W styczniu ubiegłego roku polecałam Wam książkę ‘Regali golosi’ (‘Smakowite prezenty’) autorstwa Sigrid Verbert (prowadzącej bloga ‚Il Cavoletto di Bruxelles’), którą zakupiłam gdy tylko ukazała się na rynku wydawniczym. Niektórzy z Was pisali wtedy w komentarzach, iż żałują, że tak niewiele tytułów jest tłumaczonych na język polski. Mam więc dla wszystkich doskonałą wiadomość : od połowy września ‘Smakowite prezenty’ są już dostępne w polskim tłumaczeniu!
‚
‘Smakowite prezenty’ to wyjątkowo starannie wydana pozycja, opatrzona pięknymi zdjęciami Autorki, których styl porównać można do fotografii Donny Hay : są niezwykle czyste, pełne światła, prostoty i elegancji zarazem (na stronie wydawnictwa możecie również zajrzeć do wnętrza książki – klik).
Jak nietrudno wywnioskować, w książce znajdziecie pomysły na różnego typu kulinarne podarki domowej produkcji; są tu przepisy nie tylko na przeróżne ciasteczka (rozdział poświęcony Świętom Bożego Narodzenia jest wyjątkowo smakowity!) , ale i na wszelakie przetwory i smarowidła (i na słodko, i na słono), pasztety (również w wersji wege), na syropy, a nawet na zupy czy szybkie przekąski. Dowiecie się jak przygotować np. tradycyjną musztardę z miodem, anyżkowe masło, czy pyszne dodatki do deski serów. Poczet zamykają ‘aromatyczne butelki’ – od likierów, przez aromatyzowaną oliwę i ocet, po sok imbirowy czy mleczko migdałowe z kwiatami pomarańczy. Ba! Jest tu nawet receptura na ciasteczka dla waszego czworonoga! :) A oprócz samych przepisów (ilustrowanych pięknymi zdjęciami) znajdziecie tu również podpowiedzi i pomysły na to, w jaki sposób efektownie i oryginalnie zapakować nasze podarki, by stały się niezapomnianym prezentem (jest tu nawet przykładowy szablon do wykonania ‘prezentowego’ pudełka).
Jak pisze Autorka we wstępie : ‚prezenty kulinarne mają być ucztą nie tylko dla podniebienia, ale i dla oczu.’ I taką właśnie ucztą jest cała Jej książka, w której każdy z całą pewnością znajdzie coś dla siebie.
‚
Sigrid Verbert, ‘Smakowite prezenty. Słodkie i słone przysmaki na cały rok’
Wydawnictwo Jedność
Oprawa twarda, z obwolutą; 192 strony
(wrzesień 2012)
Książka na stronie wydawcy: http://jednosc.com.pl/product_info.php?products_id=2035
wydanie oryginalne :
Sigrid Verbert, ‘Regali Golosi’
Wydawnictwo Giunti (październik 2010)
‚
‚
Przy okazji polecam Wam również wywiad z Autorką opublikowany na stronie ‘Styl’ – klik (a dla władających włoskim – wywiad z Sigrid tutaj – klik) oraz drugi, na stronie ‘Cafe Babel’ – klik oraz niedawny wpis na blogu Sigrid – klik w którym wspomina między innymi o polskim wydaniu książki oraz… o gołąbkach! :)
W połowie września ukazała się też kolejna książka autortwa Sigrid Verbert – ‘Diario italiano. Appunti di viaggio, ricette ed emozioni del Cavoletto di Bruxelles’, na razie jednak tylko po włosku; ale kto wie – może wersja polska nie da długo na siebie czekać? ;)
‚
I na koniec – tradycyjnie już ;) – książki dla Czytelników bloga (trzy egzemplarze), ufundowane przez Wydawnictwo Jedność. Jeśli macie ochotę wziąć udział w losowaniu, napiszcie proszę, który z przepisów lub zdjęć (które zobaczyć można tutaj – klik) najbardziej do Was przemawia, co w książce najbardziej Was zaciekawiło? Na Wasze komentarze czekam do piątku (do północy).
‚
Pozdrawiam serdecznie!
‚
Beo,
to wspaniała wiadomość.
A jak z tłumaczeniem?
Jest do przyjęcia?
Bo to w polskich wydaniach książek kulinarnych jest najsłabszą stroną…
Pozdrawiam!
Moje ulubione desery to orzeszki i czekolada. Uwielbiam orzechy w czekoladzie, ciasta z tymi składnikami. Stanowią one idealne połączenie, poruszające zmysł smaku i wzroku. Mój ulubiony przepis to Całuski orzechowe. To na pewno będę robić najczęściej, ale nie ukrywam, że jestem też ciekawa innych przepisów. Do tego książka jest tak pięknie wydana. Tak bardzo się cieszę, że jest po polsku! Bea, dziękuję, że o niej napisałaś.
Amber, te fragmenty, ktore do tej pory przeczytalam, sa wg mnie b. dobrze przetlumaczone. A to, co ja bym zmienila, wynika z mojegoi aktualnego miejsca zamieszkania i jezyka, jakim sie tu posluguje, jednak czytajacym polska wersje zupelnie nie powinno to przeszkadzac ;)
To dobra wiadomość.
Po tej informacji kupię polską wersję.
Pozdrowienia!
Zdecydowanie najbardziej przemawiają do mnie ciasteczka czekoladowe. Te kilka okruszków pod paterą i już wiadomo, że było pysznie. Do tego te ciasteczka kojarzą mi się z przemiłymi warsztatami na których gotowały moje dzieci, a ja cudownie gawędziłam z kilkoma blogerkami.
Bea, Ty się w św. Mikołaja z wyprzedzeniem bawisz :)?, dawanie takich własnoręcznie robionych prezentów wraca do łask (a jak do tego smakowitych to tym bardziej ;). Bardzo podobało mi się we Francji, że w sklepach sprzedawano specjalne kosze z wiktuałami i regionalnymi przysmakami, a u nas w modzie było przywożenie miniaturek znanych budowli ;). Od tamtej pory zawsze bliskim przywożę lokalne frykasy ;).
Ale wracając do zadania domowego, ta książka to tortura, od razu czuję ssanie, ma w sobie gotową receptę na udany podarunek: pomysł, smak i opakowanie – zawsze jestem zdania, że opakowanie musi być ładne, bo dopełnia zawartość i daje jego przedsmak. Zaciekawiły mnie czekoladowe ciastka, oryginalne w kształcie, ciekawe w formie i prawdopodobnie intrygujące na podniebieniu ;). I do tego sposoby pakowanie ciastek i pralin, ach…
W książce najbardziej zaciekawiły mnie przepiękne zdjęcia! Mam wrażenie, że książka jest wspaniałą inspiracją, nie tylko w kwestii co komu podarować! Piękne zdjęcia, cudowne sposoby podania i prezentacji wszystkich wyrobów – to dopiero skarb!
Najbardziej przemówił do mnie i spodobał mi się przepis na devil cupcake’s, muszą być diabelsko pyszne! tyle w nich kakao i czekolady!
Cudowne zdjęcia, proste, tak jak lubię. Nie znoszę przeładowanych aranżacji. I rzucił mi się w oczy tekst o pasteryzowaniu dżemów, czyli temat, który ostatnio mnie interesuje, bo staram się, jak na mnie, rozwinąć kulinarnie.
Beo serdecznie pozdrawiam!
Chyba najbardziej przemawiają do mnie sposoby przygotowywania przetworów na prezenty. Uwielbiam robić przetwory. Obierać, kroić, miksować, gotować, a to wszystko potem zamykać w małych i dużych słoiczkach, obwiązywać wstążką lub sznurkiem, jednak wciąż brakuje mi inspiracji.
Chciałabym z dumą móc wręczyć Komuś własnoręcznie zrobiony prezencik, pięknie ozdobiony, ale nie taki zwykły, truskawkowy dżem, ale coś zupełnie innego, nowego, wytwór domowy, którego nie kupi się w sklepie. Dlatego niesamowicie zaintrygowały mnie pomarańcze w sosie korzennym, to przecież idealny prezent na „Mikołajki” czy z okazji Świąt Bożego Narodzenia – a może też świetny sposób, by czasem zachowac się jak egoista, zrobić coś dla siebie i zjeść caly słoiczek w pojedynkę, a potem chwalić innym, że to „takie pyszne” i obiecać, że podaruje się komuś taki prezencik :)
Cudowna książka, uwielbiam dawać prezenty a własnoręcznie przygotowane i to jeszcze z jedzenia właśnie powoli odkrywam. Sprawia mi to wielką frajdę gdy mój siostrzeniec zjada ze smakiem przygotowane przeze mnie ciasteczka, koleżanka śliwki ze słoiczka, a rodzice pierniczki:)
Do Świąt jeszcze daleko, ale Twój wpis sprawił że zaczęłam już myśleć o prezentach i nie mogę się doczekać tych przygotowań. Dziękuję Ci :)
Zdecydowanie zachwyciły mnie urocze przetwory w małych słoikach! Zawsze miałam problem z okazywaniem uczuć – robiłam to poprzez gotowanie, o ile łatwiej mi upichcić coś niż powiedzieć „dobrze, że Cię mam”. Ale dobrze znam uczucie gotowania z miłości – do dziecka, do siostry i jej córek, do mężczyzny. Wyobrażam sobie, że taki uroczy słoik wręczony będzie pomocny w powiedzeniu w końcu, jak ważni są dla mnie i że najważniejsze w życiu to mieć wokół siebie ludzi do kochania!:)
to zielone coś … wygląda obłędnie… kolor…mrrrr…
Hallo,witam gorąco:)książka cudo…POMYSŁY wspaniałe,proste a takie wymowne!przez żołądek do serca,,,prawda ponadczasowa…
uwielbiam takie pozycje prezentowe w moim świecie:)!
Od kilku sezonów obdarowuję przyjaciół moimi robótkami kuchennymi,mniamuśno nam wtedy:)jedzenie to wspaniały sposób na przekazanie uczuć bliskim…
czekoladowe propozycje autorki książki są tak ekscytujące ,że już mam na nie wielką ochotkę:)a oprawa oj jo!!!pozdrawiam słodko elcia:)
Gdybym miała tę książkę, z pewnością musiałabym przyrządzić skórki pomarańczowe w czekoladzie, choć sama za nimi nie przepadam. Jest to smakołyk, którym podbiłam serce mojego Męża i chyba by mi nie wybaczył, gdybym mu takiego cudeńka nie sprezentowała ;) No ale na tym przecież polega dawanie prezentów – dajemy niekoniecznie to, co sami kochamy, ale to, co kocha obdarowywany :)
Gdyby ktoś podarował mi w prezencie pudełeczko Macho Brownies, to byłabym w siódmym niebie, bo łączą moje dwa ulubione składniki – ciemną czekoladę i lukrecję! *^o^*~~~
Kto z nas nie lubi prezentów? Mnie dawanie prezentów cieszy bardziej niż ich otrzymywanie, uwielbiam sprawiać niespodzianki – nawet drobne, bez okazji, ot taki znak, że myślę o kimś ;-) W nowej książce odnajduję inspiracje dla dwóch rzeczy, które sprawiają mi przyjemność – dawania prezentów i pichcenia ;-) Myślę, że książka jest wspaniałą skarbnicą pomysłów na osłodzenie komuś bliskiemu ponurych jesiennych i zimowych dni ;-) i nie chodzi tylko o przepisy, ale i o oprawę słodkiego prezentu … :-)
Ja i pieczenie nie umiemy się jakoś porozumieć :)
Lubię robić babeczki i desery, które nie wymagają pieczenia…marzę jednak o przygotowaniu makaroników i czekoladowych ciasteczek, których rustykalny wygląd bardzo mi się podoba. Zawsze brakowało mi odwagi, żeby je przygotować… myślę, że z książką będzie mi raźniej :)
Pozdrawiam ciepło :)
Kasia
Cały rozdział o Bożm Narodzeniu to coś dla mnie:) Uwielbiam Święta, zawsze tak samo na nie czekam, a takich słodkich inspiracji nigdy dość! To wspaniałe móc tworzyć takie prezenty, więc z pewnością nie jedna propozycja z książki przeszła by drogę realizacji. Do tego piękne opakowania….ach rozmarzyłam się;) Takie własnoręcznie przygotowane maleństwa podarowane od serca mają największą wartość, nieporównywalną z najdroższymi, zakupionymi prezentami. Już mam ochotę na piernikowanie:)
Co w książce najbardziej mnie zafascynowało, długo by rozmyślać ale krótko rzecz biorąc wszystko! Nie tylko fantastyczne zdjęcia, przepisy, prezentacje jak zapakować by oczarować ale przede wszystkim opisy – lekkie wprowadzenie w temat by nie tylko obdarować wybrańca pysznościami ale przy okazji zaciekawić anegdotką. Czego chcieć więcej :)
Rzeczywiście, zdjęcia i stylizacja do złudzenia przypominają Donnę Hay. Co mi się tutaj podoba, to większa ilość tekstu. Nie powiem, z przyjenością przyjrzałabyms ię tej książce bliżej :-) Co mnie najbardziej zaciekawiło, to sposoby pakowania jedzeniowych prezentów – bo ciągle szukam nowych!
Mi najbardziej spodobało się zdjęcie pomarańczy w korzennym syropie! Bardzo chętnie dałabym je w prezencie Bożonarodzeniowym którejś z bliskich osób. Moja siostra do tej pory wspomina smak ciastek, które podarowałam Jej w wigilię, a były to ciasteczka z Pani przepisu: http://www.beawkuchni.com/2008/12/kruche-ciasteczka-czekoladowo.html :) Własnoręcznie wykonane prezenty pamięta się najdłużej i zawsze wywołują największy uśmiech na twarzy, dlatego warto mieć w domu taką książkę.
Piękne i smakowite fotografie zachwycają. Opisy ciekawią i sprawiają, że w duchu mówię sobie: „muszę to zrobić, muszę tego spróbować” i jednym z tych przepisów są „trufle z earl grey” – w myślach próbuje poczuć ich smak…książko przybywaj, by smak nie pozostał tylko w mojej wyobraźni!!! :) :) :)
Prawdziwy prezent to ten, który można zjeść :))
Beo, dziękuję, że napisałaś o tej książce! :) Wygląda na naprawdę dobrą pozycję, a ponieważ ja uwielbiam obdarowywać ludzi kulinarnymi drobiazgami, więc wpisuję już ją na listę prezentów od Mikołaja :)
Co mnie najbardziej zaintrygowało? Ciasteczka zapakowane w opakowanie po golden syropie :) Rewelacyjny pomysł i wiem już jak spożytkuję zalegające u mnie puszki po herbatach :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Staję do konkursu!
Zaczęłam przeglądać książkę Sigrid ze zwykłym zaciekawieniem i od razu zachwycił mnie wstep do rozdziału „Czekolada” – ja tez uwielbiam czekoladę, w postaci gorzkiej, z dodatkami orzechowo-migdałowymi, w ciastach, lodach i musach. Moja babcia sama przygotowywała polewę czekoladową do tortu orzechowego, było to bardzo ciekawe doświadczenie dla jej wnuczki ;-) które kończyło się wylizywaniem misy.
Zdjęcie słoiczka skórki pomarańczowej w czekoladzie przypomniało mi, że przecież kiedyś jako nastolatka nieświadomie stosowałam motto książki – przygotowywanie smakowitych prezentów. W czasach kiedy nic nie było, ale wiadomo było, ze „gdzie indziej” są różne pyszne rzeczy, domowym sposobem produkowałam rodzynki i orzechy w czekoladzie. W pudełeczkach trafiały pod choinkę dla małych kuzynek, które były zachwycone smakołykami „z zagranicy”. Takie to były śmieszne czasy ;-)
Pozdrowienia
Ania
Co mnie w książce najbardziej zaciekawiło? To, że trafiłam na nią zupełnie przypadkiem, właśnie u Ciebie, szukając inspiracji do prezentów, właśnie takich jadalnych! Ten rok bowiem jest u nas rokiem prezentów ręcznie robionych, ot, taka fanaberia, ale dzięki temu obdarowywany ma ogromną radośc z prezentu, a i my cieszymy się wykonując go! Ta książka byłaby dla nas ogromną dawką dodatkowej inspiracji!
Pozdrawiam i dziękuję za pokazanie tej książki,
Ania
W tej książce najciekawsze jest to, że ktoś pomyślał o mnie, tworząc ją:) Uwielbiam być świętym Mikołajem, nie tylko w Święta i zawsze obdarowuję bliskich własnoręcznymi wypiekami i innymi wikutuałami. Ciasteczka siedzące w tej książce aż krzyczą – zajedz mnie! A dla tych, którzy są na diecie, moga mówić – podaruj mnie tym, których kochasz. Piękna, fantastyczna książka. Dziękuję za źródło inspiracji i pozdrawiam
Książka jest tak pięknie wydana, że ciężko zdecydować. :-) Fantastyczne zdjęcia! Strasznie ciastka czekoladowe mi się podobają. Te, które w puszce są upchnięte. Jest jakaś nuta romantyzmu, jakiś ślad sklepu kolonialnego w ciastkach w puszce.
Przejrzałam raz, przejrzałam drugi, przeglądam i trzeci i na pewno ją sobie kupię. Napiszę list gdzie trzeba i zamówię! I cóż, że półka się ugina, kocham takie uczty papierowe, gdy zapach farby jakoś wyjątkowo dobrze komponuje się z kolorami i smakami ze zdjęć :) Zaciekawiła mnie cała, że jest tak dobrze poukładana jak sprawdzone receptury (zauważyłaś Beo, że na każdy rozdział przypada dokładnie 20 stron?), ale ostatecznie najbardziej intryguje mnie to „happy hour”… Hm, godzina na przygotowanie? godzina na zjedzenie? godzina, gdy absolutnie-koniecznie-muszę-coś-słodkiego-zjeść?… co to może być? wydawnictwo skrzętnie to przede mną ukryło, ale nie na długo! Muszę się dowiedzieć :D Zwłaszcza, że czekoladoholikami jesteśmy wszyscy w rodzinie a słodkie prezenty staram się wkładać synowi do plecaka, żeby umilały mu szkolne przerwy (zamiast świństw ze szkolnego automatu, fuj!).
W tym roku zamierzam właśnie zaproponować rodzinie obdarowywanie się własnoręcznie zrobionymi prezentami :) Myślę, że ta książka podsunie mnóstwo pomysłów. A jeszcze rozdział o pakowaniu podarków – super! :)
Czekolada i Butelki – to moje typy ;)
Pozdrawiam :)
ojej… tyle pyszności w tej książce, aż się w głowie kręci i ślinka sama leci z ust, ale najdłużej to zatrzymałam się na zdjęciu skórki pomarańczowej w czekoladzie… mmmmmm… to musi być pychotka, patrząc na to zdjęcie od razu miałam ochotę zrobić takie pyszności i komuś podarować :)
pozdrawiam ciepło
Ciekawią mnie przepisy na smakowite butelki! Uwielbiam robić nalewki, a zabawy oliwą też sobie nie odmówię. Podobają mi się pomarańcze w zalewie korzennej – mimo jeszcze letniej aury jestem w jesienno-melancholijnym nastroju i takie pomarańcze byłyby ukojeniem dla mej duszy. Lubię obdarowywać bliskich własnoręcznie wyprodukowanymi smakołykami.
Serdecznie pozdrawiam!
Pomyślałam o tym, że poproszę Świętego Mikołaja o tę książkę w prezencie Gwiazdkowym.
Ale zaraz pomyślałam także, że to będzie trochę za późno, by móc w tym roku jeszcze bardziej zaskoczyć rodzinę.
Od kilku lat obdarowuję bliskich pod choinką tym, co sama stworzę w kuchni.
Z różnych powodów: dlatego, że to lubię, dlatego, że to co robię jest po prostu bardzo smaczne, ale także z bardziej prozaicznych powodów, o których nie warto tu wspominać.
To wspaniałe uczucie widzieć, jak oni czekają na to, co znajdą w swoich paczuszkach i będą mogli rozsmakować się w tym.
Ta książka pomogła by mi nie ulec powtórkom. Bo czasem boję się, że tym razem na pewno zabraknie mi pomysłu, a w szukaniu inspiracji „w powietrzu” nie jestem najlepsza.
Zawsze mam też problem z opakowaniami – szukam lub próbuję zrobić ładne torebki, ale one nie pasują do zawartości.
Czyli 2 w 1 – i upominek i opakowanie.
Takiej właśnie inspiracji mi trzeba! ;)
Pozdrawiam serdecznie
Ciasteczka czekoladowe – stanowczo, bezwarunkowo i jednoznacznie. Czyż jest coś piękniejszego na tem świecie niźli tabliczka – dobrej, satynowo brązowej, drażniącej powonienie – tabliczki czekolady? Taaaa – ciasteczka czekoladowe
A mi najbardziej do gustu przypadła skórka pomarańczy w czekoladzie. Jak dla mnie połączenie wprost idealne. Już od samego patrzenia na zdjęcie moje kubki smakowe szaleją. Pozdrawiam
Mieć czy być? Coraz trudniej żyje się w naszym świecie, łącząc oba te aspekty: wiele osób wybiera „mieć”, inni są przez los zmuszeni, by wybrać (tylko?) „być”. Własnoręcznie zrobiony prezent zawierający jadalną niespodziankę to podarunek, który jest zarówno dla tych pierwszych, jak i drugich. Bo ci, co wolą „mieć”, nie będą w stanie przejść obojętnie obok przepięknego cacka, mamiącego ich estetycznym opakowaniem. Zaś ci, którzy wybierają lub zostają wybrani do „być”, mogą oszołomić czyjąś wyobraźnię, nie wydając fury złotych w sklepowej kasie.
Chciałabym jak najdłużej móc powiedzieć o sobie z ulgą, że trochę mam, ale ciągle bardziej interesuje mnie to, jaka jestem – przeglądanie kart tej książki, wybieranie smakołyku idealnego, gotowanie, wąchanie kuchennych aromatów, a potem żmudny proces pakowania, aż wreszcie paczuszka jest gotowa – to czas, by rozwijać siebie, swoją wrażliwość nie tylko kulinarną czy wizualną: to czas, by spróbować, jak smakuje bycie dla kogoś, jakim prezentem dla mnie samej jest możliwość sprawienia komuś radości. Mieć czyjś uśmiech jest wtedy cenniejsze niż mieć w portfelu kawałek papieru z wiadomym nadrukiem…
Witam bardzo serdecznie – mam pytanie, właściwie to proszę o pomoc. Otóż zrobiłam kilkanaście słoiczków dżemu, pasteryzowałam go metodą piekarnikową, którą podawałaś. Kurcze, najwyraźniej jednak nie mam siły w rękach, bo dziś otwierając jeden ze słoiczków okazało się że otwiera sie leciutenko, i teraz boję się że wszystko mi się zepsuje. Czy coś się da zrobić jeszcze?
Bardzo dziękuję za odpowiedż
Pozdrawiam
Basia
Basiu, mozesz ewentualnie jeszcze raz porzadnie dzem zagotowac i ponownie przelozyc go do goracych, suchych sloikow powtarzajac pasteryzacje; niestety sloiki musza byc dobrze dokrecane (dokrecam dodatkowo juz po pasteryzacji), na szczescie ja sily w rekach mam sporo ;)
Pozdrawiam
Dziekuję, jak ostatnio odwracałam słoiki do góry dnem to mi ładnie zassało. Tą metodą jakoś mi nie wyszło. Dokręcanie gorących słoiczków jest trudne raczej(przez rękawicę), nie wiedziałam że po wystygnięciu trzeba je jeszcze dokręcić. No nic, to mój debiut, dziękuję za poradę:)
Przepiękna książka! najbardziej zainteresował mnie rozdział słodkie i słone słoiki :) nie ma to jak odrobina lata podczas zimowej szarugi. Mąż zaś na pewno pomyszkuje w poszukiwaniu smakowitych przepisów na nalewki :) a wspólne podjadanie codziennych herbatników stanie się już chyba tradycją :)
Puszka po golden syropie. To ona zamieszkała w moim sercu. I nic więcej mówić nie trzeba.
Pozdrawiam!
Kochana uwielbiam jak piszesz o nowościach książkowych, a zwłaszcza tych przetłumaczonych na język polski. Uwielbiam takie książki i w wygraniu poprzednich mi się nie udało więc może tym razem mi się poszczęści. Bardzo podoba mi się zdjęcie z pomysłami na podari z ciasteczek, herbatników. Świetnie wyglądają te oplatane ciasteczka.
Ciekawa jestem kolejnych nowości książowych. Mnie się marzy książka Leili Lindholm po Polsku i Rachel Khoo. Czekam dalej cierpliwie.
Pozdrawiam i dziękuję za ten konkurs.
Iza
Książka przepiękna , ciasteczka urzekające , inne przepisy też ,ale ciasteczka mnie zauroczyły
Warto ją mieć , choć ja mało obiektywna może bo blog Sigrid ubóstwiam , choć nic nie rozumiem:D
Jestem pewna, że tam gdzieś dalej znalazłabym fascynujące inspiracje (szczególnie ciasteczka dla psa i wytrawne słoiki, przecież mnie znasz ;-)) niestety, przegląd kończy się na 42. stronie – czyli na słodkościach… jak pech to pech! Rozwiązał się worek z prezentami ostatnio u Ciebie, Beo, czyżbyś przyśpieszyła Gwiazdkę?
Ściskam czule
Mnie zachwyciły makaroniki z marakują i mlekiem, a sama książka zafascynowała mnie tym jak ładnie można pakowac jedzenie i darować je bliskim, mam nadzieję, że kiedys sama będę tak potrafiła, a moje bliscy zakochają się w prezencikach ode mnie:)
Odkąd pojawił sie u nas w rodzinie namłodszy członek rodzinie, tradycja stało sie pieczenie świątecznych pierniczków …
W tym roku jest juz na tyle duzym przedszkolakiem, że mogłabym mu wytłumaczyć, że takie pierniczki mogłyby byc doskonałym prezentem, gdy bedziemy jechać na święta do babci i dziadka :)
A sama ksiązka mogłaby byc dla mnie skarbnica pomysłów …. i jeszcze jak ładnie wydana :)
pozdrawiam
Mnie najbardziej zauroczyły ciasteczka pięknie ozdobione wstążką:). Takie prezenty własnoręcznie wykonane i od serca najbardziej cieszą:) Do dziś pamiętam, gdy dostałam własnoręcznie wykonane pierniczki w pięknie zdobionym pudełku lub małe słoiczki z konfiturami z haftowaną serwetką na zakrętce:) Sama również lubię sprawiać takie niespodzianki i potajemnie pakować mężowi do pracy muffinki lub inne smakołyki – taki zwyczajny, mały gest,a można ujawnić w nim tyle miłości:)
pozdrawiam
Magda
Całuski orzechowe!
Chyba nie ma innego połączenia, które przemawiało by do mnie tak dogłębnie jak orzechy
+czekolada.
Ciekawa jestem przepisów na Boże Narodzenie…..
Bardzo fajna ksiazka. Uwielbiam robic takie kulinarne prezenty i czesto wlasnie takie rozdaje moim przyjaciolom. Mysle, ze taka ksiazka bedzie doskonala inspiracja do probowanie nowych rzeczy, bedzie pomyslem nie tylko na danie, ale tez i na opakowanie. Bardzo mi sie spodobaly te malutkie sloiczki w sam raz na prezent.
Na uwage zaluguja tez zdjecia, proste, nie przeladowane roznymi „ozdobnikami”, teraz chyba malo jest takich zdjec w fotografii kulinarnej.
Najbardziej podobają mi sie trufelki matcha! Przypominają mi moją podróż do Japonii. Tam można było zakupić strasznie dużo słodyczy z matcha właśnie. Kosztowałam lodów o smaku zielonej herbaty, widziałam pączki z polewą z matcha, a do pracy przywiozłam cukierki wyturlane w tej sieloności. Wszystkich uprzedzałam wcześniej, żeby od razu gryźć, bo herbata sama w sobie jest gorzka, dopiero w połączeniu z nadzieniem robi się to jadalne. Ale nie… kolega nigdy nie słuchał :D Jego miny z rodzaju „gdzie to wypluć” nie zapomnę długo! No, ale pogryzł i stwierdził, żę niezłe :) Te trufelki chętnie bym zrobiła u siebie, żeby usiąsć przy zdjęciach i przypomnieć sobie tę niebywałą podróż pogryzając czasocofacze :)
Mój wybór to trufle z earl grey. Cudowne połączenie dwóch używek, które – nawet każda z osobna – pozwalają zatracić się w smaku, aromacie, oderwać po długim dniu od rzeczywistości. W wersji z zieloną herbatą cieszą nie tylko podniebienie (jak sądzę) ale i oko. Idealny typ na jesienne wieczory, tym bardziej, że przepis wydaje się nie przerastać męskich możliwości kulinarnych.
Pozdrawiam serdecznie,
Mikołaj
Książka zainspirowała również małą Mi z Trójmiasta:)
Otrzymałam od Niej taki oto prezent:
Smakowite prezenty
mojej mamie zrobię,
Według wskazówek Sigrid Verbert
- niech każdy to powie!
Całuskiem czekoladowym rozświetlę jej poranek,
a na dobranoc truflowych kulek parę
sprawi Jej piękny sen,
do tego piękne (ach!) zdjęcia w tle!
Angel cupcake niech przypominają Jej,
że najlepszym aniołem jest!
Trufle z earl grey. Niewiarygodne że do ich przyrządzenia potrzebnych jest zaledwie ok. 20 min.. Uwielbiam gorzką czekoladę, a zdjęcia trufli są bardzo apetyczne. W dodatku zielone przypominają mi miętowe landrynki, którymi mój dziadek częstował swoje wnuki i prawnuki.
Gdy jeszcze nie umiałam gotować najlepiej robiliśmy sobie czasem z dziadkiem budyń. Niestety musiałam wyjechać na studia, a dziadek czekał z utęsknieniem na kolejny weekendowy przyjazd i wspólny popołudniowy deser.
Chciałabym móc mu jeszcze zrobić taki deser w postaci trufli.
Mi najbardziej podoba się podejście, że to nie „książka kucharska”, jakich wiele, ale książka o tym co najfajniejsze w jedzeniu, czyli dzieleniu się i dawaniu. Tradycyjne prezenty już się tak „przejadły”… ;-) cudnie po prostu móc zamiast biegać w panice po sklepach w poszukiwaniu tego „czegoś” siąść w fotelu przy herbacie i spokojnie zastanowić się co kto najbardziej lubi, przypomnieć, czego nie znosi i włożyć w coś pracę, a nie tylko czas… :-)
Książka przede wszystkim jest pięknie wydana. Zakładki na każdej ze stron sprawiają wrażenie jakbyśmy czytali pamiętnik, słodkie opowieści ;)
Sama też robię skórki pomarańczowe w czekoladzie i wiem jak potrafią zaskoczyć smakiem i zapachem osobę obdarowaną – takie chwilę są niezwykle przyjemne. Poza truflami, które wołają do mnie „zrób mnie, zrób mnie” to bardzo urzekły mnie zawijaski z resztek kremu ganache ;) Niby banalna rzecz, ale większość z nas jednak miskę wylizuje!
Książka ma taką pozytywną moc napędzającą do działania i tworzenia słodkich dzieł sztuki a przede wszystkim przedstawia jak szybko i efektownie zapakować te dzieła.
Pozdrawiam,
Ania
Najbardziej spodobał mi się przepis na cantuccini z mleczną czekoladą i ananasem. Uwielbiam te twardawe ciasteczka, świetnie nadają się na prezenty. W mojej rodzinie są niemalże obowiązkowym podarkiem gwiazdkowym. Z połączeniem czekolady i ananasa w ciastkach spotkałam się jednak po raz pierwszy, wydaje się interesujące. Przepis na pewno wypróbuję.
Najbardziej mnie urzekło zdjęcie ciasteczek czekoladowych które ktoś tak łądnie nadgryzł i jeszcze zostawił okruszki aż ręka sama się wyciąga by złapać okruzka i zjeść ;)
Najbardziej zaciekawiły mnie natommiast rozdziały słodkie słoiki i słone słoiki – co to może być ? czy własnoręcznie przygotowane mieszanki na cappucino czy goracą czekoladę czy też jakieś pyszne dźemy czy konfitury a może jakieś sole czy mieszanki przypraw ? O tak chciałabym przeczytać co proponuje Sigrid Verbert :)
serdecznie pozdrawiam
Oprawa graficzna włącznie ze zdjęciami jest w książce na naprawdę wysokim poziomie.
Kiedy pierwszy raz przeglądnęłam kilka stron tej książki, zainspirowały mnie zdjęcia skórek pomarańczy w czekoladzie i cookies z czekoladą i imbirem…a i jeszcze ta czekolada na samym początku – kiedy pomyślałam, co z niej mogłabym przyrządzić, do jakich pyszności dodać i jakie smakołyki ozdobić…zrobiło mi się ciepło na sercu i od razu zmotywowało mnie do pracy. Zdjęcia w książce są tak fantastycznie przejrzyste, że chciałoby się zrobić wszystko w jeden wieczór. Druga sprawa to prezenty…jadalne. Jestem typem osoby, która uwielbia obdarowywać innych. Niektórzy tego nie rozumieją, ja natomiast raduję się całym swoim słodkim jak czekolada sercem, kiedy widzę uśmiech przyjaciół, jak przynoszę na spotkanie jeszcze cieplutkie ciasteczka, które swoim zapachem ogarniają każdy zakątek domu; uwielbiam, kiedy otwierają buteleczkę domowego soku z winogron, a zapach i niebiański kolor przyprawiają ich o zawrót głowy; kocham ich zadowolone miny, kiedy otwierają pudełeczko a z niego wydobywa się rubinowy kolor domowych krówek; najbardziej jednak rozpływam się w zadowoleniu, kiedy to podczas smakowania moich skromnych prezentów, przyjaciele odchylają głowy, ich powieki powoli się zamykają i zaczynają mruczeć (dosłownie) z zadowolenia…wtedy wiem, że to co robię uszczęśliwia innych a mi przynosi nieograniczone pokłady energii i motywacji na dalsze eksperymentowanie z jadalnymi prezentami. Nie chcę nawet wspominać o Świętach Bożego Narodzenia, ponieważ zapewne nie starczyło by mi miejsca na opisanie tego, co wtedy z mojej kuchni się dzieje. Kocham to i pomimo tego, czy książkę dostanę, czy też nie, moja przygoda z prezentami na pewno się nie zakończy, a zapewne jeszcze bardziej się rozwinie :) W końcu co pasja, to pasja ♥
Oj widzę, że w tej książce dla każdego coś dobrego. Jako zdecydowany czeloladocholik chętnie wypróbuje wszystkie przepisy na te czekoladowe cudeńka a zacznę od pralinek.
Pozdrawiam
Alicja Ozon
Dzisiejszy świat pędzi z zadziwiającą prędkością. By ze wszystkim zdążyć już wymyślam prezenty dla bliskich na Boże Narodzenie. Staram się obdarowywać nie tylko współbiesiadników Wigilijnej kolacji, ale także znajomych. Piekę pierniczki, przygotowuje orzechy w miodzie itp. Ta książka to prawdziwa skarbnica przepisów, które chętnie wypróbuje. Urzeka nie tylko świetnymi przepisami, ale także świetną oprawą graficzną.
O kurcze, jaka fajna pozycja :) Już przez skórę czuję, że to będzie tzw. „must have”. Przemawia do mnie tym bardziej, że jest napisana przez kogoś, kto miał okazję połączyć w swojej kuchni doświadczenia kulinarne dwóch krajów – fuzje kultur, także smakowe zawsze rodzą coś ciekawego i nowego :)
Po przejrzeniu kilku pierwszych stron już mi wpadło w oko zdjęcie skórek pomarańczy w czekoladzie – wyglądają obłędnie i muszą pachnięć równie fascynująco. Zawsze miałam ochotę być jak Bree van de Kamp i obdarowywać znajomych ładnie zapakowanymi pysznościami. I chociaż pod kątem smakowym czy wizualnym moje dzieła spełniały ogólnie pojęte kryteria, to nigdy nie udało mi się ich odpowiednio zapakować. Coś było pogniecione, nie do końca ułożone, jednym słowem niezbyt wyjściowe i odpowiednie na prezent. To zdjęcie powaliło mnie prostotą rozwiązania – elegancki słoik, trochę retro, do tego odpowiedni bilecik z życzeniami a w środku słodkie precjoza. I nic nie gniecie się, ciągnie czy niezbyt fachowo odstaje. A ja nie muszę tłumaczyć się, że „trochę się wygniotło ale jest pyszne” ;P Super! :)
Może lektura kolejnych stron podda mi kolejne pomysły?
Pozdrawiam,
Zielona Koniczyna
Rozkoszną ekscytację wywołał we mnie „macho brownie”, który skusił mnie „devil cupcake”… Chcę się taplać się w grzechu aż do 168 strony :)
Ubóstwiam robić smakowite prezentu bliższemu i dalszemu otoczeniu. W ramach podlizywania sie mogę powiedzieć, że wielokrotnie wykorzystywałam do tego Twoje przepisy. Książka, której fragmenty obejrzałam jest cudowna – makaroniki z marakują czy trufle z erl grey daja nadzieję na 168 stron fajnych pomysłów i smakowitych zdjęć. A pomysły na pakowanie… takie proste a jednocześnie efektowne i jakie kreatywne. Tak, tak strasznie pragnę tych inspiracji.
Dać drugie życie „odpadkom” to dopiero coś!
Kiedy patrzę na poniewierające się, pozornie mniej interesujące pozostałości dopiero co stworzonego „grzeszku kulinarnego”: porozrywane skórki pomarańczy, resztki kremu, pierwszą myślą jest szybka utylizacja.
A wystarczy jeszcze tylko odrobina energii i pomysłu, żeby z zawadzających resztek zrobić niesamowity pyszny prezencik!
Tak, to do mnie przemawia!
Jeżeli istnieje coś lepszego od pięknie zapakowanego prezentu „jadalnego” to chyba tylko książka kucharska, a dla takiej jak ja poszukiwaczki inspiracji idealna wydaje się być lektura ‘Smakowite prezenty. Słodkie i słone przysmaki na cały rok’. Już marzy mi się produkcja czekoladowych smakołyków z alkoholem czyli pięknie zapakowanych prezentów dla abstynentów :).
A mi podoba sie to ze zawarto tam rowniez pomysly i instrukcje dotyczace samodzielnego zrobienia roznego rodzaju opakowan na slodkosci – moje umiejetnosci manualne pozostawiaja wiele do zyczenia wiec chetnie skorzystalabym rowniez z tego rodzaju „przepisow” do zapakowania zrobionych przeze mnie lakoci – na przyklad jako swiateczne prezenty.
Przez ramię zaglądają mi dwie córeczki. Szukamy ciasta, które przygotujemy jutro. Zaglądamy na Twój blog, otwieram z ciekawości linka do książki o smakowitych prezentach, przeglądam zdjęcia i nagle słyszę: Mamo, ja chcę te UFOWE ciastka :) To najlepsze określenie trufli z Earl Grey i matchą. Zdjęcie jest niezwykłe, tak jak moje dwie kosmitki :)
och, zdecydowanie pomarańcze w syropie korzennym! :) już sobie wyobrażam ten zapach, taki słoiczek otwarty w środku zimy, ach! bardzo lubię zamykanie smaków i aromatów pod pokrywką.
pozdrawiam!
Najbardziej przemawiają do mnie przepisy na prezentowe przetwory i przepisy na Boże Narodzenie. Te pierwsze uważam za idealne prezenty o każdej porze roku, bo mozna je pięnie przyozdobić, a dodatkowo rozkoszować się smakiem przez nieco dłuzszy czas ;) Co do bożonarodzeniowych upominków, to czym by nie były to uważam, ze są świetne bo to dla mnie taki czas kiedy wszystko mnie cieszy ;)
Nie będę oryginalna i napiszę, że na widok tych zdjęć mam ślinotok, są przefantastyczne! Najbardziej podobają mi się przetwory (jeszcze nigdy nie robiłam, a perspektywa domowej roboty dżemów w piwnicy jest baaaardzo kusząca) i pomysły na opakowania. Uwielbiam obdarowywać znajomych domowej roboty wypiekami (i mam cichą nadzieję, że im to odpowiada :D), ale do tej pory nie skupiałam się zanadto na ładnym opakowaniu. Najwyższa pora to zmienić :).
W dobie konsumpcjonizmu, wyścigu szczurów i ciągłego braku czasu. Prezenty, które dostaje zrobione własnoręcznie mają dla mnie szczególną symbolikę.
W przygotowaniu takich prezentów z pewnością pomoże nam książka „Smakowite prezenty” autorstwa Sigrid Verbert. Elegancka, prosta, starannie opracowana, aż sama zachęca żebyśmy zabrali się do pracy.
Z przedstawionych zdjęć podoba mi się oczywiście okładka na której jest piękna autorka. Ale sentymentem darzę ciasteczka, które są na kolejnej fotografii. Jadłem je po raz pierwszy w Hamburgu w okresie magicznym jakim są święta Bożego Narodzenia. W fantastycznej atmosferze w gronie najbliższych własnoręcznie zrobione, smakowały wybornie. Wystarczyło dosłownie kilka chwil by Yvonne wyczarowała je dla nas i uszczęśliwiła tym samym swoich gości. Z pewnością w tym roku i ja je zrobie i kto wie może uda mi się to przy pomoc książki Sirid… :-).
Przypominam, ze zamykamy punktualnie o polnocy! ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Beo :)
Piękna książka i każdy chciałby ją mieć.
Ja nigdy wcześniej nie robiłam tego typu prezentów (dopiero w ostatnie święta Bożego Narodzenia) – być może dlatego, że przez całe lata nasz polski rynek był tak siermiężny i ubogi. Nie tylko w zakresie podstawowym, czyli składników spożywczych, ale przede wszystkim wśród dodatków. Nikomu z nas nie śniło się nawet, że nadejdą czasy takiego bogactwa wszelkich gadżetów. Nawet tego słowa nie znaliśmy.
Co mi się szczególnie spodobało w tej książce? wszystko… Piękne zdjęcia i pomysły na tak osobiste prezenty.
Dobrze by było na kuchennej emeryturze mieć takie cudo, przeglądać i wykorzystać inspiracje.
Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Przede wszystkim urzekła mnie kolorystyka i minimalizm tej książki.
Sama idea podarunków jadalnych jest mi bliska od dłuższego czasu, kiedy to zaczęłam się buntować wobec biegania po sklepach i kupowaniu prezentów do których nie jestem przekonana.
Zamiast tego postanowiłam obdarowywać bliskich czasem, zaangażowaniem, pracą.
Dawanie prezentu, który sami lubimy, jest niesamowicie przyjemne.
Taki prezent to chwila smaku, radości, rozkoszy podniebienia, dowartościowania, zadbania i wiele innych emocji dla obdarowywanego, a i ten kto „produkuje” prezent ma przy tym dużo radości.