Gdy dwa tygodnie temu zobaczyłam u Patrycji ten oto chleb orkiszowy – klik stwierdziłam, że czas już najwyższy by odświeżyć mój zakwas. Ten ostatni nie przeżył niestety naszej zbyt długiej wakacyjnej nieobecności i od tamtego czasu nie nastawiałam nowego, piekąc tylko niewielkie ilości drożdżowego pieczywa (najczęściej w tej wersji – klik). Zdjęcia Patrycji są jednak tak sugestywne, że okazały się wystarczającym bodźcem do ponowienia zakwasowej przgody :).
Początek mojej zakwasowej przygody (6 lat temu…) zawdzięczam nieocenionej Tatter i Mirabbelce, którym będę dozgonnie wdzięczna za porady i cierpliwość z jaką odpowiadały wtedy na wszystkie moje pytania. Niestety moje pierwsze próby produkcji zakwasu były dosyć mizerne i dopiero dodatek suszonego zakwasu Tatter odpowiednio obudził mój letargiczny zaczyn.
Analizując to z upływu czasu dochodzę do wniosku, że winna temu była być może mąka, która nie była dla zakwasu odpowiednia, reszta parametrów się bowiem zupełnie nie zmieniła – ta sama kuchnia, ta sama woda, te same temperatury. Tylko mąka jest aktualnie inna i wygląda na to, że zakwas bardzo ją polubił (jedyne co zmieniłam, to proporcje wody i mąki, zauważyłam bowiem, że to przy ‘luźniejszej’ konsystencji zakwas lepiej się u mnie sprawuje).
Nastawiłam go dwa tygodnie temu praktycznie od podstaw (mój ostatni zasuszony nie bardzo chciał już współpracować…) i tym razem nie było absolutnie żadnych problemów : w ciągu kilku dni otrzymałam pięknie bąbelkujący i żwawy zakwas, który bardzo często po dokarmieniu ucieka wręcz ze słoika. Poniżej prezentacja mojego żyjątka w fazie fermentacji (wybaczcie lekko ruszający się obraz, jednak filmowanie nie było przewidziane i w ostatniej chwili nie miałam już czasu na przygotowanie statywu…) :
Jeśli ‘boicie’ się zakwasu i nigdy jeszcze go nie nastawialiście, postarajcie się jak najszybciej to zmienić! Wszak nie ma nic lepszego, niż pyszny chleb na zakwasie, którego zapach podczas pieczenia wypełnia cały dom. U Tatter znajdziecie dokładną instrukcję przygotowania zakwasu – klik oraz mnóstwo wspaniałych chlebowych receptur. Przyznam, że teraz nie do końca trzymam się już przepisu i po pierwszej dobie wyrzucam mniej więcej połowę mikstury (nieco większą połowę, jednak nie ważę jej…), a następnie dokarmiam 100g mąki z dodatkiem ok. 120g (zamiast 100) letniej, przefiltrowanej wody, gdyż to właśnie w nieco bardziej płynnej wersji zakwas lepiej u mnie fermentuje.
Jeśli zakwas nastawiacie od podstaw, możecie dokarmiać go kilka dni dłużej, każde dokarmianie bowiem dodatkowo go wzmocni. A gdy jest już gotowy, przetrzymujemy go w lodówce (w słoiku, lekko uchylonym / przykrytym gazą) i wyciągamy na minimum 12 godzin przed planowanym pieczeniem; najpierw pozostawiamy go na kuchennym blacie, by nabrał temperatury pokojowej, a później dokarmiamy jak zwykle, czyli 100 g mąki + 100-120 g wody (lub proporcjonalnie więcej, jeśli potrzebujemy więcej zaczynu). Gdy zakwas zabąbelkuje, urośnie i opadnie – jest już praktycznie gotowy do użycia (dajemy mu wtedy jeszcze kilka dodatkowych godzin na ‘trawienie’ ;)). A potem już ważymy, mieszamy i pieczemy :)
Jak pisałam na początku – zakwas posłużył mi do przygotowania razowego orkiszowca Patrycji, który upiekłam w miniony weekend (wiem wiem, mam spore opóźnienie w publikowaniu przepisów… ;)). Jako, iż zakwasu miałam dosyć dużo, to upiekłam dwa chleby : jeden ściśle wg przepisu, drugi ze znacznie większą ilością zakwasu*, by móc jak najwięcej go zużyć. Niestety moje foremki są nieco większe niż ta z przepisu, dlatego mój chleb jest zdecydowanie niższy u Patrycji; poza tym nieco ‘przerósł’ (nie rozmawiamy przez telefon w ostatniej fazie rośnięcia chleba! ;) ), w związku z czym lekko opadł podczas pieczenia, na szcęście jednak zupełnie nie wpłynęło to na jego walory smakowe.
*Przyznam szczerze, że szkoda jest mi za każdym razem wyrzucać tę połowę zakwasu, często więc odlewam ją do osobngo słoika, co niestety kończy się zakwasową nadprodukcją ;) Ale to żaden problem – wystarczy wtedy przygotować niezawodny ‚Tatterowiec’ – klik :)
Po oryginalny przepis odsyłam Was do Patrycji – klik, a poniżej moja wersja z większą ilością zakwasu :
Orkiszowiec na zakwasie, z ziarnami
(na podstawie przepisu Patrycji)
Zaczyn:
100 g zakwasu żytniego (mój ma ok. 120% hydracji)
ok. 120 g wody
120 g jasnej mąki orkiszowej
Wszystkie składniki wymieszać, przykryć szczelnie folią i zostawić w temperaturze pokojowej na ok. 8-10 (gdy w mieszkaniu jest chłodno, pozostawiam zaczyn w uchylonym piekarniku z włączoną żarówką).
Ciasto właściwe:
cały zaczyn
¼ łyżeczki drożdży instant (nieco więcej, jeśli zakwas jest młody)
ok. 250 – 280 g wody
2 łyżeczki (ok. 10 g) szarej, nieoczyszczonej soli morskiej
1 łyżka syropu z agawy lub płynnego miodu (można pominąć)
4 łyżki pestek dyni
4 łyżki pestek słonecznika
4 łyżki płatków owsianych
2 łyżki jasnego sezamu + 2 łyżki nasion chia (u Patrycji czarny sezam)
2 łyżki siemienia lnianego (dodałam zmielone siemię)
300 g mąki orkiszowej pełnoziarnistej
50 g mąki razowej żytniej
50 g mąki orkiszowej jasnej
Posypka:
1,5 – 2 łyżki pestek dyni
1 łyżka pestek słonecznika
1 łyżka kaszy gryczanej
1 łyżka płatków owsianych (pominęłam)
1/2 łyżki jasnego sezamu
1/2 łyżki maku
1/2 łyżki siemienia lnianego
Zaczyn wymieszać z wodą, drożdżami i miodem (jeśli używamy). Mąki wymieszać z solą i nasionami i dodać je do zaczynu. Wyrabiać mikserem na średnim biegu ok. 2-3 min. Ciasto będzie dosyć lepkie, ale zacznie odchodzić od ścianek misy. Wtedy przełożyć je do lekko natłuszczonej foremki (ok. 23 x 13 x 7cm) wyłożonej pergaminem lub natłuszczonej i wysypanej otrębami. Ciasto posypać nasionami i lekko wgnieść je dłonią w ciasto.
Foremkę włożyć do foliowej torby i odstawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce (jak pisałam wyżej – najczęściej pozostawiam ciasto w uchylonym piekarniku z włączoną żarówką).
Piekarnik rozgrzać do 210-220°
Gdy ciasto wyrośnie do brzegów foremki – spryskać wodą wierzch chleba i piec 15 minut w 210-220°, a następnie zmniejszyć temperaturę do 180-190° i piec ok. 40-45 minut (możemy też przez ostatnie 10 minut dopiec chleb już bez foremki).
Wystudzić na kratce.
Uwagi :
- jak pisałam wyżej – moja foremka jest nieco większa (30 cm długości), dlatego chleb jest niższy
- jeśli Wasz zakwas jest ‘leciwy’ ;) i mocny, możecie pominąć dodatek drożdży
- polecam ewentualny dodatek zmielonego siemienia lnianego, gdyż w takiej formie jest ono lepiej przyswajane przez nasz organizm
- dodatek kaszy gryczanej i maku to pomysł z jednej z tutejszych gotowych mieszanek (pestki dyni, słonecznik, sezam, gryka, len i mak)
- z powodu dodatku większej ilości dosyć płynnego zakwasu, do ciasta użyłam mniej wody niż w oryginalnym przepisie (ilość wody zależeć też będzie od rodzaju użytej mąki)
- temperaturę pieczenia należy dostosować do naszego piekarnika; u mnie jest to raczej 200-210° w pierwszej fazie pieczenia i później ok. 180°
Część chleba została spałaszowana z domową pastą z łososia (chętnie opublikuję przepis, choć domyślam się, że każdy ma już swoją ulubioną wersję takiej pasty ;) ).
* * *
Kilka wcześniejszych chlebów na zakwasie prezentowanych na blogu znajdziecie tutaj – klik.
Moimi ulubieńcami pozostają bez wątpienia między innymi :
- francuski chleb wiejski – klik (przepis na końcu wpisu)
(oraz – w tym samym wpisie – chleb z ziemniakami i orzechami)
- przepyszny chleb z oliwkami – klik (pełny przepis u Ani – klik), który piekę teraz z dodatkiem większej ilości mąki razowej
- czy np. chleb żytni z siemieniem lnianym – klik lub 40% żytni chleb z kminkiem (Hamelmana), w którym zakochałam się 5 lat temu…
‚
A jaki jest Wasz ulubiony chleb? U nas zdecydowanie wszystkie te z dodatkiem mąki razowej (najchętniej żytniej i orkiszowej).
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego (może chlebowego?) weekendu!
Mam nadzieję, że znajdą się nowi chętni do domowego wypieku chleba? :)
‚
ja wprawdzie piekłam już chleby w czasach dinozaurów,ale nieregularnie itd i te Panie czyli Tatter i Mirabbelka nauczyły piec lepiej i pokochać to pieczenie i normalnie to są takie moje Guru od pieczywa :)))
a nowy chłopiec(hm zakwas to chyba chłopiec:D) dzielny jest, bo chleb z jego udziałem jak z obrazka .
Po prostu twój chleb mercedesowy taki , piękne zdjecia jeszcze na dokładkę
Margot, w czasach dinozaurow powiadasz :D :D
Ech, chleb wizualnie nie mercedesowy, bo opadl, ale pyszny jest, a to najwazniejsze :)
a no takie to czasy były :DDD
Beato , nie widać ,ze opadł , ma nawet kopułkę leciutko ,a wnętrze będę się upierać mercedesowe:)))
No fakt – ciesze sie, ze jest ‚tylko’ plaski, a nie wklesly, jak to dawniej mi sie przytrafialo ;))
Ależ apetyczne zdjęcia, Bea! Nie widać po nich, żeby chleb choćby trochę opadł… PIekny. Ja jeszcze nie zrobiłam nigdy własnego zakwasu, ale wszystko przede mną :)
Dziekuje Truskawkowa Aniu! :) I oczywiscie goraco namawiam na zakwas! :))
Zakwas przybył pocztą od Dobrej Duszy, chlebek pierwszy po dłuższym czasie na zakwasie bardzo nam smakuje, teraz wiec pora na orkiszowy! Znakomicie wygląda!
Kamilo, w takim razie koniecznie sprobuj orkiszowca! :)
Nie było nas Wiedeń, Bratysława, Kongres, ale już w domu, zakwas robię na żur, wiec również do chleba a chleb zawsze na zakwasie i z mąki żytniej wtedy najpiękniej pachnie czasami z ziołami czasami z ziarnami, pycha, serdeczności przesyłam
Jadwiga
Jadwigo, zur jako dziecko bylam w stanie jadac codziennie; do tej pory jest to staly punkt moich wizyt u rodziny w Polsce :))
Mam nadzieje, ze wojaze udane? :)
I ja uczyłam sie u Mirabbelki pieczenia chleba na zakwasie i nadal uważam Ją za guru. I korzystalam z uwag Tatter. Teraz sama ośmielam sie grzebać przy zakwasach i kombinuje nowe receptury. Cóż za cudowny świat przepysznych chlebów na zakwasie. Zapomniałam już, jak to jest kupować pieczywo…
Z niebywałą przyjemnością rozdaję razowce przyjaciołom i widzę, że oczy im błyszczą, a ślinka napływa do ust. Zupełnie jak mnie na widok Twojego chleba!
Qd, ja podziwiam Twoje ‚kombinacje’! Tworzysz niezwykle ciekawe receptury :) I wcale sie nie dziwie, ze znajomym blyszcza oczy na widok Twoich chlebow! :))
Mój zakwas jest o tydzień starszy od Twojego :-) Potwierdzam, że mąka ma ogromne znaczenie. Próbowałam tydzień wcześniej z inną mąką i jakoś ciężko szła fermentacja, zapach był ładny ale zakwas się nie podnosił. Po zmianie mąki w pierwszą noc zakwas uciekł mi ze słoika :-) a warunki były dokładnie takie same. Piekę już trzeci chleb i jest super. Ale już się martwię co z nim będzie jak pojadę latem do PL na 3 tygodnie.
Jolu, ja dawniej uzywalam do tego zakwasu maki mielonej bezposrednio w sklepie bio, na zyczenie, z ziarna, ale aktualna maka ‚sklepowa’ (roggenschrotmehl) zdecydowanie lepiej sie sprawuje…
A jesli wyjezdzasz na 3 tygodnie, to moze sprobuj czesc zakwasu zamrozic i czesc zasuszyc, wtedy sa wieksze szanse, ze ktorys z nich jednak przezyje. No chyba, ze mozesz go oddac komus pod opieke na ten czas :)
Mój zakwas ma już prawie 9 miesięcy :) Niestety z racji maluszka w domu nie zawsze mam czas (i siły) by piec chleb, ale staram sie conajmniej raz w tygodniu to robić – właśnie jutro będzie ten dzień. Z racji tego, że dla męża razowy jest cieżkostrawny :( to ostatnio odstawiłam razowe mąki, choć 1/4 składu staram się przemycić :) A że znalazłam żytnią mąkę 720 i do tego pszenna 650 to całkiem fajny chleb z tego wychodzi z dodatkiem razowej i różnego rodzaju ziaren. Szkoda, że brakuje czasu na codzienne wypieki
Beti, doskonale rozumiem brak czasu… Chleb wymaga niestety roznego czasu rosniecia i nie zawsze latwo jest to rozplanowac. Mnie tez niestety udaje sie to tylko w weekendy :/
Zytnia 720 + pszenna 650 i razowa to bardzo dobra mieszanka! Dobrze, ze choc 1/4 tej razowej maki mozesz dodac, to juz cos :)
Pozdrawiam serdecznie!
Beo, chleb piękny! Lubię takie zdrowe, pyszne chlebki. Ma cudny kształt. Dla mnie idealny.:)
Pozdrawiam ciepło:)
Majano, dziekuje serdecznie! Dla mnie by byl idealny, gdyby mial choc lekka kopulke ;) Mam nadzieje, ze ten jutrzejszy bedzie juz ‚ladniejszy’ :)
(wlasnie nastawilam zaczyn… :))
Pozdrawiam i milej niedzieli zycze! :*
Mój zakwas skończył właśnie rok, jednak sama go nie przygotowałam od podstaw, jedynie przydłużam jego żywotność.
Orkiszowiec cudny, na śniadanie teraz przydałby się…;-)
Marzeno, mój dzisiejszy właśnie się dopieka :) Dodałam trochę mniej mąki razowej + dodatkowo orkiszowej jasnej (ma być dla znajomych, którzy nie lubią mocno razowych chlebów niestety), mam nadzieję, że w takiej wersji będzie równie dobry :)
Ale pięknie on bąbelkuje!
Ja swój chyba za długo przetrzymałam w lodówce bez karmienia i coś niespecjalnie się sprawuje, spróbuje go rozrzedzić, może będzie mu też służyć.
Wiosanno, po raz pierwszy widzialam go w takiej krasie :D Zazwyczaj dokarmiam go tuz przed snem lub tuz przed wyjsciem do pracy, wiec nie widze tej fasy rosniecia niestety; tym razem jednak bylo to tak niesamowite, ze postanowilam ten moment uwiecznic :) To prawie jak filmowanie porodu! :D Narodziny mojego nowiutkiego zakwasu :))
A co do Twojego zakwasu, to moze faktycznie sprobuj go odrobine rozrzedzic lub zmien moze make – u mnie to wlasnie maka rowniez zdzialala cuda.
Chleb wyglada smakowicie:) Ale prosze koniecznie o przepis na paste z lososia! Pola
Polu, bardzo chetnie :) Postaram sie jutro, najpozniej w srode.
Polu, dzis niestety z przyczyn ‚kalendarzowych’ ;) zagoscila zielona pasta; lososiowa juz nastepna w kolejce :)
A za ‚poslizg’ przepraszam…
Polu, juz jest – http://www.beawkuchni.com/2013/05/pasta-z-dwoch-lososi.html
A ja mam własny, wyhodowany od podstaw zakwas od ok.3 m-cy i już nie wyobrażam sobie pieczywa sklepowego ;) To zdecydowanie uzależnia! :)
Pozdrowienia :)
Masz racje Moniko – to bardzo uzaleznia :)
Od Ciebie biorę orkiszowiec z ziarenkami, w domu często robię mieszany orkiszowo-żytni ze słonecznikiem, ostatnio zachwycił mnie domowy tostowy. Dopiero zaczynam zgłębiac tajniki pieczenia chleba, jeszcze długa droga przede mną by móc się pochwalić podobnymi do Twoich cudami :)) Pozdrawiam bardzo.
Aga, czestuj sie orkiszowcem zatem :)
Aż się uśmiechnęlam, że wspominasz o Tatter i Mirabbelce. Mam wrażenie, że już nikt nie pamięta kto nas uczył pieczenia chleba. Taki miąższ bardzo lubię, solidny nie puchaty jak buła. Piękny chleb Beo.
PS ja używam mąk bio z Coop i są bardzo dobre. W sklepie pod domem są mąki z młyna, ale mam wrażenie że ichsza żytnia jest gorsza na zakwas.
Ewelino, ja pamietam! :) Zatrzymalam sobie nawet ichniejsza korespondencje z tamtych zakwasowych czasow :))
A co do miazszu, to ja wole taki posredni, choc ten musze przyznac wyszedl calkiem dobry, jak na pierwszy po tak dlugiej przerwie…
Maki tez kupuje bio w Coop, czasem w Manor; te z mlyna oraz ‚recznie’ mielone zakwas nie bardzo lubil niestety :/
(ps. czy mieszkasz moze kolo ‚la Ferme’ w takim razie?)
Ojej, niezły zbieg okoliczności, że wrzuciłaś taki chlebowy wpis (zawsze cenię Twoje artykuły z poradami!) akurat teraz, kiedy ja zaczynam przygodę z chlebem na zakwasie :) W zeszłym tygodniu byłam na warsztatach, gdzie dostałam 50-letni zakwas i świeżo mieloną mąkę żytnią i póki co idzie mi lepiej niż się spodziewałam, mimo że zaczełam od improwizacji i to w dodatku bez drożdży :) Mam nadzieję, że nie zapeszę dzisiejszego wypieku tym komentarzem ;)
Kempino – 50-letni zakwas?!? Przyznaje, ze z lekka zazdroszcze… Warsztatow rowniez :)
Trzymam kciuki za wypieki!
Właśnie wyjęłam go z piekarnika, pachnie super i jestem pewna, że tak samo smakuje. Niestet dosyć długo rósł i winię za to mój zakwas. Piekę na nim już ponad 2 lata, ale zdecydowanie nie działa tak dobrze jak kiedyś. Ostatnio moje chleby rosną bardzo długo (i zawsze muszę dodawać odrobinę drożdzy), a zakwas na 2 dzień po dokarmieniu wygląda na zwarzony. Nie wiem czy może mieć to związek. Mąka wciąż z tego samego młyna. Mieszkanie zmieniłam, ale problem zaczął się przed przeprowadzką, więc raczej nie o to chodzi. Zawsze sądziłam, że im starszy zakwas tym lepszy. Masz Beo jakiś pomysł skąd ten problem?
Pozdrawiam,
Phalange – przy problemach z zakwasem Tatter zawsze radzila, by zrobic mu kuracje odmladzajaca ;) czyli zostawic tylko 2-3 lyzki zakwasu, dokarmic, pozostawic w cieple na 8-12 godzin, znow dokarmic, ewentualnie powtorzyc kilka dokarmien. By go wzmocnic, dobrze jest dokarmic go wiekza iloscia maki (gdy jest mocny, 50g mu wystarcza, ale gdy jest slabszy, to dobrze jest uzyc min. 100g). Moze kilka dni takiej kuracji dobrze mu zrobi?
(a co masz na mysli piszac, ze wyglada jak zwarzony? tzn jak konkretnie? i jaki ma zapach?)
Zapach w porządku, kwaśnie pachnie, tak jak powinien. Woda oddziela sie od mąki i tworzą się jakby warstwy. Trcohę jak w kwaśnym mleku. Słyszałam, że to może być wina zbyt niskiej temperatury, ale w lodówce nie stoi i wpradzie w nocy mam w domu zimno, ale w ciągu dnia nie.
A kurację odmadzającą przeprowadziłam już kilka razy, z tym, że zawsze jednorazową, być może powinnam ją zastosować przez kilka dni, tak jak piszesz.
Dziękuję za radę, nowego jeszcze nie nastawiam. Zżyliśmy się już trochę. Zacznę intensywnie dokarmiać i zobaczymy czy coś się zmieni.
Pozdrawiam
Jesli zapach w porzadku, to najwazniejsze. Rozwarstwianie sie to tez nie problem – razowe zytnie zakwasy czesto tak wlasnie maja; gdy sie rozwarstwia, to mieszaj go czesciej i ewentualnie dokarmiaj wieksza iloscia wody a nieco mniejsza maki, zeby sie zrobil gesciejszy. No i faktycznie mimo wszystko dobre moze byc odswiezenie – jak wyzej.
Wcale sie nie dziwie, ze nie chcesz nastawiac nowego! Dla mnie to byla prawie zaloba, gdy musialam sie rozstac z tamtym… ;)
Pingback: Pasta z dwóch łososi | Bea w Kuchni
Mój zakwas zmarł śmiercią naturalną ponad rok temu. I ciągle się zbieram i zbieram, by zrobić nowy. A był czas, ze piekłam chleb na okrągło. Chociaż mam pewien problem ze skórką – nigdy mi tak pięknie nie pękła jak u Ciebie!
Pingback: Orkiszowiec na zakwasie, półrazowy | Bea w Kuchni
Pingback: Szparagowy finał | Bea w Kuchni
Witam i z góry przepraszam, jeśli moje pytanie jakieś mocno blondynkowate będzie :) Od jakiegoś czasu piekę chleby na zakwasie, według różnych przepisów. Ostatnio wypróbowałam ten chlebek i bardzo fajny wyszedł! Dzięki :) Zastanawiam się, jaka jest różnica pomiędzy pieczeniem z zaczynem, a pieczeniem metodą jednofazową (jeśli dobrze ją nazwałam)? Tzn., czy jeśli pieczemy na zasadzie: mieszamy wszystkie składniki od razu + zakwas dokarmiony wcześniej, wkładamy do foremki i zostawiamy na 12h do wyrośnięcia, a po 12h pieczemy po prostu, to czy tracimy walory smakowe? Wizualne? Zdrowotne? Co przemawia za tym, żeby piec metodą na zaczyn?
O taką opcję jak tutaj mi chodzi np.: http://pracowniawypiekow.blogspot.com/2013/05/chleb-oliwkowy-na-zakwasie.html czyli najprostsza możliwa. Czy można w ten sposób każdy wypiek przeprowadzić, jeśli akurat nie mamy czasu „bawić się” w zaczyn, mieszanie, przekładanie itd.? Mam nadzieję, że ma sens to pytanie :) Z góry dziękuję za ewentualną odpowiedź :) Zakupiłam niedawno książkę Hamelmana, ale nie zdążyłam jeszcze wyczytać nic konkretnego na ten temat. Pomyślałam, że może pomożesz mi rozwiązać tę zagadkę :) Piekłam w ten sposób raz ten właśnie chlebek i naprawdę fajnie wyszedł.
Aniu, to pytanie wcale nie jest blondynkowata, sama na poczatku mojej przygody z chlebem mialam ich calkiem sporo ;)
Dla mnie chleby na przygotowanym wczesniej zaczynie (i dzieki temu z mniejsza iloscia zakwasu) maja lepszy smak i lepsza strukture miazszu, ale generalnie zalezy to rowniez od kazdej receptury. W linkowanym przez Ciebie przepisie, na taka ilosc maki mozna by uzyc tylko ok. 2 lyzki zakwasu, jesli przygotuje sie wczesniejszy zaczyn. Wlasciwie zalezy to rowniez od osobistych preferencji, warto wyprobowac rozne wersje by wiedziec, co smakowo nam najbardziej odpowiada.
A ksiazka Hamelmana to swietny zakup, polecam przepisy z niej (tym bardziej, ze sa tez i te latwiejsze, od ktorych mozna bez problemu zaczynac :)).
Pozdrawiam
Baaaardzo dziękuję za szybką odpowiedź! :) Pozostaję wdzięczną czytelniczką :) Pozdrawiam ciepło.