‚
Czytając komentarze pod poprzednim wpisem obawiam się, że niektórych spośród Was dziś rozczaruję… Nie będzie bowiem ani dżemu / galaretki, ani soku czy wina (obawiam się, że mogę zrobić tego lepiej od parających się tym od pokoleń tutejszych znawców…). Będzie za to coś, czego najbliżej była Mar i Caracordata, którym zdjęcie skojarzyło się z włoską focaccią – będzie toskańska schiacciata con uva.
Po raz pierwszy jadłam ją podczas mojej zeszłorocznej toskańskiej wyprawy (Marghe, grazie mille! :)), po raz kolejny stwierdzając, iż to co najprostsze jest czasami najlepsze. Wystarczy tu bowiem kawałek najzwyklejszego ciasta chlebowego, trochę cukru i oliwy oraz jak najlepsze, ciemne, słodkie winogrona (używa się tu typowych odmian do wyrobu wina). Toskańczycy przygotowują tę schiacciatę wyłącznie w okresie winobrania, wykorzystując to, co natura ma wtedy najlepszego do zaoferowania : słodkie, soczyste i pełne słońca winne grona. To kolejny dowód na to, iż cucina povera ma naprawdę wiele do zaoferowania i że warto sięgać po tego typu rustykalne receptury.
Swoją drogą, wspominając włoską schiacciatę i wypieki z ciasta chlebowego, na myśl przychodzi mi od razu ‘nasza’ tutejsza salée au sucre (o której pisałam Wam kilka lat temu – klik), która powstała w bardzo podobny sposób : w czasach, gdy jajka czy masło były rarytasem i gdy rodzin nie było stać na wypieki z ich dodatkiem, na rozpłaszczone ciasto chlebowe wlewano po prostu śmietanę z odrobiną soli i wszystko razem zapiekano; później, do tej śmietankowej, lekko słonej masy zaczęto dodawać również cukier i odrobinę masła (stąd powstała nazwa ‚salée au sucre’ czyli ‘słone z cukrem’). Dziś ciasto stanowiące bazę tej tarty bywa nieco ‘bogatsze’, genezą jej – tak jak i jej włoskiej kuzynki – jest jednak najzwyklejsze ciasto chlebowe i pomysłowość ówcześniejszych piekących :)
‚
‚
Gdy na początku października zobaczyłam na targu te piękne, ciemne, słodkie winogrona prosto z winnicy, natychmiast przypomniały mi się zeszłoroczne, toskańskie smakołyki. Bez zastanowienia więc zakupiłam sporą ich ilość (najwięcej i tak zjadam w sezonie na surowo, trzeba się bowiem ich ‘najeść’ na cały rok! ;)) i po powrocie do domu przystąpiłam do dzieła. I choć w otoczeniu toskańskich wzgórz i cyprysów wszystko rzecz jasna smakuje o niebo lepiej, to i tak wypiek był miłym powrotem do zeszłorocznych wspomnień :)
‚
Przy okazji, pisząc o wypieku na bazie ciasta chlebowego, przypominam iż już za kilka dni, 16-go października odbędzie się kolejna edycja Światowego Dnia Chleba. Już po raz siódmy Zorra zaprasza wszystkich do wspólnego pieczenia, może więc znajdzie się jeszcze ktoś, kto przyłączy się do grona domowych piekarzy? A mój dzisiejszy wpis jest dowodem na to, iż nawet bez zakwasu i wielu długich etapów wyrastania ciasta, przy minimum nakładu pracy i energii można przygotować coś naprawdę smacznego :)
‚
Poniższa receptura jest ‘wypadkową’ przepisu z zakupionej wtedy we Włoszech książki ‘Toscana a Tavola’ oraz drugiego, zamieszczonego na blogu Gulii – Juls’ Kitchen.
‚
Schiacciata con uva
400 g mąki pszennej (używam typu 650-750)
ok. 15 g świeżych drożdży
płaska łyżeczka soli
ok. 8 łyżek cukru (używam jasnego trzcinowego)
ok. 230-250 ml letniej wody
ok. 5-6 łyżek oliwy
ok. 800 g winogron
Drożdże pokruszyć i rozrobić w kilku łyżkach letniej wody, odstawić na kilka minut.
Mąkę wymieszać z solą, zrobić zagłębienie, wlać w nie rozrobione drożdże, dodać ewentualnie 2-3 łyżki cukru (można pominąć), wymieszać i wyrobić dodając 3 łyżki oliwy oraz tyle wody, by otrzymać gładkie, elastyczne ciasto (ilość użytej wody zależy od typu użytej mąki oraz jej wilgotności, dlatego radzę dodawać wody stopniowo, by ciasto nie było zbyt rzadkie). Gdy ciasto jest już elastyczne i nie klei się do ręki, przełożyć je do lekko naoliwionej miski, przykryć i odstawić do wyrośnięcia na ok. półtorej godziny, aż ciasto podwoi objętość.
Winogrona umyć, osuszyć i oberwać z łodyżek.
Wyrośnięte ciasto podzielić na dwie równe części i uformować prostokąt, rozwałkowując na ok. 1-1,5 cm grubości (podsypujemy ciasto odrobiną mąki, by się nie kleiło, lub wałkujemy bezpośrednio na papierze do pieczenia). Na pierwszej części ciasta ułożyć 2/3 winogron, pozostawiając kilka centymetrów ciasta od brzegu (by móc je skleić z wierzchnią warstwą) i posypać je 2-3 łyżkami cukru. Przykryć drugą częścią ciasta i dokładnie skleić brzegi. Następnie ułożyć na wierzchu pozostałe winogrona, lekko przycisnąć całość dłońmi, by winogrona dobrze wtopiły się w ciasto, posypać resztą cukru, skropić 1-2 łyżkami oliwy i ponownie pozostawić do wyrośnięcia na ok. 20 minut.
Piekarnik rozgrzać do 200°C.
Piec schiacciatę ok. 30-40 minut (jeśli ciasto zbyt mocno się przypieka, możemy obniżyć temperaturę pod koniec pieczenia).
Przestudzić i konsumować jak najszybciej :)
‚
‚
Uwagi :
- jak większość tego typu drożdżowych wypieków, schiacciata najlepsza jest tego samego dnia, a nam najlepiej smakowała jeszcze lekko ciepła; zatopione w miękkim, drożdżowym cieście owoce, słodki, wypływający z nich sok oraz lekko chrupiące winogronowe pestki to naprawdę pyszne, jesienne połączenie smaków :)
- autorzy wspomnianej wyżej książki proponują również posypanie wierzchu schiacciaty odrobiną świeżego rozmarynu lub łyżeczką nasion kopru włoskiego oraz polanie jej tuż przed pieczeniem kieliszkiem czerwonego wina (ja jednak ten etap pominęłam)
‚
Pozdrawiam serdecznie!
I przypominam o zbliżającym się wielkimi krokami Festiwalu Dyni! :)
‚
Wspaniała, cudnie wygląda i kusi bardzo!
Kamilo, dziekuje serdecznie! :)
Wow, wygląda bosko:) Poniekąd miałam czuja, ale może dlatego, że i za mną chodzi od dawna podobny wypiek:) Zapisuję przepis i uraczę tym cudem najbliższych:)
Mar, udanej degustacji zatem zycze :)
(i milo Cie znow tu widziec :))
z pewnością nie rozczarowałaś, świetna alternatywa dla drożdżowego z wiśniami :), a teraz pędzę zatopić się w zeszłorocznej toskańskiej wyprawie :)
Jo – ja tam akurat za wisniami tesknie, wiec chetnie bym sie wymienila ;)
Beo, a co z pestkami? W Twoich winogronach ich nie było, czy mieliście schiacciatę plujkę?
No masz, zapomniałam napisać, że wygląda smakowicie. Tylko te pestki w moich winogronach… ;)
Tarzynko, ja pestek nie wypluwam, tylko je zjadam :) No i taka ma byc wlasnie ta oryginalna toskanska, z pestkami, wiec taka byla ;)
PS. Jak pisze np. tutaj http://www.teladoiofirenze.it/cibo/i-segreti-della-schiacciata-con-luva/ a propos oryginalnej schiacciaty : calkowity ‚zakaz’ pozbywania sie pestek, to one sa bowiem typowa charakterystyka tradycyjnej receptury :)
Skoro nie muszę wydłubywać pestek, to schiacciata brzmi coraz lepiej ;). Może się skuszę,,,
Ach, wygląda pięknie! I bardzo jesiennie :)
Ja dawno nie piekłam nic na drożdżach, bo staram się wyeliminować je z jadłospisu albo przynajmniej mocno ograniczyć, ale coś czuję, że jakiś mały wentyl jest mi koniecznie potrzebny ;)
Tylko nie wiem, czy ze zwykłymi winogronami wyjdzie też takie smaczne?
Pozdrawiam serdecznie!!!
Niedzielko, wybierz jak najslodsze winogrona, mam nadzieje, ze bedzie ok :)
Upiekłam wczoraj! Nie przypuszczałam nawet, jakie to fajne połączenie – winogrona i ciasto drożdżowe :) Dałam trochę świeżego rozmarynu, bardzo pasuje, polecam!
Czy dobrze podpatrzyłam na Twoich zdjęciach, że piekłaś je takie ‚odwrócone’? W każdym razie tak zrobiłam i było bardzo ok.
Jeszcze chciałam dodać, że następnego dnia też jest mięciutkie i wilgotne, bo winogrona nie dały ciastu wyschnąć.
Dziękuję za przepis i powrót do toskanskich wspomnień! Ach, jak bym tam znowu pojechała….
Niedzielko – ciesze sie, ze smakowalo! Nawet na drugi dzien :))
A co do piecznia ‚odwroconego’, to chyba nie bardzo rozumiem pytanie…? Pieklam tak jak opisalam : ciasto na pol, winogrona na wierzch tej pierwszej czesci, przykrylam druga rozwalkowana, na to reszta winogron i do piekarnika; nic nie odwracalam :)
o Dniu Chleba pamietam, pewnie znowu cos bez zakwasu upieke, ale,jak piszesz i bez zakwasu mozna cos pysznego wyczarowac: , o Dyniowym Festiwalu jakzebym miala zapomniec, skoro dyn do przerobki pare lezy :)
http://emigrantki-w-kuchni.blogspot.de/2012/10/kurbisfest-czyli-festyn-dyniowy.html
te Twoje winogronowe cudo jest naprawde cudenkiem!!! o tym,jak piekne sa fotki u Ciebie nie musze wspominac chyba :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Gosiu, piekny ten Wasz dyniowy festyn! Egzemplarze godne pozazdroszczenia :)
(i dziekuje za przemile slowa :*)
W zeszłym tygodniu po raz pierwszy widziałam ten „grape bread” na jakiejś tutejszej stronie, nie był mi bowiem znany, a tu proszę:-), jest i u Ciebie. Do wypróbowania:-)
Anno Mario, oby i Wam schiacciata przypadla do gustu :)
(a propos – czy w UK mozna w piekarni kupic / zamowic ciasto chlebowe na wage? tzn surowe wlasnie, przed pieczeniem…?)
Beo, nic o takiej możliwości nie słyszałam, więc przypuszczam, że jeśli w ogóle można, to rzadkość, niestety.
Szkoda w takim razie, bo jest to dobra alternatywa dla tych, ktorzy np. nie maja czasu czy mozliwosci zrobienia swojego ciasta…
Nie trafiłam z typowaniem, nie szkodzi, bo z przyjemnością wykorzystam nowy przepis. Wygląda niesamowicie!
Leno, dziekuje serdecznie :)
Oj, to nie zgadłam hihi :).
A schiacciata wygląda cudownie i jestem pewna,że posmakowałaby mi bardzo, baaaardzo !:)
Pięknie te kropeczki winogronowe wyglądają.
Na Dzień Chleba coś chyba upiekę i na Festiwal Dyni też:)
Buziaki:*
Majano, czekam zatem niecierpliwie :)
Beatko,dziekuje za przepis.
Nie moge go nie zrobic.Wokol mojego domu sa setki killometrow krzakow winnych (Beaujolais).
Mialam ochote na ciasto razowe z winogronami prosto z pola,ale skusze sie jednak na twoja mniej kaloryczna propozycje.
Jako,ze juz po winobraniiu,bezkarnie zbiore sobie resztki winogron…a i tak jeszcze wiele zostanie.
Udanego weekendu Beo.
„sasiadka zza miedzy”
Wioletto, wykorzystaj zatem te wspaniale winogrona, takie ‚prosto z krzaka’ sa przeciez zawsze najlepsze, prawda? :)
A propos wina, to ciekawa jestem czy znasz moze jakies nasze szwajcarskie? Choc obawiam sie, ze w otoczeniu Beaujolais nie szuka sie juz innych… ;)
Pozdrawiam!
Beo,
Ciasto zrobione,zjedzone,bylo pyszne,szczegolnie dzieki „wiejskim”winogronom.
Az wstyd przyznac,ale nie znam absolutnie win szwajcarskich.Od kiedy mieszkam we Francji,ciagle poznaje tutejsze trunki,a konca wcale nie widac…Jesli trafie kiedys na butelke szwajcarskiego,sprobuje z wielka przyjemnoscia…
Udanego tygodnia Beatko zycze.
Wioletto, jak milo, ze smakowalo! :)
A co do szwajcarskich win, to zaden wstyd, nie sa bowiem zbyt dobrze znane niestety, ale jesli kiedys bedziesz miala mozliwosc takowego sprobowac, to daj znac :)
(i oczywiscie jak zwykle – wino winu nie zawsze jest rowne… niestety ;))
Pozdrawiam serdecznie!
(u mnie pierwszy tydzien nowego kursu, nowi uczniowie na nadchodzace 10 tygodni, potrzebne wiec mi beda kolejne poklady energii i cierpliwosci… ;))
Beo,jak tylko upoluje gdzies „Szwajcara” godnego uwagi,dam znac natychmiast.
A tobie zycze blyskotliwych uczniow i dobrego humoru.
Caluje
To ja przezornie nie dziekuje Wioletto ;)
Niestety pierwszy tydzien jest w sumie najgorszy, trzeba sie bowiem upewnic, iz wszyscy sa na odpowiednim poziomie, wiec sporo jest zmian w klasach teraz…
I pieknie i smacznie, serdeczności przesyłam cała szczęśliwa bo operacje przesunięta na maj 2013
j
Jadwigo, ciesze sie zatem i ja! I bede trzymac kciuki w maju :)
Bea, dzieki, muszę wypróbować:-)
WYgląda strasznie smakowicie:-)
A z dynią nie mam jeszcze pomysłu choć jedna taka mi pozuje…:-)
Sabik, no z dynia koniecznie musi cos byc! :D
O rrrany, wyglada pysznie! Zupelnie nie sa to smaki mojej rodziny ale moje jak najbardziej, moze zrobie z polowy porcji…
Aleksandro, moj maz tez twierdzil, ze to nie jego smaki, po czym zjadl wiekszosc upieczonej porcji ;)
Ach, właśnie tego mi było potrzeba. Schiacciata con uva to jedno z moich najlepszych toskańskich wspomnień. Bardzo Ci dziękuję!
Mieszkam we Florencji i od kilku dni wcinamy na okrągło schiacciate :) Dwie upichciliśmy sami, a reszta …. o tej porze roku wszyscy Toskańczycy ją robią ;)
Agnieszko – zazdroszcze Florencji!!! Nie tylko ze wzgledu na schiacciate ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Ajka, moje zdecydowanie rowniez :))
Obłędna :D
Shinju – dziekuje! :*
Uwielbiam winogrona i włoskie wypieki, więc nawet mimo zastrzeżenia, że w Toskanii schiacciata smakuje lepiej, spróbuję na pewno!
Katasiu, mam nadzieje, ze i Tobie / Wam posmakuje ::)
Zrobiłam wczoraj wieczorem i smakowało nie tylko nam, ale też moim kolegom i koleżankom z pracy. Dziękuję Beo za kolejny świetny przepis!
Katasiu – a ja po raz kolejny dziekuje, ze mialas ochote przepis wyprobowac :) Ciesze sie, ze smakowalo :))
No dobra, wybaczam Ci, że to nie przetwory :) Ja już się przygotowałam na Święto Chleba i wyjątkowo nie będzie to zakwasowiec.
A na Dyniowanie też się przygotowałam. Przywiozłam dzisiaj ze wsi moje butternuty. Malutkie w tym roku, ale co własne, to własne.
Kaba – faktycznie co wlasne to wlasne! Chyba Ci nawet zazdroszcze ;)
Schiacciata bellissima!
Grazie mille Amber! :))
Na WBD jestem gotowa i na Festiwal Dyni też!!!
Amber, bede zatem niecierpliwie czekac na Twoj wpis :)
(ps. wlasnie odpisalam :))
Jak szkoda, że wcześniej nie znalazłam tego wpisu. Niedawno otrzymałam w prezencie dużą ilość czerwonych winogron i zastanawiałam się, czy można je wykorzystać do wypieku. Doszłam do wniosku, że skonsumujemy je na surowo albo przeznaczymy na wino. A tu proszę – placek jak się patrzy :) I jeszcze ta egzotyczna nazwa…aż chce się tu przychodzić :)
Beo, pozwolę sobie na kilka słów prywatnie. Pozdrawiam, Anna
Anno – zaluje w takim razie, ze nie opublikowalam schiacciaty wczesniej; ale co sie odwlecze… ;)
(co do maila – moj serwer blokuje czesto maile np. z onetu, o2 czy tlenu, jesli wiec beda problemy, to sprobuj moze z jakiegos innego konta)
Pozdrawiam!
Witaj Beo,
Wysłałam wiadomość z poczty gmail.com, ale nie wiem czy dotarł? Brak odzewu z Twojej strony…
Anno – zaraz odpisuje!
O dzięki za przepis, nie wiedziałam, ze można coś takiego zrobić, a to ostatni dzwonek, bo jutro ostatnie winogrona cabernet przerobię na wino, są niesamowicie słodkie, pełne tanin i garbników, więc jutro upiekę z nich coś. :)). A później napiszę jak mi wyszło i jak smakowało rodzince. A zdjęcia dyniek zrobię i pochwalę się, ale mam taki natłok pracy, ze dnia nie starcza na wszystko, a jeszcze muszę posadzić trochę cebul tulipanów i krokusów. :)). Pozdrawiam.
Jagodo, z cabernet bedzie z pewnoscia pysznie! U mnie byl slodki, czerowny Muscat :)
I oczywiscie niecierpliwie bede czekac na zdjecia Twich dyni :))
Pozdrawiam!
mniam, przepyszna była z pewnością:)
narobiłaś mi ochoty! niesamowitej:)
Pozdrawiam
Pingback: Pieczone figi, winogrona i Limoncello | Bea w Kuchni