‚
W tym roku, przez wiosenne fale upałów, wszystkie warzywa i owoce tak szybko pojawiają się na targu, że wprost trudno nadążyć z korzystaniem z nich w pełni. Sezon na kolejne produkty mija, a ja mam wrażenie, że przecież dopiero co się zaczął… Od prawie dwóch tygodni są już morele (muszę jak najszybciej pomyśleć o tegorocznych morelowych przetworach, zanim owoce znikną ze starganów) i praktycznie skończyły się już wiśnie, z których wyjątkowo mało w tym roku skorzystałam. No cóż, trudno jest na wszystko znaleźć czas… Dlatego w soboty (zamiast choć raz porządnie się wyspać ;)) wstaję wcześniej, zabieram wiklinowy kosz i udaję się na targ, by później zamknąć w słoiczkach kolejne skarby lata.
W miniony weekend zrobiłam kilka słoiczków dżemu czereśniowego, inspirowanych po raz kolejny niezawodnymi przepisami Cristine Ferber, o której wspominałam Wam już niejednokrotnie. Jako iż redukuję zawsze ilość cukru w moich przetworach (wtedy gdy to możliwe rzecz jasna), dżemy smażę więc nieco dłużej niż przewidują to przepisy pani Ferber, no ale coś za coś niestety ;) W przepisach oryginalnych używa ona zazwyczaj ok. 800 g cukru na 1 kg owoców, w związku z czym syrop gęstnieje o wiele szybciej podczas gotowania /smażenia. Jeśli lubimy bardziej jędrne, krótko gotowane owoce, metoda o której wspomina Ch. Ferber (a której ja nauczyłam się również od tutejszych ‘babć’ ;)) jest wyjątkowo godna polecenia, najdłużej bowiem gotuje się sam syrop owocowy (wspominałam o tym kilka razy m.in. w komentarzach, odpowiadając na pytania dotyczące zbyt rzadkiego dżemu właśnie). W wielu przepisach autorka poleca używanie specjalnego termometru cukierniczego, bowiem to w temperaturze 105°C syrop nabiera odpowiedniej gęstości, jeśli jednak takiego termomentru nie posiadacie, wystarczy gotować syrop / dżem na wolnym ogniu tak długo aż odpowiednio zgęstnieje, sprawdzając jego konsystencję za pomocą ‘babcinej’ metody ‘talerzykowej’ : jak przypomina Agnieszka w swoim ostatnim wpisie – klik, by sprawdzić gęstość dżemu wystarczy nałożyć kroplę dżemu na uprzednio schłodzony talerzyk ; gdy dotknięta po chwili powierzchnia dżemu lekko marszczy się – jest on odpowiedniej konsystencji. Bez termometru więc również można sobie poradzić – wszak nasze babcie i bez niego smażyły wspaniałe dżemy i konfitury :)
Dzisiejsze przepisy noszą (w oryginale) nazwę ‘confiture de Madame’ i ‘confiture de Monsieur’, czyli konfitura dla Pani i Pana ;) Do pierwszej dodałam również maliny, gdyż wspaniale pasują one do różanego smaku, do drugiej zaś dodałam kilka korzennych przypraw, by wzmocnić głęboki, czereśniowy i ‘rozgrzewający’ smak. Obydwie preparacje bardzo mi smakują, choć to tej różanej najtrudniej było mi się oprzeć podczas smażenia ;)
‚
Confiture de Madame, czyli czereśniowy dżem dla Pań ;)
proporcje na ok. 700 ml dżemu
1,2 kg (1 kg po wydrylowaniu) czereśni o jasnym miąższu
(np. odmiana Napoleon)
250 g malin
ok. 250-300 g cukru
sok z 1 cytryny
ok. 3 łyżki wody różanej
opcjonalnie – dwie garści suszonych płatków z róży
Czereśnie umyć, osuszyć, wydrylować, zalać sokiem z cytryny zasypać cukrem i odstawić na ok. 1-2 godziny; następnie owoce zagotować, po czym odstawić do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc).
Następnego dnia czereśnie odsączyć na gazie lub sicie i sok przelać do garnka; maliny przetrzeć przez sito, dodać je do soku z czereśni, dodać połowę wody różanej i gotować aż sok zacznie gęstnieć (dolewając również spływający z czereśni sok), regularnie zdejmując szumowiny z powierzchni. Wtedy dodać czereśnie oraz resztę wody różanej i gotować do odpowiedniej konsystencji, (uwaga – przetwory z czereśni mają nieco rzadszą konsystencję, chyba że będziemy je dość długo smażyć…). Na koniec dodać płatki roży, dobrze wymieszać, zagotować i przełożyć gorący dżem do gorących, wypieczonych w piekarniku słoików, szczelnie zakręcić i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Możemy też dżem dodatkowo zapasteryzować (polecam metodę piekarnikową – klik).
Confiture de Monsieur, czyli czereśniowy dżem dla Panów ;)
proporcje na ok. 700 ml dżemu
1,2 kg czarnych czereśni (1 kg po wydrylowaniu)
250 g malin
ok. 250-300 g cukru
sok z 1 cytryny
ok. 3 łyżki kirschu
opcjonalnie – ok. 1 łyżeczka cynamonu, ½ łyżeczki imbiru, ¼ łyżeczki mielonego ziela angielskiego
Czereśnie umyć, osuszyć, wydrylować, zalać sokiem z cytryny zasypać cukrem i odstawić na ok. 1-2 godziny; następnie owoce zagotować, po czym odstawić do całkowitego wystygnięcia (najlepiej na całą noc).
Następnego dnia czereśnie odsączyć na gaziue lub sicie i sok przelać do garnka; maliny przetrzeć przez sito, dodać je do soku z czereśni, dodać połowę kirschu oraz przyprawy i gotować aż sok zacznie gęstnieć (dolewając spływający z czereśni sok), regularnie zdejmując szumowiny z powierzchni. Wtedy dodać czereśnie oraz resztę kirschu i gotować do odpowiedniej konsystencji, (uwaga – przetwory z czereśni mają nieco rzadszą konsystencję, chyba że będziemy je dość długo smażyć…). Przełożyć gorący dżem do gorących, wypieczonych w piekarniku słoików, szczelnie zakręcić i pozostawić do całkowitego wystygnięcia. Możemy też dżem dodatkowo zapasteryzować (polecam metodę piekarnikową – klik).
Mam nadzieję, że i Wam te dwie propozycje przypadną do gustu, są naprawdę pysznym dodatkiem do niedzielnego śniadania, czy do gofrów / naleśników na podwieczorek. O ile oczywiście lubicie czereśnie i czereśniowe przetwory ;)
Polecam Wam również zeszłoroczne przetwory czereśniowe :
- czereśnie i wiśnie z kardamonem
- czereśnie i wiśnie w czerwonym winie
- czereśnie i wiśnie z kwiatami lipy
- oraz szybkie i wyjątkowo pyszne – czereśnie i wiśnie w rumie
(wszystkie przepisy tutaj – klik)
Z czereśni możecie przygotować też pyszny syrop lub sok, w podobny sposób jak syrop rabarbarowy i truskawkowy, o których wspominałam tutaj – klik (zerknijcie również na czereśniowy ‘nektar’, który niedawno pokazywała u siebie Kaba – klik).
Pozdrawiam serdecznie!
Beatko to dla mnie wielki zaszczyt. Dziękuję Kochana za setki inspiracji i proszę o jeszcze
Zachwycająca propozycja…a właściwie to propozycje! Opcja dla Pani i Pana bardzo mi się podobają:)
Cudowne dżemy! :) Ja biorę obydwa. Podobają mi się obie wersje. Że też nie wpadłam by dodać wody różanej do dżemu. No super pomysł.
U mnie wiśnie dopiero czerwienieją, mam nadzieję,ze się nimi poobiadam w tym roku,bo sporo widze na drzewku.:)
Dojrzały juz porzeczki, też je uwielbiam :)
Bea adoptuj mnie prosze :-)
Takie pysznosci u Ciebie.
Moja rodzina za takimi przetworami nie przepada, a mi samej dla siebie nie chce sie robic.
Karolko, ja tez wiekszosc robie dla siebie :)
Jestem Twoją fanką Beatko od dawna, szczególnie wielbię Cię za kalendarz warzyw i owoców :D Bezcenne kiedy się czeka na najniższe ceny rzeczonych, by zabrać się za przetwory i mrożenie :] Choć w tym roku truskawki i generalnie większość owoców rosnących przy ziemi jest niestety raczej droga, to na szczęście wiśnie i czereśnie powinny nam to zrekompensować :] Konfitury w Twoim wykonaniu podobają mi się ogromnie, a ich prezentacja czysty majstersztyk, dążę do osiągnięcia takiego efektu zdjęć jak u Ciebie. Na razie jednak mam problemy ze światłem, bo okna w naszym mieszkanku są po niewłaściwej stronie ^^’ Mimo to dążenie do ideału uważam za swój obowiązek :D
PS. Mam mroczny plan zrobienia w tym roku swoich pierwszych przetworów i Twója propozycja wydaje mi się nader interesująca :D
Pozdrawiam
Toczka
Toczko, dziekuje za tak mile slowa :)
Jesli przetwory czeresniowe beda pierwsze, jakie bedziesz robic, to ‚uwazaj’ na nie nieco, gdyz czeresnie maja mniej pektyny niz inne owoce niestety; ale tak jak dopisalam w poscie – wystarczy gotowac syrop tak dlugo, az konsystencja bedzie Ci odpowiadac. Lub ewentualnie dodac wiecej cukru, jesli mocno slodkie dzemy lubisz ;)
Pozdrawiam serdecznie!
PS. Ja tutaj nawet nie mam co liczyc na cos takiego jak nizsze ceny na koniec sezonu :/
Wspaniały zestaw na wspólne śniadanka! :)
Ano, mnie tez to przeraża, że nie nadążam w tym sezonie owocowym za owocami. Jakoś tak szybko się przewijają, że nie jestem w stanie ich przetwarzać. A marzy mi się czereśniowo, wiśniowo i malinowe szaleństwo.
Może jeszcze zdążę.
Pozdrawiam serdecznie
Anula
Aniu, wlasnie zobaczylam dzis rano sliwki na straganie! Tutejsze, nie importowane. Tym bardziej wiec sie przerazilam ;)
Konfitura dla Panów do mnie przemawia. Bardzo głośno!
Oj…zapachnialo mi i mam przy tym slinotok, pyszne te Twoje konfitury jak i zdjecia!
Ale świetny przepis! Kurcze, tylko boję się ,ze zanim udałoby mi się zrobić te konfitury i dżemiki, wszystkie czereśnie zniknęłyby z koszyczka… tak, jestem czereśniożerczynią do potęgi n-tej!
Auroro, ja zawsze kupuje troche wiecej, tez bowiem podjadam podczas ‚przetworstwa’ ;)
wspaniale przetwory, takie sloiczki to prawdziwe skarby:)
Wczoraj, kiedy Pani w warzywniaku mi powiedziała “właśnie przywieźliśmy z działki czereśnie, po 4zł kilogram” to kupiłam od razu kilo i zaczęłam pomstować, że nie ma drylownicy. Muszę się jak najszybciej zaopatrzyć itez będę szaleć! Tyle, że u nas to tak po słoiczku schodzi.. chyba, że na prezent. Póki co mam trochę konfituiry truskawkowej z octem balsamicznym.. pozdrawiam!
Dokladnie tak Atrio – drylownica to jednak przydatna rzecz ;)
Beo , uwielbiam Twoje przepisy i opowieści ! Już od samego czytania robię się głodna ( nie wspominając o zdjęciach… ;) ) .
Konfitury wyglądają bardzo smakowicie – obie – i miałabym ogromny problem, gdybym musiała wybrać tylko jedną :)
Hmmm moja Mama robiła kiedyś dżem z czereśni, ale nie był niczyim faworytem także przestała :P Ale on wyglądał całkiem inaczej niż Twój ;) Jako ciekawostkę powiem Ci, ze w Norwegii “morele” to właśnie czereśnie :))) a jak czereśnie się nazywają to już nie pamiętam :P ale, no właśnie skoro wszędzie tak owocowo i warzywno ciągle się dziwię, ze w Norwegii taka bida z tym :/ truskawki jadłam ze dwa razy :( jeszcze tu norweskiego sezonu na nie nie było :( a czereśnie choć transportowane mają największą cenę z owoców, za garśc, nawet nie wiem czy one mają 500g płaci się 50zł jak dla mnie czysta przesada, a że to niekoniecznie moje ulubione owoce to sobie je odpuszczam zupełnie :P czekam na maliny :)))
Podziwiam Was za te przetwory dżemowe! :) ale w sumie ja je tak sporadycznie jem, że wystarczy mi kilka słoiczków od teściów, albo w ostateczności kupny ;)
Pozdrawiam w pierwszy dzień lipca, zimnego w Norwegii… :P
:))))))))))))
Dag, problem w tymn, ze nie powinnas cen sobie w ten sposob przeliczac… Bo nic chyba wtedy ‚nie oplaca sie’ w Norwegii kupic (w Szwajcarii zreszta tez nie ;)).
Ja tez jadam dzemy sporadycznie, ale gdy mi sie takowego ‚zachce’, to lubie miec cos swojego, cos ‚innego’ (konfitury tesciowej odpadaja ze wzgledu na ilosc cukru ;)).
Jakie pyszności… Ja nie mam już słoików;) Za to jeszcze zamrażarka czeka na nakarmienie:)
Cudne te Twoje przetwory!
U mnie niestety zamrazalka mikroskopijna, wiec… ;)
Beo wiesz, że uwielbiam Twoje przetwory! Pysznie to wszystko wygląda:)
Ja cały czas i z domku i z pracy widzę cały wpis bez problemów:) Pozdrawiam serdecznie!
Atino, dziekuje! Okazuje sie, ze to Internet Explorer sprawia takie problemy niestety :/
Ale to chyba jego jakaś najnowsza wersja;) Bo widzisz ja właśnie w pracy mam IE, tylko starą wersję i było wszystko dobrze … Ale najważniejsze, że to się da naprawić :D
Tak, z ta najnowsza moj nowy Word nie chce wspolpracowac ;)
Co za cudowny wpis! Jesteś mistrzynią przetworów:) Jak jeszcze dorwę czereśnie to chociaż ze dwa słoiczki zrobię, dla mnie i dla niego;) Pozdrawiam!
wyglądają przepięknie ;)
muszę koniecznie wypróbować!
jak z czereśni to biorę w ciemno!
droga Beo,
ten tydzien bede konfiturzyc. czeresniowo.
tymczasem mam pytanie zwrotno-wyprzedzajace;)
kochana, w tym roku zamierzam zasloikowac brzoskwinie i morele podlug twoich zeszlorocznych propozycji, tj. z lawenda: czy moge juz teraz oskubac moje kwitnace lawendy? Jak dlugo maja sie one suszyc aby byly dobre? Iczy osadzony na nich kurz nie zniszczy marynaty?
dziekuje za odp.
Witaj Anonimie :)
Kwiaty lawendy suszy sie kilka dni, wszystko bedzie zalezalo od pogody i temperatury; nalezy sciac kwiaty w sloneczny dzien i suszyc je nastepnie w zacienionym, przewiewnym miejscu (np. rozlozone na gazecie / papierze) lub zwiazane bukiety, powieszone ‚do gory nogami’. Postaraj sie zostawic je w takim miejscu, gdzie nie ma moze bardzo duzo kurzu, nie sadze ze te kilka dni suszenia bedzie problemem. A przynajmniej mam taka nadzieje ;)
Beo, korzystam z Internet Explorera i post wyswietla mi sie w calosci.
Czy jesli zmniejszamy ilosc cukru w przetworach, nie skracamy automatycznie czasu ich przechowywania? Jeden z moich „niskocukrowych” dzemow szybko sie zepsul, zastanawiam sie, czy to nie z tego powodu. Faktem jest za to, ze nigdy nie pasteryzuje sloikow, wyparzam je jedynie goraca woda.
Marzyly mi sie w tym roku (tak jak osobie powyzej) morele z lawenda, ale morele leza juz gotowe do smazenia, a po lawende wybieram sie dopiero w ten weekend. Chyba, ze podetne galazke z krzakow, ktore rosna pod moim biurem…
Katasiu, bo w weekend ‚naprawialam’ ;) I na szczescie wiem juz, dlaczego tak sie dzialo…
A co do ilosci cukru i ‚zywotnosci’ przetworow, to jesli cukru jest naprawde malo, to polecam jednak dzem zapasteryzowac mimo wszystko. Problem z wyparzanymi sloikami polega na tym, ze wrzatek ma temp.100%, jednak podczas osuszania sloika (sloiki musza byc bowiem suche), sloiki i zakretki niestety stygna, przez co temp. ta nie wystarcza juz do zakonserwowania przetworow. Jesli natomiast bedziesz wypiekac sloiki i zakretki w piekarniku, caly czas pozostawiajac je w cieple, to ryzyko ze dzem sie zepsuje sa naprawde niewielkie. Choc pierwszym warunkiem sa oczywiscie idealnie dopasowane i nowe zakretki do sloikow – wystarczy bowiem malenka szczelinka i cala nasza praca pojdzie na marne :/
A morele z lawenda polecam, sa naprawde pyszne! I slicznie wygladaja w sloiczkach :)
Fajnie, że zaczęłaś robić przetwory już :) Ja też się przymierzam – na początek będie dżem z malin :)
Grace, juz w maju robilam rabarbarowe, a potem truskawkowe; malinowe tez czekaja w kolejce, ale raczej beda ‚z czyms’, ze wzgledu na ceny niestety…
Beatko czy same wiśnie nadają się na dżemy nie wyobrażam sobie dać 1kg i 1kg cukru a tylko takie przepisy znalazłam w internecie
Witaj Franczesko, ja daje zawsze tylko 1/3 – 1/4 wymaganej ilosci cukru i dzemn smaze dluzej, tak jak w powyzszym przepisie : gdy owoce sa juz odpowiedniej dla Ciebie miekkosci, mozesz przelozyc je na sito i dalej gotowac / smazyc juz sam sok do odpowiedniej konsystencji (dodajac regularnie skapujacy z owocow sok). Na koniec dodajesz owoce, ostatni raz zagotowujesz i przekladasz do goracych sloikow. Pomaga dodatek soku z cytryny, ktory zawiera tez pektyne, oraz smazeni konfitury przez – dni, ale dajac jej za kazdym razem ostygnac, dzem / konfitura latwiej sie wtedy scina.
chmm: Anonim to ja: Cafe ole!
czemu wyswietla mnie jako anonima?
Beo dzieki za szybka odpowiedz:)
A to nie wiem czemu :))
Jesli bedziesz miec jeszcze jakies pytania, to sluze pomoca :)
dziękuje za pomoc ide dalej drylować wiśnie
Beo,
moje czeresnie juz pyrkaja.
powiedz mi po co wlasciwie zbiera sie te smakowita piane(szumowiny)?
czy to jakis szkodliwy fusion cukru i pierwszych sokow?
moim zdaniem moglaby sie ta pianka zapewne dobrze wkomponowac w miksture…
Nie nie, zaden szkodliwy fusion, tylko jesli szumowin jest zbyt duzo, to dzem / konfitura moze byc potem taka ‚matowa’, widac taka ‚pianke’ na powierzchni i wg mnie to jest malo estetyczne ;) Ale nie musisz zbierac wszystkich tych szumowin, tylko tak od czasu do czasu, wystarczy ;)
Kuszą mnie i te pour Madame jak i pour Monsieur ! Jak i inne wspaniałości :)
Beo,
wiem, staje sie nudna ale …mam kolejne pytanie: czy rodzaj rozy jest obojetny czy ma to byc dzika roza?
dziekuje za cierpliwosc:)
oraz, nie denerwuj sie,
dlaczego do sloiczkow wkaladac mam goracy rostwor? dlaczego nie moze byc zimny?
dzieki:)))
Ale dlaczego ja bym sie miala denerwowac??? Kazdy z nas czegos nie wie i o cos pyta, a jak nie teraz, to kiedys tez juz pytal ;)
Pytajac o rodzaj rozy, chodzi Ci o platki tak? Ja kupuje juz suszone, wiec nie wiem dokladnie jakie to sa, ale teoretycznie wszystkie platki roz sa jadalne, wazne tylko by nie byly to roze z kwiaciarni, a na 100% nie pryskane, ekologiczne.
Konfitura wkladana do sloiczkow musi byc goraca (i najlepiej do goracego sloika9 bo wtedy wlasnie sloiczek ‚chwyci’ i sie ‚zassie’, w przeciwnym razie po kilku tygodniach lub miesiacach bedziesz miala niestety plesn…
Przepraszam, ze odpowiadam dopiero teraz, ale w pracy nie mialam dzis czasu zerknac na bloga…
I bardzo chetnie odpowiem na dalsze pytania :)
Pozdrawiam!
Dziekuje serdecznie wszystkim za wizyte i komentarze! Mam nadziueje, ze i Wy skusicie sie na ktorys z czeresniowych przetworow :)
(juz wiem, ze powinnam jeszcze dorobic tej konfitury dla Pani, tylko najlepiej, gdyby byla pomoc do drylowania ;))
Pozdrawiam serdecznie! I zmykam do pisania kolejnego czeresniowego posta ;)
Pysznie, pysznie, pysznie, co tu więcej się rozpisywać :):D, mogę skosztować tych dla Pań :)?
Kurcze,ale fajne te dzemiki sa,ten dla pan bardziej mi sie podoba :) :) wisnie sie u was juz koncza???? ja jeszcze ich na oczy w tym roku nie widzialam….. :( morele sa,juz w jednym sklepie sliwki sie maja pokazac-te wegierki,ale chyba jakas wczesniejsza odmiana,bo to przeciez poznoletnie owoce….
P.S. robilam niedawno tarte z kwiatami cukinii z Twojego przepisu-pychotka :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Beo, dziekuje za odpowiedz i …
… kolejne pytanie: czy sloiki pasteryzowane metoda piekarnikowa rowniez nalezy po wyjeciu z piekarnika odwrocic dniem do gory?
ps. mam 5 sloikow czeresniowo-kardamonowo-malinowo etc;)
konfitura przepyszna!
dzieci zachwycone:)
wielkie dzieki
pojutrze uwinniamy sie;)
Cafe ole, teoretycznie po pasteryzacji nie musisz juz odwracac sloikow do gory dnem (ale ja czasami z przyzwyczajemnia i tak odwracam, przeciez im nie zaszkodzi ;))
PS. Ciesze sie bardzo, ze konfitury / dzemy smakuja!
Czeresnie! Juz kolejny rok je przegapiam niestety. Moja babcia ma kilka drzewek na wsi i odkad pamietam zawsze bylam tam bardzo czestym gosciem:) Teraz jednak wyjechalam z kraju na kilka miesiecy, a tu ich nigdzie nie widze. Szkoda, jednakze rekompensuje sobie ich brak swiezymi ananasami, papaja, mango i bananami prosto z drzewa – narzekac nie moge:) Za rok moze uda i sie dopasc i czeresnie! Serdeczne aloha z Hawajow, Magda.
Pingback: Dżem czereśniowy | w słoiku
Kochana Beo!
Wlasnie zrobilam dzieki Tobie moje pierwsze w zyciu konfitury :) Ogladajac Twojego bloga od dawna sie przymierzalam, ale ze my takich przetworow nigdy nie jadamy, nigdy nie probowalam ich robic. Ostatnio obrzydly mi wszystkie jogurty smakowe i zyje tylko na naturalnym, wiec pomyslalam ze czas wreszcie na konfitury, zeby te jogurty dosladzac :) Wybralam oczywiscie confiture de Madame ;) Teraz sie tak rozochocilam ze spogladam z utesknieniem na Twoje przetwory truskawkowe i w weekend sie chyba za nie zabiore :D
Pingback: Morele, jeżyny i lipcowe przetwory « Bea w Kuchni
Pingback: 2011 w kulinarnej pigułce ;) « Bea w Kuchni
Beo, czy zamiast kirschu mogę użyć polskiej wiśniówki?
Kos, przepraszam – Twoje pytanie umknelo mi… Kirsch jest rodzajem wodki, destylatem owocowym, wisniowka natomiast jest jednak slodka, bardziej ‚nalewkowa’, mysle jednak, ze w tym przypadku nie ma zbytniej roznicy, wszak dzem i tak jest juz slodkim przetworem (natomiast do serowego fondue zdecydowanie tej zamiany nie polecam ;)).
Pozdrawiam serdecznie i raz jeszcze przepraszam za niedopatrzenie…
Pingback: Lipcowe przetwory « Bea w Kuchni
Witam serdecznie. Mam pytanie odnośnie drzemu czeresniowego dla Pani- czy maja to byc kwiaty normalnych ogrodowych róż czy dzikiej róży?
Witaj Marto, wlasciwie nie ma to az tak wielkiego znaczenia – kazde z nich nadadza wspanialego aromatu :)
Pozdrawiam!
Będę zaraz robić :)
Wersja męska bardziej do mnie przemawia
Marghe, mam nadzieje, ze Ci posmakuja! :)