Pozdrawiam serdecznie
monii115
Monii – ciesze sie, ze i dzem i kandyzowany imbir smakuja! I oczywiscie zapraszam ponownie :)
Pozdrawiam!
Pingback: Śliwki, gruszki, figi, brzoskwinie… « Bea w Kuchni
Pingback: Korzenny syrop z czarnej porzeczki i skandynawski gløgg « Bea w Kuchni
Beo, czy jak nie dodam imbiru kandyzowanego to powinnam zwiększyć ilość świeżego korzenia?
Robiłam już ten dżem w zeszłym roku, ale jakoś nie pamiętam ;)
Pozdrawiam,
Ania
Aniu, swiezy imbir jest dosyc intensywny, wiec raczej nie dodawalabym go wiecej… W kazdym razie nie duzo wiecej (no chyba, ze naprawde bardzo lubisz imbir :)). Kandyzowany ma delikatniejsza, slodka nute.
Dziękuję za odp ;) Lubię imbir, ale mimo wszystko wolę, żeby to był nadal dżem rabarbarowy z nutą imbiru niż po prostu imbirowy.
Pingback: Duńskie bułeczki z kardamonem | Bea w Kuchni