Zimni ogrodnicy (‘Saints de glace’ lub ‘saintes glaces’ po francusku) i w tym roku o nas nie zapomnieli i już od zeszłej niedzieli katują nas lodowatym wiatrem (tutejsza ‘bise’ nawet latem potrafi bardzo skutecznie obniżyć wakacyjne temperatury). Wczoraj żałowałam nawet, że rękawiczki czekają już w czeluściach szafy na kolejny jesienno-zimowy sezon, wyjątkowo bowiem teraz by się przydały. Zaliczyliśmy już wichury, ulewy, grad, a teraz już ‘tylko’ ten uporczywy wiatr (dzięki któremu na szczęście chmury poszły precz i słońce nas już nie opuszcza).
(uwaga uwaga! – mimo mało wiosennej pogody zaczyna już kwitnąć czarny bez, pora więc pomyśleć o syropie! – klik :))
Przy takiej aurze sałatki chwilowo idą w zapomnienie, a myśli ponownie kierują się w stronę jakiejś rozgrzewającej zupy. Żeby jednak było mimo wszystko wiosennie, do zupy trafiają nowalijki i wszelaka zielenina, która akurat ‘zalega’ w lodówce. Tym razem wykorzystałam nadprogramową ilość czekającej na zmiłowanie się sałaty oraz kilka zapomnianych ziemniaków (mając teraz już te młode, te z zeszłego sezonu najchętniej zużywam do zupy właśnie, tym bardziej, że i ich smak, i wygląd pozostawia już nieco do życzenia…).
Zupę z dodatkiem sałaty bardzo często przygotowywała Mémé Élise (już niedługo znów przyjdzie pora na Jej pyszną soupe au pistou). Sałata była tutaj albo dodatkiem, albo głównym składnikiem, w zależności od tego, co w ogrodzie w danym tygodniu bardziej obrodziło; często z dodatkiem ziemniaków, by zupa była bardziej syta, choć i bez nich można ją przygotować. I tak naprawdę można tu dodać absolutnie wszystko – pora zamiast cebuli / szalotki (lub cebuli dymki, dodając posiekany szczypior pod koniec gotowania), liście szpinaku czy buraka liściowego (jak np. w przypadku tej zupy – klik) lub listki rzodkiewki czy roszponki. A w wersji mocno rozbudowanej pojawi się marchewka, fenkuł czy łodyga selera (wtedy można też przygotować zupę na bazie soffritto np.).
U mnie tym razem nieco więcej ziemniaków niż sałaty (jako iż zupa ta z założenia była ‘resztkowa’ ;)), w wersji mocno minimalistycznej (choć polecam też przygotowanie jej również w taki sposób, jak zupę z buraka liściowego – z dodatkiem białego wina). Używam tutaj sałaty rzymskiej, lecz w jednej z naszych lokalnych odmian (laitue de Morges, widoczna na pierwszym zdjęciu), której liście są nieco bardziej miękkie, o jaśniejszym zabarwieniu i lekko bordowych brzegach (wygląda trochę jak skrzyżowanie sałaty rzymskiej z dębową), a smak nieco delikatniejszy. Zaletą sałat rzymskich (zwarte główki o długich liściach) są właśnie ich chrupkie liście, dzięki czemu można z powodzeniem używać ich również do gotowania czy duszenia (np. zgrilowane serca takiej sałaty świetnie smakują z dodatkiem lekkiego dressingu; lekko podduszone też są świetnym, obiadowym dodatkiem).
Wiosenna zupa-krem z sałatą rzymską
ok. 500 g ziemniaków
2-3 szalotki (lub 1 cebula)
2 łyżki oliwy
1-2 ząbki czosnku
1 główka sałaty rzymskiej (u mnie ok. 350 g)
1 pęczek natki pietruszki
kilka gałązek lubczyku
ok. 1 litr bulionu / wody
sól, pieprz + odrobina soku z cytryny, do smaku
(opcjonalnie – gałka muszkatołowa lub spora szczypta mielonego kuminu)
Ziemniaki obrać, umyć i pokroić w małą kostkę (lub zetrzeć na tarce, jeśli chcemy by zupa bardzo szybko się ugotowała).
Szalotki obrać, poszatkować i delikatnie zrumienić na rozgrzanym tłuszczu. Czosnek obrać, zmiażdżyć i posiekać (lub przecisnąć przez praskę), dodać do szalotek i podsmażyć jeszcze ok. 1 minutę. Następnie dodać ziemniaki, zalać bulionem i ugotować do miękkości.
W tym czasie dokładnie umyć i osuszyć liście sałaty i porwać na mniejsze kawałki (jeśli używamy białych, grubych końcówek liści, dodamy je do zupy kilka minut przed końcem gotowania). Zioła umyć i poszatkować. Gdy ziemniaki są już miękkie – dodać sałatę i zioła, dokładnie wymieszać i po chwili zmiksować. Doprawić do smaku solą, świeżo zmielonym pieprzem i odrobiną soku z cytryny.
* * *
Życzę Wam udanego, słonecznego weekendu (oby już bez wizyt ‘zimnych ogrodników’ ;)).
U mnie do piekarnika trafią za chwilę duńskie bułeczki kardamonowe (z jednodniowym opóźnieniem, gdyż w Danii to wczoraj gościły na stołach…), a na obiad ponownie będą szparagi i młode ziemniaki, tym razem z dodatkiem łososia konfitowanego w oliwie (i jeśli tylko starczy mi czasu na sesję zdjęciową, to oczywiście przepisy również i tutaj się pojawią).
‚
Pozdrawiam serdecznie!
‚
świetny przepis na wiosenną zupę, choć wiosny za oknem nie widać :)
Michale, i u nas wiosny zdecydowanie wiecej w kuchni niz za oknem ;)
Co jak co- ale zupy z sałaty nigdy nie jadłam i jakos nie wpadło mi do głowy by zrobić
Basiu, polecam zatem; szczegolnie jesli salaty za duzo do zuzycia na surowo.
Ja też, jak przeczytałem tytuł, to aż przetarłem oczy ze zdumienia ;) Ale wszystkiego trzeba spróbować, co nie? :)
Beatko nie robiłam jeszcze zupy z sałaty. Muszę kiedyś spróbować. U nas wyjątkowo zimno i przede wszystkim bardzo morko. Łącznie z wczorajszym oberwaniem chmury. Na szczęście na chwilkę wyszło też słońce, więc jest nadzieja, jest.
Kaba, u nas takie oberwanie chmury bylo w miniona niedziele wlasnie, koszmar… Dzis juz lepiej, choc nadal jeszcze chlodno i wiatr – mimo iz lzejszy – nadal niestety hula.
Ciekawy przepis! : )
Piękne zdjęcia!
Dziekuje Martho i pozdrawiam :)
U nas tez ostatnio zimno bylo i wietrznie. Juz myslalam, ze nigdy sie to nie skonczy :) Dzis znow slonce i piekna pogoda. Na przyszly tydzien zapowiadaja wrecz letnie upaly…mam nadzieje, ze prognozy sie spelnia :)
Zawsze bylam ciekawa jak smakuje taka zupa z dodatkiem salaty :) Wyglada pysznie.
Milej soboty :)
Majko, ja za chwile wychodze na zakupy po kilka zapomnianych drobiazgow, choc patrzac teraz przez okno na wyginajace sie od wiatru drzewa srednio mam na to ochote… ;) Oby juz przyszly w takim razie te zapowiadane upaly!
Bonjour Bea,
Cette soupe a l’air délicieuse…j’ai une amie qui fait également un soupe avec de la salade. C,est vraiment frais comme goût.
Bon samedi!
Oui, c’est très frais et léger, ça change un peu :)
Bon WE Anna!
ostatnio robiłam krem z rukoli, polecam :)
Krem z rukoli to podstawa! Kochamy ukole :) Choc najczesciej nie uzywam jej samej, a z dodatkami, gdyz smak rukoli jest jednak dosyc intensywny i nie wszystkim odpowiada (w polaczeniu ze szparagami powstaje krem idealny! :)).
Milej niedzieli Kurczaku! :))
Wspaniały przepis, Beo!
Dzięki za kolejną inspirację!
Wszystkiego dobrego:)
Pozdrawiam serdecznie Marlenko! A zupe serdecznie polecam :)
Tyle już czasu w Danii mieszkam, a nie wiedziałam, że piecze się specjalne bułeczki na Store Bededag…
A zupa wygląda wspaniale, śliczny ma kolor :)
Gin, a ja wlasnie sporo mam dunskich wspomnien z tymi buleczkami :) Wiec zeby wirtualnie byc z rodzina, to staram sie upiec je w tym samym czasie, choc – jak widac – nie zawsze niestety mi sie to udaje ;)
Beo-zupa bardzo kusi :) Chętnie ją zrobię :) Pogoda u nas jakoś łaskawsza, ale bez jeszcze nie kwitnie, ma już jednak pąki, więc jeśli będzie wszystko ok, to za tydzień będę szukać kwiatów i zrobię syrop :) pozdrowienia
Malgosiu, u nas zalezy to od regionu / wysokosci nad poziomem morza; im blizej jeziora, tym bardziej rozkwiecony bez, ale juz 200-300 m wyzej – wciaz tylko paki. I w zasadzie to jest plusem, gdyz jesli nie mam czasu zajac sie czyms od razu, to jest jeszcze szansa pozniejszych plonow w tych wyzszych partiach regionu :) i to nawet tylko kilkanascie minut od domu ;)
Ciekawa jest ta zupka, pełna wiosny. :)
Polecam Majanko! :*
Uwielbiam wszystkie Twoje propozycje, do tej pory do zupy z sałaty nie miałam zaufania, chociaż moja Babcia wspominała ja zawsze z lekkim rozrzewnieniem. Żadna z nas jednak nie miała właściwego przepisu. Ten wydaje się być najbliższy temu o czym mówiła Babcia. Jadało ją w dzieciństwie kiedy mieszkała w Wiedniu i potem kiedy bywała z ojcem w odwiedzinach u swojej francuskiej bony. Choć aura u nas od poniedziałku nie nastraja do jedzenia ciepłych zup to podobno ciepło przeminie i przepis będzie jak znalazł.
Wow, zazdroszcze wiedensko-francuskich wspomnien Babci! A co do zupy, to mozna jak najbardziej dodac wiecej zieleniny niz ziemniakow (u mnie po obraniu bylo ich ok. 350 g wiec trzeba minimum drugie tyly salaty, choc im wiecej tym lepiej).
A pogoda u nas na szczescie od wczoraj tez coraz lepsza, choc upaly zapowiadaja nieco mniejsze niz u Was (widzialam info wczoraj w Teleexpresie :))
Z ochotą będę eksperymentowała z proporcjami sałatowo-ziemniaczanymi, dzięki za wskazówki
oczywiście wypróbuje, pozdrawiam i dobrego weekendu życzę
j