Do pewnych smaków podobno trzeba ‘dorosnąć’. Być może jest w tym trochę prawdy, potrzeba mi bowiem było czasu by przemóc się i zacząć przygotowywać desery typu panna cotta. Nie przepadam za konsystencją potraw z dodatkiem żelatyny, nigdy nie lubiłam galaretek, a z jedzonego u mamy ciasta z zatopionymi w galaretce owocami zawsze najbardziej lubiłam biszkopt oraz mozolnie wydłubywane z galaretki same owoce ;)
Teraz, od czasu alergii, gdy niestety muszę latem zapomnieć np. o ukochanym tiramisu czy o tradycyjnych lodach, czasami sięgam właśnie po panna cottę, najczęściej na bazie mleka kokosowego. To zdecydowanie najszybszy i najprostszy deser tego typu, jaki można sobie wyobrazić : aż minuta gotowania + późniejsze stygnięcie i chłodzenie.
Używam tutaj najczęściej pozyskiwanego z wodorostów agaru, ale możecie oczywiście użyć żelatyny, dostosowując odpowiednio jej ilość do pozostałych składników. Różnica w użyciu między agarem a żelatyną polega na tym, iż agar rozpuszczamy w gorącym płynie – musimy koniecznie masę + agar zagotować, w przeciwnym bowiem razie nie zgęstnieje ona (uwaga : agar jest mniej więcej 6-8 razy silniejszy od żelatyny, co oznacza, że zamiast 1 g agaru użyjemy ok. 6-8 g żelatyny).
Preparacje z dodatkiem agaru mogą mieć nieco bardziej zwartą konsystencję niż te z użyciem żelatyny, dlatego zazwyczaj nie dodaję go zbyt dużo, szczególnie wtedy, jeśli deser przygotowywany jest dzień wcześniej (wg mnie jednak najlepszą konsystencję otrzymujemy w dniu przygotowania deseru). Przy okazji warto też dodać, iż agar-agar ułatwia trawienie i wspomaga wydalanie toksyn z organizmu; używa się go również jako środek wspomagający chudnięcie, czego ja akurat osobiście potwierdzić nie mogę, nigdy bowiem nie testowałam agaru pod tym kątem…
Dziś mam dla Was naszą ostatnią, weekendową wersję kokosowej panna cotty (choć właściwie żadna z niej ‘panna’, skoro tytułowej śmietany w niej brak ;)) w dwóch odsłonach : limonkowo-waniliowej z sosem malinowym (lub z mango) oraz w wersji malinowej z mango. Ta druga powstała trochę przez przypadek (‘resztkowo’ ;)), okazało się jednak, że połączenie malin i mango świetnie razem współgra. Polecam :)
na 4 większe lub 5-6 mniejszych porcji
500 ml mleka kokosowego
ok. 75 g miodu (lub cukru czy innego środka słodzącego)
1 laska wanilii
otarta skórka z 2 cytryn + 2 limonek
½ łyżeczki agaru w proszku*
na sos :
ok. 300 g malin (można użyć mrożonych)
ok. 2 łyżki miodu / cukru
otarta skórka z ½ pomarańczy
+ kilka świeżych malin do dekoracji
lub :
mango
listki werbeny cytrynowej (lub otarta skórka z 1 limonki)
2-3 łyżki soku pomarańczowego
Mleko kokosowe przelać do rondelka. Laskę wanilii przekroić, wyskrobać nożem nasiona i dodać wraz z miodem i otartymi skórkami cytrusów do mleka. Wsypać agar-agar i mieszając zagotować preparację. Następnie gotować jeszcze przez ok. minutę (regularnie mieszając), zdjąć z ognia, mieszać jeszcze przez chwilę, po czym przelać do przygotowanych naczyń i wystudzić. Wstawić do lodówki, podawać schłodzone np. z sosem malinowym lub z pokrojonym mango.
Sos malinowy :
Maliny przełożyć do rondelka, dodać miód / cukier i otartą skórkę i gotować kilka minut, aż owoce się ‘rozpadną’. Następnie przetrzeć masę przez sito i wystudzić.
Mango pokroić w małą kostkę i wymieszać z posiekanymi listkami werbeny cytrynowej (lub z otartą skórką z limonki) oraz z odrobiną soku pomarańczowego; przykryć i odstawić w chłodne miejsce do maceracji.
na 4 większe lub 5-6 mniejszych porcji
400 ml mleka kokosowego
100 ml sosu malinowego (przygotowany jak wyżej)
ok. 50 g miodu (lub cukru czy innego środka słodzącego)
otarta skórka z 1 cytryny
½ łyżeczki agaru w proszku*
Mleko kokosowe przelać do rondelka. Dodać sos malinowy, miód / cukier i otartą skórkę z cytryny, wymieszać. Wsypać agar-agar i stale mieszając zagotować preparację. Następnie gotować jeszcze przez ok. minutę (regularnie mieszając), zdjąć z ognia, mieszać jeszcze przez chwilę, po czym przelać do przygotowanych naczyń i wystudzić. Wstawić do lodówki, podawać schłodzone np. z sosem malinowym i z pokrojonym mango (jak wyżej)
Uwagi :
- ilość agaru* należy dostosować do zaleceń producenta; w moim przypadku (agar bio firmy Morga) to ½ łyżeczki na 500 ml płynu
- ważne jest, by zacząć mieszać preparację zaraz po dodaniu agaru, by nie utworzyły się grudki i by konsystencja była jednolita (z tego powodu często zaleca się wymieszanie agaru z cukrem, by łatwiej równomiernie rozprowadzić go w płynie lub uprzednie rozpuszczenie go w niewielkiej ilości gorącej wody i dodanie już tak przygotowanego płynnego agaru
- panna cottę często przygotowuję w słoiczkach, łatwo bowiem można je wtedy zabrać w plener / na piknik czy jako deser do pracy
‚
* * *
‚
Zupełnie nie wiem jak to się stało, że minęły już dwa tygodnie od mojego ostatniego wpisu… Przyznaję, że czerwcowe słońce i upały nieco mnie rozleniwiły i trudno było mi się zmotywować, by zasiąść do pisania, wolne chwile bowiem zdecydowanie milej spędza się w plenerze czy nawet na tarasie, niż przed ekranem komputera (mea culpa…).
Na szczęście ;) wczoraj się rozpadało, potraktowałam to więc jako motywację do powrotu na blogową ścieżkę. Choć jeśli całe lato będzie tak słoneczne i gorące jak miniony czerwiec (jak to możliwe, że już się skończył?! :/ ), to bardzo możliwe, że blogowe wagary jeszcze mi się przytrafią (i mam nadzieję, że mi to wspaniałomyślnie wybaczycie… ;)).
Pozdrawiam serdecznie i miłego tygodnia życzę!
‚
Mniam, kokosowa jest pyszna. :)
U mnie też jakiś zastój na blogu, ale coś czasu brakuje, bo ciepło to u nas ogólnie nie jest.
Pozdrówki Beo:)
Ps. Gdzie w tym roku na wakacje?
Majano, u mnie czas nawet jest, tylko przeznaczam go wiecej na leniuchowanie ;)
(ps. o wakacjach bedzie w mailu dzis wieczorem… :))
Beatko pokochałam ostatnio agar. Jak dla mnie współpracuje się z nim o niebo lepiej niż z żelatyną. Niestety nie wyszedł mi sernik na zimno z jego dodatkiem, ale może z czasem się go nauczę. A co do Twojej panny to podoba mi się znacznie bardziej niż ta tradycyjna. Muszę koniecznie przygotować. Koniecznie.
Kaba, ja musze przyznac, ze zelatyny uzywalam tylko 2-3 razy, nascie lat temu, a pozniej juz tylko agar. Sernika na zimno nie lubie zbytnio, wiec w tym przypadku akurat agaru nigdy nie testowalam… Mam nadzieje, ze nastepny lepiej Ci sie uda :)
Pozdrawiam!
Może Panna kota lepiej?
:)
Moze i Panna kota ;) U mnie Pan kot, ale tylko w formie kuchennego przydasia ;))
Od jakiegoś czasu korzystamy wyłącznie z agaru i zdecydowanie wolimy go od żelatyny. Również do tego deseru :) Pięknie wyglądają Twoje desery i musimy kiedyś skorzystać z mleczka kokosowego :) Uściski Beo :) i nie wagaruj zbyt często ;D
Malgosiu, wole nic nie obiecywac… ;) Czasami brakuje mi motywacji do zdjec, ale najczesciej jednak do pisania (mam kilka przepisow ktore czekaja na publikacje, tylko trudno mi zasiasc przy klawiaturze i ‚splodzic’ jakis sensowny tekst ;)
znam ten ból ;) miewam czasem trudne okresy i trudno mi coś „sensownego” napisać…a innym razem tekst wypływa ze mnie bez problemów :) wierzę jednak , że to chwilowe niedyspozycje spowodowane zmęczeniem :) uściski
Uwielbiam wszystko co ma w sobie żelatynę, od zawsze lubiłem. Wiem, dziwny jestem. Kokosowej panna cotty jeszcze nie jadłem, ale patrząc na te zdjęcia widzę, że muszę to nadrobić. I to szybko! :)
Michale, raczej nie dziwny (to raczej ja dziwna ;)), wszak wiekszosc Polakow lubi chyba galaretki z nozek, karpia czy kurczaka w galarecie czy – dawniej – galaretki z owocami na deser. A kokosowa panna cotte polecam jak najbardziej.
Mniam, pysznie! Bardzo lubimy takie desery! Piękności!
Dziekuje Kamilo!
I pozdrawiam serdecznie :)
No a ja zniechęciłam się jakiś czas temu agarem ale chyba muszę podjąć kolejne próby wg dokładnych wskazówek.
Matewko, dlaczego sie zniechecilas? Czy to rezultat Cie nie satysfakcjonowal czy np. smak?
Chyba nie umiałam się z nim właściwie obejść. Robiłam zgodnie z opisem na opakowaniu ale deser zamiast być gładki i – nie wiem jak to opisać – śliski był chropowaty, nie umiałam też przerobić przepisu na mus czekoladowy z żelatyną na agar, bo wszystko zupełnie inaczej tężało. Ale obiecuję, podejmę kolejne próby:)
Przepyszne deserki.
Dziekuje Asiu :)
Beo, zdjęcia cudnej urody, zachwycają:-) Wróciłam do nich po raz któryś:-) O agarze czytam po raz pierwszy, muszę się nim troszkę zainteresować czy u nas jest dostępny? Pozdrawiam serdecznie:-)
Dziekuje Marzeno :) Agar z cala pewnoscia jest u Was dostepny – tutaj jest nawet w ‚zwyklych’ supermarketach, choc czasami bywa na stoiskach ze zdrowa lub orientalna zywnoscia.
Pozdrawiam!
Ostatnio byłem w jednej z górskich miejscowości w Alpach austriackich i tam hotelowy kucharz specjalizował się w deserach, do końca życia będę pamiętał waniliową panna cottę…..to było przeżycie wręcz duchowe, tak prosty deser i tak genialny! :):):) Pozdrawiam!
o takie to ja bym jadła , wszystkie trzy
Margot, chetnie bym Cie nimi ugoscila :*
i ja jeszcze nie dorosłam do tego typu deseru. Własnie konsystencja mi nie pasuje. Galaretek też nie lubię jako takich. Na biszkopcie, gdzie ułożone jest dużo owoców – toleruję. Popodziwam sobie na zdjęciach bo cudownie wygląda, ale jeszcze nie będę robiła. Jeszcze nie
No wlasnie Krystyno, ja tez tak mam / mialam; dlatego czesto dodaje tez mniej substancji zelujacej, by konsystencja byla mnie zwarta. Moze i Ty sie kiedys jeszcze skusisz? ;)
Nie mam doświadczenia z przygotowywaniem agaru, ale jadłam przygotowane z nim desery. Japończycy używają w zasadzie tylko agaru do deserów i są pyszne. Wyobrażam już sobie smak pysznych wersji, które proponujesz. :)
Dzemdzus, dokladnie tak – w kuchni japonskiej agar to podstawa :)
Kiedyś sam nie byłem wszystkiego co przypominało ptasie mleczko ale dobrze zrobiona panna cotta jest klasą samą w sobie!
No proszę piękny czerwiec? u nas nie było tylko padało
j
Jadwigo, u nas bylo przepieknie! Szkoda, ze nie moge sie tym sloncem z Toba wirtualnie podzielic… :*
Pozdrawiam serdecznie!
Żelatyna skutecznie potrafi zniechęcić gdy się pomyśli z czego jest zrobiona… Agar jest świetny tylko trzeba uważać z jego ilością, różne firmy to różna moc. Jak zaczynałam z nim zabawę to wyszła mi panna cotta jak kamień ;P W dodatku tak jak ty „galaretkowatych” nigdy nie lubiłam więc wszystko poszło do kosza : / Ale teraz to już się z agarem lepiej rozumiemy i wszystko ładnie wychodzi. Pozdrowienia!
No wlasnie Ewo – podczas epidemii ‚wscieklych krow’ jednak mi sie zelatyny odechcialo… Z drugiej jednak strony, biorac pod uwage np. katastrofy nuklearne w Japonii, agar byc moze tez nie jest do konca dobrym rozwiazaniem ;)
Co do proporcji agaru i uzytego plynu, nalezy kierowac sie wskazowkami producenta, gdyz – tak jak piszesz – nie kazdy produkt ma taka sama moc (poza tym agar w platkach ma tez inna moc od agaru w proszku).
Pozdrawiam!
wyglądają bajecznie ;d
Uwielbiam pannę cottę, a moi faceci niekoniecznie, ale chyba wypnę się na ich lubienia i sobie taką zrobię ;)
Basiu, no ja tez ja robie dla siebie, absolutnie nie dla meza! I ewentulnie dla znajomych ;)
Muszą być pyszne te Twoje panny. Wyglądają cudownie. No i muszę napisać, że bardzo lubię do Ciebie zaglądać. Wspaniały blog, baaardzo apetyczny i pięknie pisany. Pozdrawiam i gratuluję
Dziekuje za mile slowa Magdo! Wlasnie zerknelam do Ciebie i musze przyznac, ze jestem pod wrazeniem Twoich apetycznych zdjec, a takze ciekawych, zdrowych przepisow; pozwol, ze dopisze sobie Twojego bloga do mojej listy :)
Pozdrawiam serdecznie i oczywiscie zapraszam ponownie :)
Dziękuję :) Będzie mi bardzo miło znaleźć się na liście Twoich blogów. A do Ciebie oczywiście będę zaglądać, jak zawsze od kilku lat :) Pozdrawiam
No to zaczynam się dziwić, że w lipcu powstały jakiekolwiek wpisy – bo pogoda iście wagarowa była ;)
Ja wagarowałam… Ach, jak było cudownie!
A panną cottą mnie zainspirowałaś – zrobię sobie w tym tygodniu. Tylko z żelatyną, bo agaru nigdy nie używałam, i się trochę lękam…
Gin – u nas niestety do polowy lipca pogoda nie byla wagarowa niestety, a bardziej barowa ;)
Mam nadzieje, ze panna cotta Ci posmakuje – juz nie moge sie doczekac Twojej wersji na blogu :)
Pozdrawiam!
Ratunku, bardzo chciałabym przygotować ten deser, bo jutro będę miala gości z dzieckiem, które jest alergikiem, ale nie mam agaru (na zewnątrz burza, a ja jestem „uwięziona” w domu z niemowlakiem. Czy można i w jakiej proporcji użyć żelatyny?
Mozna, oczywiscie. W takich proporcjach i w taki sposob jak pisze na opakowaniu.
Pozdrawiam