Po ostatnim wpisie à propos sałatki z komosą i dynią dostałam kilka maili z pytaniami na temat komosy właśnie, pomyślałam więc, że czas już najwyższy by poświęcić tej niesamowitej roślinie osobny wpis, by wszystkie ważne i potrzebne (mam nadzieję…) informacje znaleźć można było w jednym miejscu. Poza tym rok 2013 ogłoszony został przez ONZ Międzynarodowym Rokiem Quinoi właśnie, jest to więc dobra okazja, by stała się ona gwiazdą dnia ;)
Komosa jest zaliczana do tzw. ‘superfoods’, czyli niezwykle zdrowych i korzystnych dla naszego organizmu produktów. Od kilku lat coraz więcej się o niej mówi / pisze, a fascynacja nią rośnie z roku na rok. Gdy naście lat temu zakupiłam pierwszą paczkę komosy, niewiele osób wiedziało ‘z czym to się je’. Dziś do jej spożywania zachęcają nie tylko parający się zdrowym odżywianiem, ale również gwiazdy świata medialnego, nie zawsze związane z kuchnią (jak np. Oprah Winfrey). Szefowie kuchni również coraz chętniej sęgają po komosę (choć zapewne bardziej ze względu na jej walory smakowe, a nie zdrowotne ;)), a od pewnego czasu również u Donny Hay coraz więcej jest przepisów z wykorzystaniem quinoi właśnie.
Szczególnie teraz wiosną warto zaprzyjaźnić się z komosą, gdyż pomoże nam ona uzupełnić brakujące naszemu organizmowi mikrolelementy, doda nam energii oraz zmotywuje do pracy rozleniwiony po zimie metabolizm. Przy okazji – co również być może zainteresuje niektórych spośród Was – jako bogaty w białko produkt pomaga ona spalać tłuszcz i przy okazji pozbyć się kilku nadprogramowych kilogramów (piszę to również z autopsji – quinoa jest w tej dziedzinie absolutnie niesamowita!). Jak swego rodzaju ‘miotełka’ wymiata z organizmu to, co jest zbędne, dostarczając jednocześnie wszystkich potrzebnych nam składników. Do tego jest naprawdę smaczna i nadaję się do przygotowania praktycznie wszystkiego, od śniadania do kolacji (nie zapominając o deserach, wypiekach czy napojach). Czego zatem chcieć więcej? :)
‚
‚
Quinoa, czyli komosa ryżowa (inne jej nazwy to ryż / proso boliwijskie) uprawiana była przez Azteków i Inków już kilka tysięcy lat temu i nazywana jest ‚matką zbóż’ ze względu na jej wyjątkowe walory odżywcze i zdrowotne. Jest ona tzw. pseudozbożem, czyli rośliną wytwarzającą bogate w skrobię nasiona i należy do tej samej rodziny co buraki i szpinak, spokrewniona jest też z równie zdrowym amarantusem. Najbardziej popularna jest biała quinoa (ma też najdelikatniejszy smak), czerwona i czarna mają zdecydowanie bardziej intensywny smak i pozostają lekko ‘chrupkie’ po ugotowaniu (szczególnie czarna odmiana, która wg mnie ma lekki posmak… maku :)).
To z całą pewnością jeden z najbardziej wysokobiałkowych produktów roślinnych (średnio ok. 15-18% białka), zawierający ponadto wszystkie niezbędne dla człowieka aminokwasy, a co za tym idzie – stanowi porcję pełnowartościowego białka roślinnego, co szczególnie ważne jest w diecie wegetariańskiej i wegańskiej; quinoa zawiera np. budującą chrząstki lizynę (niezwykle rzadką w produktach roślinnych / zbożowych), istotną w syntezie białka histydynę oraz argininę, która niezwykle ważna jest u dzieci, stymuluje ona bowiem hormon wzrostu (a u dorosłych wspomaga system immunologiczny), czy np. metioninę, która działa ochronnie na komórki wątroby, a jednocześnie pomaga w eliminacji tkanki tłusczowej. Poza tym wspomniane aminokwasy odgrywają ważną rolę w przyswajaniu wapnia, co jest dodatkową zaletą komosy.
Quinoa bogata jest również w błonnik, a także w witaminy (zawiera dużo witaminy E, C i witamin z grupy B) oraz w sole mineralne - zawiera np. dwa razy więcej niż zboża bardzo dobrze przyswajanego przez organizm żelaza, dużo magnezu, potasu, miedzi i cynku (a jej skiełkowane ziarna mają tych substancji rzecz jasna o wiele więcej…).
Komosa jest także źródłem potrzebnych nam flawonoidów (przeciwutleniaczy), które mają działanie antyoksydacyjne, rozkurczowe, przeciwzapalne i przeciwalergiczne (szczególnie obecne w komosie kwercetyna i kemferol) oraz dobroczynnych tłuszczów nienasyconych (szczególnie Omega3).
Jest produktem bezglutenowym i wyróżnia się niskim indeksem glikemicznym (IG 35), dzięki czemu jest ona wyjątkowo przyjazna nie tylko dla naszego zdrowia, ale i dla figury.
‚
‚
Podobno regularne spożywanie komosy obniża ryzyko zachorowania na choroby układu wieńcowego i cukrzycę (zawarte w jej nasionach substancje wyrównują również poziom cukru we krwi), działa też uszczelniająco na naczynia krwionośne. Jest idealnym posiłkiem dla karmiących matek, wspomaga bowiem wytwarzanie pokarmu, a jako iż jest lekkostrawnym, bezglutenowym, super zdrowym i nieuczulającym produktem – jest godnym polecenia składnikiem diety niemowląt i dzieci. Medycyna chińska zaś przypisuje komosie właściwości ogrzewające i wzmacniające organizm (szczególnie jeśli chodzi o Yang nerek).
Ziarna komosy zawierają również saponiny, które są naturalnym środkiem ochronnym rośliny (dzięki czemu nie stosuje się w uprawie pestycydów czy innych chemicznych środków ochronnych, które nota bene quinoa bardzo źle znosi). To właśnie również dzięki obecności saponin komosa wykazuje działanie przeciwalergiczne, przeciwzapalne i immunostymulujące. Niestety saponiny nadają komosie lekko gorzkiego posmaku (a ich nadmiar może utrudniać trawienie oraz przyswajanie mikroelementów), dlatego właśnie zaleca się płukanie jej przed spożyciem (na szczęście ziarna, które dostępne są w sprzedaży, zawierają już niewielkie tylko ilości saponin, usuwane są one bowiem z zewnętrznej otoczki ziaren już po zbiorze). Z ciekawostek warto dodać, iż kuzynka quinoi, zwana często ‘baby quinoa’ (kaniwa / canihua – Chenopodium pallidicaule), której rudawe ziarna są mniejsze od quinoi, nie zawiera saponin, zawiera za to jeszcze więcej białka, żelaza, wapnia i magnezu od komosy, a w smaku jest bardziej słodka i delikatna. Ponadto w wielu kosmetykach (często ekologicznych) znaleźć można np. dodatek oleju z komosy, który jest niezwykle korzystny dla skóry.
‚
Quinoa w kuchni
Jak pisałam już na wstępie, quinoa jest niezwykle wszechstronnym produktem, a jej delikatny, lekko orzechowy smak świetnie komponuje się z wieloma daniami. Można serwować ją na ciepło i na zimno, w daniach słonych i słodkich; jako składnik sałatek, dodatek do zup, zapiekanek, warzywnych kotlecików czy też deserów. Można uprażyć ją tak jak ryż / kaszę, można przygotować ją podobnie jak risotto czy pilaf. Polecana jest jako baza do dziecięcych kaszek, choć i dorośli generalnie taką kaszką nie pogardzą (ja lubię taką z sezonowymi owocami, orzechami i daktylami, z odrobiną cynamonu i kardamonu / imbiru oraz z dodatkiem mleka roślinnego – najczęściej migdałowego – i odrobiny miodu lub syropu klonowego). Można też przygotować pyszne koktajle z dodatkiem komosy miksując ją z naszym ulubionym sokiem owocowym czy też warzywnym, dodając też np. nieco soku z cytryny, co daje nam prawdziwą bombę witaminową. Quinoę można też lekko uprażyć, dzięki czemu będzie ciekawym dodatkiem smakowym np. do porannego müsli czy granoli, lub konsumować ją na surowo, w postaci niezwykle pożywnych kiełków (8 do 12 godzin moczenia + minimum 24h kiełkowania).
Komosę spożywać można nie tylko w formie ziaren, ale również w formie roślinnego mleka, płatków (jest nawet taka dmuchana jak ryż), mąki, chrupkiego pieczywa (świetne na małą bezglutenową przekąskę) oraz jako dodatek do wszelakich bezglutenowych makaronów czy ciasteczek (w tutejszych sklepach ze zdrową żywnością widziałam nawet suchy zakwas bezglutenowy). Popularne są również gotowe mieszanki komosy np. z soczewicą, ryżem czy bulgurem, a ja bardzo polubiłam też orkiszowo-komosową (razową) kaszkę couscous.
‚
Quinoa – przygotowanie
- ziarna komosy przed gotowaniem płuczemy w zimnej wodzie, aby pozbyć się odpowiedzialnych za gorzki posmak saponin (jeśli woda nie pieni się zbytnio – wystarczy jedno płukanie, jeśli jednak mocno się pieni i jest dosyć mętna – płuczemy ziarna 2-3 razy i odcedzamy na sicie)
- zazwyczaj gotujemy komosę w ok. 2 objętości wody (czyli na każdą szklankę nasion – ok. 2 szklanki wody), choć do uprzednio wypłukanej komosy można użyć 2 niepełne zsklanki (do gotowania komosy czerwonej i czarnej używamy mniej płynu); jeśli chcemy otrzymać bardziej wilgotną konsystencję (np. na kaszkę dla dziecka), możemy ugotować komosę w nieco większej ilości wody
- w zależności od tego, czy będziemy używać quinoi do dań wytrawnych czy słodkich, możemy lecz nie musimy solić jej podczas gotowania (ja solę ją lekko dopiero pod koniec gotowania); po ok. 12-15 minutach z ziaren wyłaniają się białe ‘sprężynki’, co oznacza, że komosa jest już ugotowana
- komosę często przygotowuję tak jak ryż basmati : zagotowuję ją, po chwili wyłączam palnik i pozstawiam szczelnie przykryty garnek na ciepłej płycie na kilkanaście minut, aż quinoa odpowiednio napęcznieje i wchłonie wodę; jest to zdecydowanie najprostszy sposób jej gotowania, a przy tym ekologiczny i oszczędny :)
- ugotowaną komosę przechowuję w lodówce w hermetycznym pojemniku (szklanym, nie plastikowym) do 3 dni i wykorzystuję jako dodatek do codziennych, szybkich dań
‚
* * *
‚
Mam nadzieję, że dzięki temu wpisowi quinoa zyska kolejnych zwolenników, zdecydowanie bowiem zasługuje na rozgłos i szczególną atencję. Z tego co wiem, można kupić ją w PL nie tylko w sklepach ze zdrową żywnością, ale i w niektórych marketach (również na Allegro i w sklepach internetowych); mam nadzieję, że w komentarzach uda nam się wspólnie pomóc ewentualnym szukającym komosy czytelnikom :)
A tych, którzy mają ochotę przetestować któryś z przepisów z jej dodatkiem zapraszam tutaj – klik.
‚
Pozdrawiam serdecznie!
‚
komosa jest super, też ją bardzo lubię :) tylko szkoda, że coraz mniej Boliwijczyków na nią stać, właśnie przez to, że reszta świata zaczęła się nią zachwycać :(
Olu, niestety masz racje… Dlatego warto kupowac komose pochodzaca ze zrodel ‚fair trade’ etc., wtedy bowiem lokalna spolecznosc rowniez jest odpowiednio wynagradzana za prace i plony.
Ja jadłam salatke z komosy. Komosa plus pomidor, kolendra, ogórek zielony szklarni owy i oliwa z oliwek pycha :-)
No teraz to w ogóle bardzo mnie zachęciłaś Beo! :)
Koniecznie muszę wypróbować komosę :)
Uściski:*
Majano, mam nadzieje, ze Ci posmakuje :)
Jeszcze nigdy nie jadałam. Bardzo ciekawy post, dziękuję:-)
Marzeno – warto sprobowac! Smak ma naprawde ciekawy :)
Czuję się zachęcona. Poszukam w okolicy, gdzie można komosę kupić. :)
Nutinko, daj znac, czy smakowala! :)
Jakiś czas temu o nie usłyszałam, ale jakoś nie za bardzo sie komponuje z tym co jem:(
zwykle robię z niej kotlety, lub makaron z sosem pomidorowym
bo zwykle nie jadam słodkich posiłków
wiec ciągle poszukuje na nią przepisów obiadowych
Lukrecjo, mozesz zastapic nia kazda ‚obiadowa’ kasze czy ryz, wiec wg mnie stosunkowo latwo jest wdrozyc ja do menu… U mnie w 95% na slono i tylko od czasu do czasu na slodko :)
rzadko właśnie tak jem :)
ziemniaki ryż itp
zwykle jest ryba lub mięso plus sałatka bo więcej nie się nam nie mieści
A u nas tradycyjny zestaw to quinoa + warzywa, bo quinoa zastepuje juz rybe / mieso ;)
Ja mieszam ja z ugotowanym zielonym groszkiem i pokruszona feta i jem jako tresciwa salatke, ktora moze doskonale zastapic obiad.
Anno, bo to jest wlasnie plus komosy – mozna ja polaczyc wlasciwie ze wszystkim i zawsze swietnie smakuje :) A do tego jest dietetyczna i nie wywoluje ‚skokow insuliny’, dzieki czemu nie powoduje wiec niepotrzebnego magazynowania / odkladania sie tluszczu i tycia :)
Już od dawna wprowadziłam różnego rodzaju kasze i ryże do mojej kuchni. Jestem mistrzynią wkomponowywania pęczaku we wszystko co jadalne a nierzadko pyszne :) Czas na Quinoę! Dziękuję za inspirację!
Dominiko, moze quinoa u Was tez sie ‚przyjmie’? ;) U nas (dzieki mezowi wlasciwie… :)), tego typu produkty sa zawsze w naszym menu, obok komosy czesto rowniez kasza jaglana, gryka, bulgur itp.
Bardzo rzetelny artykuł! Jestem miłosniczką quinony, chociaz przyznam, że już jakis czas jej nie gotowałam i dzisiaj naprawie ten błąd, bo mam w zapasach domowych. Zaprzyjaźniłam się z nią przy okazji diety Montignaca. W ofercie jego produktów, sprzedawanych w np Bomi jest zarówno komosa jak i płatki z niej. Płatki można spożywać bezpośrednio po zalaniu np. mlekiem.
Mnie bardzo odpowiada ten gorzkawy smak.
Najbardziej lubię komosową wersje sałatki tabbouleh.
Dziekuje Wislo! Mam nadzieje, ze o niczym waznym nie zapomnialam (i ze nie rozpisalam sie zbytnio… ;)). Bardzo dziekuje Ci za informacje o Bomi – jesli zbiore wiecej info, to dopisze je pozniej do tekstu.
niestety jak wszystko pozyskiwanie quinoa też ma swoje ciemne strony. W związku z tym, ze wzrósł na nią popyt rolnicy ją uprawiający często padają ofiarą bycia wykorzystywanym. Bardzo polecam ten artykuł w Guardianie http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2013/jan/16/vegans-stomach-unpalatable-truth-quinoa i kupowanie quinoa z oznaczeniem fair trade. Wśród wegetarian quinoa jest popularna już od dawna właśnie ze względu na pełnowartościowe białko.
Zielenino, niestety masz racje, dlatego wlasnie kupuje komose ze zrodel, ktore wspieraja lokalna ludnosc; co ciekawe, moi uczniowie z Ameryki Pld uwazaja, ze to bardzo dobrze, iz quinoa zyskuje rozglos.
A co do popularnosci komosy, to jednak 20 lat temu ja sie z nia w PL nie spotykalam, poznalam jej smak dopiero tutaj… I przepadlam ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za wpis, będę się musiała z tą kaszą przeprosić… Kiedyś kupiłam, raz spróbowałam zastąpić nią ryż i niestety nikt nie chciał jeść, jakiś taki mdły smak miała. Spróbuję teraz wykiełkować, bo kiełki uwielbiamy, a zniecierpliwiona wielomiesięczną wegetacją kaszy w szafce użyłam jej ostatnio do wypchania rąk Pippi (tak!) – tutaj się można temu przyjrzeć ;-)
http://gromatka.blogspot.com/2013/02/pippi-i-willa-smiesznotka.html
Teraz jestem przekonana, że jednak trzeba ją zjeść (kaszę, nie Pippi) :))
Izo, spróbuj może połączyć kaszkę z warzywami (na ciepło), całość doprawić oliwą i przyprawami według gustu domowników. Może Ci się uda znaleźć odpowiedni smak. Ostatnio jadłam rybę z tą kaszką w towarzystwie drobno pokrojonej cukinii podsmażonej z cebulką. Ale właściwie każde warzywo jest dobre, wzbogaca smak potrawy.
Powodzenia!
Izo, Marlenko – dlatego wlasnie pisalam o dodawaniu jej ‚do wszystkiego’, sama bowiem ma owszem – oryginalny smak, ale potrzebuje dodatkow, ktore odpowiednio ja ozywia.
U nas dzis tez jest w ducecie z ryba wlasnie (ryba zapiekana w mleku kokosowym), ale bedzie dosyc neutralnie przygotowana – tylko z dodatkiem cytryny i odrobiny swiezej kolendry (jesli zdaze zrobic zdjecie, to postaram sie opublikowac na blogu…).
A cukinie oczywiscie najbardziej polecam w sezonie ;)
Pozdrawiam!
Po Twoim ostatnim poście zaczęłam się za quinoa rozglądać i znalazłam np.w Piotrze i Pawle, więc w ramach informacji: jakby ktoś szukał to tam na pewno jest :)
Pozdrowienia :)
Moniko, dziekuje serdecznie! Zaczne dopisywac dzis pod koniec wpisu :)
Nie tylko Boliwijczyków nie stać na quinoa, ale Polaków także :( Od czasu, gdy zobaczyłam Kuchniach Świata półkilogramową paczkę czerwonego quinoa w cenie dwudziestu paru złotych, obraziłam się i już. I jem jaglankę :) Nie powinno tak być, by w Szwajcarii quinoa była dwa razy tańsza niż w Polsce. No to ponarzekałam, ale jedną paczuszkę jeszcze mam i nie zawaham się jej użyć :) Świetnie, że promujesz quinoa, bo to naprawdę jest to super pokarm :) Pozdrawiam Cię serdecznie!
Quinoamatorko – u nas tez wprawdzie ta czerwona jest drozsza od bialej, ale 20 zl to faktycznie sporo :/ Dobrze, ze choc biala jest troche tansza…
Dzis w pracy wszyscy zaczeli mnie wypytywac o komose (praktycznie codziennie mam ja w ‚lunczowym’ pudelku), ale bardziej ze wzgledow stymulujacych spadek wagi niz zdrowotnych niestety; no ale jesli kogos przekona to do czestszego jej spozywania, to czemu nie? :)
Pozdrawiam!
mieliśmy ostatnio w W-wie, spotkanie promujące http://lubiekasze.pl/
Szkoda, że nie mogłaś na nim „wykładać” :)
(choć komosa to nie zupełnie kasza, doskonale wpisała by się w temat)
Jsw – tego typu spotkania sa jak najbardziej warte rozglosu! Szkoda, ze tak daleko ;)
zjadło mi literkę ;))
Teraz rozumiem :)) I tym bardziej zaluje, gdyz milo by mi bylo Cie poznac :)
oj miło by było! może kiedyś się uda!
Ale trafilas Beo! Dzis wlasnie quinoa byla u mnie do obiadu :). Dowiedzialam sie o komosie z twojej strony calkiem niedawno i juz zdazylam ja pokochac. Malzonkowi tez bardzo smakuje. Niedawno nawet kupilam cala ksiazke – Quinoa 365. Mysle ze quinoa ma zadatki na zdominowanie rowniez mojej kuchni.
Pozdrawiam
PS. W UK czerwona quinoa kosztuje ok (od?) £5 za 500g.
JoBP – milo mi, ze ‚komosowe’ wpisy sie przydaly i ze i Wam ona posmakowala! Ksiazki o ktorej wspominasz nie posiadam, ale chetnie na nia zerkne :)
Pozdrawiam!
Ja też staram się zarazić miłością do komosy rodzinę i znajomych :-) My jadamy quinoę kilka razy w tygodniu, na ciepło i na zimno. Niestety w Polsce, w małych miasteczkach nadal niedostępna (tylko zakupy internetowe) i cena też chyba dość wysoka, a szkoda. Nam tylko mleko nie smakowało, a płatki zajadamy w owsiance. Bardzo fajny wpis ! Pozdrawiam
Jolu, u nas w mniejszych miasteczkach pewnie tez nie ma… Ale to nic – na wakacje w gory zabieram wtedy paczke ze soba ;)
Bardzo ją lubię! Dziękuję za wiadomości! Pozdrawiam
Kamilo – witaj w klubie! :)
Super artykuł, ja pierwszy raz w tym tygodniu kupiłam i ugotowałam quinoe, ale nie spodobał mi się jej smak, musze poszukać u Ciebie fajnych przepisów z jej użyciem, bo chyba będe ją „przemycała” w innych daniach:)
Amandlo, u mnie przepisy z quinoa sa zazwyczaj bardzo proste… Ale moze cos Ci sie jednak spodoba :)
Pozdrawiam!
Komosa w mojej kuchni jest obecna od mniej więcej roku. Zaczynałam od białej, po kilku miesiącach udało mi się znaleźć czerwoną. Czarnej wciąż poszukuję. Najbardziej lubię ją na słono. W najprostszej wersji z łyżką dobrej oliwy i posiekanymi ziołami.
Wielkie dzięki Beo za taki zastrzyk informacji o quinoi, bo póki co, mimo tego, że ją jadałam, wiedziałam o niej niewiele. Teraz z jeszcze większą przyjemnością będę przygotowywała dania z jej udziałem :)
Pozdrowienia serdeczne!
Zosiu, jesli mozesz zamowic przez internet, to tutaj jest kilka linkow – klik. A jesli nie, to daj znac mailowo, postaram sie pomoc :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję Beo za linki. Miałam nadzieję, że znajdę quinoę w jakimś sklepie stacjonarnym, ale jednak zamówię, bo ciekawa jestem jej smaku :)
Pozdrawiam :)
Beo, ja wlasnie tydzien temu kupilam paczke komosy, ale zakladalam ze to po prostu kolejne zboze, zamiennik kaszy czy ryzu. Twoj post jak zawsze jest fantastyczny, nie mialam pojecia ze komosa jest az tak genialna, w kwestiach odchudzajacych czy dodajesz ja po prostu do posilkow?
Wiosanno, jej uboczne skutki ;) odchudzajace odkrylam niejako przez przypadek; dzieki temu, iz ma niski IG nie powoduje skokow insuliny, a co za tym idzie – gromadzenia zapasow tluszczu przez organizm. Tak jak pisalam wyzej – najczesciej zastepuje nia ryz czy wszelakie kasze. Cala reszta to moja radosna tworczosc ;)
Pierwsza porcja ugotowana. Chyba ją trochę rozgotowałam, ale będzie jutro na lunch do pracy :)
Wiosanno, swietnie! To bedzie pyszny lunch zatem :)
(u nas dzis byla z awokado i wedzonym lososiem… :))
U mnie będzie z pieczonymi warzywami – mam trochę marchewki, butternut squash i fenekul.
Tak po latach obietnic przygotowałam w końcu dynię, która bardzo nam smakowała, więc jest przyszłość przede mną i dyniami :) http://magdascauldron.blogspot.ie/2013/03/butternut-squash-and-feta-tart.html
Czyli zapowiada sie dyniowa rewolucja! :) Ciesze sie, ze dynia Wam posmakowala :))
Beo, fantastycznie opisalaś quinoa ze wszelkimi możliwymi aspektami – nie tylko wartości odżywcze, ale i użycie, do czego i jak wykorzystać. Sądzę, że wiele osób to zachęci doposzukiwań, co w warunkach polskich wciąż nie jest proste. Sama kilka razy na moim blogu pisałam dobrodziejstwa o niej, jednak nigdy nie pokusiałam się o taką dokłądną syntezę okraszoną pięknymi zdjęciami.
Ja jestem milośniczką quinoa. Mam w domu wszystkie 3 na stanie – białą, czerwoną i czarną. Dzieci najbardziej lubią bialą, ostatecznie my z mężem chyba tez skłaniamy się w jej kierunku lub w kierunku mieszanek. Jest zdecydowanie najbadziej miękka po ugotowaniu, czerwona pozstaje jędrna, nie wspominając o czarnej, której kuleczki w zasadzie nie rozgotowują się. Jednak kolory stanowią cudne okraszenie potrawy, więc na stałe stosuję wszystkie rodzaje. Pozdrawiam.
Wysmienity post! dziekuje :) jadlam ja raz – uzylam jej do nadziewania papryk (zwykle uzywalam kuskus), ktore zapieklam w piekarniku, naprawde pycha!
Super zebrane informacje na temat komosy ale spotkałam się również z informacją, że właśnie ze względu na występujące w ziarnach komosy ryżowej Saponiny, czyli naturalne gorzkie glikozydy, które wykazują działanie przeciwkrzepliwe (tj. rozrzedzające krew), nie jest ona wskazana w diecie niemowląt i małych dzieci. Nie wiem z jakich źródeł korzystałaś przy tworzeniu wpisu ale chętnie sprawdziłabym jeszcze czy to się w nich potwierdza, możesz to sprawdzić? Pozdrawiam ciepło
MamoAlergika – o komosie w diecie dzieci mowia lekarze / pediatrzy / naturopaci; oczywiscie tak jak pisalam wyzej – zawiera ona pewne ilosci saponin, jednak plukanie nasion przed uzyciem w duzej ilosci zimnej wody (tak dlugo, az woda nie bedzie miec sladow ‚piany’) pozbawia komose saponin i absolutnie nie jest ona wtedy szkodliwa dla zdrowia. Saponiny moga tu byc szkodliwe jesli nie pluczemy komosy i jesli zjadamy jej duze ilosci. Lekarze czesto zalecaja podawanie komosy miedzy 8-9 miesiacem, niektorzy mowia o 12 m-cach (niektore z moich kolezanek zaczynaly w malych ilosciach juz od 6 mies.), ok. 3 razy w tygodniu. Quinoa jest rowniez dodatkiem do sloiczkow ‚bio’ (francuska marka) i mam nadzieje, ze nie byly by dopuszczone do sprzedazy, gdyby mogly byc szkodliwe dla zdrowia dziecka…
Dopytam lekarza nastepnym razem à propos dzialania przeciwkrzepliwego komosy i dam znac, dobrze?
Pozdrawiam!
Super! Uwierz mi nie mówią:( Wszystko odkrywam sama. Wykorzystam Twe słowa i uspokoję mamy zaglądające na mój blog. Jak tylko dowiesz się czegoś jeszcze będę wdzięczna:)
Ja już byłam przekonana, ale chciałam uzupełnić swoją wiedzę na temat tego produktu.
Świetnie to wszystko zebrałaś! Chciałabym podzielić się tymi wiadomościami na swoim blogu, umieszczając link do tego wpisu. Chyba nie masz nic przeciwko, prawda? ;)
Kingo, oczywiscie ze nie mam nic przeciwko :)
Pozdrawiam!
Pingback: Czarna komosa ryżowa | wKratkę
Komosa ryżowa to moje największe odkrycie ostatnich miesięcy. Najpierw zupełnie przypadkiem poznałem jej fajny orzechowy posmak a dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się o jej właściwościach. Próbowałem już sałatki z quinoa, zrobiłem z nią gołąbki i co kilka dni traktuję ją jako zamiennik ryżu i kaszy gryczanej w bardziej klasycznych obiadach :)
Karolu – ciesze sie, ze i Ty komose polubiles :) Dzis rozmawialam o niej z uczniem z Boliwii, ucieszyl sie, ze ja propaguje :))
czy mozna komose spozywac na surowo,po uprzednim moczeniu przez cala noc
Mozna jak najbardziej (z komosy bowiem mozna tez przygotowac kielki).
A ja spytam o coś innego – jak właściwie się czyta słowo „Quinoa”? Kinoa? Kinła? Kinua?
Z góry dzięki za odpowiedź :)
Kalafiorze – teoretycznie prawidlowa wymowa to ‚kinła’, choc wiekszosc osob wymawia czesto ‚kinoa’ (po francusku np. rowniez). W jezyku polskim spotkalam sie z wymowa (i pisowania) ‚kwinoa’, ale do tej ostatniej niestety przyzwyczaic sie nie moge… :)
Właśnie spożywam komosę. Bardzo ją lubię. Jest lekka i smaczna. Chciałam poszukać czegoś o jej wartościach zdrowotnych i trafiłam na Twoją stronę. Będę zaglądać.
Pozdrawiam
Mini
Mini, ciesze sie zatem i zapraszam ponownie :)
świetny naprawdę świetny wpis ….od dawna mnie intryguje komosa ryżowa, a dzięki Tobie przekonałam się do niej 100 %….tym bardziej, że jestem matką karmiącą i mam do wyżywienia bardzo wymagającą małą istotę zdecydowałam się zamówić komosę i wprowadzić do swojego jadłospisu ! :)
Kate, jako karmiacej mamie komosa tym bardziej sie przyda! Pamietaj tylko, by dlugo ja plukac przed gotowaniem z powodu saponin.
Pozdrawiam serdecznie!
Witaj Beo :)
Chcę serdecznie podziękować Ci za ten wpis. Za ten i za wszystkie inne :) Jesteś dla mnie prawdziwym autorytetem w dziedzinie zdrowego kucharzenia! Dzięki Tobie zmieniło się moje podejście do gotowania i do żywienia mojej rodziny. I co najważniejsze – widzę wymierne korzyści tych zmian (mniej problemów zdrowotnych – niektóre z nich zniknęły bezpowrotnie! – lepsze samopoczucie, a nawet – niższa waga :)). Dlatego chcę Ci podziękować tu na łamach bloga za wkładaną w jego tworzenie energię. Jak dobrze, że są tak cenne miejsca w sieci :)
Pozdrawiam serdecznie!
Pingback: Gotowanie bez pszenicy | Okiem Jadwigi
Pingback: Szybka i pożywna sałatka z quinoa, rukolą i pomidorami
Pingback: Mops w kuchni » Blog Archive » Sałatka z dynią, cynamonem, orzechami laskowymi i quinoa
Trzeba jeszcze dodać, iż właśnie saponiny które są naturalnym środkiem ochronnym rośliny , nam wyrzadzaja bardzo dużą krzywdę…mianowicie w organizmie człowieka niszczą, wręcz rozrywaja czerwone krwinki ( erytrocyty ) . Fityny….to samo, blokują wchłanianie składników odżywczych, więc jemy super pokarm, i nic z tego nie mamy….
Ciekawy a zarazem prosty przepis. Komosa jest bardzo zdrowa i jest to świetny dodatek do obiadu. Na pewno wypróbuje przepis.
Pozdrawiam :)