Od naszego powrotu z Toskanii minęły już dwa miesiące, a ja wciąż nie uporałam się z toskańskimi wpisami… Postaram się więc choć częściowo nadrobić te zaległości (o ile macie jeszcze ochotę, by ‘męczyć’ Was wakacyjnymi zdjęciami ;)).
By pozostać we włoskiej tematyce, dziś słów kilka o pysznym sosie pomidorowym, który był u nas dodatkiem do toskańskich pici, wyglądających jak grube, mocno rustykalne ;) spaghetti, tradycyjnie wyrabianych tylko z mąki i wody (czyli bezjajeczny makaron w sam raz i dla mnie ;)). Czy oznacza to, że nareszcie polubiłam makaron? Nieee, długo jeszcze makaron nie znajdzie się chyba na mojej liście kulinarnych bestsellerów, ale podany z dobrym sosem plasuje się zdecydowanie coraz wyżej, choć nie na tyle, bym częściej porywała się w domu na jego wyrób (dzisiejsze pici to ‚resztki’ wakacyjnych zakupów :)).
Dzisiejszy ‘sugo finto’, czyli sos ‘fałszywy’, to kolejna potrawa tzw. biednej kuchni (cucina povera), w której mięso było rzadkim, odświętnym dodatkiem, a sosy takie jak ten miały ‘udawać’ ich odpowiedniki z mięsną wkładką (stąd nazwa ‘finto’, czyli ‘fałszywy, oszukany’).
Jego bazą jest popularne we włoskiej kuchni soffritto, czyli bardzo drobno posiekane* i podsmażone wcześniej na tłuszczu warzywa, które stają się dzięki temu niezwykle aromatyczne; najczęściej jest to cebula, marchewka i seler, które np. Laura Santtini nazywa Trzema Muszkieterami kuchni włoskiej (w roli d’Artagnana zapewne czosnek ;)), a Pamela Sheldon Johns – Świętą Trójcą ;). Dodajmy jeszcze do tego czosnek, natkę pietruszki, kilka listków szałwii i gałązkę rozmarynu, podlejmy czerwonym winem i koniecznie użyjmy aromatycznych, pachnących słońcem pomidorów. Dzięki tym oto składnikom (i dzięki wcześniejszemu soffritto) otrzymamy niezwykle aromatyczną, intensywną preparację, która ożywi każde najprostsze nawet danie. A jeśli całość posypiemy jeszcze startym parmezanem, to otrzymamy coś, co być może zbliży nas do smaku umami (U-Mamma! jak mawia wspominana już Laura Santtini :) Prawda, że to idealne określenie dla tego typu dań? :)).
Dzisiejszy przepis to ‘wypadkowa’ tych oto dwóch receptur, znalezionych na stronie Emiko – klik oraz Julii – klik. Sos z dodatkiem czosnku, szałwii i rozmarynu smakował nam o wiele bardziej, nie rezygnujmy więc z nich, sos bowiem zdecydowanie zyskuje w ich towarzystwie. A o samych pici wspomnę jeszcze w następnym wpisie, gdyż łączy je z moimi wakacjami krótka anegdota…
* u Julii możecie zobaczyć, jak drobno wszystko powinno być posiekane (u mnie niestety nie było aż tak drobno… ale było smacznie, a to ponoć najważniejsze! ;))
‘Sugo finto’, czyli sos pomidorowy z aromatycznym soffritto i czerwonym winem
na 4 porcje
kilka łyżek oliwy
ok. 600 g pomidorów (można też użyć pelati lub ewentualnie przecieru pomidorowego)
1 cebula
1 marchewka
1 duża łodga selera
1 pęczek pietruszki
1-2 ząbki czosnku (można pominąć)
½ kieliszka czerwonego wina (u mnie nieco więcej…)
sól, pieprz
opcjonalnie : 3-4 listki szałwii, 1 łodyżka rozmarynu + kilka listków bazylii do dekoracji (lub dodane do sosu)
Jeśli używamy świeżych pomidorów, należy je sparzyć, przełożyć do zimnej wody, następnie obrać ze skórki, przekroić na ćwiartki oddzielając nasiona, a następnie pokroić w kostkę.
Oliwę rozgrzać w garnku o grubym dnie (używam garnka żeliwnego).
Czosnek zmiażdżyć i bardzo drobno poszatkować.
Cebulę, marchewkę, łodygę selera oraz natkę pietruszki bardzo drobno poszatkować (również listki szałwii, jeśli je dodajemy; rozmaryn dodaję w całości i wyławiam pod koniec gotowania) i podsmażyć na rozgrzanym tłuszczu (mniej więcej w połowie smażenia dodać czosnek) przez ok. 10 minut (mieszając od czasu do czasu) aż cebula będzie dobrze zeszklona, a warzywa będą już intensywnie pachnieć. Wtedy wlać wino (zdeglasować) i gotować jeszcze kilka minut, aż wino częściowo się zredukuje. Następnie dodać pomidory, doprawić solą i pieprzem i gotować ok. 35 – 45 minut, aż sos stanie się odpowiednio gęsty (podczas duszenia, w zależności od tego jaką konsystencję sosu chcemy uzyskać, możemy również dodać nieco wody).
Sos ten można też potraktować jako bazę sosu mięsnego i po przygotowaniu soffritto dodać mięso, zrumienić je i dalej postępować jak kolejnych etapach przepisu.
Podając sos z makaronem, podgrzewamy sos i dodajemy do niego ugotowany al dente makaron, dolewając ewentualnie kilka łyżek wody z gotowania makaronu. Mieszamy dokładnie i przekładamy na talerze; możemy ewentualnie posypać startym parmezanem lub pecorino.
Smacznego!
Pyszne danie!
Uwielbiam tę prostotę biednej kuchni,która zawsze wydaje mi się z tego powodu wykwintna.
Czasami mniej znaczy więcej.
Pozdrawiam Cię Beo.
Amber, dokladnie tak – od lat powtarzam, ze czesto mniej znaczy wiecej…
Gdybym miala do wyboru : jesc codziennie w gwiazdkowych restauracjach lub tez smakowac dania ‚biednej kuchni’, bez wahania wybralabym te druga opcje :)
Pozdrawiam!
Uwielbiam kluchy i również uwielbiam tę prostotę! :)
Pozdrawiam
Coś pysznego jest w tej prostocie biednej kuchni. Niewiele skladników (ale dobrej jakości) potrzeba, żeby stworzyć coś pysznego. Nie zapomnę dnia naszych zeszłorocznych wakacji. Poszliśmy do restauracji z dwiema ** Michelin z okazji naszej rocznicy ślubu, a wieczorem do małej lokalnej tratorii. I najbardziej z tego dnia pamiętam ten wieczorny, prosty posiłek.
Lo, tym bardziej we Wloszech – odrobina swietnej oliwy czynila cuda z najzwyklejszym warzywem! I taka prosto od gospodarza nijak ma sie w smaku do tej ‚sklepowej’…
A jedzenie w malej tratorii czesto jest o wiele lepsze niz to w renomowanej restauracji. Tylko nie wszyscy o tym wiedza ;)
Ach Beo, jak mi ten sos podziałał na wyobraźnię. Jutro taki posiekam i podam na obiad. Bardzo chcę!
Wislo, mam nadzieje, ze Ci posmakuje! My go uwielbiamy :)
Może to i biedna kuchnia, ale zdecydowanie pełna smaku i aromatu. Takie proste makarony uwielbiam i na moim stole mogą gościć co chwilę :)
Shinju, ja i polskie ‚biedne’ dania uwielbiam! Na wakacjach u babci najbardziej smakowaly mi odsmazane ziemniaki z kwasnym mlekiem i jajko sadzone, a zur bylam w stanie jesc na okraglo! :)
ja makaron bardzo lubię ,ale ten garnek mię zauroczył , Bea śliczny on jest
Margot, dziekuje! Skradl moje serce w tym roku w Toskanii, wiec tym bardziej do sosu pasuje :)
No właśnie zauważyłam, że coś mało u Ciebie makaronów :) My, jak na rasowych Włochów przystało, jadamy makaron prawie codziennie :)
My – jak na rasowych Szwajcarow przystalo – prawie codziennie jadamy sery i czekolade ;)
Ja tam uwielbiam makaron. :-) Szkoda, że tak gładko w biodra idzie. ;-) Sos zapisałam na karteluszce i zaraz zrobię, bo akurat był plan na spaghetti dzisiaj.
Kasiu, ponoc to nie makaron idzie w biodra tylko sos ;) Przetestowane na wloskim znajomym, ktory jedzac makaron z warzywami lecz bez tluszczu bardzo ladnie chudl :)
Napisz prosze, czy sos Ci / Wam posmakowal! :)
witam, czy warzywa mogą być starte na tarce? albo czy mocno to może zmienić danie, jeśli tak je przygotuję?
Anito, warzywa pokrojone w mala kostke (ok. 1 mm) zdecydowanie lepiej sie ‚rozpadaja’ w sosie, ale mozesz sprobowac takich startych na tarce…
Pozdrawiam
Ja akurat z tych co to makaron bardzo lubią …ale ze względu na mniej makaronowych chłopaków nie mogę go zbyt często gotować:) bardzo fajny ten sos …i jak zdrowy:) buziaki
Jolu, polecam! Moze i chlopakow uda sie do makaronu z takim sosem przekonac? (skoro nawet ja zjadlam… ;))
Mmmmm wygląda PRZEpysznie ! ;)
Alkenik, to JEST przepyszne :))
1. smak umami to w zasadzie daje sam parmezan
2. kuchnia biedy to jak najbardziej kuchnia szwycerska, im blizej do AR, SG i AG tam prostsze potrawy – plus rzecz jasna Roestigraben
3. jako transplantowany do IT/FI, a nastepnie CH/SG podzielam w 100% wybor przepisow; choc brakuje mi nieco (teraz wiem dlaczego…) wariacji na temat smazonego makaronu, jaki czesto mozna spotkac w przeroznych Zum Hirschen , Zum Gans albo Zum Adler we wschodniej Szwajcarii
4. piekny garnek :)
5. dziekuje za przypomnienie przepisu – jutro skrzynka San Marzano znajdzie wreszcie swe przeznaczenie
Vazq, witaj.
1. oczywiscie, ze sam parmezan to juz ‚umami’, jednak polaczenie kilku skladnikow (jak np. parmezan + suszone czy mocno dojrzale pomidory + szynka parmenska) poteguje te przyjemne doznania zwiazane ze smakiem umami :)
2. dokladnie tak, o czym wspominalam kiedys we wpisie o szwajcarskiej cholerze :) – http://www.beawkuchni.com/2009/05/szwajcarska-kuchnia-tradycje-i-cholera.html
niestety toskanskia ‚biedna kuchnia’ mimo wszystko mocno mnie pociaga ;)
3. wariacji na temat smazonego makaronu raczej tutaj niestety nie bedzie… z wiadomych przyczyn :)
4. dziekuje :) souvenir z Toskanii – nie moglam go nie kupic! :))
5. polecam sie na przyszlosc i zycze udanej degustacji zatem ;)
Pozdrawiam!
Kuchnia biedna, ale dysponująca niezwykle dobrymi prostymi składnikami. U mnie makaron plasuje się bardzo wysoko, a im mniej w nim dodatków tym lepiej :)
Jeśli chciałabyś powspominać południowo – zachodnią Francję i np St Cirq Lapopie to zapraszam do mnie, ale od razu uprzedzam będziesz musiała sama spośród kilku zdjęć odnaleźć te co przedstawiają właśnie to a nie inne miasteczko :)
Basiu, dziekuje za wirtualne zaproszenie :) Niestety nie wiem kiedy udami sie je zrealizowac, gdyz dzis przyjezdzaja Goscie na nieco ponad tydzien, wiec czasu na internet raczej miec nie bede (teraz ostatnie kilka wolnych sekund przy porannej kawie w pracy ;)). Ale’przyjde’, obiecuje :)
Pozdrawiam serdecznie!
Uwielbiam włoską kuchnię. Coś dawno nic włoskiego nie przygotowywałam, chyba muszę to zmienić. Choćby jakąś sałatką :).
Smakowity ten sos, z makaronem pysznie musi współgrać.
A na toskańskie zdjęcia oczywiście czekam :)
Pozdrawiam ciepło
Ps. Ja już po urlopie, jakoś szybko minęło, za szybko…
Majano, a u mnie cale lato jest w sumie bardzo wloskie :) Wlasnie niedawno zdalam sobie sprawe, ze latem zdecydowanie czesciej gotuje na wloska modle :)
A urlop zawsze niestety za szybko mija… :( Zdjecia z Toskanii juz przygotowane, tylko ‚opisac’ ich nie ma czasu :/
Beo-z pewnością skorzystam z przepisu. Marghe gdy zaprosiła nas na kolację podała tez z tej „biednej” kuchni jako ciekawostkę sałatkę z pomidorami i pokruszonym chlebem. Była pyszna. Nie ukrywam jednak że garnek bardzo pożądam ;) Smażysz w nim konfitury ? Nie przejmuj się brakiem wpisów…nawet w długie zimowe wieczory będzie to ciekawa lektura i czas na Twoje wspomnienia z wakacji :) pozdrawiam serdecznie -Małgosia
Tak Malgosiu, panzanella jest pyszna! Tez bardzo czesto ja przygotowuje :)
A co do garnka (prosto z Toskanii :)) to w nim akurat konfitur nie smaze, gdyz jest dosyc maly, zdecydowanie za maly na moje przetwory ;).
I jak pisalam wyzej – zdjecia juz przygotowane, ale nie wiem kiedy uda mi sie je ‚opisac’…
Bea, dziękuję za dzisiejszy, pyszny obiad-).
Makaron był ciut inny, ale sos dokładnie taki jak opisałaś, tyle, że zamiast selera naciowego dałam seler korzeniowy. Już samo krojenie kolorowych warzyw w drobniutką kosteczkę było przyjemnością, zwłaszcza gdy czas nie gonił i nie trzeba było iść do pracy.
A teraz czekają rowery i w drogę nad jezioro-)
Unko, ciesze sie, ze przepis sie przydal i ze sos posmakowal!
Zycze milego weekendu i kolejnych wycieczek rowerowych :)
Nie powinnam oglądać Twojego bloga po 18.00, bo zawsze robię się głodna. Kiedy patrzy się na Twoje zdjęcia to mam wrażenie, że wokół mnie unosi się zapach tych wszystkich smakołyków… Pozdrawiam :)
ps. Bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga, jest taki letni, chłodny i orzeźwiający, a przede wszystkim czytelny :)
Witaj Le-vinrouge! :)
Milo Cie widziec ponownie :)
Ciesze sie, ze nowy wystroj bloga Ci sie podoba; ja tez sie juz do niego przyzwyczailam i nie wiem juz, jak moglam tak dlugo miec ten poprzedni ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Wypróbujemy dziś na obiad. Mam nadzieję, że nie będzie to zbrodnią jeśli zrobię wersję jeszcze biedniejszą i pominę wino?
A co do prostych dań- dla mnie ucztą jest kromka domowego chleba maczana w oliwie i soli:)
Ewo, mam nadzieje, ze smakowalo? Wg mnie wino nadaje wlasnie tego charakterystycznego ‚smaczku’ tutaj i nie ukrywam, ze lubie dania z jego dodatkiem :)
Pozdrawiam!
Nasiekałam się i nagotowałam w ten weekend, sos jest rewelacyjny! Zrobiłam jeden kociołek z jagnięciną, a drugi po prostu wege, potem wszystko w pudelka po lodach i do zamrażalnika na zimę. Będzie jak znalazl, jak mi się zdarzy późno wrócić z pracy ;)
Belgio, swietnie! Ja zdecydowanie zbyt rzadko wdrazam w zycie mrozenie gotowych dan… Pomysl z jagniecina tez bardzo mi sie podoba :)
Pozdrawiam serdecznie i milego weekendu zycze! (ja za chwile ‚wybywam’ ;))
Takie sosy są najlepsze! Ciężkie, mięsne sosy zniknęły z mojej kuchni, która teraz jest… biedna ;)
Gotujaca – nic nie musi byc czarne lub biale, wiec i ciezkie miesne sosy od czasu do czasu moga dopelnic te ‚biedna’ kuchnie ;)
bardzo lubie takie proste dania, pysznie wygląda:) ja lubię makaron właśnie z różnymi sosami, czy tez w zapiekankach:)
Anito, w takim razie sos jak najbardziej polecam! Z pewnoscia przypadnie Ci do gustu :)
Pozdrawiam i milego weekendu zycze!
Pingback: Pappa al pomodoro, czyli włoska ‘pomidorówka’ z toskańskim rodowodem | Bea w Kuchni
Pingback: ‚Kocham Toskanię’ | Bea w Kuchni