‘Gdy słońce świeci na Gromnicę, to przyjdą mrozy i śnieżyce; gdy w Gromnicę z dachów ciecze,
zima jeszcze się przewlecze’.
U nas jak na razie ‚ciecze’, więc na mrozy i śnieżyce w ten weekend chyba nie możemy liczyć (dziś i jutro mają nas nawiedzić kolejne ‚marne’ opady śniegu, nie sądzę jednak, że ponownie będzie jeszcze biało w mieście…).
Dzisiaj, w dzień Matki Boskiej Gromnicznej (i Ofiarowania Pańskiego) jak co roku będziemy smażyć tu naleśniki; będą namiastką skrywającego się za chmurami słońca, tym bardziej iż według tradycji symbolizować miały one właśnie wydłużające się dni i rychły powrót wiosny. Może i Wy przyłączycie się zatem do naleśnikowego święta? :)
Zainteresowanym przypominam zeszłoroczny naleśnikowy wpis (tegoroczne będą u nas dziś dopiero wieczorem…) z przepisami na naleśniki w wersji pomarańczowej, kasztanowej i kokosowej. A smażąc je, nie zapomnijcie o dawnej tradycji, według której należy w lewej dłoni trzymać monetę, a prawą ręką podrzucić pierwszy smażony naleśnik tak, by ponownie spadł on na patelnię, co zapewni nam szczęście i dostatek na cały rok :)‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego weekendu!
‚
oj, i u mnie ciecze z dachu.
a z naleśnikami to pospieszyłam się, bo wczoraj smazyłam. U mnie w wersji tradycyjnej bo z serem i rodzynkami. I przyznam się, że nie umiem podrzucać naleśników. Znaczy się podrzucić to podrzucę. Gorzej tylko z tym obróceniem go a jeszcze gorzej ze złapaniem na patelnie :D
Tu u mnie nie ma tradycji smażenia naleśników na Matki Boskiej Gromnicznej. Wiedziałam, że w Rosji obchodzona jest maslenica (Масленица), która trwa tydzień i obchodzona jest siedem tygodni przed Wielkanocą i wtedy wszyscy smażą naleśniki. Ale nie wiedziałam, że jeszcze gdzieś na świecie, świętuje się naleśnikami ;)
Krystyno, nie wiedzialam, ze wtedy przez tydzien smazy sie w Rosji nalesniki! Lubie takie swieta :)
Pozdrawiam serdecznie!
Ale mi narobiłaś ochoty na naleśniki, a jeszcze śniadania nie jadłam! Więc chyba idę brać się za smażenie… Najpierw naleśników, a potem faworków ;-)
Bez Okruszka – chetnie bym sie wymienila na faworki! :)
apetyczne te naleśniki:)
Magma, dziekuje :)
aa wiesz, że dziś myślałam o tym by zrobić naleśniki :) i chyba teraz zrobię je naprawdę, na samym mysleniu się nie skończy ;)
Aga, smacznego zatem! :)
od kilku dni zbieram sie do smażenia naleśników, wiec moze jednak warto, a u nas leje okropnie
j
Jadwigo, u nas tez dosyc deszczowo; i wiatr dzis wieczorem wial strasznie mocno, balam sie, ze mi pozwiewa wszystko z balkonu…
Absolutnie nigdy przenigdy nie słyszałam o dniu Matki Boskiej Gromnicznej… ale jeżeli smazy się w ten dzień naleśniki to dni owej Matki są u mnie czesto :D kiedyś udało mi się podrzucić i nawet wylądowało na patelni, ale z uwagi na dobro mojej kuchni i moje przerzucam łopatką ;)
Basiu, z dziecinstwa pamietam, ze w dzien Matki Boskiej Gromnicznej chodzilo sie do kosciola swiecic gromnice wlasnie, ale najsmutniejszym faktem bylo dla mnie to, ze to w ten dzien nalezalo ‚pozbyc sie’ choinki…
A co do nalesnikow, to ja mimo wszystko tez preferuje lopatke ;)
Pozdrawiam!
A mi zawsze mówili, że choinki się wyrzuca w trzech króli :( I tak też wyrzucaliśmy, no chyba, że sie dobrze trzymała. Ze świętami katolickimi zawsze byłam na bakier!
Pozdrawiamy :D
Basiu, bo to zalezy tez od tradycji rodzinnej czy regionu Polski; niektorzy pozbywaja sie choinki juz w swieto Trzech Kroli wlasnie, inni w pierwsza niedziele po Trzech Krolach, a inni jeszcze wlasnie tuz przed 2 lutego (podobno w Watykanie choinke pozostawia sie wlasnie az do dnia Matki Boskiej Gromnicznej, niestety nigdy w Watykanie nie bylam wiec nie sprawdzilam tego jeszcze naocznie ;)).
Ja swiatecznych galazek pozbywam sie wtedy, gdy zaczynaja gubic wiekszosc igielek ;)
Pozdrawiam!
Cudowne naleśniki! Dzisiaj rano zafundowałam sobie i Połówkowi naleśniki cytrynowe. Jutro też zamierzamy je zrobić, ale już na obiad, na wytrawnie, bo jak nas nachodzi jakiś smak to jemy podobnie przez kilka dni. Tylko o tej monecie zapomniałam całkiem, ajjj…. ;)
P.S. W sprawie poprzedniego wpisu – od nas dla Amelki poszło, mam nadzieję, że wszystko się uda. Dzielna Mała.
Leno – podskoczylam z radosci na wiesci o wplacie dla Amelki! Dziekuje Ci przeogromnie! (tu potrojny wielki cmok :*)
My tez czesto mamy ‚fazy’ na jakies danie przez dluzszy czas, a potem przez rownie dlugi o nim zapominamy ;) Przegladajac moj pierwszy tutejszy kajecik z przepisami (czyli sprzed 18-19 lat) zobaczylam przepis na nalesniki z cynamonem, ktore zapiekalam pozniej w piekarniku i ktore jedlismy bardzo czesto; pamietam, ze wtedy bardzo nam smakowaly i chyba je kiedys powtorze, by sprawdzic, czy nadal tak bedzie ;))
A ja przegapilłam, jak co roku…. Już za późno żeby się za nie dziś zabierać. Ja bym musiała chyba 5 kg mąki zużyć żeby chociaż jednego takiego ładnego i cieniutkiego wyprodukować jak Twoje. Moje ulubione to jednak słone, z mąki gryczanej, ale nigdy mi się ich tak dobrych nie udało zrobić jak w niektórych francuskich restauracjach… Muszę zacząć częściej praktykować :-)
Chętnie bym skróciła tegoroczną zimę… Przedłużanie ciemnych dni i mrozu wcale mi się nie widzi. Im starsza się robię tym gorzej znoszę brak słońca i mróz i tym bardziej rozumiem ludzi, którzy na stare lata zamieszkują w ciepłych krajach.
Sissi, w takim razie w przyszlym roku chetnie Ci przypomne wczesniej (moze nawet sie umowimy na wspolne nalesniki jesli sie uda? ;)). Moje ulubione to tez slone i chyba najbardziej lubie je jednak w crêperie – mozna wybierac do woli i w ostatniej chwili zmienic zdanie, a w domu nie bedzie juz tego zaskoczenia, wszystko juz czeka przeciez przygotowane w lodowce ;)
Mnie zima jeszcze nie zmeczyla, ale i tak oczywiscie wole wiosenne slonce; juz niedlugo szparagi i rabarbar – mniam :))
Dzięki za podniesienie na duchu: rabarbar, a przede wszystkim szparagi od razu zmieniają mój humor…
Ja mam pomysł: może kiedyś wybierzemy się do Francji do mojej ulubionej crêperie! Mają całą gamę naleśników (pełno wegetariańskich również) i wolę często do nich jechać na lunch niż do jakiejś eleganckiej restauracji… ale jeszcze Ci napiszę maila!
Sissi, bardzo chetnie! Czekam na maila zatem, jak bedziesz miala czas :)
Pyszności! Uwielbiamy naleśniki. Ja dziś nie będę jednak ich robić, bo robiłam w czwartek, ale chętnie sie wirtualnie poczęstuję od Ciebie :)
Pozdrowionka :)
Majano – nasze dzis byly ‚w gosciach’, ale tez pyszne :)
Pozdrawiam!
Ja zrobilam ale z przepisu z innego bloga za co spotkala mnie kara bo trudniej bylo je usmazyc!
Aleksandro – moze to tylko przypadek? ;)
Człowiek się ciągle uczy:-) Nigdy nie słyszałam o takiej tradycji smażenia naleśników ani o przepisie na pomoc w szczęściu:-)) Pozdrawiam serdecznie:-)