od lewej : brzoskwinie + maliny, brzoskwinie + czarna porzeczka, morele + jeżyny
Czasami żałuję, że bloga nie pisałam naście lat temu, gdy czasu miałam zdecydowanie więcej niż teraz i gdy w kuchni testowałam mnóstwo nowych pomysłów (zdarzało mi się wyprodukować kilka różnych dżemów w ciągu jednego dnia! Teraz pozostaje to już tylko w sferze marzeń… ;)). Dziś więc znów coś dosyć szybkiego (i równie szybkie zdjęcia niestety, miałam bowiem wczoraj do dyspozycji aż kilka minut w ostatnich promieniach zachodzącego słońca …).
Chciałabym móc napisać, że dzisiejsze receptury są tak szybkie i bezproblemowe, jak aromatyzowane octy z poprzedniego wpisu. Napiszę więc, że są prawie tak szybkie ;) Najwięcej czasu bowiem zajmie nam obranie owoców ze skórki, cała reszta już to przysłowiowa ‘pestka’ :)
Jeśli podobały Wam się morele w syropie – klik i jeśli lubicie np. owoce zalewane rumem czy innym alkoholem (nazywam je moimi ‘pseudo-nalewkami’ ;)), to dzisiejsze receptury są właśnie w tym stylu. Pierwszymi, jakie testowałam były brzoskwinie w syropie z brandy (‘brandied peaches’ – klik, o których wzmianki sięgają ponoć XVIII wieku). Później zaczęłam przygotowywać owoce tylko zasypywane cukrem lub zalewane miodem, z dodatkiem alkoholu (najczęściej rumu) i to właśnie ten sposób aktualnie wybieram najczęściej.
Poniżej trzy możliwe wersje przygotowania owoców, by każdy mógł wybrać to, co bardziej mu odpowiada :)
A wpis dedykuję Karolinie, dziękując za kolejną morelowo-brzoskwiniową inspirację :)
Brzoskwinie w syropie z brandy
ok. 1,5 kg brzoskwini
1,5 szklanki wody
1,5 – 2 szklanki cukru
ok. 1,5 szklanki brandy / koniaku / rumu
wersja I
Brzoskwinie – dojrzałe lecz jędrne – umyć i naciąć ich skórkę na krzyż; sparzyć owoce i pozostawić we wrzątku na ok. 1 min., następnie przełożyć je do zimnej wody, obrać ze skórki, wypestkować (pokroić na połówki lub ćwiartki) i ułożyć w suchych, wyparzonych (lub wypieczonych w piekarniku) słoikach, nie uciskając owoców zbyt mocno (można dodać np. 1 laskę cynamonu).
Z wody i cukru przygotować syrop, gotując go kilka minut, aż lekko zgęstnieje; wtedy dodać alkohol, szybko zagotować i zalać wrzątkiem owoce. Słoiki szczelnie zakręcić i ewentualnie zapasteryzować. Wystudzone słoiki odstawić w ciemne i chłodne miejsce na minimum 2 miesiące.
wersja II
Zagotować wodę i cukier, dodać połówki obranych brzoskwini i gotować je kilka minut, aż owoce zaczną robić się miękkie. Wyłowić brzoskwinie z syropu i ułożyć je w słoikach. Syrop ponownie zagotować, zalać nim owoce do ok. ¾ wysokości słoika, a następnie dopełnić słoiki alkoholem (pozostawiamy ok. 1-2 cm od brzegu). Słoiki szczelnie zakręcić i ewentualnie zapasteryzować.
(źródło – NYT)
wersja III - najszybsza :)
Obrane ze skórki brzoskwinie ułożyć w słoikach, przesypując je cukrem (używam jasnego trzcinowego) lub zalewając miodem i ewentualnie pozostawić na kilka godzin, aż owoce puszczą sok; następnie zalać je alkoholem (można dodać 1 laskę cynamonu), szczelnie zakręcić i odstawić na minimum 6-8 tygodni.
na zdjęciach brzoskwinie ‚ufo’ ;) jednak w słoikach zamknęłam te tradycyjne, okrągłe :)
Uwagi :
- brzoskwinie w syropie z dodatkiem brandy, koniaku czy rumu są niezwykle aromatyczne; możemy użyć ich później np. jako dodatku do deserów czy lodów (oczywiście tylko dla dorosłych! :))
- przyznaję, iż najczęściej przygotowuję owoce wg tej ostatniej, najprostszej wersji, ewentualnie wg tej pierwszej, szczególnie wtedy, jeśli owoce są mocno dojrzałe; jeśli są odrobinę twardsze, gotuję je w syropie przez kilka minut, tak jak w drugiej wersji przepisu
- tym razem przygotowałam również wersję brzoskwiniowo-malinową oraz brzoskwiniową z czarną porzeczką (skoro bowiem owoce te tak dobrze smakują razem w dżemie, nie mogą nie smakować w pseudo-nalewce ;)) oraz – tradycyjnie już – morele z jeżynami, tym razem zalane miodem, a nie zasypane cukrem
- oczywiście brzoskwinie możemy przygotować w samym tylko cukrowym lub miodowym syropie, bez dodatku alkoholu (tak jak linkowane już wcześniej morele), ewentualnie ‘aromatyzując’ nasz syrop przyprawami (wanilia, tonka, cynamon czy kardamon) czy np. cytrynową werbeną czy lawendą
* * *
W tym roku owoców przetworzyłam zdecydowanie mniej niż w poprzednich latach; za to dwa i trzy lata temu powstało kilka ciekawych tego typu receptur (zdjęcie z 2011 r.) :
Przede wszystkim moje ulubione morele i jeżyny w rumie (drugi słoik od prawej) z dodatkiem cynamonu, wspominane już truskawki z ananasem, truskawki bez ananasa ;), czereśnie i wiśnie w rumie, czarna porzeczka (w trzech wersjach :)), z dodatkiem cynamonu i liści porzeczki, czy jeżyny i maliny z cynamonem. To naprawdę dobry pomysł na domowego wyrobu kulinarny podarek, szczególnie dla tych, którzy na bardziej skomplikowane receptury nie mają czasu czy ochoty. A dodatkowy ich plus, to że nie mogą się nie udać! :)
Bea taki wpis z dedykacją dla mnie. Aż się zarumieniłam. Cudowne pomysły. Ja jakoś nie robię nalewek, ani nalewko-podobnych. Chyba dlatego, że ich nie pijamy. Może jednak powinnam zmienić upodobania?
Kaba, no my tez nie pijamy, ale na prezenty dla tych co lubia sa jak znalazl :) A co do ‚pijania’, to ja najczesciej czerwone wino, czasami jakis koktajl, a maz… najchetniej wode ;))
Widzisz, a ja nawet wina nie bardzo. Drinki mogą być od czasu do czasu, na wczasach zdarza mi się piwo. A tak to kawę, zieloną herbatę i wodę :)
Odpuściłam sobie w tym roku zupełnie przetwory z przyczyn różnorakich i niby mi z tym dobrze, ale co wejdę tutaj do Ciebie i karmię oczy tym co zamykasz w słoikach to trochę mi żal.
Zbieram w głowie inspiracje na przyszły rok, oby obfitował w lato zamknięte w słoikach!
Pozdrowienia wiesz skąd :)
Ewelino, u mnie tez w tym roku niestety zdecydowanie mniej przetworow niz w poprzednich latach, ale praca na pelny etat + dodatkowe zajecia niestety nie ida w parze z nadmiarem wolnego czasu… A ze w nocy zdecydowanie wole spac niz kucharzyc, to efekty sa jakie sa ;) Ratuja mnie wiec wszelakie ‚rhums arrangés’ na pozniejsze prezenty :)
Witaj Beatko :)
Wiesz bardzo się ucieszyłam gdy zobaczyłam u Ciebie ten wpis – parę dni temu chciałam zrobić brzoskwinie w alkoholu i tak sobie pomyślałam zobaczę u Ciebie. To jakaś telepatia chyba ;) Zrobię brzoskwinie w rumie i to jutro :)
dziękuję Kochana za inspirację
Ewelina
Ewelino, ciesze sie zatem, ze zdazylam z tym wpisem! :) Mam nadzieje, ze brzoskwinie z rumem Ci posmakuja :)
Pozdrawiam serdecznie!
Kochana Beatko zrobiłam i są pyszne – spróbowałam tylko jedną przed włożeniem do słoiczków. No pyszności :)
dziękuję za kolejny wspaniały przepis – buziaki przesyłam :)
Ciesze sie zatem, ze smakuja! A jak sie ‚przegryza’, to beda jeszcze lepsze :)
Milej niedzieli!
Ja bardzo lubię brzoskwinie w rumie z cynamonem i goździkami, ale sama nigdy ich nie robiłam. Pięknie wyglądają Twoje przetwory :)
Kitchen Witch – warto je przygotowac, gdyz to zdecydowanie jedne z latwiejszych i mniej klopotliwych przetworow :)
Pozdrawiam!
słoiki wyglądają pięknie, szkoda, ze nie mogę absolutnie z alkoholem nic, no trudno
j
Jadwigo, zrob bez alkoholu, tak jak te linkowane morele – tez bedzie pysznie! :)
A kurcze jakie pyszności i jeszcze te foty do zjedzenia
Ja aktualnie przetwarzam czarną porzeczkę , dostałam wczoraj ok 10 kilo, o matko trochę mam jej już dosyć:D
Margot, 10 kg?!? Zazdroszcze ilosci, rozumiem jednak, ze mozna juz miec dosyc ;) Choc i tak chyba wole to niz drylowanie wisni / czeresni ;))
Pozdrawiam serdecznie!
Na moim targu piękne, polskie brzoskwinie i morele są po 5 złotych. Zrobię chyba kilka słoiczków takich alkoholowych. Skusiły mnie Twoje zdjęcia. Zamknę trochę tego słońca na zimę.
Wislo, zrob koniecznie! Zima bedzie jak znalazl :)
Beo,
ja morelowo-lawendowo: zabieram sie ponownie za dzem o tych smakach. poprzednio bylam jednak zawiedziona: kwiaty lawendy nie „wydzielily sie ” w konfiturze. moze za dlugo gotowalam? i zabilam smak? moze za malo?
w kazdym razie zalezy mi na kwiatach, ktore pozostana w sloiczku. moze wiec oprocz kwiatow dodac cukier lawendowy? czy po zasypaniu kwiatu lawendy cukrem 3 dni wystarcza aby wydzielil sie aromat?
dzieki.
Cafe ole – a czy kwiaty byly swieze czy suszone? Jesli suszone, to moze byly juz nie pierwszej mlodosci? Moze dodaj ich w takim razie teraz nieco wiecej? Cukru lawendowego nigdy nie uzywalam do tego typu dzemow niestety, wiec nie wiem, jak sie ‚zachowa’, ale trzy dni to moze troche za malo jednak (powiedzialabym, ze potrzeba minimum tygodnia…). A moze dodaj pod koniec smazenia kilka kropli olejku lawendowego? (tego prawdziwego, z apteki np.).
Beo, pięknie zamknęłaś lato w słoikach. Ja już też zaczynam swoje przetwory:-) Pozdrawiam serdecznie :-)
Dziekuje Marzeno! W tym roku niestety czas (a raczej jego brak ;)) nie pozwolil mi na zrobienie tego wszystkiego co chcialam, no ale trudno, czasami tak bywa ;)
Pozdrawiam!
Bardzo miły, fajny i ciepły blog :-)
zapraszam też na swojego
wkurzajacy.blogspot.com
Cudowne przepisy …. aż żal, ze ja teraz taka bezalkoholowa:) …ale zapiszę na kolejny rok:) buziaki zasyłam
Hej Bea,
Na poczatek…. super blog! Gratuluje! :) Dzis przygotowujemy jeden z Twoich przepisow na dynie :)
Przy okazji przetworow chcialam Cie zapytac o rzecz czysto techniczna. Widze, ze wsrod Twoich sloiczkow na przetwory sa, jak mi sie wydaje, te z Ikei na zatrzaski. Chcielismy zamarynowac grzybki, ale po obejrzeniu sloikow z bliska, nie bardzo chce nam sie wierzyc, ze sa one dostatecznie szczelne, uszczelka wydaje sie za mala. Jakie sa Twoje doswiadczenia z tymi sloikami? Jakie mozesz polecic. Mieszkamy w Monachium, wiec produkty u nas dostepne moga byc podobne.
Dzieki,
Karola
Kartoflavour, witaj :)
Sloiczki sa te : http://www.manufactum.ch/weckglas-sturzform-4-stueck-p1424215/?a=73559
Przyznam, iz uzywam ich rzadko, gdyz niezbyt zrecznie idzie mi manipulowanie gumkami, zatrzaskami i napelnionymi do samej krawedzi sloikami ;) Dlatego z przyczyn czysto praktycznych uzywam tych z zakretkami. Jednak jesli wszystko jest przygotowane tak jak trzeba, nie powinno byc z tego typu sloikami problemow (choc tych z Ikei np. nie znam).
Pozdrawiam serdecznie!
Dziekuje :) Myslalam, ze zdjecia numer 4 i 5 to sloiczki Ikeowe. Dzieki za link, poszukam Twoich na niemieckim amazonie. Pozdrawiam i sledze z niecierpliwoscia kolejne wpisy ;)
Ah, zdjecia 4 i 5 to faktycznie nie te sloiki z podanego linku, ale takie calkiem zwykle z tutejszych stacjonarnych sklepow (do Ikei mam za daleko, ale domyslam sie, ze sloiki moga miec podobne ;)).
Nowych wpisow chwilowo brak z powodu rozpoczecia dzis nowego kursu, ale mam nadzieje, ze powoli uda mi sie tu ‚wrocic’ ;)
Oh Beo – piekne są Twoje przetwory, można oko nacieszyć i piękne zdjęcia, lubię tu wracać – serdeczności :-)
Dziekuje serdecznie Halino! I oczywiscie zapraszam ponownie :))
Pozdrawiam!