Jutro, w Święto Matki Gromnicznej, na naszym stole jak co roku tradycyjnie pojawią się naleśniki. Ich okrągły kształt ma symbolizować słońce, wydłużające się dni i rychły powrót wiosny (więcej o historii naszej Chandeleur tutaj – klik). Nie wiem, na ile możemy w tym roku liczyć na rychłą wiosnę, jednak faktem jest, iż wczoraj zobaczyłam już olbrzymie pąki na magnoliach (sic!). Obawiam się więc, że jeśli nagle nadejdzie fala mrozu i zimna, to magnolie niestety nie najlepiej to zniosą :( Choć oczywiście nie mam absolutnie nic przeciwko rychłej wiośnie ! ;)
Wróćmy jednak do naleśników.
Zanim pojawią się tutaj moje tegoroczne (tym razem bez jajek niestety…), pozwalam sobie przypomnieć Wam wcześniejsze naleśnikowe receptury – klik : w wersji pomarańczowej, kasztanowej i kokosowej. I tak jak wspominałam we wcześniejszych wpisach – nie zapomnijcie o tradycji, według której podrzucając pierwszy smażony naleśnik należy w drugiej dłoni trzymać również monetę, co (podobno… ;)) zapewni nam szczęście i dostatek na cały rok :)
‚
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam miłego weekendu (być może również pod znakiem naleśnika? ;)).
A już jutro wieczorem zapraszam na pewne czekoladowe ogłoszenie… :)
‚
a ja dzisiaj naleśniki smażyłam, jeszcze nimi w kuchni pachnie :-) …
Magdo, ja jeszcze musze uzbroic sie w cierpliwosc… ;)
Chciałam poznać receptury naleśnikowe ale link mi się nie otwiera :(
Magdo, to ten sam wpis co w pierwszym linku; juz poprawilam, nie wiem dlaczego ‚zniknal’ :(
Dziekuje za info i pozdrawiam!
O! to świetnie się składa, bo ja planuję robić dzisiaj orkiszowe (nadziane dżemem). Myślisz, że jak dzisiaj wezmę tę monetę, to się liczy za jutro? ;)
Pozdrowienia
Zemifroczko, no pewnie, ze sie liczy! ;)
Nigdy nie lubilam robic nalesnikow, chyba dlatego, ze nie wkladalam w to duszy, ale wczoraj to byla zupelnie inna bajka ;)
„Swieto” mnie w tym roku zmobilizowalo (mieszkam we Francji), moja coreczka i oczywiscie Twoje przepisy;robilam krok po kroku, tak jak w przepisie (z wyjatkiem mascarpone, uzylam petit suisse bio), wyszly super, a corka miala radosc jak podrzucalam nalesniki do gory, prawie kazdy ;) nie znalam tej tradycji.
do tej pory lubilam nalesniki z cukrem i z sokiem z cytryny, ale te Twoje przepisy to bomba, moze umiescisz tez ten z piwem?uwielbiam dobre piwo ;)
Pamietam, ze bardzo bylam zdziwiona jak pod koniec lat 90 tych, przyjechalam do Francji i zobaczylam jak Francuzi zajadaja sie nalesnikami „tylko” z cukrem!
pozdrawiam,
Emmo, witaj!
Ciesze sie, ze nalesniki posmakowaly i ze mala miala taka frajde w przygotowywaniu ich razem z Toba :) Przepis z piwem rowniez chetnie zamieszcze (choc nie obiecuje, ze juz teraz… ;)) – czy przepis wolisz jajeczny czy bezjajeczny?
Ja pierwszy raz bylam we Francji w 92 roku, to dobiero byl ‚szok’ kulturowy, biorac pod uwage, jak wygladalo wtedy zycie w PL… Teraz sa to zabawne wspomnienia :)
Pozdrawiam serdecznie!
U mnie dzisiaj trafiło się wolne, leniwe wtorkowe przedpołudnie – naleśniki na słodko to jest to, co tygryski lubią najbardziej w ramach późnego śniadania ;)
Masz racje Kasiu – nie ma to jak nalesniki na pozne, leniwe sniadanie :)
Pozdrawiam!
Pingback: Naleśniki – bez jaj! ;) | Bea w Kuchni