Co najlepiej rozgrzeje nas po długim grudniowym spacerze nad jeziorem?? (tudzież na bożonarodzeniowym jarmarku ;)). Grzane wino rzecz jasna! ;) Dla mnie najchętniej czerwone, tradycyjne, moje ulubione, od czasu do czasu jednak przygotowuję również i białe. A jeśli na dodatek przepis jest duński, to tym bardziej trudno mu się oprzeć :)
Poza tym, by wynagrodzić Wam grudniowe pustki na blogu, to przepisy będą dziś aż trzy : dwie wersje białego, korzennego grzańca z dodatkiem syropu z kwiatów czarnego bzu (pyszny!) oraz trzecia, z dodatkiem soku jabłkowego, równie smaczna :)
(proporcje nieco zmodyfikowałam dla naszych potrzeb, więc podaję Wam również linki do oryginałów)
Dzisiejsze receptury czekały wprawdzie na publikację już od zeszłego sezonu, ale idealnie pasują tu dziś na kończący się już tegoroczny Korzenny Tydzień u Ptasi. Zapraszam!
Grzaniec z białego wina z syropem z kwiatów czarnego bzu
(oryginał tutaj)
ok. 250 ml syropu z kwiatów czarnego bzu (w oryginale aż 600…)
2-3 gwiazdki anyżu
3-4 laski cynamonu
kilka goździków
skórka z 1 małej pomarańczy (niewoskowanej, bio)
1 litr wina
spora garść migdałów
spora garść rodzynek
(opcjonalnie – ‘chlust’ rumu)
Syrop podgrzać wraz z przyprawami, zestawić z ognia i pozostawić na 1-2 godziny. Następnie dodać wino, migdały i rodzynki i podgrzać preparację, nie doprowadzając do wrzenia i pozostawić na wolnym ogniu na ok. 10 minut. Na koniec można również dodać mały ‘chlust’ rumu. Podawać dobrze ciepłe.
‚
* * *
Grzaniec z białego wina z syropem z kwiatów czarnego bzu i pomarańczą
(oryginał tutaj)
150 ml syropu z kwiatów czarnego bzu
(opcjonalnie : 50 g cukru trzcinowego)
1 – 2 laski cynamonu
ok. 2 cm korzenia imbiru
5 ziaren białego pieprzu (można pominąc)
½ laski wanilii (u mnie małe ziarenko tonki)
3 strąki kardamonu
1 butelka białego wina
opcjonalnie : plastry jednej pomarańczy
100 – 200 ml rumu
Syrop z przyprawami (i ewentualny cukier) gotować na bardzo wolnym ogniu przez ok. 10, następnie dodać wino i plastry pomarańczy i podgrzewać całość jeszcze przez kilka – kilkanaście minut, nie doprowadzając do wrzenia (na koniec dodać rum, do smaku). Podawać po przefiltrowaniu np. z plastrami pomarańczy.
‚
* * *
Grzaniec z białego wina z sokiem jabłkowym
(oryginał tutaj)
300 – 400 ml soku jabłkowego
1 – 2 strąki kardamonu
1-2 laski cynamonu
1 – 2 plastry świeżego imbiru
½ laski wanilii (u mnie małe ziarenko tonki)
1-2 gwiazdki anyżu
skórka z 1 małej pomarańczy
1 butelka białego wina
75 g cukru
75 g suszonych moreli (u mnie tym razem bez…)
ok. 100 – 200 ml białego Porto
Sok jabłkowy zagotować z przyprawami, zestawić z ognia i pozostawić do wystygnięcia.
Morele – jeśli używamy – pokroić i namoczyć w porto.
Podgrzać wino wraz z korzennym sokiem jabłkowym (nie doprowadzając do wrzenia), a gdy mieszanka jest już dobrze ciepła – dodać cukier, do smaku. Na koniec dodać namoczone w Porto morele oraz nieco samego Porto – do smaku.
‚
Pozdrawiam serdecznie!
‚
nigdy nie robiłam żadnego grzańca. Ani z czerwonego wina ani z białego. W mojej rodzinie nikt nie robił to i ja nie przejęłam tego zwyczaju. Ten z syropem z czarnego bzu brzmi bardzo smacznie. Niestety ale nie mam syropu i grzańca sobie nie zrobię. Zaraz zajrzę do grzańca z czerwonego wina, może się skuszę ? :)
Krysiu, skus sie koniecznie!!! Ja robie najczesciej tak jak ten podlinkowany, choc bez dodatku wody, , tylko bezposrednio wino + cukier (dzis bylo ok. 80g, wlasnie koncze drugi kubeczek ;)).
Milej niedzieli!
poczytałam o grzańcu z czerwonego wina. Chyba najbardziej mi pasuje :) Co prawda ja nie pijam alkoholu, ale taki grzaniec to co innego :)
Droga Beo,
juz od dawna czytamTwojego bloga, podkradam przepisy i oczarowuje, dzieki Tobie, wszystkich przepysznymi daniami i wypiekami. Nigdy nie komentowalam. Dzis, kiedy kolejny juz rok z rzedu pieklam kolejne juz wspaniale ciasteczka z Twojego bloga i po raz kolejny oczarowal mnie i maja rodzine nowoodkryty smak, pomyslalam, ze czas najwyzszy sie odezwac.
Beo, dziekuje. Dziekuje Ci za wspaniale przepisy, za inspiracje, za Twoja prace. Mam wielka nadzieje, ze pisanie nigdy sie Tobie nie znudzi:)
Bardzo mocno Cie pozdrawiam i zycze Tobie i Twojej rodzinie przepieknych, smacznych i magicznych Swiat Bozego Narodzenia.
Magdaleno, dziekuje za przemily komentarz! Milo mi, ze przepisy sie wciaz przydaja i ze ciasteczka smakuja :)
Pozdrawiam serdecznie i rowniez zycze wspanialych, radosnych Swiat!
I oczywiscie zapraszam ponownie :)
Cudowne! Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego do grzańca używa się wyłącznie czerwonego wina ;)
Ale biały z syropem z bzu zdecydowanie do mnie przemawia!
Ja mimo wszystko wole grzanca z czerwonego wina, ale i ten z syropem z czarnego bzu byl mila odmiana :)
Mialam tez w planach ten korzenny sok jablkowy ktory widzialam m.in u Ciebie, ale juz nie zdazylam… nastepnym razem ;)
Pozdrawiam serdezcnie!
Juz od samego patrzenia na te grzance zrobilo mi sie goraco ;) Wpraszam sie na degustacje ;)
Majko, zapraszam zatem serdecznie! :))
Beo, świetne! Wybrałabym do picia pewnie nr 2 lub 3 (ale zdjęcie to do nr 1 :). Szczerze mówiąc to grzane białe piłam tylko raz w życiu – w Winnej Piwniczce w Starym Smokowcu, baaardzo dawno temu. W tym roku miałam plany pt. syrop do glogg w ramach Korzennego, ale nie zdążyłam – plus aura nie bardzo na grzańca :/. Cieszę się, że dołączyłaś do zabawy :).
Ptasiu, mnie tez sie to zdjecie najbardziej chyba podoba :)
U nas aura w ciagu dnia wprawdzie malo zimowa, ale wieczory jednak chlodne, wiec po dluuugim wieczornym spacerze nad jezirem grzaniec jest jak znalazl :)
Pozdrawiam serdecznie! I raz jeszcze dziekuje za Korzenny :)
Ale fajny patent, Bea! Nigdy nie piłam i nie robiłam grzanca z białego wina i sama się dziwię, że na to nie wpadłam. Bardzo smakowicie to wygląda, zwł. wersja z syropem z kwiatów czarnego bzu. Do zrobienia :) Pozdrowienia cieplutkie!
Aniu, polecam zatem! :) U nas jeszcze nascie lat temu najczesciej byly wlasnie te z czerwonego wina, ale tarz na jarmarkach bozonarodzeniowych czesto sa jednak obydwie wersje :)
Pozdrawiam!
Ale mi smaka narobiłaś Beo!
Pati – to chyba dobrze? ;))
Chętnie bym się wprosiła :)
Kamilo, a ja bym Cie bardzo chetnie ugoscila :))
Beatko narobiłas mi strasznej ochoty na takiego grzańca …. mimo panującej za oknem wiosny:) Buziaki
PS. Aniolek od kilku dni jest w ciągłym użyciu:)
To ja się poczęstuję tym pierwszym, dobrze…? Bajka… :)
Świetny pomysł :) skradnę, któregoś zimnego wieczoru…
Grzaniec to jest to co uwielbiam w zimne wieczory albo jak wracam z pracy miło wtedy sączyć ten przyjemny nektar