Festiwal Dyni 2014

courges_ferme_welcome

Witam wszystkich Czytelników bloga na naszej siódmej już edycji Festiwalu Dyni :)

Jak co roku, na przełomie września i października, każdą wolną chwilę spędzam na ‘wycieczkach’ na tutejsze dyniowe farmy, choć to dopiero w październiku zaczynam gromadzić dynie w domu na większą skalę (w tym roku jest ich aktualnie 70, ale co tydzień i tak dokupuję przynajmniej jednego Buttrnuta czy Hokkaido… :)).

courges_ferme1od lewej : Buttercup  -  Hokkaido  -  Grey Star  -  patison  -  Racer

W tym roku niestety plony na jednej z moich ulubionych farm nie są najlepsze : ponad 40% dyni mniej w porównaniu z poprzednimi latami. Zawiniło tu niestety dosyć chłodne i praktycznie bezsłoneczne tegoroczne lato (nasze dynie nie miały niestety takiego szczęścia jak polskie lub duńskie ;)), w związku z czym wiele odmian bardzo słabo zaowocowało, a z braku odpowiedniego nasłonecznienia dynie nie zdążyły urosnąć i dojrzeć tak jak powinny…

courges_ferme3 od lewej : Sucrine du Berry  -  żółty patison  -  Rouge Vif d’Étampes

Te, które urosły są o wiele mniejsze niż zazwyczaj, a ich miążsż jest często o wiele jaśniejszy niż powinien (właśnie z braku słońca…) i nieco mniej intensywny w smaku.

courges_ferme0
Mimo wszystko trudno jest oprzeć tym pięknym, jesiennym kolorom oraz tak oryginalnym i różnorodnym kształtom dyni :

courges_ferme4od lewej : Racer  -  Sucrine du Berry  -  żółty patison  

courges_ferme2od lewej : Hokkaido  -  Crown Prince  -  Musquée de Provence (prowansalska muszkatołowa)

courges_ferme5
Zaskakująca jest też nie tylko sama ilość odmian, ale również ich różnorodność ‘gabarytowa’ ;) bowiem obok takich uroczych, niezwykle dekoracyjnych miniaturowych egzemplarzy jak powyżej, można również stać się posiadaczem nieco większego eksponatu :

courges_ferme6

courges_ferme8
Te dynie, które nie są odpowiednio dojrzałe (lub te, które uległy uszkodzeniu) nie trafią do sprzedaży i stają się rustykalną dekoracją, cała reszta zaś skrzętnie ometkowana i opisana trafia na uginające się od dyń półki…

courges_ferme9

courges_ferme10
Co roku niecierpliwie czekam na otwarcie sezonu dyniowego, by sprawdzić, czy oprócz tych ulubionych znajdę również jakieś nowe odmiany i to tych szukam zawsze w pierwszej kolejności; tym razem trafiłam np. na urocze małe Lil’ Pump-Ke-Mon, które przywędrowały z nami do domu :)

courges_ferme12

A oto szczegóły tegorocznych zakupionych dyniowych nowości :)

lil_pump_kemon
Lil’ Pump-Ke-Mon (Cucurbita pepo), odmiana amerykańska; owoce lekko spłaszczone, kremowe, z kolorowymi prążkami, waga śr. ok. 700 g (a średnica ok. 12 cm). Miąższ jasno żółty, delikatny, lekko słodki. Idealna również do zapiekania. Można ją przechowywać ok. 4-6 miesięcy.

specled_hound2
Speckled Hound (Cucurbita maxima); niezwykle dekoracyjna odmiana, o jednocześnie bardzo smacznym wnętrzu; ma żółto-pomarańczowy dosyć suchy miąższ, lekko słodki, o orzechowym posmaku (owoce o wadze ok. 4-5 kg). Można ją przechowywać ok. 5-6 miesięcy.

galeux_eysines
Galeux d’Eysines (Cucurbita maxima), odmiana francuska z regionu Bordeaux, również niezwykle  dekoracyjna; pastelowo różowa skórka i pomarańczowy, delikatny, lekko słodki miąższ (owoce od 5 do 20 kg). Niestety nie należy przechowywać jej zbyt długo – do 3 miesięcy.

portugalska_brodawkowata
Przy nazwie następnej dyni widnieje znak zapytania, albowiem sprzedająca ją pani niestety nie była jej pewna… Wedle tego, co znalazłam w dyniowej literaturze, może to być portugalska dynia brodawkowa (po francusku Verruqueux du Portugal), jeśli jednak ktoś ma bardziej kompletne informacje na temat tegoż egzemplarza, to chętnie dowiem się czegoś więcej :)

heart_of_gold
Heart of Gold (Cucurbita pepo) to dynia z rodziny Acornów, które również bardzo lubię. Ma sercowaty kształt, kremowo-zielone owoce o długości śr. 12 cm i wadze ok. 700 g (do kilograma). Tak jak większość Acornów, ma jasny, kremowo-żółty miąższ o lekko orzechowym smaku. Świetnie nadaje się również do spożycia na surowo, choć ja najczęściej ją zapiekam. Można ją przechowywać ok. 4-6 miesięcy.

confection
Confection (Cucurbita maxima); stosunkowo nowa odmiana, z tej samej rodziny co Crown Prince. Owoce lekko spłaszczone, szare, o wadze do 2 kg. Miąższ żółto-pomarańczowy, suchy, lekko słodki. Można ją przechowywać przez ok. 6 – 8 miesięcy.


W sezonie dyniowym nie może u mnie zabraknąć dyni z rodziny Butternut, najchętniej kilku różnych.

orange_butternut
Orange Butternut (Cucurbita moschata), to odmiana węgierska, niezwykle aromatyczna i delikatna (równie smaczna na surowo); miąższ mocno pomarańczowy, owoce średnio o wadze 1,5 – 2 kg. Można ją przechowywać ok. 8-10 miesięcy.

butterfly
Butterfly to odmiana o włoskim rodowodzie; spore, lekko żebrowane owoce o wadze 2-4 kg, miążsż pomarańczowy, delikatny i aromatyczny. Można ją przechowywać ok. 8-12 miesięcy.

pennsylvania_butternut2
Pennsylvania (Dutch Croockneck) to odmiana o dosyć sporych, lekko ‘podwijających’ się owocach (mogą osiągać wagę od 6 do 10 kg). Kremowa skórka i pomarańczowy, lekko słodki miąższ. Można ją przechowywać ok. 8-10 miesięcy.
(niestety, jak wspominałam na początku wpisu, nasze tegoroczne okazy są o wiele mniejsze niż powinny…)

prowansalska_muszk2
Prowansalska dynia muszkatołowa (z rodziny dyń piżmowych, tak jak wspomniane wyżej Butternuty) absolutnie nie jest w mojej kuchni nowością, ta którą kupiłam ma jednak dosyć wyjątkowy, kulisty kształt (a przy okazji ma mniejsze od standardowych gabaryty), choć zazwyczaj wygląda ona tak :

prowansalska_ferme

Ma delikatny, aromatyczny, soczysty miąższ o bardzo owocowym (prawie melonowym) zapachu i smaku; lubię używać jej na surowo (np. przygotowując z niej sok – klik), idealna jest też do surówek, zup oraz wszelkich preparacji, do których nie potrzebujemy suchego miąższu.

I na koniec moja ukochana Hokkaido, której nie może u mnie zabraknąć :

courges_ferme_hokkaido
Nadaje się właściwie do wszystkiego; to z niej najczęściej przygotowuję dyniowe puree, piekę ją w plasterkach z dodatkiem ulubionych przypraw i odrobiny oliwy (powstaje wtedy coś w stylu dnyiowych frytek :)), lub upieczoną miksuję z dodatkiem bulionu przygotowując aromatyczną zupę.


Dodam jeszcze to, o czym pisałam również poprzednio, a mianowicie o tym, by kupując dynie  wybierać zdrowe okazy, bez plam czy uszkodzeń. Jeśli chcemy je przechowywać nieco dłużej, to wybierzmy te z dość długim ogonkiem, nigdy te które są go pozbawione. Przechowywane w suchym, w miarę chłodnym i przewiewnym miejscu, niektóre gatunki będą mogły przetrwać kilka długich miesięcy. Pamiętajmy też, by regularnie oglądać leżakujące w domu dynie i gdy tylko zauważymy na nich jakieś plamy, przebarwienia lub pierwsze oznaki psucia – natychmiast je zużytkować.

*     *     *

Tak jak pisałam również w zeszłorocznym wpisie – nowych czytelników (oraz wszystkich kochających dynie :)) odsyłam również do wcześniejszych festiwalowych notek, gdzie znajdziecie więcej zdjęć i opisów gatunków dyni (nie chciałam ich wszystkich raz jeszcze tutaj powtarzać : Festiwal Dyni 2013  /   Festiwal Dyni 2012  /  Festiwal Dyni 2011 Festiwal Dyni 2010  /  Festiwal Dyni 2009 Festiwal Dyni 2008 ).

Polecam również zakładkę ‘Gdzie kupic dynie’, gdzie w komentarzach znajdziecie adresy polecanych przez czytelników miejsc.

A na koniec tradycyjne już podziękowania dla (et encore un grand merci aux propriétaires de…) :
‚La grange aux courges’ (Famille Jaquier)
la ferme de Mme Martine Meldem
‘1001 courges’


Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego, dyniowego weekendu !
A już po niedzieli zapraszam na pierwsze dyniowe przepisy :)

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn
  • Google Plus
  • Pinterest
  • Blogger
  • RSS
  • Email

43 odpowiedzi nt. „Festiwal Dyni 2014

    1. Bea Autor wpisu

      Malgosiu, wszak zupa musi byc! :)
      Reka lepiej, nawet sporo jej dzis uzywalam przy gotowaniu, choc nie zawsze jej sie to podobalo ;)
      W czwartek sciaganie szwow (i nadzieja, ze pede teraz troche bardziej uwazac ;)).
      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  1. Krystyna9

    o rany, a ileż tego jest :) U mnie to tylko dynia marki dynia i od wielkiego dzwonu jeszcze hokkaido. I pierwszy raz wczoraj ujrzałam dynię piżmową. Przynajmniej tak była opisana :)
    U mnie dzisiaj wyrasta ciasto drożdzowe z musem dyniowym wyrabiane. Zobaczymy co z niego wyjdzie ?

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Krysiu, no ja co roku widze, ze to sie jednak zmienia, wiec jest nadzieja, ze w przyszlym roku i u Ciebie bedzie jeszcze lepiej ;)
      Ciekawa jestem bardzo Twojego ciasta – pochwal sie koniecznie :)
      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
  2. Marzena

    Jakie cudne okazy:-) Niestety od tygodnia wiem o mojej chorobie i najgorsze jest to, że dynia ma bardzo wysoki indeks glikemiczny, ale nie zrezygnuję z niej w tym okresie na pewno – o nie;-) Zwłaszcza, że dopiero się poznaję z nią:-) Miałam okazję zjeść w knajpie gnocchi z sosem z wołowiny i dyni. Po prostu niebo w gębie:-)
    Pozdrawiam serdecznie:-)

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Marzeno, nie wiem o jaka chorobe chodzi, ale jesli ma to zwiazek z unikaniem potraw o wysokim IG, to od pewnego czasu dodaje sie, ze nie do konca dotyczy to produktow takich jak np. dynia, buraki czy melon, ktore mimo iz maja IG powyzej 50, to zawieraja bardzo niski poziom czystych weglowodanow (ok. 5%), ale wszystko oczywiscie zalezy od danej sytuacji…
      Gnocchi dyniowe i ja uwielbiam, wcale sie wiec nie dziwie, ze tak bardzo Ci smakowaly :)
      Pozdrawiam!

      Odpowiedz
      1. Marzena

        Mam IO i cukrzycę typu2 i jeszcze kilka – cały zespół metabolicznych chorób. Od 2 tygodni wiem. Trochę to pocieszające co piszesz. Muszę jeszcze dużo poczytać o tych indeksach. A gnocchi było normalne, tylko sos był z wołowiny i dyni pokrojonej w julienne – w śmietanowym sosie:-)

        Odpowiedz
        1. Bea Autor wpisu

          Marzeno, poczytaj koniecznie, gdyz w niektorych sytuacjach ta dynia nie jest calkowicie zabroniona, a jedynie nalezy je nieco ograniczyc.
          Mam nadzieje, ze szybko uda Ci sie to wszystko ‚ogarnac’, wspolczuje… :(
          A gnocchi dyniowe w takim razie i tak polecam ;)

          Odpowiedz
  3. Małgosia z akacjowegobloga

    Beo-niesamowity wybór dyń. Mi udało się kupić lil pump-ke-mon, które zrobiłam nadziewane i są już na blogu, poza tym czeka prowansalska i delicaty, a do tego piżmowe i hokkaido. Dyniowo zaczyna się i u nas zmieniać…na szczęście ;) Marzy mi się taki widok jak u Ciebie na zdjęciach. Uściski :)

    Odpowiedz
  4. Korkmaz

    Dynia pcha się do naszych domostw drzwiami i oknami. Ja otwieram je dla niej szeroko, gdyż dynia jest bardzo niedocenionym warzywem – jest pyszna, zdrowa i można ją wykorzystać na dziesiątki smacznych sposobów :)

    Odpowiedz
  5. mopswkuchni

    Ja już zaczęłam dyniować, jest już sałatka i muffinki, dziś robię risotto z dynią. Ale to dopiero początek. W tym roku chcę się przyłożyć lepiej do akcji. Lubię poznawać smak dyni w nowych odsłonach ;) Chciałam napisać z jaką dynią robię swoje dania, ale mam misz masz informacyjny, bo dynia była wyhodowana z nasion „dyni olbrzymiej” (niestety nie zachowałam opakowania), a waga jest maks. 5 kg i skórka przypomina mi Winter Luxury, hmmm… Mam jeszcze butternuta od mojej mamy, ale tutaj nie ma wątpliwości.

    Odpowiedz
    1. Bea Autor wpisu

      Mopsie, w rodzinie tych dyn olbrzymich jest niestety cale multum gatunkow, trudno wiec do konca wiedziec, ktora to byla… Moze to byla tez ktoras z tych polskich odmian (Amazonka? Bambino?).
      Ciesze sie, ze masz ochote bardziej intensywnie w tym roku ‚podyniowac’! :)
      Pozdrawiam serdezcnie!

      Odpowiedz
  6. edyta

    Witam serdecznie, piękne te wszystkie dynie:) Ja w tym roku postanowiłam poszerzyć moją dyniową wiedzę. Odkryłam dynię panterę, bananową, makaronową, oraz włoską Piena di Napoli. Każda pyszna:) Wybieram się na pobliską farmę dyniową po nowe gatunki i nie mogę się już doczekać, bo jest ich naprawdę dużo:).
    Chciałabym w tym roku wziąć udział w festiwalu dyni (zawsze byłam tylko obserwatorem)…Pozdrawiam serdecznie. Edyta

    Odpowiedz
  7. Pingback: Dyniowe biscotti | Przepisy na ?

  8. xaldster

    Beo, kolejnym powodem, dla którego tak lubię Twojego bloga, jest możliwość nauki. Bardzo dziękuję, że takimi wpisami mnie dokształcasz :)
    Nie mogę się uznać za znawcę dyń, moja wiedza jest w tym zakresie raczej powierzchowna. Ale rzeczywiście uwielbiam Hokkaido. Przygotowuję ją tak jak Ty: z ziołami prowansalskimi i oliwą.
    Niestety, nie przyłączę się aktywnie do festiwalu, gdyż nie znalazłem nigdzie informacji, gdzie w Łodzi można kupić dynię inną niż, że się tak wyrażę, podstawowa.
    Oby ręką umożliwiła Ci właściwe odprawianie kulinarnych czarów :)

    Odpowiedz
    1. mopswkuchni

      Widziałam na Górniaku butternuty, na innych ryneczkach też pewnie jest jakiś wybór, a hokkaido jest praktycznie w każdym markecie. No i z tego co wiem, to w akcji Bei możesz użyć jakiej dyni tylko zechcesz, nawet tej najzwyklejszej ;)

      Odpowiedz
      1. Bea Autor wpisu

        Butternuty sa jak najbardziej godne polecenia! Dla mnie Hokkaido + Butternut do dwie dynie calkowicie wystarczajace do szczescia :) No dobrze – muszkatolowa tez sie przydaje ;)

        Odpowiedz
    2. Bea Autor wpisu

      Xaldster, juz po urlopie? Mam nadzieje, ze wyjazd udany? :)
      Niestety nie wiem, gdzie kupic dynie w Lodzi… Miejmy nadzieje, ze ktos z Czytelnikow pomoze :)
      Pozdrawiam serdezcnie i po raz kolejny dziekuje za przemile slowa!

      Odpowiedz
      1. xaldster

        Poszukam Butternuta zatem :)
        Tak, już po urlopie. Było wspaniale. Zakochałem się w Wenecji! Włosi mają ogromne szczęście. Każde miasto, które odwiedziłem, jest inne, ale jednocześnie wyczuwa się w nich włoskiego ducha. I do Wenecji, i do Florencji (a także do toskańskich miasteczek rozsianych dookoła, na które nie starczyło mi teraz czasu) będę chciał wrócić.
        Pozostając w temacie kulinariów chciałbym nadmienić, że na długo zapamiętam gnocchi zapiekane w miękkim serze z olejem truflowym oraz krewetki z pistacjami.
        A pozostając w temacie festiwalowym dodam, że u mnie dzisiaj zupa dyniowo-pomidorowa z kaszą jaglaną i pokrojonym w kostkę białym serem :))

        Odpowiedz
        1. Bea Autor wpisu

          Xaldster – nie wiem jak Ty, ale ja moglabym przeniesc sie do Wloch nawet od jutra! Gnocchi zapiekane z serem i oliwa truflowa to prawdziwa poezja! Choc i Twoja dyniowo-pomidorowa zupa brzmi bardzo ciekawie :)
          (u mnie czesto jest cos dyniowo-pomidorowego, najczesciej bardziej na ostro, czasami tez z dodatkiem soczewicy…).
          Pozdrawiam!

          Odpowiedz
  9. Tobatka

    Dołączyłam i ja klasycznie zaczynając od prostej dyniowej zupy, ale mam nadzieję w przyszły piątek, na Dyniowym Spotkaniu ze znajomymi, trochę zaszaleć :) Choć i tak Tobie, Beo, nie dorównam nigdy w pomysłowości wykorzystania dyni :)
    Jak łapka?

    Odpowiedz
  10. gin

    Łał… Cudowne :) Ja jeszcze takiego dyniowego miejsca niestety nie znalazłam… Ale dynie w tym roku, muszę przyznać, są u nas bardzo okazałe i naprawdę pyszne :)

    Odpowiedz
  11. Pingback: Festiwal Dyni 2015 | Bea w Kuchni

Odpowiedz na „TobatkaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>